Rozdział 25

YG: *Rzuciłem telefonem na drugi koniec łóżka. Na szczęście trafił w poduszkę, a nie na ścianę, bo mimo wszystko szkoda by było. Nie mogłem uwierzyć, że o to prosi. Bo... Bo ja to wszystko już przeszedłem. Będąc upokorzony kilkadziesiąt razy w ten sposób za grube pieniądze. To mnie chyba w jakiś sposób zmieniło. Na gorsze. Bo chciałem robić to samo innym, co robili mi moi klienci. Ale... To był Namjoon. Jak mogłem go tak krzywdzić wiedząc, jakie to uczucie?*

NJ: *Wybrałem numer Yoongi'ego i zadzwoniłem.*

YG: *Popatrzyłem na dzwoniące urządzenie, ale zignorowałem je chowając głowę pod poduszkę.*

NJ: *Hmmm... Wiem, że nie śpi. Ubrałem się i poszedłem do niego. Zapukałem do drzwi.*

YG: *Leżałem spokojnie na łóżku słysząc, jak mama krząta się po domu. Usłyszałem otwierane drzwi. Czyżby jakaś jej koleżanka?*

NJ: *Jego mama pozwoliła mi wejść na górę do niego, więc skorzystałem i szybko wślizgnąłem się do jego pokoju od razu rzucając się na chłopaka.* HYUUUUUUUNG!!!

YG: *Odwróciłem się, ale nim zdążyłem zobaczyć Namjoon'a już poczułem go obok siebie. Spiąłem się lekko.*

NJ: No chyba nie myślisz, że dasz radę się mnie tak łatwo pozbyć.

YG: Tak czułem, że nie będzie to takie proste. *Mruknąłem obejmując go.*

NJ: Hyuuuuuung?

YG: Hm?

NJ: Zabawimy się?

YG: Napaleniec. Mama w domu, zapomniałeś?

NJ: To kto mi porządnie dupsko przerżnie?

YG: *Spojrzałem na niego bez emocji.* Już się mnie nie brzydzisz?

NJ: Nigdy się ciebie nie brzydziłem. Po prosu był to dla mnie chwilowy szok.

YG: Jasne. *Syknąłem odwracając się i podkulając nogi.* Byłem dziwką. Sam się siebie brzydzę.

NJ: Byłeś. A teraz jesteś moim semesiem kochanie. Przeszłość się nie liczy,

YG: Nie? *Odwróciłem się i zawisłem nad nim.* Miałem przez dwa lata dwustu siedmiu klientów. Dokładnie tyle osób dobrało mi się do dupy. Każdego jednego pamiętam. Każdy jeden jebany stosunek z nimi. Byłem bity, przypalany papierosami, polewany woskiem. Miałem chyba każdy możliwy gadżet w sobie. *W moich oczach zaczęły się gromadzić łzy.* I dla ciebie to jest nie ważne?

NJ: Jeżeli o mnie chodzi, nie traktuje cię przez to jak dziwkę. Wiem, że to dla ciebie trudne. Ale możesz mi pokazać, co wtedy czułeś. Chcę tego. Yoongi hyung, proszę.

YG: *Zagryzłem wargi.* Muszę to przemyśleć. Jeśli... Jeśli naprawdę tego chcesz... Ale to boli. Cholernie boli.

NJ: Chcę tego. Jestem pewien. Wiem, że ty też chcesz.

YG: *Patrzyłem w oczy chłopaka nie wierząc w to, co mówi. Przypomniały mi się nasze pierwsze rozmowy. Nasze ostre, prowokujące zdania. Kiedy to zniknęło? Kiedy zdążył się tak zmienić? Kiedy ja się zmieniłem? To wszystko zdawało się kompletnie nie mieć sensu. Ale może właśnie to był najlepszy dowód na to, że naprawdę czujemy coś do siebie? Bo potrafiliśmy się zmienić dla tej drugiej osoby i zaakceptować ją. Przybliżyłem się do Namjoon'a i ucałowałem jego usta.* Daj mi tydzień na udobruchanie mamy, by mnie do ciebie puściła. Do tego czasu masz się poważnie zastanowić, czy na pewno tego chcesz.

NJ: Dobrze kochanie. *Przytuliłem go.* Ale ja i tak nie zmienię zdania i chcę spróbować. Chcę wiedzieć, jak się czułeś. Mam się rozciągnąć?

YG: Nie. Ja o to zadbam. *Pogładziłem go po głowie delikatnie.* A dzisiaj po prostu odpocznijmy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top