16

Zhongli

Przez ostatnie dziewięć miesięcy w mojej głowie układały się różne scenariusze. Zazwyczaj nie były one zbyt optymistyczne. Miałem na uwadze to, że rudowłosego mogą spotkać okropne rzeczy. Wiele razy sobie wyobrażałem jak dzieje mu się krzywda, krzyczy, błaga o litość. Ale to, było nic w porównaniu z tym, co usłyszałem. Słysząc to z jego własnych ust... Czułem bolesny ucisk w klatce piersiowej. Byłem wściekły, a jednocześnie miałem ochotę płakać. Gdybym tylko nie brnął w jego grę i szybciej zakończył tę całą szopkę. Gdybym mógł cofnąć czas i to wszystko naprawić. Childe by teraz tak nie cierpiał.

Rudowłosy siedział skulony, unikając mojego wzroku. Czekał na moje słowa. Ale ja nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Zwyczajnie nie wiedziałem, co powiedzieć. ,,Nic się nie stało"? ,,Wszystko będzie dobrze"? Po tym wszystkim, co przeszedł, brzmi to, jak jakiś kiepski żart. Cokolwiek bym teraz nie powiedział, nic nie jest w stanie zniwelować jego bólu.

- Kurwa... - syknąłem pod nosem, chowając twarz w dłoniach. - Jest coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?

- Wiesz już wszystko... - zaciął się na chwilę. - Te moje... nocne histerie. Śni mi się zakrwawiony Daniel. Każdej nocy przychodzi po mnie i zaciąga mnie do ciemnego pokoju. Nie widzę, co mi robi, ale czuję ból na całym ciele. W kółko mi powtarza, że to moja wina, że jeszcze go popamiętam. J-ja... - jego głos zadrżał. - ... zabiłem człowieka, Zhongli. Jestem mordercą. J-ja...

- Przestań. - przerwałem mu, nie zmieniając swojej pozycji. Pod moimi powiekami zaczęła zbierać się słona woda. - Ty tylko się broniłeś. Nic, z tego, co się stało, nie jest Twoją winą. Zresztą... Masz mordercę za przyjaciela i nigdy nie robiłeś mu problemów.

Zaskakujące, że sam nie widziałem problemu w tym, że Childe zabił kilku ludzi. Zbyt dużo czasu musiałem spędzić z Xiao, że w końcu stało się to dla mnie normalne. 

- Zhongli...

- Siedź cicho! Proszę...

Odwróciłem się w jego stronę. Twarz Childe była mokra od płaczu, a w jego oczach widziałem strach. Próbowałem być twardy i zachować się jak na mężczyznę przystało. Ale w tej sytuacji... nie mogłem. Pękłem. Czułem, jak po moim policzku zaczynają spływać łzy. Przejechałem dłonią po jego zaczerwienionym policzku. Rudowłosy na początku wzdrygnął się, ale im dłużej go głaskałem, tym z większym przekonaniem zwiększał nacisk na moją dłoń. 

Zacisnąłem mocno usta i przyciągnąłem go do siebie, zamykając w mocnym uścisku. Rudowłosy wtulił się we mnie, zaciskając dłonie na materiale mojej koszuli. Nie powstrzymywaliśmy naszego płaczu. Wylaliśmy z siebie całą gorycz, która kisiła się w nas przez ostatnie dni. Głaskałem go z troską po głowie. Całowałem czule w czubek czoła. Obaj byliśmy spragnieni tej bliskości.

- Cieszę się, że jesteś cały. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo musiałeś cierpieć. Gdybym tylko mógł, zamieniłbym się z Tobą miejscami, żeby odciążyć Cię z bólu. - szepnąłem, delikatnie odsuwając się, by zobaczyć jego twarz. - Ale chcę coś naprostować. Przez cały ten czas nie miałem nikogo innego. Niby jak mógłbym mieć, kiedy to ty zajmowałeś wszystkie moje myśli? - otarłem jego policzki. - Jestem debilem. Od początku mogłem coś zrobić, ale ja... Zepsułem wszystko. 

- Ni..

