Rozdział 29

YG: *Czas mijał niebłagalnie. Nim się obejrzałem przyszedł koniec czerwca i musiałem zdawać egzaminy, których wyniki na szczęście zagwarantowały mi pójście na wymarzone studia. Co prawda mojego entuzjazmu nie podzielał Namjoon, bo marudził, że mogłem oblać i uczyć się z nim jeszcze rok, za co oberwał zeszytem po głowie. A propos mojego chłopaka - przez ten miesiąc nic się między nami nie działo. Rozumiałem, że potrzebuje czasu na "odchorowanie" tego gwałtu i powoli dawał sobie z tym radę, oczywiście z moim wsparciem. Nie popędzałem go, był dla mnie zbyt ważny. I tak zeszło nam do wakacji. Dzisiejsza pogoda sprawiała, że leżałem na kafelkach w łazience w samych bokserkach - jedynym w miarę chłodnym miejscu (czytaj: tylko tu jest temperatura poniżej 30°C). Miałem wrażenie, że umrę z przegrzania. A mój telefon dawał o sobie znać już od dłuższej chwili. W końcu zmobilizowałem się i pokonałem te dziesięć centymatrów po urządzenie. Oczywiście pisał do mnie Namjoon.*

NamDestrukcja: Cześć kochanie co robisz?

swag&sugar: Zdycham

NamDestrukcja: Hyung... Nie możesz.

swag&sugar: To załatw mi basen z kostkami lodu

NamDestrukcja: Mam coś lepszego

swag&sugar: Jedziemy nad Bałtyk? Słyszałem, że to jakieś zimne morze

NamDestrukcja: Coś jeszcze lepszego

swag&sugar: Gadaj, wiesz, że nie lubię niespodzianek

NamDestrukcja: No bo wiesz... Hyung... Nie robiliśmy tego od dawna... To już... Miesiąc?

swag&sugar: Nie

NamDestrukcja: Co nie?

swag&sugar: Jest 32°C w cieniu, nie jestem w stanie wstać z podłogi, a ty chcesz, bym się tobą zajął? Odmawiam

NamDestrukcja: Hyung!
NamDestrukcja:

NamDestrukcja: czekam

swag&sugar: Nie masz co robić, tylko Photoshopem się bawisz?

NamDestrukcja: Gorszego ciała przecież nie mam

swag&sugar: To mi oryginał wyślij, a nie te przeróbki. Bo na widok sztuczności mi nie staje

NamDestrukcja:

NamDestrukcja: Przyjdź, to zobaczysz resztę

swag&sugar: Już widziałem... Jest mi tak gorąco, że nawet mi się nie chce ręki podnieść, by sobie dogodzić do twojego zdjęcia

NamDestrukcja: Nienawidzę cię Hyung!

swag&sugar: Rusz po prostu swoje cztery litery do mnie, mama jest w delegacji

NamDestrukcja: Biegnę

NJ: Tak jak powiedziałem, pobiegłem do Yoongi'ego. Piętnaście minut ciągłego biegu. Zapukałem do drzwi.*

swag&sugar: Otwórz sobie, przecież dałem ci klucz w zeszłym tygodniu...

NamDestrukcja: Nie. Leniu masz zejść. Siedzę pod twoimi drzwiami

YG: *Opornie podniosłem się z kafelek. Czułem się, jakbym miał gorączkę. Może faktycznie ją miałem? Powoli ruszyłem do drzwi i po jakichś opornych pięciu minutach przekręciłem zamek i otworzyłem lekko, by dać znać, że może wchodzić samemu zaraz wracając do kochanej łazienki.*

NJ:*Wszedłem do łazienki i zacząłem krzyczeć.* Podnieś się cieniasie! Idziemy się traktować jak dzikie niedźwiedzie podczas godu!

YG: Nie ruszę się stąd

NJ: Możemy to zrobić tutaj. Podłoga w łazience jeszcze nie testowana

YG: Dobra. Ale ty dzisiaj jesteś na górze. I nie, nie mam na myśli, że twój penis wyląduje w moim tyłku. Będziesz grzecznie skakał, skoro masz tyle siły.

NJ: Hyung, jeżeli mam być na górze, to w tobie

YG: Zapomnij

NJ: Należy mi się chyba coś

YG: *Już miałem dalej protestować, gdy przypomniało mi się, co mu zrobił eks miesiąc temu.* Ten jeden raz... *Szepnąłem w końcu.*

NJ: Ou Yeah. Wreszcie cię zdominowałem. Teraz grzecznie zajmiesz się swoim panem.

YG: Nie przeginaj. Po prostu nie chce mi się wstawać z tej podłogi, więc rób, co masz robić.

NJ: Hyung, wstawaj, nie chcę pieprzyć dziwki, która tylko leży... Hyung, przepraszam! Nie chciałem tego powiedzieć!

