IX
Gdy się obudziłam Sansa nie było. Ogarnąłem się i zeszłym na dół. Po drodze zerknąłem na kalendarz. "22?! 22 grudnia... A ja jeszcze nie mam prezentów dla Sansa i Papyrusa..." pomyślałam. Wróciłam się do pokoju. Zabrałam rzeczy i poszłam na zakupy. Tym razem nie zapomniałam rękawiczek czapki i szala.
Szłam ulicą i zastanawiałam się co kupić bracią.
- Zastanówmy się... Papyrus. Uwielbia sport, pracuje w policji, kocha gotować... Sans. Interesuje się gwiazdami, lubi żarty, naukę, i ketchup... (xd)
Weszłam do centrum Handlowego w którym można było dostać wszystko. Dosłownie. Po dłuższym pobycie kupiłam potrzebne mi rzeczy. Wróciłam do domu po drodze wchodząc do Toriel, żeby wytłumaczyć jej czemu mnie nie było w nocy. O dziwo wszystko wiedziała. Od kogo? Od Undyne oczywiście.
Weszłam do domu gdzie przywitał mnie Papyrus i Sans. Poszłam dyskretnie do pokoju i schował plecak tak, aby nikt go nie znalazł. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie z szkiele-braćmi. Tosty były przepyszne. Resztę dnia przesiedziałam w pokoju słuchając swoich ulubionych piosenek, podśpiewując oraz myśląc o tym co stało się w nocy. "A może Sans po prostu miał zwyczajny koszmar po przeżyciach z przeszłości?"
Okolo 18 przyszedł Sans i powiedział że jesteśmy zaproszeni do Mettatona na program rozrywkowy. Szybko się przebrałam. Gdy wychodziliśmy miałam na sobie czarne jeansy z dziurami na kolanach i białą bluzę (nie zapinaną tylko zakładana) z napisem " I <3 Music". Prawda, cała Prawda. ;-)
Gdy dotarliśmy na miejsce Mattaton przywitał nas ciepło i usadził w 1 rzędzie. Zaczął się program. Było dużo zabawy, rozrywki i muzyki.
Nagle Mettaton zaczął śpiewać. Nie dokońca mu to wychodziło ale nie krytykuje bo lepiej nie umiem.
- A może ktoś z publiczności jest chętny do zaśpiewania jakieś piosenki? Może kolędy?
Nagle poczułam szturchanie Sansa.
- Idź ty. - powiedział z uśmiechem.
- Chyba śnisz! Ja nie umiem śpiewać.
- Słyszałem jak dzisiaj przyśpiewałaś w pokoju. Stałem tam chyba dobre 10 minut i cie słuchałem.
- Nie. Nie idę. Nie umiem śpiewać.
- A może ty kochanienka? - powiedział nagle Mettaton.
Spojrzałam na niego i pokazałas na siebie.
- Tak! Dokładnie! Słyszałem jak śpiewasz. Masz talent. Chodź. - powiedział podając mi mikrofon- Na zachętę brawa dla Frisk!
W całej sali rozległy się brawa. Nie zostało mi nic innego niż iść na scenę... Wstałam i posłałam Sansowi wrogi uśmiech, widząc jak się śmieje.
Stanęłam obok Mettatona i spojrzałam na niego zakłopotana.
- T-to... Co mam z-zaśpiewać?
- Moja droga. Wolisz piosenkę czy kolende?
- Piosenkę. I nawet już wiem jaką. - szepłam mu na ucho tytuł i wykonawcę.
- Świetnie!
Odszedł na tyły i po chwili rozległa się melodia piosenki świątecznej, nie kolędy. Poczekalni na wstęp i zaczęłam śpiewać. Na początku byłam trochę zakłopotana ale z czasem byłam coraz bardziej pewna siebie. (piosenka "jest taki dzień" w wykonaniu zespołu supertronic (chyba))
- Jest taki dzien, bardzo cieply, choc grudniowy
Dzien, zwykly dzien, w ktorym gasna wszelkie spory
Jest taki dzien, w ktorym radosc wita wszystkich
Dzien, ktory juz kazdy z nas zna od kolyski
Niebo ziemi, niebu ziemia Wszyscy wszystkim sla zyczenia
Drzewa ptakom, ptaki drzewom
Tchnienie wiatru platkom sniegu
Jest taki dzien, tylko jeden raz do roku
Dzien, zwykly dzien, ktory liczy sie od zmroku
Jest taki dzien, gdy jestesmy wszyscy razem
Dzien, piekny dzien, dzis nam rok go sklada w darze
Niebo ziemi, niebu ziemia Wszyscy wszystkim sla zyczenia
A gdy wszyscy usna wreszcie Noc igliwia zapach niesie
Gdy skończyłam przez chwilę była cisza. Nagle usłyszałam głośne oklaski. Uklonilam się i oddałam mikrofon. Gdy byłam w drodze na swoje miejsce, coś mi przerwało.
- Frisk? Chodź tu jeszce na chwilę. - usłyszałam głos Mettatona.
Spojrzałam zakłopotana na Sansa. Ten tylko uśmiechnął się "od ucha do ucha". Powoli się Odwróciłam i poszłam w stronę sceny. Nagle na niej pojawił się Sans. Tia. Teleportacja... Gdy byłam na miejscu, robot zaczął przemowe.
Chamski Polsat musi być. ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top