13

Childe wyglądał na szczęśliwego, gdy przekroczył próg windy. 

Zaczął delikatnie się uśmiechać i żwawym krokiem ruszył w stronę auta, które stało na parkingu podziemnym. Trochę mnie zdziwiło, że nie miał najmniejszego problemu ze zlokalizowaniem mojego miejsca parkingowego. Nie wiem, czy pamiętał, gdzie zazwyczaj parkuje, czy markę samochodu, ale cieszyło mnie to, że nie zapomniał o mnie kompletnie wszystkiego.

- Chcesz gdzieś konkretnie pojechać? - zapytałem, odpalając silnik. - Może do miasta albo na jakieś zakupy?

- Na razie wolałbym nie. - wbił swój wzrok w krajobraz za szybą. - Chcę tylko pooddychać świeżym powietrzem. Chcę poczuć się wolny.

- W takim razie park będzie najbardziej odpowiedni dla Ciebie. - zaśmiałem się na jego słowa.

Gdy tak sobie myślę... Nasza wycieczka nie różni się od wyprowadzenia psa na spacer. Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć jego chęć rozprostowania... kości i wdychania nowych... zapachów. Jakby tylko dorysować mu sterczące uszy i puchaty ogon. Nie przypominałby Akity? Taki mały, wojowniczy piesek. W sumie obrożę już ode mnie dostał, a teraz nawet zabieram go do parku. Idealne połączenie.

- Z czego się śmiejesz? - zapytał, gdy niespodziewanie prychnąłem pod nosem.

- Z niczego konkretnego. - przecież nie powiem Ci, że wyobrażam sobie Ciebie jako psa.

Więcej nie rozmawialiśmy. Gdy dojechaliśmy na miejsce, Childe wysiadł i przeciągnął się, rozprostowując plecy i wdychając świeże powietrze. Stał przez chwilę w takiej pozycji, pozwalając promieniom słońca otulać jego twarz. 

Widziałem, jak przez lekko uchylone wargi wypuszcza powietrze. Delektował się każdym pojedynczym oddechem tak, jakby przez wieki nie miał dostępu do tlenu. Nie chciałem mu przeszkadzać w jego wielkiej chwili. Czekałem aż Childe poczuje się na tyle swobodnie, by sam mógł przejąć inicjatywę dalszego planu wycieczki.

- Dziękuję. - spojrzał w moją stronę, podarowując mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów. - Tego potrzebowałem najbardziej.

Jego szczęście cieszyło mnie. Od razu robiło mi się ciepło na sercu. Zrobiłbym wszystko, żeby ten uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie tylko teraz, ale cały czas... Czekam na moment, kiedy mógłbym Ci to powiedzieć bez obawy, że się przestraszysz i uciekniesz. Wiem, że niedługo to mi się uda.

- Jak już tu jesteśmy, to może się przejdziemy? - zapytałem, pokazując na ścieżkę przed nami. - Chyba że chcesz już wracać.

- Przejdźmy się. - pokiwał głową.

Zrównaliśmy się krokiem i ruszyliśmy przed siebie. Oczywiście nie byliśmy sami. Oprócz nas znajdywały tu się rodziny z dziećmi, grupki znajomych, czy pojedyncze osoby, które wybrały tę ścieżkę jako drogę na skróty. Cała atmosfera w parku była przyjemna i spokojna. Wszystko zapowiadało się być w porządku. Szliśmy obok siebie, w ciszy, ciesząc się wonią drzew i lekką bryzą. Przynajmniej tak myślałem, gdy Childe nie wystraszyła mała dziewczynka, która przebiegła obok nas głośno krzycząc: "Mamo, mamo! Zobacz!". Childe wzdrygnął się  i natychmiastowo złapał mnie za ramię, wbijając swoje paznokcie w moją skórę. 

- Wszystko w porządku? - zapytałem.

- Co? - spojrzał na mnie, oderwany od własnych myśli. - Ah! T-tak! Po prostu dawno nie byłem w parku.

Zapomniałem już jakim kiepskim aktorem potrafi być Childe. Rzadko kiedy potrafi dobrać twarz do sytuacji. Tak było i teraz. Chłopak nerwowo rozglądał się na wszystkie strony. Najbardziej obawiał się, żeby ktoś za nim nie szedł. Jego kroki nie były już swobodne jak na początku. Stawiał je sztywno i niepewnie. Co by nie mówił, to bardziej wyglądało, jakby się kogoś obawiał, a nie "dawno nie był w parku".

- Może jednak wrócimy? - zapytałem dla pewności.

- Nie. - odpowiedział krótko.

Nie chciałem drążyć tematu. I tak odpowiedź powtarzana, jak mantra byłaby taka sama. Po prostu przejdziemy ten kawałek i niezauważalnie zawrócimy w stronę auta. Chciałbym pobyć z nim dłużej... Ale nie mogę patrzeć na to, jak się męczy. 

Taki był plan. Tylko im głębiej wchodziliśmy w park, tym było gorzej. Rudowłosy już nawet się nie krył z tym, że czuje się nieswojo i pierwsze co, to pragnie się ukryć. Stanąłem w miejscu i westchnąłem głośno.

- Kurwa... - warknąłem pod nosem. - Chodź ze mną.