YG: Ale powiedziałeś. *To cholernie zabolało. Namjoon od początku naszej znajomości nie był delikatny i psuł wszystko, ale takie teksty to było dla mnie trochę za wiele.* Nazwij mnie tak jeszcze raz, a przysięgam, że jeszcze zatęsknisz za Minseok'iem. *Warknąłem nadal leżąc i mając w nosie, że jego to też może dotknąć.*

NJ: Bo co? Dziwka mnie zacznie pieprzyć? Zapomniałeś, jak jest być na dole? Czy może zatęsknię za nim, bo wreszcie mnie dobrze ktoś przerżnął, skoro ty nie umiesz? *Zebrały mi się łzy w oczach.*

YG: *Podniosłem się powoli do siadu. Teraz gorąco na pewno mi nie było przez pogodę, a z czystej wściekłości.* Skoro cię nie zadowalam to wyjdź stąd i nie wracaj.

NJ: Hyung, to nie tak...

YG: Wyjdź stąd! *Wrzasnąłem tak, że chyba nawet sąsiedzi mnie słyszeli.*

NJ: Przepraszam hyung... *Podszedłem do niego i przytuliłem.*

YG: *Próbowałem go odepchnąć, ale miałem za mało siły. Znieruchomiałem więc i zaraz zaatakowałem tym, co rani bardziej - słowami.* Skoro wystarczy jeden telefon, byś miał kogo pieprzyć, to co tu jeszcze robisz? Zostaw mnie w spokoju, znajdę sobie innego, też dziwkę jak ja. Przynajmniej będziemy do siebie pasować.

NJ: Zostanę dziwką! Dla ciebie! Chcę, byśmy do siebie pasowali. Zrobię wszystko dla ciebie!

YG: Nawet tak idioto nie mów! *Warknąłem.*

NJ: Hyung... Jeszcze dziś to zrobię.

YG: Co zrobisz?! Dasz się pieprzyć obcym za kasę?! Czy ty w ogóle siebie słyszysz?!

NJ: Za tą kasę kupię ci miliony róż!
YG: Co mnie pokarało, że pojawiłeś się na mojej drodze...

NJ: Hyung, ja cię kocham!

YG: I to jest właśnie problem. Bo ja ciebie też.

NJ: Hyung, przepraszam.

YG: Nie chcę tego słuchać. Jesteś po prostu mistrzem zjebania wszystkiego. Zastanawiam się, czy jest sens, byśmy dalej byli razem.

NJ: Jest hyung. Zrobię dla ciebie wszystko!

YG: Nie Nam. Mówię poważnie. Na samym początku mnie to męczyło i teraz nadal o tym myślę.

NJ: To czemu ze mną jesteś?

YG: Bo cię kocham. Ale... Chyba będę musiał zabić to uczucie. *Przejechałem dłonią po jego policzku przygotowując się na to, że być może dotykam go ostatni raz.*

NJ: Błagam, nie rób tego. Zmienię się. Zostanę twoją dziwką. Służącym. Nawet podnóżkiem. Tylko mnie nie zostawiaj!

YG: Nigdy więcej masz nie myśleć o takich rzeczach. Ok?

NJ: Nie zostawiaj mnie... *Złączyłem z nim usta.*

YG: *Choć bardzo chciałem, nie mogłem mu tego obiecać. Jeśli uznam, że tak będzie lepiej - odejdę. Na szczęście nie musiałem odpowiadać, bo nasze wargi zaczęły ocierać się o siebie. Położyłem dłonie na jego biodra przysuwając go bliżej.*

NJ: *Namiętnie całowałem go, jakby to był nasz ostatni raz. Położyłem dłonie na jego policzkach.*

YG: *Nadal nie miałem dużej ochoty na seks, ale coś czułem, że do tego to prowadzi.* To jak, będziesz dzisiaj na górze?

NJ: W sensie mam cię dosiąść?

YG: *Przygryzłem wargi.* Jeśli chcesz... To chodzi mi o tę drugą propozycję.

NJ: Była umowa. Nigdy nie dasz mi dominować. *Uśmiechnąłem się.* Gdzie chcesz to zrobić?

YG: Tutaj. Nie będę marnował energii na przenoszenie się.

NJ: Połóż się.

YG: *Wykonałem jego polecenie starając się wyłączyć myślenie.*

NJ: *Ściągnąłem z niego koszulkę * Chciałeś basen, co? *Zacząłem lizać jego tors i składać mokre pocałunki.*

YG: *Westchnąłem czują ścieżki na moim ciele.* Tylko żebym się nie utopił.

NJ: *Ucieszyłem się i robiłem swoje. Ściągnąłem z niego spodnie. Widząc nie małe wybrzuszenie w spodniach oblizałem wargi.*

YG: Nie trzymaj mnie w niepewności. I dobrze ci radzę przyłóż się do tego.

