14
Byliśmy razem już od trzech tygodni. Układało się super. Conajmniej co dwa dni chodziłam do Cullenów. Najpierw trzy godziny z Renesmee, potem trzy z Alexandrem. Byłam więc w lesie długo. Kilka razy upewniałam się czy nie przeszkadzam dużej rodzinie, ale oni za każdym razem zaprzeczali. Rodzice wiedzieli już że chodzę do mojej przyjaciółki, więc nie mieli nic przeciwko. Jednak dręczyła mnie myśl, że nie wiedzą o moim związku. Może dzisiaj powiem chociaż mamie? Jak wróci z pracy, i nie będzie zbytnio zmęczona to jej powiem - postanowiłam. Po codziennym (a dziś wyjątkowo długim) odrabianiu lekcji, zeszłam na dół i zaczęłam się ubierać, chcąc ruszyć na spotkanie do już uwielbianego przeze mnie lasu. Jak zwykle na dole ojciec zatrzymał mnie mówiąc:
-Hej, hej, zadania odrobione?
-Jasne że tak - odparłam szybko. Chciałam już wyjść, bo byłam spóźniona - Tato, śpieszę się, już jestem spóźniona. Puścisz mnie?
-Idziesz do tej...Renesmee, tak?
-Tak. Idę, pa! - otworzyłam gwałtownie drzwi.
-Mery!
-Tak?
-Kup owoce u Foresta.
-Okej - rzuciłam i szybko wyszłam.
* * *
Podbiegłam do sklepiku zarzucając kurtkę, którą w pośpiechu zdjęłam z wieszaka w domu. Gdy stanęłam przed małym budyneczkiem, przypomniało mi się że byłam zła na przyjaciela ojca. Ale po chwili postanowiłam, że to już minęło, i że nie warto sobie zawracać tym głowy. Weszłam do środka. Była tam malutka kolejka, która jednak zaraz minęła, i zobaczyłam pana Foresta.
-Witaj, moja droga! - wykrzyknął.
-Dzień dobry, Proszę pana. Przyszłam po owoce. Ma Pan jabłka?
-Wyszły.
-Pomarańcze?
-Też.
-A...truskawki?
-Są. Już pakuje! - odparł entuzjastycznie, spakował owoce w pudełeczko, podał mi, ja zapłaciłam i wreszcie odwróciłam się do wyjścia. Miałam nadzieje że sprzedawca nie zapyta mnie o Alexa.
-A wiesz, dzisiaj idę na ryby - pochwalił mi się niespodziewanie.
Odwróciłam się.
-Oo, to fajnie... - powiedziałam, a on kiwnął mi głową z dumnym uśmiechem na pożegnanie.
Ostrożnie wyszłam ze sklepu i również się pożegnałam. Na dworze odetchnęłam z ulgą. Uff, jednak o to mnie nie zapytał!
Skoczyłam pod dom, zostawiłam tam truskawki, zadzwoniłam dzwonkiem i pobiegłam do lasu.
* * *
Po trzech godzinach spędzonych w cudownych chwilach z Renesmee, przyszedł po mnie Alexander. Wyszliśmy na drogę. Po godzinie rozmawiania na różne tematy, przypomniałam coś sobie.
-Coś się stało? - spytał mnie chłopak, widząc że mam niepewną minę.
-Nic specjalnego. Po prostu zastanawiam się jak powiedzieć mamie o...nas. Wiesz chodzi mi o to że to trwa już prawie miesiąc a oni nie wiedzą...To znaczy moi rodzice.
-W sumie tak...Kurcze nie pomyślałem o tym.
-Dziś powiem mamie. Jeśli nie będzie w pół przytomna...
Spojrzał na mnie wyraźnie nie rozumiejąc.
-W sensie przez pracę.
-Jasne.
-Ojcu...Nie powiem. Z nim się nie da. Jest taki...Eh, uszczypliwy. Mama mu powie jak się dowie.
Kiwnął głową. Potem porozmawialiśmy trochę o byciu wampirem. Widziałam że tym razem w jego oczach błysnął niepokój, ale wszystko cierpliwie mi wytłumaczył. Potem ja mu opowiedziałam co się dzieje w mojej szkole(od przeprowadzki jeszcze do niej nie przyszedł, więc był ciekaw).
-Bo wiesz, Mery, może możliwe że dojdę do twojej szkoły, bo moi rodzice chcą mojej edukacji...W sensie w szkole. Nie tak jak Renesmee.
-Spoko. Serio fajnie by było... I jeszcze Renesmee mogłaby dołączyć - uśmiechnęłam się - Wtedy byśmy byli razem, we trójkę.
-Tak - objął mnie, i przez chwile tak sobie razem, przytuleni do siebie szliśmy.
-Może da się porozmawiać o tym z Edwardem i Bellą - szepnął - Jeśli moja kuzynka by chciała...
-Myślę że tak. Raczej nie wiadomo czy Jacob by ją puścił - zaśmialiśmy się.
Nagle puścił mnie. Zasłonił mnie ciałem.
-Alex... - nie wiedziałam co się dzieje.
-Wskakuj mi na plecy - powiedział stanowczo.
Zrobiłam to i z prędkością światła odstawił mnie do pod dom. Kazał mi wejść do środka co zrobiłam. Natychmiast Renesmee do mnie podbiegła i zapytała co się dzieje.
-Nie wiem - odpowiedziałam - Po prostu odstawił mnie i kazał nie wychodzić z domu, i trzymać się was.
* * *
Pan Forest siedział nad wodą z wędką. W skupieniu obserwował taflę wody i mruczał pod nosem: ,,No dalej, na haczyk, no już...''. Nagle zauważył w odbiciu wodnym...czerwone ślepia. Przestraszył się i gwałtownie spojrzał w górę. Przed nim, na wodzie, stała blada postać, o żarzących się czerwieniom oczach. Stała n a wodzie. Mężczyzna otworzył szerzej oczy. Chciał krzyknąć, coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo ,,bestia'', rzuciła się na niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top