5
Rudowłosy powolnym krokiem udał się do swojego biurka, uprzednio odwieszając swoje ubranie wierzchnie. Usiadł na krześle i przeciągnął się, głośno ziewając. Miał już dość ciężkiej pracy. Zdecydowanie uwodzenie bogatych mężczyzn było o wiele łatwiejsze i o wiele bardziej opłacalne. Był pewny, że Zhongli to strzał w dziesiątkę, ale również ciężki przypadek.
- Dzień dobry, Panie Childe. - uśmiechnął się Aether, podchodząc do rudowłosego.
- Dobry będzie, jak stąd wyjdę... - mruknął niebieskooki, na co sekretarz się roześmiał.
- To Twój drugi dzień. Gdzie Twój zapał z przesłuchania? - uniósł brew.
- Też chciałbym wiedzieć...
- Ale! Nie przyszedłem na ploteczki tylko z informacją. - blondyn odchrząknął. - Prezes zaprasza do swojego biura, ponoć umowa jest już gotowa.
Rudowłosy spojrzał na niego przerażonym wzrokiem. Przez myśl mu nie przeszło, że Archon może wciągnąć swojego sekretarza w szczegóły umowy. Myślał, że to będzie tajne przez poufne i tylko oni będą o tym wiedzieli. Childe cały czerwony na twarzy wstał i wściekłym krokiem ruszył w stronę biura prezesa. Nie wahając się ani trochę, z całej siły uderzył w drzwi, aż jego współpracownicy zamarli w bezruchu. Zhongli widząc wściekłego chłopaka, zaśmiał się pod nosem i otworzył mu drzwi.
- Jak mogłeś powiedzieć o czymś takim swojemu sekretarzowi?! - wrzasnął zaczerwieniony chłopak po części ze złości, ale i też z zażenowania. - O takich rzeczach się nie mówi publicznie!
- Nie sądzisz, że do swojego szefa powinieneś zwracać się z większym szacunkiem? - zapytał brunet, siadając na przodzie swojego biurka. Childe zacisnął zęby. Musiał odsunąć swoją dumę na bok i zacząć grać, by zdobyć serce mężczyzny.
- Przepraszam, po prostu poczułem się zawstydzony. - przejechał dłonią po szyi.
- Aether nie zna szczegółów naszej umowy. A nawet jeśli, jego posada zależy od mojego słowa. Nie odważyłby się rozsiewać plotek na moją firmę. - Zhongli założył ręce na piersi. - Twoja posada też zależy ode mnie. Mam nadzieję, że będziesz wobec mnie uczciwy.
Brunet wyciągnął w jego stronę plik kartek. Chłopak uważnie zaczął je przeglądać. Umowa wyglądała jak każda inna. Główny cel, podpunkty, informacje o obu stronach biorących udział w umowie oraz miejsce na podpis. Żadnego małego druczku, wszystko jasne i czytelne.
- W skrócie. - zaczął Zhongli. - Tak jak mówiłem, umowa jest na czas miesiąca począwszy od dzisiaj. W ciągu tego miesiąca musisz udowodnić mi swoje szczere uczucia i przekonać, że jesteś warty odwzajemnienia tych uczuć. Oczywiście wszelkie interakcje są dozwolone jak spędzanie wspólnie czasu. To powinno ułatwić Ci zadanie. Jeśli jakiś w sposób mnie oszukasz, zapłacisz mi odszkodowanie w wysokości stu tysięcy. Jeśli rozejdziemy się w pokoju, żadna strona nie ucierpi.
- O jakie interakcje głównie chodzi? - zapytał Childe, próbując wzorkiem doszukać się tego punktu.
- Nie domyślasz się? - prychnął, obejmując chłopaka w talii i przyciągając go do siebie. Nachylił się do jego ucha. - Każdy dotyk, pocałunek i seks. Powinieneś się z tego szczególnie cieszyć.
Childe zarumienił się na ostatnie słowa. Domyślał się, że o to chodzi, ale jednak chciał usłyszeć, jak mężczyzna mówi to swoim głębokim głosem. Szczególnie nie mógł się doczekać na to ostatnie. Skoro już i tak zamierza go wykorzystać to najlepiej w każdej dziedzinie.
Odsunął się. Chwycił za długopis i zaczął wypełniać brakujące pola. Na koniec zamaszyście się podpisał, stawiając kokieteryjne serduszko nad literką "i" w swoim imieniu. Uśmiechnął się i chwytając za krawat mężczyzny, przyciągnął go do siebie tak, że to on teraz szeptał mu do ucha.
- Liczę, że dasz z siebie wszystko, by mnie mocno kochać. - powiedział nieco dwuznacznie. Archon odchrząknął, próbując ukryć swoje zmieszanie.
