2
Pół roku wcześniej
Powoli to wszystko zaczyna mnie męczyć. Wiem, że szukanie go na własną rękę, nie przyniesie efektu. Ale nie mogę siedzieć bezczynnie, muszę próbować. Muszę coś zrobić, a nie polegać tylko na innych.
Zatraciłem się w poszukiwaniach Childe'a do tego stopnia, że zrzuciłem całą swoją robotę na Aethera. Po prostu rzuciłem swoją pracę w pierwsze lepsze ręce. Wiem, że Aether to mój przyjaciel i też chce mi pomóc, ale nie powinienem go wykorzystywać w ten sposób. Jestem podłym i beznadziejnym przyjacielem, kochankiem oraz szefem. Z każdym z przypadków myślę tylko o sobie i o swoich korzyściach.
Na dworze było już ciemno, a ja dalej siedziałem w papierach, które zebrały się podczas mojej nieobecności w biurze. Nie mogłem obwiniać o nic Aethera. Te dokumenty wymagały mojego wglądu i były ponad jego kompetencje. Zasłużyłem na to, by teraz siedzieć i tonąć w tej brudnej robocie... Ale coś czuje, że już nie dam rady się skupić. Nie dzisiaj. Boli mnie głowa.
Tyle pytań bez odpowiedzi krąży mi po głowie. Gdzie jesteś Childe? Myślisz chociaż trochę o mnie? Czy naprawdę chodziło Ci tylko o to, żeby zabrać mi pieniądze i uciec? Miałem nadzieję, że szczerze odwzajemnisz moje uczucie. Nadal ją mam.
Usłyszałem krótki dźwięk dobiegający z telefonu, który symbolizował powiadomienie. Podniosłem urządzenie. Dostałem SMS-a od Xiao z treścią, która trochę mnie zaniepokoiła.
Wyjeżdżam na misję. W domu jest coś, czym musisz się zająć. Przyjedź dzisiaj.
Westchnąłem i zagarniając kluczyki do auta, skierowałem się do wyjścia z firmy. Od kiedy Childe zniknął, trochę rzeczy w moim życiu się zmieniło. Poszerzyłem grono swoich znajomych. Kiedyś byłem postrzegany, jako facet bez emocji. Jedyna osoba, która wytrzymywała ze mną, był Aether — mój dobry przyjaciela z czasów szkolnych. Nie lubiłem być w centrum uwagi i wchodzić w głębsze interakcje z ludźmi. A teraz? Poznałem Xiao i resztę znajomych Childe. Dostałem od nich sporo informacji na temat rudowłosego, a także wielkie wsparcie. Fakt, że to, co robili, było nie do końca legalnie. Ale wbrew pozorom nie byli złymi ludźmi. Nieocenioną pomocą jest Xiao, który porusza niebo i ziemię w pogoni za chłopakiem. Sam nie może opuścić miasta. Gdy pytałem go o powód, nie chciał mi powiedzieć wprost. Zakładam, że ma to związek z tym, kim jest i czym się zajmuje. Może musi być na każde wezwanie?
Są też minusy mojego rozdarcia. Gdy zrzuciłem całą robotę na Aethera i kompletnie przestałem go słuchać, blondyn zaczął szukać pomocy z zewnątrz. Często mu opowiadałem o tym, jak Xiao mi pomaga, ale dla mnie nie jest to wystarczające. Być może zbyt często o nim wspominałem, skoro postanowił udać się bezpośrednio do Yakshy po pomoc. Nie powinienem do tego dopuścić z dwóch powodów. Raz, to moja firma i ja jestem za nią odpowiedzialny. A dwa, Aether jest teraz na zwolnieniu z powodu rozterek sercowych. Skąd mogłem przypuszczać, że Xiao jest w jego typie, a tym bardziej że dostanie kosza? Jakbym tylko grzecznie siedział w pracy, nie doszłoby do ich spotkania i miałbym teraz mojego sekretarza tuż obok!
- Ten dzień gorszy być nie może. - mruknąłem, poprawiając wsteczne lusterko w aucie.
Niszczyło mnie to uczucie bezradności... i bolesnego rozstania. Miałem nadzieję, że to się uda, że tym razem będę lepszym partnerem. Starałem się z całych sił. Ignorowałem jego kłamstwa, robiłem wszystko, co chciał i jak chciał. A skończyło się tak, jak zawsze. Pozostałem sam z własnymi myślami i bez słowa wyjaśnienia. Już raz się poddałem... Mam to zrobić po raz kolejny?
Dojechałem pod dom Xiao. Widziałem, jak przez okno przebijało się delikatne żółtawe światło. Może jeszcze nie zdążył wyjechać i czeka na mnie?
Złapałem za klamkę i delikatnie ją nacisnąłem. Drzwi otworzyły się. Wszedłem do środka i od razu skierowałem się do salonu, skąd dobiegało światło. W całym mieszkaniu było dziwnie cicho. Xiao lubił spokój, ale nie aż tak. Wyczuwałem pewne napięcie w powietrzu. Naprawdę spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, co zobaczę.
Stanąłem jak wryty. Poczułem mocny ucisk w klatce piersiowej, a serce niemal podeszło mi do gardła. Miałem wrażenie, że krew odpływa z mojego ciała, pozostawiając je zdrętwiałe. Wiele razy wyobrażałem sobie to spotkanie, ale nigdy nie wiedziałem, co będę czuł w tym momencie. Strach, przerażenie i radość.
- Childe? - zapytałem. - To ty?
