5

Narrator


Zakapturzony mężczyzna stał oparty o ścianę budynku. Co chwila nerwowo naciągał rękawy swojej czarnej bluzy i rozglądał się dookoła. Nie czuł się tu bezpiecznie, ale miejsce, które wybrał, nie było przypadkowe. To tutaj wszystko się zaczęło. To tu popełnił największy błąd swojego życia. Gdyby tylko mógł cofnąć czas, wszystko zaplanowałby inaczej. Nie musiałby teraz się ukrywać.

Wtedy był głupi i naiwny. Nie myślał o konsekwencjach swoich działań ani uczuciach innych osób. Liczyło się tylko jego własne sumienie. Chciał je oczyścić. Za wszelką cenę próbował pomóc swojemu bratu wyjść na prostą, nawet jeśli oznaczało to poświęcenie jego własnym kosztem. Bo przecież cały wypadek był rzekomo z jego winy. Nie mógł myśleć inaczej. To przez niego, jego młodszy brat wylądował na szpitalnym łóżku. To przez swoją głupotę, Childe sięgnął dna, na które zasłużył. 

Teraz? Wszystko się zmieniło. On się zmienił. Ostatnie miesiące były niczym koszmar, z którego nie mógł się wybudzić. Wszystkie emocje były wypisane na jego twarzy. Strach, który go ogarniał, nie pozwalał mu na spokojny sen, a każda bezsenna noc odbijała się na jego stanie psychicznym. Każdego dnia, od tamtego momentu przeżywał upokorzenie. Rany i blizny zostały mu nie tylko na ciele, ale też zostały wyryte głęboko w jego pamięci. Czuł się brudny, zużyty. Cała jego dotychczasowa radość z życia została wyciśnięta jak mokra szmata do podłogi. Nawet jego własne odbicie budziło w nim obrzydzenie. Brzydził się sobą, tym, co robił i swoim zachowaniem. Dla siebie nie był nikim innym, jak bezużytecznym śmieciem. Gdyby tylko miał odwagę, już dawno by z sobą skończył.

Nie zamierzał wracać do swojego poprzedniego życia. Nie potrafiłby. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, chciał samolubnie zakończyć swoje cierpienia. Childe Harbinger miał umrzeć i już nigdy nie wrócić do żywych. Ale zanim miałoby to nastąpić, chciał rozliczyć się ze swoich błędów. Za dużo spraw zostawiłby niezakończonych. Miał dług u Teucera, swojego ukochanego brata, a także u osoby, do której coś poczuł — Zhongliego. Tęsknił za brunetem, ale nie miałby odwagi pokazać mu się w tym stanie. ,,Zasługuje na kogoś lepszego. Już dawno mógł o mnie zapomnieć. W końcu byłem nikim", myślał. Był też Kaeya, Diluc... Nie był w stanie spojrzeć im w oczy. Jedyną neutralną osobą, która przyszła mu na myśl, był Xiao. Tylko on mógł mu pomóc z jego ostatnią wolą, a przy tym nie oceniać go za jego błędy.

Na dworze powoli zmierzchało. Słońce zachodziło za horyzontem, pozostawiając po sobie niebo w odcieniach czerwieni i purpury. Mężczyzna podziwiał ten widok, jakby był ostatnim w jego życiu. Wiatr delikatnie muskał jego twarz i rozwiewał kosmyki włosów, pozostawiając po sobie przyjemne mrowienie. Nie potrafił się skupić na niczym innym. W jednej chwili poczuł się samotnie. Był tylko on, wiatr i natłok myśli: ,,A co jeśli to mój kolejny głupi pomysł?".  Tak naprawdę było już za późno na wycofanie się. Złożył zlecenie, to już koniec.

Harbinger był tak oderwany od rzeczywistości, że nawet nie zauważył, gdy przed nim przemknęła dobrze znana mu sylwetka. Nie miał czasu na reakcję. Jednym ruchem został przygnieciony do ziemi, a zimne ostrze noża przyległo do jego szyi. Zobaczył nad sobą Xiao, który sam był rozszarpywany przez emocje. Złote tęczówki przepełnione były szczęściem i bólem. Znalazł go. 

