Rozdział 23
YG: *Idąc do kuchni doskonale wiedziałem, co mnie czeka. Moja mama na pewno nie odpuści tematu mojego nowego związku. I znając ją wyciągnie wszystkie brudy z przeszłości. Nie pomyliłem się. Ledwo usiadłem, a już zostałem zbombardowany jej cichym szeptem.*
- Nie podoba mi się to.
- Nie musi.
- Yoongi, proszę. Nie dość się już nacierpiałeś?
- Mamo, to nie jest to samo. Nie jestem już pieprzoną dziwką. *Niemal warknąłem, a ona wzdrygnęła się na moje słowa. Nienawidziła, gdy wracałem do tego, choć sama często to robiła, używając słów sugerujących mój najgorszy czas w życiu.*
- A jeśli jest jednym z tych, którzy chcą cię wykorzystać?
- Nie chce. Nasze relacje nie polegają na pieprzeniu się.
- Yoongi, słownictwo.
- Mamo, proszę, daj spokój. To było dwa lata temu. Wyszliśmy z długów, wszystko jest w porządku.
- Jak ja mogłam nie zauważyć, że moje własne dziecko się sprzedaje...
*Mama odłożyła pałeczki i ukryła twarz w dłoniach. Serce mi od razu pękło na ten widok. Podniosłem się i kucnąłem przy niej kładąc rękę na kolanie.*
- Mamo, to się nigdy więcej nie powtórzy. Przecież ci obiecałem.
*Rodzicielka spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Podniosłem się, by ją przytulić. Za dużo przeze mnie wycierpiała. W tamtym czasie nie było innego wyjścia, jeśli nie chcieliśmy skończyć na ulicy. W końcu wróciliśmy do posiłku, który dokończyliśmy w ciszy. Podziękowałem za jedzenie i wróciłem do pokoju, gdzie zastałem Namjoon'a na moim łóżku odwróconego do mnie plecami.*
NJ; Długo chciałeś to ukrywać? Sprzedawałeś swoje ciało. *Zacząłem płakać. Nie wierzę w to, że to robił. Przede mnę miało go setki innych?*
YG: *Zamarłem. Nie spodziewałem się takiego ataku. Stąd on to... Słyszał?* Namjoon, podsłuchiwałeś, prawda? *Zapytałem cicho odwracając od niego głowę.*
NJ: Chciałem cię spytać o coś. *Odwróciłem się w jego stronę*
YG: *Spojrzałem na niego i od razu tego pożałowałem. Płakał, a ja nie radziłem sobie, gdy ktoś się rozklejał.* Słucham.
NJ: Czy... *Zacząłem, ale nie mogłem skończyć pytania.* Lepiej będzie jeżeli już pójdę. *Wstałem z łóżka.*
YG: Brzydzisz się mnie teraz? *Szepnąłem zwieszając głowę.*
NJ: Muszę to po prostu przemyśleć hyung. Masz jeszcze jakieś tajemnice?
YG: Nie mam. Mówiłem ci, że każdy ma swoje za uszami. *Zamknąłem oczy, by jakoś się uspokoić.*
NJ: *Podszedłem do niego i przytuliłem go lekko, choć wcześniej się zawahałem.* Do zobaczenia.
YG: *Nie odprowadziłem go. Nie byłem w stanie. Poznał moją tajemnicę. To mógł być nasz koniec. Co prawda miałem dość mocny argument w postaci ,,przecież spało z tobą pół szkoły, więc nie jesteś lepszy". Ale mimo wszystko ja to robiłem dla pieniędzy. Po prostu byłem dziwką.*
NJ: *Wyszedłem z jego domu. Rozpłakałem się i ruszyłem na miasto. Kurwa, on ma rację. Każdy ma swoje za uszami. Przecież ja też spałem z każdym. Nawet z jego przyjacielem. Powinienem go przeprosić. On potrzebuje wsparcia. Przecież sam słyszałem, że robił to dla rodziny. Dla spłaty długów.*
YG: *Patrzyłem na swój pokój, który wydawał mi się taki obcy. Rozłożyłem znowu swoje rzeczy w postaci koców i światełek. Zasłoniłem okna i położyłem się. Wszystkie wspomnienia, każda krzywda, którą znosiłem, wszystko do mnie wróciło. Znowu te myśli spowodowały, że z moich oczu pociekły łzy. Otuliłem się ramionami, a za chwilę weszła mama. Chociaż miałem już 19 lat nadal jej potrzebowałem. Właśnie w takich chwilach, gdy milczała i pozwalała mi się wypłakać.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top