- Spotkajmy się dziś wieczorem w tym miejscu na kolacji. - Zhongli podał chłopakowi kartkę z zapisanym na niej adresem. - Dwudziesta. Nie spóźnij się.
Childe zabrał kartkę i bez słowa wyszedł z biura. Brunet odetchnął z ulgą i luzując krawat, chwycił za umowę. Z biurka wyciągnął CV rudowłosego. Z wielką dokładnością zaczął porównywać oba dokumenty. Wynik był taki, jak się spodziewał. Childe Harbinger oszukał go już na starcie.
Childe usiadł na białym, niewygodnym stoliku. Nie miał za dużo czasu, ponieważ musiał jeszcze wrócić do domu Xiao, by przyszykować się na randkę z brunetem. Umowa z Archonem nie była taka straszna, jak mu się wydawało. Wystarczy, że ostrożnie będzie udawał wielką miłość, a potem uzna, że jednak się mylił i to było tylko zauroczenie. Przez miesiąc mógł dużo "wydoić". Nawet jeśli przyszłoby mu zapłacić odszkodowanie, to z łatwością pokryłby jego koszty.
- Idę dzisiaj na randkę. - powiedział, chwytając za zimną rękę. - Życz mi powodzenia i nie bądź zły. Robię to dla nas, dla Ciebie. - nachylił się, całując rękę. - Chciałbym, żebyś się w końcu obudził... Żeby wszystko było tak jak dawniej. Tylko ty i ja...
- O, Pan Childe jest tutaj dzisiaj? - do pomieszczenia weszła pielęgniarka z nową kroplówką. Starsza kobieta opiekowała się pacjentem i od tego czasu znała rudowłosego.
- Tak, ale niestety tylko na chwilę. - zaśmiał się przez wymuszony uśmiech. - Jakieś wieści?
- Pacjent ma się dobrze. Jego stan jest stabilny. - zapewniła.
Rudowłosy ustąpił miejsca kobiecie, by w spokoju mogła wymienić kroplówkę. Popatrzył smutnym wzrokiem na chłopaka w śpiączce. Na każdym razem, gdy to robił, jego serce łamało się na tysiące kawałeczków. Zrobiłby wszystko, żeby go uratować.
- Jeśli chodzi o miesięczną opłatę..
- Zrobię ją na czas. - Childe przerwał jej w połowie zdania. - Ze wszystkim się wyrobię.
- Trzymam za Ciebie kciuki, dziecko. - uśmiechnęła się i kończąc sprawozdanie na temat zdrowia pacjenta, wyszła z pomieszczenia.
Chłopak ostatni raz pocałował zimny wierzch dłoni i udał się do wyjścia.
Po przebraniu i wyszykowaniu udał się pod wskazany adres. Jak się okazało, była to jedna z luksusowych restauracji, w których stołowali się tylko bogacze. Przełknął ślinę z obawą, że ceny mogą przewyższyć jego oczekiwania. Był przekonany, że te kilka stów w portfelu nie będzie w stanie opłacić nawet szklanki wody.
- Punktualnie. - przy jego boku pojawił się brunet ubrany w wyjściową koszulę. - Możemy? - niczym dżentelmen zaprosił go gestem dłoni do środka.
Rudowłosy zmieszany podążył za brunetem wprost do ich stolika. Kelner jak na zawołanie nalał mężczyznom wina, po czym oddalił się na czas wyboru zamówienia. Tak jak można się było spodziewać, ceny były nie z tej ziemi.
- Nie stresuj się, dzisiaj ja stawiam kolację. - brunet uśmiechnął się w jego kierunku.
- Czyli następnym razem ja wybieram? - zapytał Childe, przejeżdżając wzrokiem po menu.
- Naturalnie. - odpowiedział. - Musimy się lepiej poznać, skoro mamy ograniczony czas.
Do mężczyzn podszedł kelner. Obaj złożyli swoje zamówienia. Nastała niezręczna cisza, którą zdecydował się przerwać Harbinger.
- To miejsce jest przytulne, ale znajduje się trochę daleko. - zaśmiał się niezręcznie. - Miałem problem zlokalizować to miejsce.
- A to ciekawe. - brunet się zamyślił. - Według Twojego CV mieszkałbyś po drugiej stronie ulicy. Oczywiście, gdyby taki numer domu istniał.
- C-co?
- Ponadto twoje miejsce zamieszkania z CV i adres z umowy kompletnie się różnią. - ton głosu Zhongliego niebezpiecznie się obniżył. - Więc powiedz mi.. Dlaczego masz mnie za debila?
***
Ohayo!
Jeśli są błędy. Mówcie. Ja sama nie wiem co i jak pisze xD
Dziękuję za zainteresowanie (tradycyjnie) i zapraszam na kolejny rozdział, który pojawi się za tydzień! :D
Do następnego!
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top