3
*Oczami Camili*
Codziennie rano zawsze wstaje zbulwersowana z jednego powodu. Budzik mnie budzi już o szóstej rano, a ja lubię długo spać. Dzisiaj nie mam chęci dosłownie na nic. Dobrze, że jest pierwszy dzień nauki więc nauczyciele będą nas tylko wprowadzać. Jednym słowem nuda. Spakowałam tylko książkę i dwa zeszyty. Więcej najzwyczajniej nie mam ochoty. Wyszłam ze swojego pokoju.
- Karla! - wytarłam się na cały dom. Normalnie bym tego nie zrobiła, ale jeśli rodzice są w pracy nie mam żadnych przeciwwskazań.
- Czego się drzesz? - spojrzałam na swoją siostrę, która ubrała dzisiaj różową spudniczke, białą i szykowną bluzkę oraz opaskę z wielką kokardką na włosy.
- Byłaś już wziąść prysznic? - zapytałam widząc ją już uszykowaną.
- Tak. Wstałam wcześniej żeby uniknąć twojego wydzierania, jednak nawet i to nie pomogło - wywróciłam oczami - Idę zrobić śniadanie - skinęłam głową i weszłam do łazienki. Jako jedna z sióstr na szczęście to ona odziedziczyła dar gastronomiczny. Po szybkim przysznicu wysuszyłam oraz wyprostowałam włosy. Nałożyłam mocny makijaż. Założyłam krótkie czarne spodenki, krótką, ale dobrze przylegającą koszulkę i do tego czarną kurtkę. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam swoje odbicie. Idealnie. Poszłam do pokoju po swój plecak i zeszłam do kuchni. Siostra akurat nakłada nam śniadanie na talerze.
- Co dzisiaj tak prosto? - zapytałam gdy zobaczyłam na talerzu jajecznicę i dwa tosty.
- Szybko się to je. W łazience spędziłaś prawie pół godziny więc za dziesięć minut musimy wyjść - wywróciłam oczami. Zawsze punktualna gwiazdeczka. Zjadłyśmy w ciszy. Nie mając już za bardzo czasu na obijanie się od razu wyszliśmy do szkoły. Usłyszałam sygnał telefonu Karli. Wyciągnęła go z kieszeni i spojrzała na mnie - Michelle jest już w szkole więc spotkamy się już w klasie - Skinęłam tylko głową. Mam dziś zły dzień i to jeszcze gorszy niż zły, chyba nikt mi go dzisiaj nie da rady bardziej zepsuć. Nie chce za bardzo rozmawiać z Karlą, bo jako siostra ma tendencję do wyprowadzenia mnie z równowagi. Chce być dzisiaj miła. Dotarliśmy do szkoły, ale jest jakoś dziwnie pusto.
- Zapomnieli, że wakacje się już skończyły? - zapytałam sarkastycznie. Karla wyciągnęła telefon i zerknęła na godzinie, a jej oczy rozszerzyły się.
- Nie! To my się spuźniłyśmy! - wywróciłam oczami i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć dziewczyna złapała mnie za rękę i zaczęła biec w stronę budynku. Przeciągnęła mnie takim biegiem aż do samej klasy. Otworzyła ostrożnie drzwi i oby dwie wsunęłyśmy głowy do środka.
- Nauczycielka na chwilę wyszła - usłyszałam głos Michelle, ale zanim ją zauważyłam i chciałam podbiec żeby z nią usiąść niestety wyprzedziła mnie moja "kochana" siostra. Westchnęłam i spojrzałam niezadowolona w strone siostry Michelle. Szlag! Jednak może być jeszcze gorzej. Nie mając innych wolnych miejsc jestem zmuszona znów usiąść z Lauren tym razem jednak nie na piętnaście minut, ale czterdzieści pięć. Rzuciłam plecakiem koło krzesła i usiadłam, oscętacyjnie przy tym pokazując iż wcale moje miejsce mi nie przypadło do gustu.
- Cabello nie dłuż, że się spóźniłaś, to jeszcze zachowujesz się nieodpowiednio już w pierwszy dzień - usłyszałam surowy głos młodej nauczycielki. Na oko jest ode mnie starsza może o jakieś dziesięć lat. Jest blondynką, nosi okulary i jest może odrobinę wyższa ode mnie. Jednak jej sukowata morda, nigdy nie wygra z moją boską osobą - Wyciągnijcie książki i zeszyty! - zawołała tym piskliwym głosikiem, a ja uniosłam głowę patrząc na nią spod byka - Dzisiaj piszemy opowiadanie na co najmniej dziesięć stron na temat tego jak wam minęły wakacje - uderzyłam ręką w stół.
