3
*czas teraźniejszy*
Już od wejścia słyszałem cicho pogrywającą muzykę z salonu. Wiedziałem, co to oznacza — Teucer właśnie wykonywał swoje ćwiczenia. Jego stan fizyczny znacznie się polepszył. Rehabilitacja przebiegała na tyle pomyślnie, że lekarze zdecydowali się ograniczyć ilość spotkań do jednego na dwa tygodnie. Dodatkowo zawsze po swojej zmianie wykonywał małe ćwiczenia rozciągające z obawy, że jego forma może się pogorszyć. Podziwiałem go za jego zachłanność.
Jeśli chodzi o charakter, Teucer różnił się od swojego brata. Gdy tylko stanął na nogi i poczuł się w pełni sił, zaczął szukać pracy. W ciągu tygodnia udało mu się znaleźć pracę w pobliskim sklepie na pół etatu. Czuł się nieswojo, będąc darmozjadem, który mieszka za darmo w przyzwoitych warunkach. Osobiście nie widzę problemu w tym, że Teucer u mnie mieszka. Zawsze nie jestem sam w pustym mieszkaniu i mam towarzystwo. Jednak chłopak chce podążać własnymi ścieżkami. Od razu mi powiedział, że jak się ustatkuje, zamierza znaleźć mieszkanie na własną rękę i ponownie wrócić do szkoły, by nadrobić zaległe lata. Szanuję jego decyzję. Z jednej strony też nie mam tu nic do powiedzenia... Nie jestem dla niego żadną rodziną, tylko przypadkowym facetem, który przyjął go pod swój dach.
Z początku jego towarzystwo było dla mnie problematyczne. Tak bardzo przypominał Childe'a. Przynajmniej z wyglądu. Minęło sporo czasu, zanim przywykłem do jego towarzystwa. Chociaż "przywykłem" to złe słowo. Nadal zdarza mi się zapomnieć, często widzę przed sobą stojącego Childe'a, którego mam ochotę mocno przytulić. Zapominam się. Ciężko mi się kontrolować, a z każdym kolejnym dniem jest mi coraz trudniej. Nie chciałbym zrobić czegoś, czego później bym żałował.
Zanim wszedłem w głąb pomieszczenia, poluzowałem krawat, który już od pewnego czasu zaczynał mnie dusić. Kiedyś myślałem, że jako szef firmy powinienem dbać o własny wizerunek i godnie się prezentować. Teraz coraz bardziej dostrzegam zalety wygodnego ubioru. Może zacznę chodzić w prostym golfie?
- O, wróciłeś. - chłopak na mój widok wstał z podłogi i otrzepał z siebie niewidzialny kurz. - Myślałem, że znowu robisz nadgodziny.
- Jestem zmęczony ciągłą pracą. - mruknąłem.
- Chyba nie tylko pracą. - zmrużył oczy. - Nadal się nim przejmujesz?
Usiadłem na kanapie, całkowicie zdejmując z siebie krawat. Rudowłosy zwinął z podłogi karimatę i zajął miejsce obok mnie.
- Przecież to oczywiste, że się nim przejmuję. - prychnąłem. Sam dobrze o tym wiedział. Nie musiał mnie pytać, ale zrobił to z jednego powodu...
- Odpuść.
Nienawidził Childe'a.
Nie jestem do końca pewny, co pomiędzy nimi zaszło. Ale z jednej strony mam Childe'a, który troszczył się o Teucera na swój sposób. Dla niego porzucił własną godność i wpakował się w niemałe problemu. Śmiem nawet twierdzić, że chłopak dzięki niemu żyje. Z drugiej mam Teucer'a, który twierdzi, że Childe tylko i wyłącznie go zostawia. Nie jest zainteresowany tym, co się dzieje z jego bratem i nie chce go widzieć. Denerwuje mnie to.
- Rozmawialiśmy o tym. To Twój brat.
- I co z tego? - założył ręce na piersi. - Jedyne, co potrafi to uciekać i ranić innych. Zawiódł wiele osób, w tym mnie i Ciebie. Nie jest to wystarczający powód, by go nienawidzić?
- Nie jest. - odpowiedziałem stanowczo. - Nie chcę go bronić. Też jestem na niego zły, ale mimo to nie przestanę go szukać. Musisz zrozumieć, że on nie uciekł, tylko zniknął bez śladu. Nikt nie wie, co się z nim dzieje. Powinieneś chociaż trochę pomyśleć o nim, tak jak on całe swoje życie myślał tylko o Tobie i o Twoim dobru.
