Rozdział 26
NJ: *Po weekendzie wreszcie do szkoły. Nie to, że się cieszę z powrotu, ale po prostu Yoongi nie mógł się kontaktować ze mną, bo nie miał czasu. Wreszcie! Właśnie stoję przed szkołą i czekam na mojego słodziaka.*
YG: *Kto wymyślił wstawanie przez dziesiątą... Mam ochotę znaleźć i zabić tę osobę. A jeśli już jest martwa to wskrzeszę ją i jeszcze raz zabiję. Wlokłem się do szkoły powtarzając słówka na angielski. Co chwilę ziewałem. Powinienem dłużej sypiać... Ale miałem za dużo zadań do nadrobienia.*
NJ: *Spostrzegłem tego buraka. Z wpół zamkniętymi oczami szedł do szkoły. Podbiegłem do niego i wziąłem go na ręce. Poczułem tylko jak jego głowa opada na moje ramię. Wniosłem go do szatni i zacząłem przebierać mu buty. Zacząłem go budzić. To trudne. Mogliby go zgwałcić przez sen i nic nie poczuje.* Yooooongiś, wstawaj. *Jeżeli nie wstanie na to słowo, na które chce zawsze mnie rozerwać, to chyba umarł.*
YG: *Nawet nie ogarnąłem, jak dotarłem do szkoły. W jednej chwili stałem na przejściu dla pieszych, w drugiej już byłem w szatni. Ze snu wyrwało mnie znienawidzone zdrobnienie. Zaraz otworzyłem oczy rozjuszony. Nawet kawa już mi nie była potrzebna. Od razu skupiłem wzrok na moim chłopaku, który ośmielił się znów mnie tak nazwać. Chwilę mi zajęło ogarnięcie, że inni uczniowie, którzy znajdowali się w pomieszczeniu patrzyli na mnie z drwiącymi minami, ewentualnie z nienawiścią. O co chodziło?* Nie śpię przecież głupku. *Mruknąłem niezadowolony.*
NJ: Przepraszam skarbie, ale nie mogłem się dobudzić z tego ,,nie spania". *Pocałowałem go w usta.* Nie możesz się spóźnić na lekcje, żeby twoja mama ci pozwoliła przyjść do mnie. *Przybliżyłem się do jego ucha i szepnąłem.* Byłem niegrzeczny. Proszę o karę.
YG: Taką karę ci sprezentuję, że tydzień nie usiądziesz. *Mruknąłem, by nikt nie słyszał. Wszyscy zebrani patrzyli na nas i już coś szeptali. No tak. Nasza gwiazda Nam jak zawsze musi ściągać na siebie uwagę.* Nie całuj mnie przy wszystkich. *Mruknąłem niezadowolony odwracając wzrok od gapiów. Bycie w centrum uwagi wcale mi się nie podobało.* I nie mów tak do mnie.
NJ: *Zacząłem się śmiać.* Do zobaczenia po lekcjach. *Cały w skowronkach opuściłem pomieszczenie i udałem się na lekcje. Były nudne. Przez cały dzień wyobrażałem sobie jak Yoongi się ze mną zabawia. Co przerwę chodziłem sobie zwalić, bo po jednej lekcji myślenia o tym wystarczyło kilka ruchów ręki sprawiało, że dochodziłem.*
YG: *Nie dość, że dzień mi się dłużył, musiałem napisać zaległy sprawdzian, babka od historii zrobiła kartkówkę, to jeszcze cały czas byłem w centrum uwagi. Wszyscy szeptali o tym, co wydarzyło się rano. Mój przyjaciel oświecił mnie, że cała szkoła uważa, że jestem nową zabawką Namjoon'a. Prychnąłem jedynie na to. W sumie mam w dupie, co ludzie uważają, ale nienawidziłem, gdy na mnie patrzyli. Zawsze wtedy myślałem, że mam coś na twarzy, albo nie dajcie niebiosa, na środku spodni zrobiła mi się dziura. No po prostu porażka... Po lekcjach poszedłem do szatni zmienić buty, gdzie oczywiście też ściągałem uwagę. Wkurzony wyszedłem przed szkołę.*
NJ: *Po ostatniej lekcji pognałem do szatni. Gdy nie zobaczyłem tam Yoongi’ego pobiegłem przed szkołę. Rzuciłem się mu na plecy przytulając go.* Cześć kociaku. *Zacząłem składać mokre pocałunki na tyle jego szyi.*
YG: *Ledwo udało mi się pohamować jęk. Właśnie przez przypadek Namjoon odkrył mój najsłabszy punkt. Było to dla mnie najbardziej wrażliwe a jednocześnie najbardziej znienawidzone miejsce, które często pieścili moi klienci.* Namjoon, złaź.