Szarpnąłem go za rękę w jedną z ubocznych ścieżek. Nie było to za często wybierana droga, więc byłem pewny, że nikt po drodze nie będzie nam przeszkadzał. Gdy byliśmy wystarczająco daleko od ludzi, przyszpiliłem go do najbliższego drzewa i spojrzałem prosto w oczy.

- Długo zamierzasz udawać, że wszystko jest dobrze? - obniżyłem ton głosu. 

- Przecież nic się nie dzieje...

- Myślisz, że nie widzę tego, jak się zachowujesz? Nie jestem ślepy. Widzę, jak się telepiesz. Widzę, że się boisz. - mam dość tego, że nie dajesz sobie pomóc.

- Zhongli, proszę, odsuń się...

- Chce dla Ciebie jak najlepiej. Nie trzymam Cię zamkniętego w domu, bo to moje hobby. Martwię się o Ciebie. Nie jesteś na tyle głupi, by tego nie wiedzieć. - oparłem się o niego czołem. - Daj sobie pomóc. Nie wiem, co mam robić, jeżeli mi nic nie chcesz powiedzieć.

- Zhongli...

- Spójrz na mnie. - chwyciłem go za podbródek, gdy odwrócił wzrok. - Zależy mi na Tobie i Twoim bezpieczeństwie. Daj mi szansę, a przekonasz się, że nie kłamię.

- A co jeśli to nie wystarczy? - szepnął. - Nie tylko ty mi wmawiasz, że Ci na mnie zależy. Moi byli też tak mówili, a... A potem...

- Kurwa mać, czy ja jestem jak Twoi byli?! - krzyknąłem. - Czy kiedykolwiek Ci coś zrobiłem wbrew Twojej woli? Nie porównuj mnie do tych skurwysynów. To nie oni Cię szukali, tylko ja! Ja nie spałem po nocach, bo się o Ciebie martwiłem. Jak idiota wierzyłem, że wrócisz do mnie i powiesz, że to był nieśmieszny żart. Czekałem...!

Zawiesiłem się w połowie. Po policzkach rudowłosego zaczęły spływać łzy. Mój oddech był nierównomierny... Straciłem nad sobą kontrolę. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze.

- Przepraszam... - odsunąłem się od niego. - Nie powinienem był krzyczeć. Ale.. - odwróciłem wzrok. - Denerwuje mnie to, że nie widzisz we mnie partnera, tylko kolejną bestię.

Nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy. Childe też nic nie mówił. Poczułem się odrzucony. Nie powinienem teraz tak się czuć. Wiem, że to nie jest jego wina, a tym bardziej moja. Jestem sobą zażenowany... Tylko wyżyłem się emocjonalnie na chłopaku, który i tak wiele przeżył. Może faktycznie nie różnię się od jego byłych. Chciałem zacząć powoli kierować się w stronę auta, gdy Childe złapał mnie za nadgarstek.

- Obiecaj mi, że po tym, co usłyszysz... Nie zostawisz mnie. - spojrzał na mnie załzawionym wzrokiem. - Obiecaj!

- Obiecuję. - otarłem kciukiem jego mokre poliki. - Nigdy nie zamierzałem Cię zostawiać. Ale, jak nie jesteś gotowy, nie musisz mi mówić. To ja powinienem być bardziej cierpliwy i czekać aż się otworzysz.

- Boję się, ale chcę Ci powiedzieć. - spuścił wzrok. - Tylko wtedy naprawdę mnie zrozumiesz...

- Już dobrze. - przytuliłem go mocno do siebie. Trząsł się. - Wracajmy do domu, nie chcę, żebyś dłużej cierpiał.



***

Ohayo!

Chyba przeniosę się na poniedziałki z rozdziałami xD Ostatnio strasznie mi nie wychodzi pisanie w weekend. 

Może to tak wygląda, ale jeszcze nie zbliżamy się do końca, więc na spokojnie :D I też nie zapomniałam o Kaveh'u i Al'u... Po prostu zastanawiam się, czy to co wymyśliłam nie jest zbyt oklepane i, czy faktycznie ktoś by czytał taką przewidującą fabułę xd

A teraz trochę zwierzeń z prywatnego życia (muszę się gdzieś wygadać xd): Ogólnie ostatnio zaczęło robić mi się przykro. Po zerwaniu, zamknęłam się w sobie i zaczęłam unikać ludzi. Od tego czasu minęły 2/3 lata, a ja nadal mam problem z odpisywaniem i dłuższą interakcją, która mnie po prostu męczy. Z tego wynikło, że... nie mam praktycznie z kim spędzać czasu ani wyjść na miasto :') Nie narzekam w pełni na swoją samotność, bo dzięki temu z powrotem zaczęłam pisać. Ale czasami łezka poleci, jak widzę zdjęcia wszystkich moich "byłych" nierozłącznych znajomych, którzy świetnie sobie beze mnie radzą. Optymistycznie do tego podchodząc - dopiero 20% życia za mną, więc wiem, że jeszcze dużo mnie czeka, haha. Ale pytanie, czy ktoś może taż tak ma/miał i nie jestem sama w tej czarnej dziurze? :'D

Do napisania!

Sashy ;3



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top