V
Uroki Snowdin... Śnieg. Zimny, mokry śnieg.
Szłam z Sansem i tylko patrzyłam jak będziemy na miejscu. Bylam w kurtce ale i tak było mi zimno.
- Muszę kupić sobie rękawiczki... I czapkę... I cieplejszą kurtkę.
- Aż tak ci zimno?
- Yup. - powiedziałam krótko.
Sans kazał mi wejść do jakiegoś baru. Okazało się że to był bar bardzo znanej nam osoby, a raczej potwora. Usiedlismy przy ladzie. Od razu przywitał nas ognisty barman.
- Cześć Sans. Witaj Frisk.
- Heyka.
- Cześć.
- Co chcielibyście zamówić?
- W sumie zaraz mamy obiad więc może coś do picia. Dla mnie to co zawsze - powiedziel Sans puszczając oczko.
- Dla mnie szklankę coli.
Grillby przyniósł szklankę ketchupu i coli. Zdjęłam kurtkę, bo było tam gorąco, i zostałam w samym krótkim rękawku.
- Co ci się stało?- wskazał na rękę. - lekarstwo nie zadziałało? - Zadziałało i na kostkę i na rękę. Tylko jak rozcinałam gips nożem to ciachłam sie przypadkowo. Jestem niezdarą... - Nie... Nie jesteś.
Uśmiechłam się lekko i popatrzyłam na bandarz. Zrobił się lekko czerwony. Musiałam go zmienić jak wrócę do domu.
Gdy wypiliśmy zaczęłam się ubierać w czym przerwał mi Sans. Zdjął bluzę. Pod spodem miał długom białą bluzkę.
- Trzymaj, bo mi zamarzniesz.
- Ty też zamarzniesz.
- Szkielety są bardziej odporne na zmiany klimatyczne niż ludzie. Naprawdę, weź.
Wzięłam bluzę i założyłam ją pod kurtkę. Pożegnaliśmy się z barmanem i wyszliśmy, teraz już prosto do domu szkiele-braci
W domu przywitał nas Papyrus. Nareszcie zdjął to przebranie z Halloween. Miał na sobie mundur policyjny, bo jak tłumaczył "dopiero co wrócił do domu". Weszłam i zajęłam kurtkę. Zostałam w bluzie Sansa. Była taka ciepła, miękka.
Czułam się w niej bezpiecznie. Pachniała Sansem. Postanowiłam mu jej nie oddawać.
- ZAPRASZAM DO STOŁU!
Gdy wszyscy zaczęli się zajadać spaghetti Papyrusa, ja patrzyłam kiedy Sans zażąda zwrotu swojej bluzy. Gdy zjedliśmy poszłam pozwiedzać domek szkieletów. By praktycznie taka sam jak w podziemiach... Tylko miał o 1 pokój wiecej. Narazie w tym pokoju były składowane kartony. Szłam po korytarzu patrząc w sufit. Nagle na cóś wpadłam i przewróciłam się razem z osobnikiem. Sprawcą okazał się Sans. Zamortyzował upadek. Leżałam na nim patrząc mu w oczodoly. Czułam jak moje policzki przybierały czerwoną barwę. Kości policzków Sansa przybrały kolor błękitny.
- Prze-przepraszam... - powiedziałam nieśmiało.
- To moja wina nie patrzyłem gdzie Szłem.
- Kto nie patrzył, ten nie patrzył. Wolałam patrzyć w sufit...
- Heh, może wstaniemy?-powiedział po chwili Sans.
Wstałam i zauważyłam Papyrusa stojącego za Sansem, który jeszcze leżał.
- SANS? CZEMU TU LEŻYSZ?
- Bo razem z koleżanką Frisk wpadliśmy na siebie. - powiedział podnosząc się powoli.
Na te słowa jeszcze bardziej się zarumieniłam. Pomyślałam o tym co czułam jak patrzyłam w "oczy" Sansa. " Ja chyba się... Nie! Ja go lubię. Lubię..." - myślałam.
-... Frisk? Frisk! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Sansa. - Coś ci się stało?
- Nie. Wszystko ok...
"Nie... To chyba mi się śni... Ja się... Zakochałam?! "pomyślałam i poszłam na dół na kanapę. Czas szybko zleciał. Było gdzieś około 19.
Nagle do domu szkieletów wpadła Undyne, a za nią weszła Alphys.
- Siemanko!! - wykrzyczala robią dziewczyna w czerwonych włosach.
- Hey Undyne, Hey Alphys. - powiedziałam. Ze schodów zbiegł Sans.
- Jeżeli jeszcze zrobisz mi takie wejście i zrobisz mi następne wgniecenie w drzwiach to chyba cie ususze. - powiedział zły Sans.
- Zluzuj. Wpadliśmy bo nam się nudziło. Może w coś zagramy.
- Tylko nie w butelkę... - powiedziałam zrezygnowana - nawet "7 minut w szafie" jest od tego lepsze...
- To zagramy w... 7 minut w szafie!
Strzeliłam facepala. Po co ja się odzywałam. Wszyscy prócz mnie się zgodzili. Papyrus poszedł Doo kuchni po butelkę. Gra się zaczęła.
Dobra. Pozwólcie mi coś wytłumaczyć. Obecnie jestem osobą odciętą od internetu. Piszę w domu i publikuje jak np. Ide do media Markt i mam tam neta xd jak będę już miała internet będę nadrabiać zaległości.
PS. Wszystko dlatego że się przeprowadziłam...
Chce jeszcze wyrównać pewna moja pomyłkę. Frisk miała złamana rękę i coś z kostka. Jak zaczęłam pisać o jednym zapomniałam o drugim. Przepraszam. Obecnie jest zdrowa od tego co dostała od Sansa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top