- Kurwa! - wydarłam się na całą salę. Wszystkich oczy zwróciły się w moją stronę, co osobiście wcale mi nie przeszkadza.
- Coś mówiłaś? - zwróciła się do mnie blond szmata z uniesionymi brwiami - Wstań - nakazała, a ja od niechcenia odsunęłam krzesełko, wstałam i na nią spojrzałam - Masz mi coś do powiedzenia? Cabello wakacje się skończyły, więc z łaski swojej weź się do roboty - wywruciłam oczami i prychnełam - Masz mi coś do powiedzenia? - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Nie, ale za to mam do Pani małe pytanie - zmarszczyła czoło, ale czekała dalej aż będę kontynuować - Nie ruchała Pani czy co? - zapytałam ze współczującą miną. Usłyszałam jak Lauren prychnęła, ale gdy na nią spojrzałam ma obojętny wyraz twarzy.
- Cabello do dyrektora! - zaśmiałam się i spojrzałam po całej klasie. Karla i Michelle mają szeroko otwarte oczy i buzię. Z lekkim uśmiechem na twarzy podniosłam plecak.
- Chętnie. Akurat mam ochotę na herbatę - zaśmiałam się i podeszłam do drzwi. Odwróciłam się jeszcze i zmierzyłam nauczycielkę wzrokiem.
- No już! Nie słyszałaś co powiedziałam? - zaśmiałam się widząc jak bardzo już ją wyprowadziłam z równowagi. Jeden, jeden suko.
- Nie dziwię się, że twój mąż czy tam chłopak ci nie dogadza. Jak ja bym była facetem na sam twój widok by mi więdł - zaśmiałam się ponownie, a przed wyjściem dostrzegłam, że zrobiła się bordowa z nerwów. Dwa, jeden. Poszłam do dyrektora. Gdy jestem pod drzwiami pukam do nich kilka razy i wchodzę, bez zaproszenia.
- Ooo kogo moje oczy tu widzą Panna Cabello...
- Camila - przypomniałam umiejętnie swoje imię ponieważ zdaje sobie sprawę, że zawsze myli mnie i moją siostrę. Już siwy mężczyzna uśmiechnął się lekko i pokazał mi, że mam usiąść.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytał opierając dłonie na biurku. To dyrektor szkoły więc trzeba troszkę zmienić taktykę i na chwilę zapomnieć o swoim złym zachowaniu.
- Pani od języków mnie tutaj przysłała - tak Pani od języków, ponieważ nie wiem jak to możliwe, ale uczy każdego jednego języka jakie znajdują się w naszej szkole.
- Napijesz się czegoś?
- Poproszę herbaty - odpowiedziałam, a mężczyzna wstał i wstawił wodę w czajniku elektronicznym.
- Więc powiedz co się stało - kurwa Camila myśl!
- Bo, ym... - zrobiłam małą przerwę na głęboki wdech - Powiedziałam, że jest troszkę spięta, a ona na mnie naskoczyła - powiedziałam z udawanym smutkiem - Chyba miała zły dzień - zwruszyłam ramionami.
- Nie przejmuj się tym dziecko. Weź herbatkę - postawił kubek przede mną - Wracaj na lekcje - uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła.
- Dziękuję, Panu bardzo - uśmiechnęłam się i wyszłam z kubkiem gorącej herbaty. Skierowałam się pod salę gdzie mam lekcje, zauważyłam Karle i Michelle zaciekle o czymś dyskutujące, a Lauren stoi pogrążona we własnych myślach.
- Hej laski - podchodzę do nich na luzie i popijam ciepły napój.
- Camila! - Karla się na mnie wydarła - Co ty wyprawiasz?! Wiesz, że mogłaś mieć przez to kłopoty!? Zdajesz sobie z tego sprawę?! Jesteś niepoważna i pokręcona! - zaśmiałam się gorzko.
- Bynajmniej mam więcej luzu od ciebie - zacisnęłam zęby, odwróciłam się na pięcie i chciałam odejść. Poczułam mocne szarpnięcie za kurtkę i wylałam na siebie herbatę - Co ty kurwa narobiłaś?! Pojebało cię głupia szmato?! Zejdź mi lepiej z oczu! - mimo tego, że to moja siostra mam ochotę jej pożądanie przyjebać.
