.・:*:・゚'✫, 1 '✫'゚・:*:・˙
Reader ostatni raz jeszcze przeczesała dłonią swoje włosy przeglądając się naprędce w lustrze i założyła nakrycie głowy. Była bardzo zadowolona z efektu jaki udało się osiągnąć jej fryzjerowi. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, a następnie wyszła z domu i zakluczyła drzwi.
Wyszła z posesji uprzednio zamykając furtkę, klucze schowała do torebki i wolnym krokiem szła chodnikiem w stronę pizzerii, gdzie miał się odbyć wypad z jej paczką przyjaciół. Na telefonie szukała idealnej playlisty do posłuchania. Gdy już ją znalazła, schowała telefon do kieszeni spodni, poprawiła słuchawki i czapkę, a następnie włożyła ręce do kieszeni puchowej kurtki z powodu panującego wokół chłodu.
Nie mogła się doczekać aż przyjaciele zobaczą ją w tym wydaniu. Na samą myśl uśmiechała się szeroko pod nosem. Nie widzieli się w komplecie od... prawie półtora roku. Zastanawiała się jak bardzo mogli się zmienić w tym czasie. Widywała się raz na jakiś czas z pojedynczymi osobami, ale jednak... to nie to samo, co wszyscy. Była zdania, że gdy spotkają się wszyscy, zabawa będzie lepsza.
Była bardzo podekscytowana tym ważnym dla niej wydarzeniem.
Kroczyła dziarskim krokiem w rytm muzyki. Była na tyle zamyślona, że nie zwracała uwagi na to, jak ludzie na nią patrzą, gdy co jakiś czas podskakiwała albo nagle uśmiechała się bez żadnego powodu. Szczęście rozpierało ją od środka i nic nie mogła poradzić na to, że co jakiś czas uchodziło z niej w ten właśnie sposób.
Gdy znalazła się na ulicy, przy której mieściła się pizzeria, spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu, by dowiedzieć się, która jest godzina. Miała jeszcze dziesięć minut do umówionej godziny. Po dwóch minutach była na miejscu.
– Dzień dobry – powiedziała, gdy tylko przekroczyła próg. Pracownicy machinalnie odpowiedzieli. Dopiero wtedy kobieta w średnim wieku spojrzała na nią, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
– Reader! Jak ja ciebie dawno tu nie widziałam. Cieszę się, że jesteś.
– I ja również, pani Aniu.
– Mam nadzieję, że nie chodziłaś do konkurencji, hmm? – Pochyliła się nad ladą i podniosła jedną brew.
– Ależ skąd, pani Aniu! – Reader udała oburzoną. – Robicie tutaj najlepszą pizzą jaką kiedykolwiek miałam możliwość zjeść. Jakże bym mogła pójść gdzieś indziej! – Przyłożyła dłonie do piersi, by pokazać, że tymi słowami ugodziła ją prosto w serce.
– Hahaha, pochlebiasz mi tymi słowami.
Krótkowłosa szatynka podniosła bloczek z kartkami i długopis.
– Czego pani sobie życzy? – zapytała.
– Czy można poprosić o tradycyjny specjał waszego zakładu?
– Oho, a więc mówisz, że cała chmara was tu przyleci?
– Otóż to. – Reader uniosła wyprostowane kciuk i palec wskazujący celujący w szefową pizzerii, a później udała gest strzelania i mrugnęła uśmiechając się wesoło.
– W takim razie służę uprzejmie. – zapisała sobie coś w swoim kajeciku. – Zechce pani teraz zając miejsce przy jednym ze stolików.
Reader zadowolona i podniecona kiwnęła tylko głową i od razu poszła zająć ulubione miejsce jej paczki. Dwie trzyosobowe kanapy stojące naprzeciwko siebie ze stołem pomiędzy, które znajdowały się w rogu jednego z pomieszczeń pizzerii. Styl tego pokoju ucharakteryzowany był na amerykański lokal z lat 50. Zajęła swoje od dawna upatrzone miejsce, które mieściło się dosłownie w kącie pokoju i zaczęła zdejmować z siebie odzież wierzchnią aż została w różowym swetrze i granatowych spodniach, natomiast na nogach miała czarne, skórzane buty na koturnie.
Dziewczyna poprawiła swoją fryzurę, która zdążyła się odrobinę zniszczyć pod czapką.
Spojrzała na zegarek. Lada chwila mieli przyjść. Odpisała na jedną z wiadomości, które dzisiaj dostała, a gdy podniosła wzrok, zobaczyła blondwłosego chłopaka, który się do niej zbliżał z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Natychmiast odłożyła telefon na stolik, od którego zaraz potem odeszła i przytuliła go na powitanie. Odwzajemnił uścisk z niemniejszą od niej radością.
– Cześć, Chris – powiedziała. – Miło cię znowu widzieć.
– Kopę lat, Reader. – Zaśmiał się.
Gdy odsunęli się od siebie chłopak przyjrzał jej uważnie marszcząc brwi.
– Posiwiałaś z tęsknoty za mną czy co? – odezwał się po dokładnych oględzinach czochrając jej ułożoną fryzurę.
