Rozdział 22
YG: *Siedziałem przy stole w kuchni rozmawiając z mamą, która robiła obiad. W sumie ciężko to było nazwać rozmową. Uprzedziłem ją, że za chwilę przyjdzie Namjoon, ale nie była z tego powodu zadowolona. Wiedziała o mnie wszystko, dlatego nie widziałem sensu ukrywać przed nią, kim jest dla mnie ten chłopak. Gdy tylko usłyszałem dzwonek do drzwi poszedłem otworzyć.*
NJ: *Zanim tam trafiłem oczywiście musiałem się spotkać z milionami osób ze szkoły... yh... okropność. Wstąpiłem do sklepu po dużą czekoladę dla Sugi i w końcu znalazłem się pod jego drzwiami. Odtworzyła mi moja słodycz.* Pomyślałem że na smutek najlepsza jest czekolada. *Podałem mu opakowanie.*
YG: *Zaskoczony przyjąłem prezent.* Dzięki. Chodź, moja mama zaraz skończy robić obiad.
NJ: Nie jestem głodny. *Nie lubię jeść u kogoś. Czuję się skrępowany.*
YG: Jak uważasz. *Wzruszyłem ramionami nie chcąc go do niczego zmuszać. Zaprowadziłem chłopaka do kuchni i przedstawiłem.* Mamo, to właśnie Namjoon. Nam, poznaj moją mamę. *Moja kochana rodzicielka spojrzała na niego świetnie maskując swoje prawdziwe emocje. Nawet wymusiła całkiem przekonujący uśmiech i przywitała się.*
NJ: *Zobaczyłem miłą, uśmiechającą się kobietę po 40. Jej uśmiech sprawił, że także się uśmiechnąłem i skłoniłem nisko.* Dzień dobry. Jestem Kim Namjoon.
YG: Będziemy w moim pokoju... *Mruknąłem kierując się już do sypialni, na co usłyszałem tylko, że posiłek za pół godziny. Pierwszy raz od dawna wpuszczałem kogoś do tego pomieszczenia. W sumie nie miałem chęci doprowadzać go do w miarę normalnego stanu. Nad moim łóżkiem rozwieszone były koce i światełka, co miało udawać namiot. Może i uchodziłem za twardziela, ale ta moja dziecięca strona ujawniała się właśnie w takich rzeczach. Trochę się zaczerwieniłem przez to.* Rozgość się...
NJ: Wow. *Zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu.* Jak tu ładnie. *W tej chwili trochę się zmartwiłem, że mój pokój mógł mu się nie spodobać. Każdy detal, każde światełko... Wszystko było idealne.*
YG: Tak, wiem, jestem dziecinny. *Nachmurzyłem się. Mogłem to pozbierać, a nie tak się wygłupić...* Poczekaj, zaraz poskładam. Usiądź sobie przy biurku.
NJ: Słodko tu... Prawie jak ty Yoongisiu... Znaczy Yoongi hyung. *Usiadłem przy biurku i zacząłem się kręcić na krześle.*
YG: *Zabrałem się za składanie koca i światełek doprowadzając pomieszczenie do wyglądu bardziej odpowiadającemu mojemu wiekowi. Dopiero wtedy przysiadłem na skraju łóżka.*
NJ: *Podszedłem do niego. Wziąłem poskładane lampki i go nimi obwiązałem.* Tak wyglądasz słodko. *Dwoma palcami podniosłem jego brodę i pocałowałem go.*
YG: Głupek... *Rozplątałem się i pociągnąłem go na łóżko obok siebie. Sięgnąłem jego ust i pocałowałem delikatnie.*
NJ: *Pogłębiłem pocałunek siadając mu na biodrach.*
YG: *Położyłem dłonie na jego bokach przysuwając jak najbliżej siebie i wsunąłem język między jego wagi.*
NJ: *Delikatnie zacząłem ocierać się o jego krocze.*
YG: Namjoon, przestań, nie jesteśmy tutaj sami. *Mruknąłem ściskając go, by powstrzymać od dalszych ruchów.*
NJ: Twoja mama się nie skapnie. Będziemy cicho *Zacząłem składać mokre pocałunki na jego szyi.*
YG: *Bardzo chciałem mu ulec, ale nie mogłem. Za dobrze wiedziałem, jak to się skończy.* Kiedy ja cię nauczę bycia posłusznym... *Westchnąłem czerpiąc przyjemność z ostatnich sekund jego działań. W końcu jednak odsunąłem go stanowczo od siebie.* Wystarczy.
NJ: Możesz mnie nauczyć być posłuszny mój panie... *Nie wierzyłem, że to robię. Ale jestem mega napalony. Normalnie już bym ruchał dwa razy, ale kocham go, więc koniec z przygodnym seksem.*
YG: Lekcja pierwsza - nie sprzeciwiaj mi się. A ja ci mówię, że to nie jest czas i miejsce na zabawy.
NJ: Yoongi... *Podwinąłem jego koszulkę i zacząłem całować tors zasysając się na sutkach.*
YG: Dość. *Złapałem za nadgarstki mojego chłopaka i uniosłem je nad jego głowę.* Nie rozumiesz, co... *Zacząłem, ale w tym samym momencie drzwi uchyliły się i w szparze pojawiła się głowa mojej mamy. Aż zbladła zastając nas w tej nieciekawej pozycji - Namjoon'a na moich kolanach z uniesionymi przeze mnie rękami. Puściłem go szybko starając się odsunąć, jednak nim cokolwiek zrobiłem usłyszeliśmy tylko, że obiad czeka i mama zniknęła. Czułem, jak moje policzki robią się czerwone. Zwiesiłem głowę. Znowu to się stało...* Zejdź.
NJ: *Zmieszałem się. Zszedłem szybko z niego.* Hyung... Przepraszam.
YG: *Już miałem coś powiedzieć. Ten chłopak był ostatnio powodem wszystkich moich problemów, a mimo to nie potrafiłem nic z tym zrobić, bo moje serce za bardzo rwało się w jego stronę.* Idę jeść. Jeśli nie chcesz, to zostań tutaj. *Wyszedłem z sypialni i ruszyłem do kuchni.*
NJ: *Siedziałem u Yoongi'ego w pokoju. Rozglądałem się. Było tu tak cudownie i spokojnie. Spokój przerwał mi ból pęcherza. Jak zwykle chcę mi się sikać w nieodpowiednich momentach. Muszę się chyba udać z tym do lekarza. Zszedłem po schodach na dół i ruszyłem w stronę łazienki. Musiałem minąć kuchnię. Wredy usłyszałem skrawki rozmowy. Zatrzymałem się by posłuchać więcej. To był błąd. To, co usłyszałem sprawiło, że przez chwilę przestałem oddychać.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top