18
Dorwę go, a później zastosuję zasadę trzech "Z". Znajdę, zleję i zamknę. Jak on mi mógł to zrobić?! Znowu!
Zacząłem nerwowo zakładać na siebie pierwsze lepsze ubrania. Jak na złość kilka razu nie trafiłem w rękaw albo założyłem spodnie na lewą stronę. Kląłem głośno na całe mieszkanie. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, od razu by stwierdził, że moje zachowanie nie jest normalne i nadaję się do zamknięcia w psychiatryku.
Jak on mógł się stąd wydostać? Wszystko było dokładnie zabezpieczone... Próbowałem grzebać w odmętach własnej pamięci. Czy po tym, jak wróciliśmy, zapomniałem zabezpieczyć drzwi? Dałbym sobie rękę uciąć, że to zrobiłem! To jest już odruch. Jest to dla mnie tak naturalne, że później nie pamiętam, czy faktycznie zamknąłem za sobą drzwi!
- Nie dość, że ten idiota uciekł, to jeszcze kurwa ma bojaźń społeczną. - chwyciłem kluczyki od auta. - Już wolałem, jak zajebał mi pieniądze. Przynajmniej zostawił po sobie dłuższy list, w którym mnie przepraszał.
Wybiegłem z apartamentu, jednocześnie wybierając numer do Xiao. Prawie się potknąłem, gdy biegłem korytarzem do windy.
Mijały kolejne sygnały, a on nie odbierał. To było do niego niepodobne. Przerwałem połączenie z Xiao, a w zamian wybrałem numer Aethera.
- Mam dziś wolne.
- Nie o to chodzi. - warknąłem. - Gdzie jest Xiao?
- Mówił mi, że jedzie do Ciebie. - jego głos stał się niepewny. - Zgaduję, że nie dotarł.
- Kurwa... - przekląłem po raz kolejny, wsiadając do auta. Walnąłem się w czoło.
Childe nie dałby rady otworzyć drzwi od wewnątrz... Ale co innego osoba z zewnątrz znająca kod.
- Powiesz mi, co się dzieje? Słyszę, że coś z Tobą jest nie tak.
- Childe uciekł. I najprawdopodobniej pomógł mu w tym Twój chłopak. - odpaliłem silnik.
- Czy ty jesteś poważny?! Prowadzisz w takim stanie?! Gaś ten silnik! - wydarł się na mnie. - Wiesz w ogóle, gdzie on jest?
- Nie.
- A chociaż, gdzie mógłby pójść?
- Nie...
- To co chcesz zrobić?
- Kurwa nie wiem! - uderzyłem pięścią w kierownicę i oparłem się o nią czołem. - Aether.. Co ty byś zrobił, gdyby Xiao zniknął bez słowa?
- Pewnie to samo, co ostatnio... Ale jak sam wiesz, to był jeden z moich głupszych pomysłów. - zaśmiał się krótko. - Pamiętaj, że Xiao i Childe są przyjaciółmi od bardzo dawna. Nawet jeśli Xiao mu pomógł w ucieczce, to nie zrobił tego, by mu zaszkodzić. On też swoje przeżywał, gdy ten Twój kretyn zniknął i pewnie chce mu pomóc.
- Aether...
- No co? Sam wiesz, jak było! - fuknął. - Eh... Ekhem.. Nie wiem, czy Ci to w czymś pomoże, ale ostatnio rozmawialiśmy z Xiao na parę tematów i zeszło na Childe. Mówił, że miał mu w czymś pomóc, ale nie chciał mi nic więcej powiedzieć. Zbył mnie krótkim "Nie martw się", więc już nie drążyłem tematu. Może ty wiesz, o co chodziło?
- Childe potrzebuje psychologa, a nie pomocy morde...
Że też od razu o tym nie pomyślałem.
- Zhongli? Jesteś tam?
- Jadę do portu.
- Do portu? Jakiego portu?! Ej!
Rozłączyłem się i odrzuciłem telefon na fotel pasażera. Wybacz Aether, później Ci wszystko wyjaśnię. Albo zrobi to za mnie Yaksha.
Nacisnąłem na pedał gazu i ruszyłem przed siebie do portu, w którym cumował jacht Daniela. Jeśli mam być szczery, to tak, jechałem trochę na ślepo. Wiedziałem tyle, co opowiedział mi Childe, więc prawie nic. Ale musiałem spróbować. Nie mogę go po raz kolejny stracić... I to po tym, jak powoli zaczynało nam się układać.
Też nie mam pojęcia, po co Xiao właśnie tam miały go zabierać, ale to na razie mój jedyny pomysł. Nie sądzę, że musiałby "porywać" Harbingera na piwo do Diluca lub Kaeyi. A nawet jeśli, to Aether na pewno by o tym wiedział. Teucer? Młody jeszcze nie dał znać, że chce spotkać się ze starszym bratem. Nikt na siłę nie chce ich poganiać, a tym bardziej Yaksha.
Nie wiem, o co mogłoby chodzić...
