Rozdział 31

YG: *Pierwsze, co zobaczyłem po przebudzeniu to biel. Umarłem? Nie, w piekle raczej nie mają białych sufitów. Zamrugałem parę razy. Powoli kontury się wyostrzały, a do uszu zaczęły napływać dźwięki, choć lekko przytłumione. Poczułem też uścisk na mojej dłoni. Odwróciłem głowę chcąc zobaczyć, kto przy mnie czuwa. Ujrzałem mamę, przez co zaraz moje serce zabiło szybciej ze strachu. A gdzie jest Namjoon? Co się z nim stało? Jednak nie zdążyłem o nic zapytać, bo do sali wpadł lekarz i zaczął sprawdzać mój stan. Dowiedziałem się, że od dwóch dni ledwo dawałem znaki życia, budząc się co jakiś czas, ale zaraz zasypiałem. Tym razem moja świadomość została.*
- Mamo, co się stało z Namjoon'em? Gdzie on jest? Czy wszystko z nim w porządku? *Zapytałem słabym głosem, gdy w końcu zostałem z nią sam na sam.*
- On... Nie będę cię okłamywać kochanie. Siedzi w tej chwili na korytarzu, ale nie pozwalałam mu tu wejść. Nie wiem, co się stało, a jego wersja... Nie ufam mu kochanie. Czy on chciał cię zabić?
*Nie dowierzałem w to, co mówiła moja rodzicielka. Zacząłem się z nią kłócić, aż w końcu pozwoliła mu wejść, bym nie denerwował się jeszcze bardziej. Wyszła na moment do toalety zostawiając nas samych.*

NJ: *Wreszcie mama Yoongi'ego pozwoliła mi wejść. Nie dziwię się jej. Po tym jak wbiłem nóż w plecy Minseok'a i upadł cały zakrwawiony, wróciłem na górę i do przyjazdu pogotowia zakrwawiony przytulałem Sugę. Nie chciałem go puścić, musieli mnie odciągać siłą.
Wszedłszy na salę zobaczyłem Yoongi'ego. Od razu do niego pobiegłem, złapałem za jego rękę.* Hyung! Tak bardzo się martwiłem!

YG: Nic mi nie jest, mów co z tobą. Jak się czujesz? *Byłem jeszcze słaby, więc udało mi się tylko delikatnie uścisnąć jego dłoń.* Co się później stało? Wrócił? Zrobił ci coś

NJ: Yoongi... Bo on wrócił... Chciał się z tobą zabawić...*Rozpłakałem się.* Wziąłem nóż i go zabiłem..

YG: *Poczułem, jak policzki mi bledną. Moje ciało zadrżało, nad czym nie byłem w stanie zapanować.* Za... Zabiłeś?

NJ: Wbiłem mu nóż w plecy. On się nie ruszał...

YG: Ale... Ale... *Starałem się to jakoś logicznie wyjaśnić. Jednak jeszcze nie byłem w stanie.* Namjoon, ale... Zamkną cię za to! Policja cię nie szuka?

NJ: Nie wiem... Byłem w moim domu tylko chwilę, może z trzy godziny... Siedzę tu od początku.

YG: *Już miałem odpowiedzieć, gdy drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszli trzej funkcjonariusze. Pomimo moich protestów skuli go i dwóch z nich wyprowadziło mojego chłopaka. Trzeci został, by spisać zeznania. Opowiedziałem mu wszystko jak było do momentu omdlenia, na co on tylko podziękował i wyszedł. Rozpłakałem się z bezsilności. Nic już nie mogłem zrobić.*

NJ:*Zakuli mnie w kajdanki i zaprowadzili na komisariat. Przyznałem się do wszystkiego. Zamknęli mnie w areszcie. Kilka dni później odbyła się rozprawa. Opowiedziałem wszystko. Wielokrotny gwałt na mnie, raz na Yoongi'm. Chciałem bronić mojego chłopaka. Usiadłem i do sali po kolei wchodzili moi sąsiedzi. Powiedzieli, że nie raz widzieli Minseok'a jak obserwował mój dom. Dobijał się. Krzyczał wiedząc, że jestem w środku. Na końcu przyszło najgorsze. Wszyscy wyszli z sali, zostałem tylko ja i sąd. Włączyli film, gdy zabawiał się mną w gimnazjum. Rozpłakałem się widząc to kolejny raz. Później doszły zdjęcia.*
- Chciałby pan o coś prosić sąd?
- Nie...
- Rozprawę uważam za zakończoną. Werdykt wydamy po naradzie.
*Wyszli. Zostałem sam w otoczeniu policjantów. Yoongi, to dla ciebie. Obronię cię. Kocham cię!*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top