NJ: *Ściągnąłem mu szybko bokserki.* Zapomniałem że ja też muszę się rozebrać *Zaśmiałem się i w błyskawicznym tempie ściągnąłem z siebie ubrania.*

YG: *Sięgnąłem dłonią w jego włosy i wplotłem ją w nie czekając na ciąg dalszy.*

NJ: *Włożyłem jego penisa do ust i dokładnie śliniłem.*

YG: *Sapnąłem patrząc na jego poczynania. Chciałem, by przyspieszył, ale wiedziałem, że to tylko rozgrzewka i nie mogę jeszcze dojść.*

NJ: *Gdy był dokładnie naśliniony, złapałem trzon i powoli na nim usiadłem wbijając w siebie jego męskość.*

YG: *Syknąłem czując mocny ucisk na moim przyrodzeniu.* Cholera, Nam, rozluźnij się.

NJ: Przepraszam, nie rozciągałem się. *Wybiłem się do końca i myślałem o tym, jak Yoongi tańczy przede mną rozbierając się. Od razu wszystkie mięśnie się rozluźniły.*

YG: *Położyłem dłonie na bokach chłopaka, by pomóc mu utrzymać równowagę.*

NJ: Mogę?

YG: Zaczynaj.

NJ: *Podniosłem swoje ciało wysuwając do połowy jego penisa z siebie, a potem znów na niego opadłem z cichym jękiem. To boli. Powtórzyłem ponownie ruch. Przy każdym kolejnym przyspieszałem i mocniej na niego opadałem jęcząc głośniej, gdyż zacząłem trafiać w swoją prostatę.*

YG: *Starałem się hamować wszystkie niepożądane dźwięki ograniczając się do westchnięć i sapnięć. Moje palce zaciskały się na skórze młodszego.*

NJ:*Zacząłem na nim skakać. Szybkie tempo i głębokie opadnięcia. Odchyliłem głowę i oparłem dłonie na jego klatce piersiowej.*

YG: Jęcz dla mnie Nam. *Wysapałem czując, że niewiele brakuje mi do spełnienia. Chłopak miał dość szybkie tempo, czułem się niesamowicie.*

NJ: Ah... Yoongi... *Prawie płakałem czując, że dochodzę. To było cudowne. Yoongi był cudowny. Jego ciało, członek... Nie wytrzymałem i wytrysnąłem na nasze brzuchy.*

YG: *Złapałem Nam'a za pośladki i ścisnąłem je, gdy dochodziłem. Mój oddechy był szybki, potrzebowałem chwili, by się uspokoić.*

NJ: *Jęknąłem. Uwielbiam, gdy ściska i masuję moje ciało. Zlizałem swoją spermę z palców, by zaraz po tym nie wyciągając z siebie jego członka przytulić go.* Kocham cię.

YG: Ja ciebie też. *Pogładziłem jego włosy i ucałowałem czoło.*

NJ: Podobało się dzisiaj?

YG: Zawsze mi się podoba, bo robię to z tobą.

NJ: Nadam się na dziwkę?

YG: *Wymierzył ostrego klapsa w tyłek Namjoon'a, choć w tej pozycji nie było to łatwe.* Ani słowa więcej na ten temat.

NJ: Auuu... Hyung, chcę do ciebie pasować. Nie chcę, żebyś odszedł. Kocham cię. Nie zostawiaj mnie.
YG: To niech ci wyjdą z łba te głupoty. *Uderzyłem go jeszcze raz w to samo miejsce.*

NJ: To boli hyung! *Zrobiłem smutną minę.*

YG: Rozumiem, że już ci to uciekło z głowy?

NJ: Nie. Obiecałem ci róże skarbie.

YG: *Kolejne szybkie uderzenie odbiło się na pośladku dzieciaka.* Powtórz to jeszcze raz, a wyrzucę cię z tego mieszkania.

NJ: Możesz mnie przestać bić?!

YG: Nie, dopóki nie odszczekasz tych słów.

NJ: Których?

YG: O zostaniu dziwką.

NJ: A czemu nie mogę?

YG: Bo nie zgadzam się, by mój chłopak był pieprzony przez obcych ludzi!

NJ: Hyung, sam powiedziałeś, że chcesz zakończyć nasz związek. Dlatego muszę mieć kasę, by codziennie do końca dni dawać ci jedną różę na przeprosiny.

YG: Dosyć tego. Mam dość twojej pokręconej logiki. *Zepchnąłem go z siebie wysuwając się przy okazji. Wciągnąłem na siebie bokserki i stanąłem nad nim krzyżując ręce.* Wyjdź stąd.

NJ: Ale... Ale hyung...

YG: Natychmiast. Skoro twoją największą ambicją jest zostanie dziwką, to nie mamy już o czym rozmawiać. Robiłem to, bo musiałem. Inaczej spotkałoby to moją mamę, a ja dawno mieszkałbym już na ulicy. Ale widzę, że dla ciebie to by była świetna zabawa. Nie chcę cię już dzisiaj widzieć.

NJ: *Łzy zebrały mi się w kącikach oczu. Ubrałem się i po prostu wyszedłem. Jak zwykle kilka słów za dużo. Wszystko psuję. Mam siebie dość. Ranię Yoongi'ego. Gdy nie będzie mnie na świecie, będzie mu lepiej...*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top