IV

Obudziłam się o 5 rano. Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam stan ręki. Ona... Była zdrowa!! Lekarstwo od Sansa zadziałało. Powoli i bezszelestnie zeszłym na dół do kuchni i zabrałam najostrzejszy nóż w domu. Przeciełam gips. Oczywiście przy moim szczęściu nie obyło się bez przypadkowego przecięcia skóry...  Szybko poszukałam bandarzy i plastra. Po opatrzeniu rany postanowiłam się przejść na spacer.

Było coś około 6 gdy błądziłam bez celu po mieście. Weszłam do małego parku. Było jeszcze ciemno, a w parku było dużo świątecznych ozdób które rozświetlały całe miejsce.

Cały ten wystrój przypomniał mi że zbliżają się święta i trzeba kupić prezenty. Miałam jeszce kilka oszczędności na koncie wiec postanowiłam że dzisiaj pujde na zakupy.

***TIME SKIP ***

Gdy wróciłam do domu zastałam tam Toriel. Od razu zapytała gdzie mój gips i czemu mam bandarz. Gdy wszystko jej wyjaśniłam, dostałam od niej pyszne śniadanie.

Poszłam do pokoju i przyszykowalam sobie torbę zakładaną przez ramię bluzę ciepłe spodnie i czarne kozaczki. Gdy się ubrała zeszłam na dół, zabrałam moją błękitną zimową kurtkę i oznajmiłam że wychodzę.

W mieście weszłam do kilku sklepów i kupiłam prezenty dla Toriel, Asgora(?), Flowey'a(?), Alphys i Undyne. Zostali mi jeszcze Papyrus i Sans... Lecz najpierw postanowiłam pójść kupić coś do jedzenia. Weszłam do sklepu spożywczego i weszłam w regał z pieczywem. Wzięłam kilka bułek i drożdżówke. Obok był regał z żelkami. Nie mogłam się powstrzymać. Wziąłem 2 paczki i skierowała się do kasy. Po drodze mijałam regał z przyprawami, krtchupem, musztardą i takimi podobnymi. Gdy spojrzałam w stronę tego regału ujrzałam szkieleta klęczącego przy półce z ketchupami i patrzącego się na nie z takim wzrokiem jakby się zakochał xd. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się chichrać. Powoli Podeszlam do szkieleta i uklękłam obok niego.

- One są takie same. Nie ma co wybierać. - powiedziałam nagle.

Sans wyrwany z transu prawie się przewrócił. Zaczęłam się śmiać. Po chwili dołączył Sans.

- Sup. Kido. Co tu robisz?
- Przyszłam na zakupy. Wiesz święta się zbliżają.
- A ja zostałem wysłany po rzeczy na sos pomidorowy. -  powiedziałam po czym zaczął jechać wzrokiem po półce. - A to wezmę przy okazji. -  wziął 2 butelki ketchupu.
- Przeciesz bez ketchupu to jak bez ręki, c'nie?
- No ba!

Zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy do kasy. Gdy wyszliśmy że sklepu zostałam zaproszona do braci na obiad. Oczywiście na spaghetti. Zgodziłam się.

Szłam razem z Sansem ulicą, gdy nagle zaczął padać śnieg. Zimny śnieg!!! Było dosyć zimno i jeszcze to...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top