22
*Oczami Ally*
- Mówiłam wam, że gdy wyjdziemy będzie gorzej niż miało by to się stać w domu! Teraz nam uciekła i nie otwiera drzwi! - warcze na dziewczyny.
- Allyson nie panikuj. Dobra, wiem zrobiłam głupotę... - wzdycha blondynka.
- A jak jej się coś teraz stanie? - panikuje jeszcze bardziej, a Mani przymyka oczy i wzdycha.
- Nie wiem Alls - przecieram czoło dłonią.
- Musimy złapać Lauren - mówię stanowczo i zaczynam iść w stronę jej domu.
- Ally! Przecież ona była na mieście! - woła za mną Dinah, ale nie reaguje na to. Idę przed siebie wyciągając telefon z kieszeni i wybieram numer do Lauren. Jeden sygnał, drugi, trzeci... No nareszcie!
- Lauren czy możesz mi powiedzieć dlaczego to zrobiłaś? - pytam wściekła, a w słuchawce słyszę tylko lekki wybuch śmiechu Jauregui.
- Mówiłam wam. Zauroczyć, rozkochać, puknąć, zostawić - mówi oczywistym tonem.
- Myślałam, że zmądrzałaś - rzucam jeszcze bardziej wściekła.
- W końcu zapłaciła za to co zrobiła - mówi z powagą - To wszystko co ode mnie chciałaś? - pyta wyniośle, a mnie szlag jasny trafia.
- Pierdol się Jauregui. Jesteś ślepa! - wrzeszczę do telefonu - Ona by oddała za ciebie życie. Obyś jej nie miała na sumieniu - rozłączam się.
- Szmata - mrucze pod nosem. Nie powinnam tak mówić bo Bóg mnie za to jeszcze ukarze, lecz nie znajdę innego łagodniejszego sformułowania na Lauren. Już nie.
*Oczami Lauren*
- Kto dzwonił? - pyta Tyrone, a ja wywracam oczami.
- Nie twój interes - mrucze pijąc drinka.
- Czyli, że pokazałaś tej małej szmacie jej miejsce? - zaczyna rechotać, a we mnie zaczyna buzować gniew. O co tak właściwie jestem zła?
- Już mówiłam. Nie twój interes - warcze wściekła, a on unosi dłonie w górę.
- Tylko zapytałem... - odgarnia dredy na boki. Czarny palant z nieumytymi włosami. Też mi coś.
- Nie wkurwiaj mnie! - wstaje wręcz wkurwiona jego obecnością i przesiadam się parę krzeseł dalej.
- No skarbie, nie tak ostro - mroże go spojrzeniem i już nie zwracam na niego uwagi. Zamiawiam już dzisiaj chyba siódmego drinka i czując lekki szum w głowie obracam szklanką. Powinnam być zadowolona. Plan wykonany, ale dlaczego czuje taką pustkę? Dlaczego mam ochotę zadzwonić do Camili jak by nigdy nic i zapytać czy ma ochotę na jakiś film?
- Hej - z zamyślenia wyrywa mnie damski głos. Marszcze brwi i zerkam na krzesło obok. Nigdzie w okolicy nie widzę już Tyrona, a obok mnie siedzi szatynka o brązowych oczach.
- Cześć - mrucze obojętnie i upijam łyk trunku, który już coraz bardziej daje mi się we znaki.
- Lauren? - pyta, a ja unoszę brwi w zdziwieniu.
- Nie przypominam sobie żebyśmy się znały - patrzę na nią jak na idiotkę, a ona wywraca teatralnie oczami.
- W tym klubie nie da się ciebie nie znać - kręci głową w rozbawieniu - Kristen - wyciąga dłoń w moją stronę. Wzdycham cicho i w ostateczności podaje jej dłoń.
- Moje imię już znasz - niezadowolona odwracam się w jej stronę. Kristen udaje jednak, że tego nie widzi i uśmiecha się do mnie miło.
- Jesteś sama? - pyta, a ja odruchowo kiwam głową na nie. Wzdycham ciężko.
- To znaczy... Ta, jestem sama - mrucze cicho.
- Dobrze się składa bo ja też - puszcza mi oczko.
- Chyba nie za bardzo rozumiem... - prostuje się lekko czując automatycznie kołowrotek w głowie. Chyba przesadziłaś, z mocą drinków Lauren. Moja podświadomość nabija się ze mnie, a mi nie jest wcale do śmiechu.
- Co powiesz na taniec, drinka i łóżko? Oczywiście bez zobowiązań - dębieje słysząc jej propozycje. Naprawdę, aż taką sobie wyrobiłam opinie?