***
Zaparkowałem i wyskoczyłem z auta, rozglądając się za rudowłosym. Dookoła nie było ani żywej duszy, co było dla mnie dość zaskakujące. Zawsze myślałem, że port tętni życiem. Widać grubo się myliłem. Okolica idealnie nadawała się do szemranych interesów.
Biegłem na pałę nieopodal brzegu, mijając kolejne jachty i statki z nadzieją, że jestem w dobrym miejscu. Moje serce biło coraz szybciej i głośniej, a zmysły zdawały się wyostrzyć. On musi tu gdzieś być. Mam cholerne przeczucie, że on tu jest. Nie chcę krzyczeć i go nawoływać, bo boję się, że ucieknie dalej. Muszę się powstrzymać i szukać go w ciszy.
Był tutaj.
Stał na brzegu kładki, trzymając coś w dłoni. Patrzył przed siebie. Spojrzałem w tym samym kierunku. Myślałem, że spogląda na horyzont. Ale tak naprawę w oddali znajdował się biały punkt, który skupił na sobie całą jego uwagę. Był to jacht Daniela?
- Childe... - szepnąłem, chcąc ruszyć w jego kierunku.
Ale nie mogłem. Zostałem sprawnie zablokowany przez Yakshę, który wysunął przede mną metalowy pręt. Spojrzałem na niego zaskoczony. Nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że pojawia się znikąd.
- Nie. - powiedział stanowczo, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. - Daj mu pożegnać się z przeszłością.
- O czym ty mówisz? - zmarszczyłem brwi. - Dlaczego go zabrałeś w TO miejsce? Wiesz, przez co musiał przejść?!
- Musi Ci ufać, skoro powiedział Ci o tym. co się tu wydarzyło. - szepnął, spoglądając w kierunku rudowłosego. - Teraz ty zaufaj mu i daj mu chwilę. Childe jest silniejszy. niż myślisz. Może mieć chwilę zwątpienia, ale gdy tylko pogodzi się z przeszłością, wszystko wróci do normy.
- Wcześniej mówiłeś coś innego. - również spojrzałem na Harbingera.
- A co miałem mówić, gdy obiecałem mu, że będę milczał? Myślisz, że chciałby, bym w jego imieniu powiedział Ci o tym, że go gwałcono? Że zamordował ludzi? Dla mnie nie jest to nic nadzwyczajnego, ale dla normalnego człowieka jest to szok.
Usłyszałem głuchy huk od strony morza. Zmrużyłem oczy, by dostrzec, co się dzieje. Z białego jachtu, zaczął unosić się gęsty, ciemny dym. Childe stał dalej niewzruszony. Obserwował, jak statek na jego oczach pali się i powoli zapada pod taflą wody.
- Właśnie zniszczył ostatnie dowody.
- On to zrobił? - zapytałem, gdy Xiao przykucnął i odpalił papierosa.
- Mówiłem, że ogarniam coś dla niego. Ja tylko wszystko przygotowałem. On sam zrobił resztę.
Nie spuszczałem wzroku z Harbingera. Nie ważył się ruszyć, dopóki jacht całkowicie nie zniknął z zasięgu jego wzroku. Gdy tylko na morzu nastała pustka, rudowłosy wziął zamach i głośno krzycząc, wyrzucił to, co miał w dłoni. Widziałem, jak ciężko oddycha. To wszystko musiało go sporo kosztować.
- Xiao...
- Hmm?
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się w stronę ciemnowłosego. - Dziękuję, że byłeś przy nim i zawsze starałeś się mu pomóc.
- Ja tylko pozbyłem się jego problemów. - uniósł kącik ust. - Teraz już nie musi się bać. Wszyscy, którzy byli związani z Danielem, poszli na dno. Nic mu nie grozi.
- Haha.. - zaśmiałem się. - Nie wierzę, że jestem wdzięczny za to, że zabiłeś kilka osób.
- Taa... Myśl, że kilka. - wstał i poklepał mnie po ramieniu.
- Co?
- Teraz możesz do niego iść. - zbył moje pytanie. - Ja muszę wytłumaczyć wszystko wściekłemu Aetherowi..
***
Ohayoo!
Dziś ogłoszenia :D
1. Tak jak pisałam na tablicy, do końca pozostał może jeden/dwa rozdziały. Po tym, jak zakończę tę książkę, będzie standardowe Q&A, jeśli ktoś będzie miał pytania ^^
2. Gdy zakończę tę książkę, zrobię sobie tradycyjny miesiąc przerwy, a po miesiącu ruszę z kontynuacją Side Story Xiao i Aethera :D
3. I... Tak jak mówiłam, szykuję się mentalnie na książkę z Alhaithamem i Kavehem. Nie zapomniałam o niej, a specjalnie się wstrzymuję, by przez ten miesiąc, gdy będę miała przerwę od serii Two Faced przestawić się na coś innego :D Więc spodziewajcie się nowej książki za jakieś 2/3 tygodnie!
W sumie tyle z ogłoszeń ^^
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top