18

Wychodzę po Camile chwilę później po rozmowie z siostrą. Wzdycham ciężko myśląc, że stracie popołudnie, oraz kasę na jakąś denną komedie. Dla takiej sytuacji warto.

*Oczami Camili*

- Camila nie pindruj się tak. To tylko kino z Lauren - Karla wywraca oczami, a gdy po tych słowach słyszę dzwonek do drzwi podskakuję z miejsca.

- To aż kino z Lauren - mówię uśmiechnięta i biegnę do drzwi. Otwieram je po chwili i widzę zniewalający widok. Lauren opierająca się o ganek i przeczesuje swoje włosy dłonią.

- Hej Camila - uśmiecha się delikatnie - Gotowa? - pyta z uśmiechem.

- Jasne. Zawsze - odwzajemniam nieśmiały uśmiech.

- Więc chodźmy - wysuwa swoje ramię w moją stronę. Wsuwam rękę pod jej i idziemy wolnym krokiem w stronę kina.

- Na co idziemy? - zerkam na Lauren z iskierkami w oczach. Wzrusza ramionami.

- Wybierzemy coś wspólnie - mówi po chwili i wzdycha cicho, co lekko mnie martwi.

- Coś się stało? - patrzę na nią uważnie.

- Niee - kręci głową - Po prostu jestem trochę zmęczona - mruczy, a mi robi się głupio.

- Może odpuśćmy sobie to kino? - oby się na to nie zgodziła... - Odprowadzę cię do domu i odpoczniesz - mówię troskliwie ściskając jej przedramię drugą ręką.

- Dam radę - uśmiecha się zerkając na mnie.

- Nie chce Cię męczyć - patrzę na nią z troską. Dziewczyna wzdycha i odwraca wzrok gdzieś w bok.

- Dam radę Camila - po chwili odwraca się do mnie z uśmiechem. Kiwam tylko głową. Gdy jesteśmy w kinie decydujemy się na komedię, ale Lauren nie wygląda na zachwyconą. Mimo wszystko nie dało się jej przekonać byśmy poszły na jakiś inny film. Siadamy w kinie obok siebie, a szatynka położyła między nami kubek popcornu i ogromną colę z dwoma rurkami. Film się zaczął, a ja nie potrafię się skupić na niczym innym niż na twarzy zielonookiej. Wydaje się śliczna i taka jest, nie wiem gdzie ja kiedyś miałam oczy, ale Lauren jest chodząca boginią seksu. Nawet ja przy niej się czuje jak malutka niewinna owieczka. W pewnym momencie filmu złapała mnie za rękę, a uśmiech na mojej twarzy pojawił się od razu, taka reakcja bezwarunkowa ciała, która już nigdy przy boku starszej nie ulegnie żadnej zmianie.

Dzieje się to czego najbardziej się bałam. Ckliwa scenka, która wyciska ze mnie łzy. Nigdy nie płacze z żadnego powodu, ale filmy to dla mnie wyjątek. Gdy się wczuje jestem w stanie odczuć wszystkie uczucia aktorów. Byłam tak zajęta powstrzymywaniem łez, że dopiero teraz jestem w stanie zauważyć, iż Lauren mnie do siebie przytula i głaska moje ramie, a moja głowa jest oparta o jej barek.

Film skończył się dobrze, jak każda komedia romantyczna. Wychodzimy z Jauregui z kina. Czuje się trochę zażenowana swoimi wysłanymi łzami.

- Chcesz iść jeszcze na jakiś spacer? Nie jest późno. Odprowadzę cię do domu - spogląda na mnie z lekkim uśmiechem, który działa na mnie rozbrajająco, jak mogę się nie zgodzić?

- Z miłą chęcią - odwzajemniam nieśmiały uśmiech. Idziemy wolnym krokiem w stronę parku, po chwili dziewczyna splata nasze ręce. Jej dotyk elektryzuje - Jak by nie można było tak od początku - zaśmiałam się, a ona na mnie spogląda z lekkim uśmiechem.

- Widocznie musiałyśmy do tego dorosnąć, Camila. Nic nie dzieje się bez powodu - uśmiecha się i siada na ławce nie puszczając mojej dłoni. Siadam obok niej.

- Tak... - wzdycham - Teraz mi strasznie głupio... - spuszczam wzrok. Unosi kciukiem moją brodę bym na nią spojrzała. Robię to niechętnie.

- Camila nie żałuj. Jakoś musiało się zacząć - chichocze. Jej śmiech to muzyka dla moich uszu.

- Czyli, że mi kiedyś wybaczysz? - patrzę na nią z nadzieją, a ona się słodko roześmiała.