Chłopak już miał coś powiedzieć, ale zignorowałem to i nie zwracając na nic uwagi, objąłem go i przytuliłem mocno do siebie. Nie mogłem w to uwierzyć. To był naprawdę on?
- P-przepraszam, ale to pomyłka. - usłyszałem stłumiony głos.
To nie był jego głos. Chłopak delikatnie mnie odepchnął od siebie. Zmrużyłem oczy, gdy przyglądałem się jego twarzy. Była taka podobna. Te rysy, oczy, wszystko by się zgadzało. Ale coś jednak było w nim innego. Im dłużej mu się przyglądałem, tym bardziej coś mi nie pasowało.
- Nie jesteś Childe?
Chłopak pokiwał przecząco głową. Z przerażeniem zrobiłem dwa kroki w tył. Mam zwidy? Wydaje mi się, że go widzę? Poczułem ciepło jego ciała, więc przede mną na pewno stoi żywa osoba. Nie wiedziałem, że jest ze mną źle do tego stopnia. Ale jeśli to nie jest Childe, to...
- M-mam na imię Teucer. - spuścił głowę w dół. - Jestem młodszym bratem Childe'a. X-Xiao.. Xiao mi napisał, że mam zostać pod opieką Pana Zhongliego. - uniósł na mnie swój wzrok. - To ty?
Chyba go pojebało. Mam pilnować młodszego brata Childe'a, który wygląda zupełnie jak on. Przecież to doprowadzi do katastrofy. Przed chwilą go pomyliłem, a co się stanie, jak ze mną zamieszka? Nie mogę! Dlaczego JA mam go pilnować? Przecież to dorosły mężczyzna!
Tylko chyba coś mnie ominęło... Brat? Młodszy brat? Nie pamiętam, by w jego dokumentach było coś o nim napisane.
- Childe miał brata? - zmarszczyłem brwi.
Chłopak chciał zrobić krok do przodu, ale zachwiał się lekko. Odruchowo podtrzymałem go ręką. Gdy odzyskał równowagę, znowu wbił swój wzrok w podłogę.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem. Jeszcze mi brakuje, żeby coś mu się stało. Xiao by mnie zabił. I to dosłownie.
- Nie, często mi się to zdarza. - mruknął. - Childe... Nie mówił o mnie? - wyczułem smutek w jego głosie.
- Wybacz.
Rudowłosy podszedł do kanapy i usiadł na niej, głośno wzdychając. Przejechał dłońmi po twarzy, ukrywając ją. Wydawało mi się, że zaraz zacznie płakać. Usiadłem przy nim, nie spuszczając z niego wzroku. Dlaczego Childe mi nic o nim nie wspomniał? Taką podstawową rzecz powinienem wiedzieć. Ile jeszcze przede mną ukrył?
- Rozumiem go. Nie było się czym chwalić. - przetarł nos. - Bezduszny egoista.
- Na pewno miał swoje powody. - próbowałem stanąć w jego obronie, ale mój głos zdradzał, że też nie widziałem w tym większego sensu. - Możesz mi powiedzieć, jak to się stało, że jesteś tutaj? I dlaczego?
- Jestem po operacji. Muszę cały czas uczęszczać na rehabilitację, by wzmocnić moje mięśnie po wielu miesiącach leżenia w łóżku szpitalnym. - spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Chłopak wyczul moje pytanie i kontynuował swoją odpowiedź. - Miałem wypadek. Childe cały czas obwiniał siebie za to, co mi się stało. Mój stan się polepszał i pogarszał, często przy życiu musiała podtrzymywać mnie aparatura. Childe nie był przy mnie, gdy się wybudzałem. Był, gdy leżałem sparaliżowany i nieświadomy. Nienawidzę go za to. - zacisnął swoje dłonie w pięści. - Zostawił mi list. Były w nim wyjaśnienia, kontakt do Xiao i pieniądze... Nie chciałem, by coś nas rozdzieliło, a on odszedł i mnie zostawił. Znowu. Cały czas mnie zostawia!
Po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Mam do niego wiele pytań. Jest wiele rzeczy, których nie rozumiem. Ale w tej sytuacji nie zostało mi nic innego, jak tylko go pocieszyć. Nie mogę go teraz bombardować pytaniami, na wszystko przyjdzie czas.
Nieznacznie się przybliżyłem i przytuliłem go do siebie. Był trochę jak zagubione dziecko, które straciło swoją mamę z oczu. Nie dziwię mu się. Jeśli Childe wychowywał się w domu dziecka, Teucer też spędził tam całe życie. Miał tylko brata. A teraz, gdy ten zniknął, nie ma już nikogo, komu mógłby zaufać.
- Childe nie zostawiłby Cię z byle powodu. - odpowiedziałem po chwili namysłu. - Na pewno bardzo Cię kochał, skoro zdecydował się ukraść pieniądze dla Ciebie.
- To o Tobie mi opowiadał. - otarł swoje policzki. - Też jest Ci przykro, że Cię zostawił?
Nawet nie wiesz, jak bardzo...
***
Yo!
Witam w kolejnym rozdzialiku pisanym z wielkim bólem głowy :3 (Mam dość)
Dajcie znać, co o tym wszystkim myślicie ^^ Jest to na razie w miarę zrozumiałe, co się dzieje i jak się dzieje, czy nie do końca?
Muszę to wiedzieć, dla dobra kolejnych rozdziałów xD
Kolejny rozdział w niedzielę :3
Do napisania!
Sashy ;3
PS/ Muszę się pochwalić, bo nie mam komu. Wbiłam w tym tygodniu 60AR! Jestem spełniona - mogę umierać xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top