NJ: Czemu? *Zasmuciłem się.*
YG: Bo ludzie patrzą. *Mruknąłem coraz bardziej mając ochotę zainwestować w badania nad wyprodukowaniem peleryny-niewidki.*
NJ: *Odwróciłem się do całej szkoły.* Jeszcze raz zobaczę, że ktokolwiek patrzy się na hyung’a jak jest sam lub ze mną to pożałuje! *Krzyknąłem groźnie i jak w wojsku wszyscy się odwrócili.* Dziękuję wszystkim! *powiedziałem miło i ciepło, po czym wróciłem do Sugi.* A teraz?
YG: *Miałem ochotę przybić z nim piątkę. Tak, najlepiej w twarz i do tego krzesłem. Czułem jak moje policzki czerwienią się lekko. Bez słowa ruszyłem w stronę bramy chcąc już stąd zniknąć. Jeszcze tylko miesiąc denerwowania się i skończę tę szkołę. Jakoś to przeżyję... Prawda?*
NJ: *Pobiegłem za nim. Wziąłem go za rękę wiedząc, że jest słabszy i nie da rady mi się wyrwać. Ciągnąłem go do sex shopu. Gdy byliśmy już w sklepie puściłem go.* Wybierz wszystko, co chcesz dla mnie i dla siebie. Ja płacę.
YG: *Próbowałem stawiać opór dopiero, gdy zorientowałem się, dokąd młodszy mnie zabiera. Ten człowiek nie ma wstydu...* Ty chyba zwariowałeś...
NJ: Nie *wyszczerzyłem się i zaciągnąłem do działu z przebraniami.* Wybieraj.
YG: *Prychnąłem i wycofałem się z tego działu.* Za to, to ja dziękuję. Wyjdź stąd i poczekaj na zewnątrz.
NJ: Chcesz mi zrobić niespodziewankę? *Lubię zmieniać słowa na nieistniejące. Oczy mi się zaświeciły.* Kocham cię. *Przytuliłem go, po czym podałem mu moją kartę i wyszedłem na zewnątrz *
YG: *Modląc się w duchu o cierpliwość ruszyłem po odpowiednie rzeczy. Trochę mi zajęło znalezienie ich. Ostatecznie zapłaciłem za wszystko korzystając z własnych oszczędności, do czego nie planowałem się przyznawać. Wyszedłem z czarną torbą przed sklep, gdzie czekał Nam.* Idziemy.
NJ:Coooo kupiłeeeeeeś? *Próbowałem zaglądnąć do torby. Ale jakiś debil położył czarny papier na wierzch i chuja przez niego widziałem. Albo właśnie tego nie widziałem.*
YG: Nie interesuj się. Poczekasz do soboty, o ile dobrze pójdzie. *Schowałem torbę do prawie pustego plecaka.* Oddaję. *Wręczyłem mu jego kartę i ruszyliśmy w dalszą drogę. Mimowolnie złapałem Namjoon'a za rękę.*
NJ: Hyung... Nie wytrzymam do soboty. Mógłbym to zrobić tu i teraz. Albo wiem. Zamrożę się na te kilka dni. *Chciałem przekonać jakoś Sugę. Ale chyba się to nie uda…*
YG: *Pokręciłem tylko głową z uśmiechem. Doszliśmy do miejsca, gdzie nasze drogi do domu się rozchodziły. Wspiąłem się na palce, by dać Nam'owi buziaka na pożegnanie, po czym ruszyłem do domu.*
Suga KakaSzczur
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top