Rozdział 19
YG: *Patrzyłem na chłopaka nie wiedząc, co zrobić. Na pewno nie zgodzę się na jego żądanie. Dlatego pokręciłem głową.* Jesteś nierozciągnięty, będzie cię boleć.
NJ: To mnie rozciągnij
YG: *Westchnąłem ciężko nadal nie do końca przekonany o słuszności swoich działań. Sięgnąłem jeszcze raz po krem i nasmarowałem ponownie palce. Powoli włożyłem jeden, potem drugi, do tego momentu nie było żadnych reakcji. Zawahałem się przy trzecim. Wolną ręką złapałem za członek Namjoon'a i masowałem go, by odwrócić jego uwagę. Dopiero wtedy wprowadziłem trzeci palec.*
NJ: *Z początku spiąłem się, lecz dłoń na moim penisie nie dawała długo zostać w tym stanie. Zacząłem sapać. Rozluźniłem się cały.* Już możesz hyung.
YG: *Przez chwilę jeszcze go rozciągałem, tak dla pewności. W końcu ustawiłem się między jego nogami. Wycisnąłem krem na swój penis i rozprowadziłem go starannie. Nakierowałem go ręką na wejście chłopaka i bardzo powoli naparłem na nie. Aż zadrżałem czując gwałtowny uścisk, gdy byłem w połowie.* Namjoon-ssi, rozluźnij się. *Sapnąłem.*
NJ: Przepraszam hyung... Po prostu jest duży. *Założyłem mu ręce na szyję. Zacisnąłem oczy i zęby. Nie przyznam mu się przecież, że to boli. Za bardzo go kocham.*
YG: *Powoli wsunąłem się do końca ponownie umiejscawiając dłoń na jego męskości. Masowałem ją chcąc dać chłopakowi jak najwięcej przyjemności. Przybliżyłem twarz do jego i pocałowałem te miękkie usta.* Przepraszam Namjoon-ssi. *Szeptałem powoli ruszając biodrami. Starałem się uderzać pod różnymi kątami, a w momencie, gdy młodszy jęknął ułożyłem go wygodnie skupiając się na lekkim przyspieszeniu, by dalej trafiać w jego prostatę. Nie zaprzestałem także ruchów na jego członku. Spomiędzy moich warg wychodziły westchnienia przyjemności.*
NJ: Hyung! Ah... *Było mi tak przyjemnie. Wciąż czułem ból, lecz wraz z uderzaniem o prostatę ból przemieniał się w ciche jęki. Nie byłem przyzwyczajony do jęczenia. Przecież aktyw tego nie robi. Lecz chyba zostanę w stu procentach pasywem. To uczucie...* Ah... *Gdy osoba którą kocham... My... Jesteśmy jednością. * Ko...cham cię...
YG: Też cię kocham Nam. *Westchnąłem schylając się i muskając jego usta, a następnie szyję i klatkę piersiową. Moje ruchy, całego ciała, jak i dłoni, przyspieszyły. Widząc pod sobą ten cudowny obrazek i słysząc jęki chłopaka ledwo hamowałem orgazm. Dlatego na moment zwolniłem pozwalając młodszemu dojść pierwszemu prosto na jego brzuch oraz moją dłoń, a dopiero wtedy ponownie narzuciłem ostre tempo przedłużając jego szczytowanie i samemu w końcu dochodząc. Zatrzymałem się rozkoszując tym uczuciem. Dopiero po dłuższej chwili wysunąłem się z niego i opadłem na poduszkę obok, głośno oddychając.* Jesteś cudowny Namjoon. Kocham cię. *Objąłem go ręką w pasie i przytuliłem.*
NJ: Hyung... Teraz się zmieniamy. Ty jesteś na dole, ja na górze. *Zawisnąłem nad nim uśmiechając się.*
YG: *Uniosłem brwi nie wierząc, że po pierwsze ma jeszcze siłę, a po drugie, że nadal nie wybił sobie tego z głowy.* I co jeszcze dzieciaku...
NJ: Możesz mi jeszcze opitolić kolbe kochanie.
YG: Namjoon, jesteś mistrzem psucia romantycznych chwil... *Westchnąłem zakładając ręce pod głowę i patrząc w oczy młodszego.
NJ: Wiem. *Zacząłem całować jego tors, zasysać się na sutkach, liżąc je i calując. Zjechałem na jego brzuch i wreszcie do pożądanego przeze mnie miejsca. Pocałowałem jego miękkiego członka.*
YG: *Uniosłem się trochę, chwyciłem go pod ramionami i przyciągnąłem do siebie.* Co ty znowu kombinujesz niewyżyty chłopaku? *Zamknąłem go w uścisku, by nie mógł mi uciec.*
NJ: Nic skarbie... Myślałem, że chcesz...
YG: Chcę się teraz tobą po prostu nacieszyć. *Ucałowałem jego skroń.*
NJ: Kocham cię *Przytuliłem go * Hyung... Jestem zmęczony. A mieliśmy jeszcze porno oglądać...
YG: *Popukałem go lekko w głowę.* Masz szlaban na pornosy za ten komentarz. Idź spać.
NJ: Hyung... *Ziewnąłem.* Jutro się potarguję, dobranoc. *Zamknąłem oczy i opierając głowę o jego nagi tors zasnąłem.*
YG: *Gładziłem jego plecy przytulając mocniej i powoli również odpłynąłem z delikatnym uśmiechem na twarzy.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top