- Daj mi dokończyć. - przerwałem mu. - Obaj jesteśmy siebie warci. Popełniliśmy wiele błędów. I ty, i ja. Ale nigdy nie będę Cię za to winił. Nie mam Ci za złe tego, że mnie okradłeś i zostawiłeś z dnia na dzień. Nie jestem zły za to, że mnie wykorzystałeś,  ponieważ... - wyciągnąłem na wierzch bluzy naszyjnik, który dałem mu podczas naszych wspólnych zakupów. - Mam dowód na to, że naprawdę Ci na mnie zależy. Już dawno mogłeś się tego pozbyć. A jednak nadal go przy sobie masz. - widziałem, jak delikatnie zaczyna się rumienić. - I tak samo mocno zależy mi na tym, abyś mógł znowu poczuć się bezpiecznie. Nie będzie to łatwe, żeby zapomnieć o tym wszystkim. Ale jeśli jest coś, co mogę dla Ciebie zrobić. Powiedz.

Jego oczy wyraźnie się rozpromieniły. Musiałem powiedzieć coś, co sprawiło, że poczuł się lepiej. Przestał płakać, a nawet na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech. Takiego chciałbym go widzieć każdego dnia.

 - Przez cały ten czas wmawiałem sobie, że byłem dla Ciebie nikim. Myślałem, że mnie nienawidzisz. A później byłem przekonany, że znalazłeś kogoś innego i już o mnie zapomniałeś. - zaśmiał się krótko. - Pewnie zabrzmię żałośnie. Ale nie potrzebuję od Ciebie niczego specjalnego. Jedynie... Chciałbym znowu poczuć się kochany.

Spuścił wzrok na swoje dłonie. Zamrugałem kilka razy, jakby miało mi to pomóc w zrozumieniu, o co mu chodzi. Dopiero po chwili zrozumiałem znaczenie jego słów.

- Wiesz, o co mnie prosisz? - prychnąłem. - Przed chwilą wylałeś morze łez, opowiadając mi o tym, przez co musiałeś przejść. A teraz prosisz mnie, żebym przelał na Ciebie całą swoją miłość?

- Całej mogę nie zdzierżyć. - uśmiechnął się. - Nie chodzi mi o to, żeby robić to teraz. Ale... Chciałbym móc na nowo się tym cieszyć i... - zaciął się na chwilę. - Dla mnie seks zawsze był bolesny i brutalny. Nikt się mną nie przejmował w trakcie i po. Ale ty nie traktowałeś mnie przedmiotowo. Troszczyłeś się o mnie.

- Childe. - westchnąłem. - Naprawdę mówisz mi o Twoich byłych facetach?

- Nie o to mi chodziło!

Przeniosłem na niego ciężar swojego ciała. Chłopak wylądował plecami na kanapie, a sam zawisłem nad nim. Zaśmiał się, gdy końcówki moich włosów pomuskały go po szyi. Nie mogę uwierzyć w dwie rzeczy. Pierwsza, że jestem zazdrosny o jakichś skurwieli sprzed lat. Druga, że Childe jest w stanie myśleć o stosunku w takiej chwili.

- Nie zrozum mnie źle. Chciałbym się z Tobą kochać, ale Twoje rany nie zdążyły się jeszcze zagoić.

- Chodzi tylko o moje rany? Czy jestem teraz dla Ciebie mało atrakcyjny? - zapytał z pełną powagą. Zaśmiałem się pod nosem. On jest niemożliwy.

- Jesteś najpiękniejszym mężczyzną niezależnie od tego, czy Twoje ciało jest nieskazitelne, czy pokryte ranami. - przybliżyłem się do niego. - Nie chcę Cię zranić.

- To bądź delikatny i proszę... Rób wszystko powoli. Tak, żebym się nie bał.



***

Ohayo!

Wybaczcie za opóźnienie. Musiałam sobie dłużej odpocząć :') Ale za to mamy kolejny rozdział!

Tak skojarzyłam, że niektórzy mogą być confused w całej historii. (I pewnie później będą bardziej). Więc jeśli macie jakieś pytania dotyczące Two Faced możecie śmiało pytać. Zresztą, jeśli jest coś, co Was interesuje poza opowieścią, to też można pytać xD Mam dobry dzień.

Kolejny rozdział w poniedziałek :D

Do następnego,

Sashy ;3





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top