- Suka - Lauren mruknęła pod nosem. Nie mam ochoty robić sobie problemów związanych z pobiciem kogoś rozładowuje nerwy na kubku dyrektora. Cisnę nim prosto w ziemię, a kubek rozpryskuje się niemalże po całym korytarzu. Wychodzę z terenu szkoły i kieruje się do domu. Po drodze jednak decyduje się iść do parku. Siadam nad małą rzeczką w miejscu gdzie nikt mnie nie będzie widział i odpalam papierosa. Zamykam oczy i mocno się nim zaciągam. Dlaczego muszę taka być? Chciała bym umieć panować nad emocjami i nie zachowywać się w ten sposób, ale nie umiem. To nie moja wina, że ludzie po prostu mnie wkurwiają i mówię otwarcie co myślę. Wywracam oczami na własną głupotę i zaciągam się ponownie. Dlaczego nie mogę nad sobą zapanować? Co jest ze mną nie tak? Może ja po prostu powinnam iść na jakąś terapię? Gówno prawda i tak ci nic nie pomoże. Mój umysł ze mnie szydzi. Wzdycham i odrzucam kiepa do wody. Wracam prosto do domu. Potworny ból głowy trafia we mnie niczym piorun w drzewo. Przebieram się w krótkie luźne spodenki oraz koszulkę i kładę się pod kołdrę. W mgnieniu oka zasypiam.
- Camz? - ktoś szturcha mnie ręką - Camila wstań. Zjedz coś - słyszę delikatny i zmartwiony głos mojej siostry. Powoli otwieram oczy, a do mojego nosa dochodzą obiecujące zapachy. Od razu zalała mnie fala wyrzutów sumienia. Nakrzyczałam na nią, obraziłam, a ona przynosi mi jedzenie i się martwi.
- Dziękuję Karla - szczerze mówiąc jest mi bardzo głupio za swoje zachowanie względem siostry. Jak ja ją tak mogłam potraktować za to, że się o mnie martwi? Jestem naprawdę złą siostrą...
- Proszę Mila - uśmiechnęła się smutno.
- Kaki... Ja... - wzięłam głębszy oddech. Jedyni ludzie, których kiedykolwiek przeprosiłam to właśnie moja siostra i rodzice. Raz się zdarzyło też, że przeprosiłam Michelle - Ja... przepraszam cię - mimo, że już ją kiedyś przepraszałam to i tak bardzo ciężko przechodzi mi to przez gardło. Zaczęłam jeść ze smakiem przygotowany posiłek przez Karle. Usiadła na krześle i przygląda mi się z uwagą.
- Nic się nie stało - podniosłam na nią zwrok gdy skończyłam jeść i dopiero zauważyłam jej zaczerwienione i podpuchnięte oczy.
- Płakałaś? - nie pozwalam, żeby stała się jej krzywda i zawsze ją bronie, ale i sama jednoczenie ją ranie. Nie wiem jak to jest możliwe, ale niestety tak jest. Nigdy nie byłam dobra w głębszych przemyśleniach.
- Może trochę - odparła smutno. Chciałam wstać i ją przytulić, ale znów poczułam ten cholerny narastający ból głowy. Wydałam z siebie cichy jęk i z powrotem opadłam na poduszkę.
- Leż - rozkazała. Usiadła obok mnie i mnie przytuliła - Porozmawiam z rodzicami, żebyś została jutro w domu, a teraz idź już spać. Wyglądasz okropnie - zaśmiałam się cicho bez humoru.
- Dziękuję Ci. Jesteś wspaniałą siostrą - powiedziałam zamykając oczy wtulona w jej brzuch. Odsunęła mnie delikatnie od siebie i spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. Tak niewiele trzeba by ją zadowolić.
- Co? - zaśmiała się - powtórz bo nie wierzę własnym uszą - wywruciłam oczami.
- Zapomnij.
- Idź już spać, bo majaczysz - pogłaskała mnie po głowie i ucałowała w czoło - Śpij dobrze - przykryła mnie opiekuńczo kołdrą i wyszła z pokoju. Ułożyłam się powoli na poduszce i zamknęłam oczy, co poskutkowało, że z nasilającego się bólu głowy po prostu zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top