- Już to zrobiłam - uśmiecha się lekko i rozgląda po parku - Już jest ciemno. Odprowadzę cię - kiwam głową twierdząco. Zabiera kciuk z mojej brody, a ja czuję się jak by mi nagle czegoś brakło. Idziemy wolnym krokiem do mojego domu, ale ta cisza nie przeszkadza, nie jest sztywna. Jest miła i nie jest krępująca.

- To do zobaczenia jutro? - staje naprzeciwko niej gdy już jesteśmy pod moimi drzwiami.

- Tak. Do jutra - przyciąga mnie do siebie i przytula. Obejmuje jej szyję i lekko się od niej odsuwam.

- Dziękuję, dobrze się bawiłam - uśmiecham się lekko, a ona przez chwilę patrzy mi w oczy i zbliża swoją twarz do mojej, a moje serce od razu nabiera czterokrotnie szybszego tempa. Nastawiam "dziubek", a ona składa delikatnego całusa w kąciku moich ust i odsuwa się. Od razu cała się się czerwienie. Jak ja mogłam pomyśleć, że ona chce mnie pocałować?! Zbłaźniłaś się Camila.

- Ja też - jej zielone oczy błyszczą jak szmaragdy w delikatnym świetle księżyca - Powtórzymy to? - uśmiecha się nieznacznie patrząc prosto w moje oczy. Nie jestem w stanie nic powiedzieć, więc tylko kiwam głową twierdząco - Do jutra - odwraca się ode mnie idzie w stronę swojego domu. Patrzę za nią jeszcze przez jakiś czas puki nie znika z mojego pola widzenia. Opieram się plecami o drzwi i biorę głęboki oddech. Uśmiecham się i przygryzam wargę. Wzdycham szczęśliwa i wchodzę po chwili do domu.

*Oczami Normani*

- Jak długo mamy tu jeszcze czekać? - niecierpliwi się DJ.

- Spokojnie Kochanie, za niedługo powinna być - uspokajam blondynkę, a niższa chodzi jak na szpilkach dookoła nas - Ally uspokój si... - przerywam - Idzie - mówię gdy zauważam Lauren idącą zadowolonym krokiem w stronę domu. Podchodzę do niej i od razu łapie ją za kołnierzyk jej kurtki i dociskam ją do muru.

- Pojebało cię Mani?! - patrzy na mnie, a po chwili podbiega do nas Ally.

- Lauren zastanów się co ty, kurwa robisz! - warcze do niej, a ona unosi brwi i odpycha mnie od siebie.

- Zluzuj majty Normani - warczy.

- O nie, nie, nie! Ona może luzować majty tylko dla mnie! - Dinah się spina.

- Spokój! - Ally opanowuje sytuację - Lauren chodź, ze mną na chwilkę - łapie ją za rękę i odciąga na bok.

*Oczami Ally*

- Lauren nam chodzi o to byś zastanowiła się czy na prawdę warto krzywdzić kogoś w tak bardzo drastyczny sposób - patrzę na nią. Wywraca oczami, co mnie irytuje, ale zachowuje spokój.

- Ally proszę cię. Powiedziałam wam o tym bo myślałam, że się lubimy - wzrusza ramionami.

- Ale Camila naprawdę się w tobie zakochuje... - wzdycham, a ona szeroko się uśmiecha.

- Właśnie przecież mi o to chodzi - patrzy na mnie z uniesionymi brwiami.

- Lauren wiesz jak się kończy zakochanie i odrzucenie, tak drastyczne jak planujesz? Ona może się targnąć na własne życie - wywraca ponownie oczami.

- Nie jest taka głupia Alls. Chyba - kręcę bezradnie głową.

- To się źle skończy Lauren - siadam na ławce, a ona przysiada obok mnie - Nie mów, że chodź trochę jej nie polubiłaś - patrzę na nią.

- Jest nawet okay, gdy nie pluje jadem - wzdycha - Ale zapłaci mi za to wszystko, a wy mnie nie powstrzymacie - mówi twardo i odchodzi do domu. Podchodzę zrezygnowana do dziewczyn.

- Iii? - Normani patrzy na mnie, a ja kręcę głową przecząco i wzdycham.

- Chyba nic jej nie odciągnie od tego pomysłu.

- Teraz nam zostaje nadzieja, że ona zakocha się w Camili i nie zrobi jej tego... - unoszę brwi na DJ.

- Jej ty czasem umiesz powiedzieć coś mądrego - Mani na nią patrzy, a ta uderza z pięści jej ramię.

- Dzięki kochanie - mówi oburzona.

- Błagam was przestańcie - wzdycham i patrzę na zegarek - Idę do domu dziewczyny. Już późno. Do jutra - przytulam je i każda odchodzi w swoją stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top