- Nadal w formie. - rudowłosy zmusił się do delikatnego uśmiechu. - Cieszę się, że Cię widzę.

- To masz mi do powiedzenia? - warknął ciemnowłosy. - Czy ty wiesz, co najlepszego zrobiłeś? Zniknąłeś bez śladu, zostawiając mnie, swojego brata i tego debila! Co się z Tobą działo?! Dlaczego nikt nie mógł Cię odnaleźć?! Co... Co ty zrobiłeś?!

Rudowłosy odwrócił wzrok. Nie mógł patrzeć w przeszywające, złote tęczówki przyjaciela. Czuł wtedy tylko jeszcze większe poczucie winy. Wiedział, że ktoś będzie musiał się martwić jego zniknięciem. Wiedział, że ktoś będzie próbował go szukać. Wiedział, że powinien dać jakiś znak. Ale nie. Nie mógł, nie chciał... Nie chciał, by ktoś jeszcze o nim myślał. 

- Childe?

- Xiao... Mogę Ci zaufać? - wydusił z siebie po dłuższej chwili. 

Ciemnowłosy zabrał ostrze z szyi przyjaciela i pomógł mu wstać. Gdy Childe powoli otrzepywał swoje ubrania, Xiao miał chwilę, by dokładnie się mu przyjrzeć. Coś było nie tak. Childe od zawsze wiedział, że może ufać Xiao. Nigdy nie było potrzeby stawiania takiego pytania. Yaksha spodziewał się, że ich spotkanie nie będzie jak niesamowite spotkanie po latach. Znikając na tyle miesięcy w nieznanych okolicznościach, nie mógł nagle pojawić się ten sam, niezmieniony człowiek. Ale to, że stał właśnie przed nim, było dla niego największą tajemnicą. 

- Dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji. - westchnął, chowając swoją broń. - Możesz mi powiedzieć, co się wydarzyło? Jakim cudem udało Ci się uciec? 

Xiao miał wrażenie, że Childe go wcale nie słucha. Jego wzrok był wbity w ścianę, a cała dusza była nieobecna. Ciemnowłosy wydął usta i złapał go delikatnie za przedramię w celu zwrócenia na siebie uwagi. Nie spodziewał się, że ten mały gest wystraszy mężczyznę. Childe nagle odskoczył do tyłu i potykając się, wylądował tyłkiem na ziemi. Wyglądał na wystraszonego. ,,Coś jest naprawdę nie tak", myślał Xiao, gdy ponownie kucał przy przyjacielu.

- Co się dzieje? Potrzebujesz pomocy? - zapytał, wyraźnie zmartwiony.

Childe podniósł się do siadu i zaczął rozmasowywać przetarte od upadku dłonie. Zastanawiał się, od czego zacząć. Sama historia była dla niego trudna do opowiedzenia. Nie chciał do tego wracać. Chciał o tym jak najszybciej zapomnieć, ale nie mógł. Zagryzł dolną wargę, walcząc ze swoimi myślami: ,,Powiedzieć mu, czy nie? Przecież sam tego chciałem. Ale teraz, gdy już mam to powiedzieć... Czuję się bezsilny". Wziął głęboki wdech. Musiał się uspokoić i podjąć decyzję. Było mu ciężko. Ale wiedział, że może być jeszcze ciężej, jeśli nie zrzuci z siebie tego ciężaru.

- Xiao... Zrobiłem coś strasznego.


***

Ohayo!

Znalazła się zguba... -.- Ale ni chu chu, nie dowiecie się, gdzie był.

Przynajmniej nie teraz XD

Wiecie, kiedy zaczyna się moja granica przemęczenia? 
Sytuacja 1: Studia. Gdy zamiast przedstawić się swoim imieniem, ja walę inne, które brzmi podobnie :')
Sytuacja 2: Praca. Gdy odpisując klientowi na maila zamiast podpisać się ,,Pozdrawiam, Imię i Nazwisko", to ja piszę ,,Pozdrawiam, Sashy" :')

Za tydzień mam studia, więc jeśli nie uda mi się napisać rozdziału do niedzieli, pojawi się on w poniedziałek. Będę informować jak ostatnio na tablicy :)

Do napisania!

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top