– No co ty robisz, wandalu jeden! – Próbowała odepchnąć jego rękę. Nie zdążyła jednak powiedzieć nic więcej, bo właśnie weszła dwoje ludzi.
– Aaaa – usłyszeli dziewczęcy głos. – Molestowanie się tu dziejeee.
– Adrienne! – zawołała Reader i rzuciła się na przyjaciółkę mocno ją wyściskując. Szatynka stęknęła głucho, ale po chwili poklepała ją po plecach.
A zaraz później Reader przywitała się z Richardem, bratem Adrienne, a jej drugim przyjacielem, który patrzył na jej włosy równie podejrzanie co Chris.
– Twoja prawdziwa strona wyszła wreszcie na jaw? – zapytał, gdy siadali przy stoliku. – Miotłę, jak mniemam, zaparkowałaś przed wejściem?
– Tak się składa, kolego drogi, że postanowiłam zostać wiedźminką. Ale niestety swój srebrny miecz, na takich jak ty, musiałam zostawić w depozycie u pani Ani.
– Czyli mówisz, że...
Adrienne mu przerwała.
– Wystarczy. Bo zaraz to będzie iść w złą stronę. Zamawialiście już pizzę? – skierowała swoje pytanie do Chris.
– Ja nic nie wiem, przyszedłem chwilę przed wami. – Spojrzał w stronę Reader, która popatrzyła na zegarek i teraz właśnie miała w głowie ciężkie rachunki matematyczne do obliczenia.
– Jakoś 13 minut temu ją zamawiałam... – Zerknęła na przyjaciół.
– Proszę, powiedz, że naszą. – jęknął Richard.
Reader zaczęła bawić się swoimi palcami.
– Postawiłam tym razem na nowoczesność i... – spojrzała mu prosto w oczy – zamówiłam hawajską z pieczarkami.
– Nienawidzę cię – powiedział morderczym tonem.
Reader zaśmiała się.
– No pewnie, że naszą. Jeszcze nie zwariowałam do końca.
– Patrząc na twoje włosy niewiele to tego brakuje. – Wtrącił się Chris.
Reader chwyciła za jeden z widelców, które kelner zdążył już przynieść i skierowała jego ząbki w stronę blondyna.
– Nie obrażaj moich cudnych włosów.
Chris wziął swój sztuciec.
– Wolę szczerą prawdę niż milczeć.
Nim walka rozgorzała na dobre, spór rozstrzygnęła kelnerka, która niosła im dużą, ciepłą, pachnącą pizzę.
– Pizza! – Krzyknęła wyższym tonem Adrienne przedłużając ostatnią samogłoskę. Zaczęła szybko robić miejsce na stole, odsuwając sosy i koszyczek po sztućcach, a reszta usunęła z lądowiska dla pizzy swoje talerze.
Gdy już ją postawiono, a kelnerka odeszła, każdy zaczął brać po swoim ulubionym kawałku.
Richard wziął dzbanuszek z czosnkowym sosem i z zawziętością zaczął lać jego zawartość na pizzę.
Chris parsknął śmiechem.
– Co ty, topisz tą pizzę czy co?
– Powiedziała mi, że chciała nauczyć pływać. – Uśmiechnął się i wziął gryza. – Ale nie pozwolę jej spełnić swych marzeń.
– Brutal – szepnął z udawaną odrazą.
– I że to ja ześwirowałam... – mruknęła Reader, po czym wzięła kęs swojego kawałka.
– Nieważne co, nikt cię w tym nie przebije, Reader. Nawet Richard ze swoimi dziwactwami. – Odpowiedziała jej Adrienne.
Reader jedynie prychnęła w odpowiedzi.
Po zjedzeniu pizzy uznali, że dobrym pomysłem byłoby się trochę przewietrzyć, wyszli z lokalu i prowadząc różnorodne dyskusje zaśmiewając się przy tym, dążyli do bliżej nieokreślonego celu, którym okazał się malutki plac zabaw nad jeziorem.
Dziewczyny zajęły jedną z wieżyczek zamku, natomiast chłopaki wspięli się na drabinki. Zaraz potem zaczęli zawody, kto zrobi więcej brzuszków wisząc do góry nogami, a dziewczyny im w tym dopingowały.
Około godziny 17 zaczęło się powoli ściemniać i robić coraz chłodniej. Cała paczka zdecydowała, że będą już wracać, każdy do siebie.
Pomimo propozycji Chrisa, Reader uparła się, że wróci sama. Uargumentowała to tym, że mieszkają po różnych stronach miasta, dlatego też nie opłacało mu się jej odprowadzać. Poza tym nie była już małą dziewczynką. W końcu Chris dał za wygraną i poszedł z Richardem i Adrienne, która jeszcze szybko przytuliła Reader, a odchodząc pomachała jej. Białowłosa odwzajemniła gest. Jeszcze chwilę patrzyła jak wszyscy odchodzą, zanim wyjęła słuchawki, włączyła muzykę i poszła w swoją stronę.