- Słuchaj... - za nim zdąrzam dokończyć brunetka łapie mnie za rękę i wyciąga na parkiet. Jest szczupła i ma seksowne ciało... Misja zakończona. Podobało mi się moje wcześniejsze życie, a ten "związek" z Camilą tylko mnie ograniczył. No dobra, sama przestałam tutaj przychodzić. Camila mi tego nie zabroniła, ale dlaczego ja sama o tym zdecydowałam? Dlaczego sama zmieniłam życie, które tak bardzo mi się podobało, a jednak będąc z Cabello nawet nie miałam ochoty tutaj przychodzić, lub ze zwykłego lenistwa... Co się ze mną stało? Dziewczyna zaczyna seksownie się poruszać, a ja układam dłonie na jej biodrach. Stojąc do mnie tyłem wygina się, a ja przystosowuje ruchy swojego ciała do jej. Zarzuca rękę na moją szyję i wplata dłoń w moje włosy przyciągające moją głowę do jej szyji. Używa mocnych i strasznie ostrych perfum co nie za bardzo mi się podoba. Nie są jak perfumy Camili... Nie są delikatne, ale z charakterem. Ogarnij się Jauregui. Nie myśl o tym. Seksowna dziewczyna chce iść z tobą do łóżka, a ty wydziwiasz. Nigdy nie byłam zwolenniczką wolnego seksu i nigdy nikogo nie wykorzystywałam chyba, że ktoś właśnie sam proponował taki układ. Wiedziałam, że nikogo tym nie ranie... Kristen łapie mnie za dłoń i ciągnie w stronę schodów. Piętro wyżej znajduje się kilkanaście pokoi właśnie na takie potrzeby jak ma kobieta... Właśnie ona, a ja? Mam potrzebę by iść z kimś do łóżka? Wchodzimy do jednego z pokoi, a brunetka od razu popycha mnie na łóżko. Siada na mnie okrakiem i zaczyna całować mnie po szyji. Przymykam oczy. Usta Kristen nie są takie same jak Camili, pełne i miękkie...
Camila w samej seksownej bieliźnie siada na mnie okrakiem, a ja podnoszę się do siadu. W jej oczach widnieją iskierki, które nawet polubiłam. Zawsze lubię gdy patrzy na mnie w ten sposób. Składa na moich ustach delikatny pocałunek, a później na szyji.
Otwieram oczy nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Po chwili dopiero uświadamiam sobie, że ta dziewczyna nie jest Camilą i nigdy nie będzie. Nie mam ochoty na seks. Nie z nią. Zarzucam ją z siebie na bok.
- Co się dzieje? - pyta zdezorientowanym głosem i również podnosi się do siadu patrząc na mnie skołowana.
- Nic - mrucze i szybko wstaje - Zrób sobie palcówkę czy coś... Ja ci nie pomogę - mówię i zatrzaskuje za sobą drzwi pokoju. Wychodzę szybko z klubu nawet nie żegnając się z zaprzyjaźnionym ochroniarzem. Wyciągam telefon z kieszeni i pierwsze co przychodzi mi na myśl to Normani. Wybieram do niej numer i przykładam telefon do ucha. Odbiera już po drugim sygnale.
- Lauren? Czego ty kurwa chcesz tak późno w nocy? - pyta zaspanym głosem.
- Mani... - zaczynam, ale nie jest dane mi skończyć.
- Jesteś schlana? Ledwo gadasz - burczy do słuchawki. Wywracam oczami.
- Mogę u ciebie przenocować? - wydaje mi się, że aż tak nie bełkocze by przyjaciółka mogła wyciągnąć takie wnioski.
- Dobra - mruczy i się rozłącza.
Unoszę brwi. Jest pewnie na mnie wściekła tak jak i reszta dziewczyn. Idę szybkim i chwiejnym krokiem do domu Normani. Pukam do drzwi. Czarnoskóra otwiera mi je niemalże od razu.
- Wchodź - mówi szorstko i wpuszcza mnie do środka. Zdejmuje buty i czując uderzające ciepło domu od razu robię się senna. Szum w uszach i zawroty głowy robią się nie do zniesienia - Będziesz rzygać? - pyta, a ja kręcę przecząco głową.
- Chce się tylko położyć Mani - mówię prawie niezrozumiale nawet dla siebie. Wzdycha ciężko i bierze mnie pod ramię. Prowadzi mnie do swojego pokoju i rzuca na łóżko. Pomaga mi zdjąć kurtkę i ubiera mnie w jakieś ciuchy, a ja ledwo patrzę na oczy.
- Jeśli mi coś za rzygasz będziesz to lizać Jauregui - pamiętam tylko jej ostatnie słowa, a po chwili zasypiam.
_______________________________________
No więc mamy kolejny rozdział... Odnośnie wcześniejszej notatki rozważam nad napisaniem podwójnego zakończenia ze względu na to, że wielu z was ma inne zdanie chce to jakoś pogodzić... 2 część Change rusza gdy skończę Twins co może stać się już niebawem. Miłej nocy, dnia... Zależy kiedy to czytasz 😘💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top