Rudowłosy zacisnął usta w cienką linię. Nie podobała mu się ta myśl. Też miał prawo być zły. Miał prawo do wszystkiego. Tylko tego nie rozumiem. Co się stało w odstępie tych miesięcy, że z płaczliwego Teucera ,,mój brat mnie zostawił, tylko jego miałem", zamienił się na ,,nie chcę go więcej znać". Lekarze mi powiedzieli, że jego rozwój nieco się zatrzymał i mentalnie może nie zachowywać się na swój wiek. Może właśnie teraz jest w okresie buntu i dojrzewania?
- Gdybym nie miał brata...
- Teucer! - krzyknąłem zdenerwowany jego gadaniem.
- Nie mów, że nie mam racji!
Chłopak złapał mnie za nadgarstek i szarpnął w swoją stronę, by zwrócić na siebie uwagę. Spojrzałem na niego wściekle. W jego niebieskich oczach zobaczyłem swoje mizerne odbicie. Kłótnie z Teucerem na temat Childe'a były już dla mnie normą. Nie było dnia, gdzie Teucer nie wspomniał o tym, jak bardzo nie chce, żeby jego brat się odnalazł. Znowu nie wiedziałem, dlaczego tak jest, dlaczego chce, żebym dał sobie spokój? Jaki miałby w tym cel? Dobrze wiedział, że za każdym razem moja odpowiedź będzie taka sama. Choćby minęły lata — nie poddam się. Wierzę, że Childe wróci i jeszcze wszystko sobie wyjaśnimy. To nigdy się nie zmieni. Szkoda tylko, że Teucer nie może tego zrozumieć.
- Gdyby go nie było... wszystko byłoby inaczej! Nie byłbyś zmęczony tym wszystkim. Nie zaprzątałbyś sobie głowy jakimiś poszukiwaniami. Nie... Nie cierpiałbyś tak, jak teraz! Żyłbyś bez zmartwień jak normalny facet w swoim wieku. No spójrz na siebie! - zacisnął zęby. - Całe dnie myślisz tylko o mężczyźnie, co zaginął bez śladu. Otwórz w końcu oczy! On NIE wróci. Przestań o nim myśleć!
- Jesteś pewny, że chodzi tu tylko o mnie? - wyrwałem dłoń z jego objęć. - Childe jest Twoim bratem czy to Ci się podoba, czy nie. Możesz mówić o nim podle, wyzywać go i życzyć mu najgorzej, ale wiem, że i tak musisz się o niego martwić. To wszystko, co mi zarzucasz, brzmi tylko i wyłącznie jak Twoje własne uczucia.
- Nie prawda... - odwrócił wzrok.
- Prawda. Wyładowujesz na mnie swoje emocje.
- Nie prawda! - poderwał się z miejsca i uciekł do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Przejechałem dłonią po twarzy. Bracia Harbinger to zupełnie inny level. Tutaj bez silnych leków nie pojedziesz... Jeden jest oszustem i uciekinierem, a drugi zagubionym i rozwydrzonym bachorem...
Jestem pewny, że teraz Teucer wypłakuje się w poduszkę. Dam mu czas, żeby ochłonął, a później przyjdę do niego jeszcze raz porozmawiać. Nie podoba mi się, że tak mówi o swoim bracie. Nie potrafię mu przemówić do rozsądku. Ale też na ten moment ma tylko mnie. Możemy mieć różne zdania, natomiast nie chcę, żeby czuł się samotny.
- Nie wierzę, że to mówię. - westchnąłem. - Childe... Błagam, wróć i zrób z nim porządek...
***
Yoo~
Jak Wam mija ta śnieżna (u mnie) niedziela?
Ja dla Was wrzucam rozdział na koniec dnia :D Miłej lekturki (choć jak już tu jesteście to po lekturce). Takie zakończenie tygodnia :3
Coraz bardziej myślę o książce Kaveh x Alhaitham... Ale po drodze mam jeszcze 2 część Xiao x Aether ;-; Ja nie wiem, co robić, a czasu brak by pisać tyle na raz ;-; Help.
Widzimy się za tydzień ^^
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top