Po całym tym wypadzie czuła się szczęśliwa i spełniona jednocześnie zaczynała odczuwać drobne zmęczenie, które jednak nie przeszkodziło jej podziwiać otaczającego świata.
Ogromne chmury, które miały złocisto-różowy kolor, dzięki zachodzącemu już słońcu, drzewa postawione wzdłuż drogi, które niegdyś wyznaczały tor drogi, a teraz jedynie były niczym więcej jak ozdobą. To, oraz inne dary natury, potrafiły wprawić człowieka w podziw.
Reader patrzyła na to wszystko w niemałym zachwytem.
W głośnikach jej słuchawek leciało właśnie: Crayon – Pretty girl.
Gdy przechodziła przez ulicę nagle zza zakrętu dosyć szybko wyjechał samochód. Reader stanęła jak wryta na pasach, gdy usłyszała pisk jego opon. To, że to bardzo głupi pomysł nie zdążyło do niej dotrzeć. Całe szczęście samochód zdążył wyhamować pół metra przed nią. Patrząc na maskę pojazdu nadal nie mogło do niej dotrzeć, co w tej chwili mogło się stać. Jak tragicznie mogłaby zostać potraktowana. Usłyszała jak ktoś wychodzi. Był to młody, dosyć wysoki chłopak z ciemnymi włosami, a ubrany był praktycznie cały na czarno.
– Nic ci nie jest? – zapytał nieznajomy z niepokojem.
Reader jeszcze przez chwilę patrzyła na niego osłupiała. Zamrugała szybko parę razy.
– N-nie. Wszystko w porządku. – wydukała.
– Na pewno jesteś cała? Nie potrzebujesz żadnej opieki medycznej? – nadal się upewniał. Nie tylko Reader najadła się strachu przez tą sytuację.
Dziewczyna zaczęła machać rękoma.
– Naprawdę wszystko gra. Jest okay.
– Bardzo cię przepraszam za to, że tak wyjechałem. – Podrapał się po głowie. – Nie pomyślałem o tym, że ktoś będzie tędy przechodzić.
Reader kiwnęła głową.
– Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało. – Przełknęła gulę, którą czuła w gardle. – A teraz przepraszam, ale... powinnam już iść. – Wskazała na chodnik po drugiej stronie.
– Mogę cię odwieźć. – zaproponował. – Jako zadośćuczynienie. – dodał szybko.
– Dziękuję, ale chyba jednak wolę się przejść.
Pokiwał głową.
– W takim razie już cię nie zatrzymuję. I jeszcze raz bardzo przepraszam. – Zaczął wracać do samochodu.
– Tym razem jedź bezpiecznie – Uśmiechnęła się.
Chłopak odwzajemnił uśmiech i otworzył drzwi pojazdu.
Reader szybko przeszła na drugi chodnik i zaczęła iść do domu. Usłyszała jak samochód zaczyna jechać wolniej niż poprzednio i uśmiechnęła się pod nosem.
Nie do końca docierało do niej, co się właśnie wydarzyło, ale jednego była pewna. Po tej przygodzie chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. W swoim azylu. W ciepłym łóżku. Zaraz po gorącym prysznicu.
Wetknęła brodę i usta głębiej pod szalik. Dopiero teraz zauważyła jak bardzo temperatura spadła.
Do końca swojej trasy bawiła się wypuszczaniem przez nos i usta powietrza, które zamieniało się w obłoki pary.
Gdy weszła do domu rzuciła ciche „jestem". Szybko próbowała doprowadzić się do porządku po całym dniu, po czym padła na łóżko. Kątem oka zobaczyła porozrzucane na biurku podręczniki.
– Ten dzień nigdy się nie skończy. – stęknęła w poduszkę.
Leniwie wstała z łóżka i podeszła. Wiedziała, że jeśli dłużej w nim poleży, to jutro może się spodziewać paru ładnych luf w dzienniku. Włączyła sobie spokojną playlistę i zajęła się lekcjami.
.・:*:・゚'✫,'✫'゚・:*:・˙
23:10. Ufff, wyrobiłam się jednak. xD
Co tu dużo mówić. Czuję niemałą satysfakcję, że wreszcie mogę wstawić tu swoje niedawne dzieło. ^^
Zdaję sobie sprawę, że ten rozdział jest dosyć obszerny... (w końcu jest tu 1720 słów :O), ale mam nadzieję, że udało wam się przez to przebrnąć. ^^ A może i nawet przy niektórych fragmentach na waszych buziach zagościł uśmiech... :]
Liczę na to, że będziecie chcieli zostać tutaj na dłużej, o ile będę w stanie pisać dalej tę historię. ^^
A teraz muszę się z wami pożegnać, bo niestety nikt mi nie odda nieprzespanych godzin, a do szkoły przydałoby się cokolwiek ogarniać...
Dobranoc ☆
∧_∧
(。・ω・。)つ━☆・*。
⊂ ノ ・゜+.
しーJ °。+ *'¨)
.· '¸.·*'¨) ¸.·*¨)
(¸.·' (¸.·'* ⛧
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top