~°~💮Pierwsze spotkanie💮~°~

         ~°~  Nakajima Atsushi ~°~

To był wyjątkowo mroźny wieczór, pomimo jeszcze wcześniej godziny po ledwie skrzącym słońcu nie było już żadnego nawet najmniejszego śladu, jak gdyby największa gwiazda postanowiła wcześniej urwać się z pracy w obliczu wszechobecnego uczucia beznadzieji.
W powietrzu unosił się wilgotny zapach i chociaż wcale nie padało - chmury były zupełnie, nieskończenie czarne.
Tak ciemne, że ledwie przepuszczały światło tlącego się na nieboskłonie księżyca.
[Y/N] wcale nie cieszyła się z faktu że musiała wyjść z domu - nie chciało jej się.
Nie miała niestety najmniejszego wyboru, mama jej się jak na złość pochorowała, a lodówka świeciła nieskończonymi pustkami.
[E/C]oka powlokła leniwe spojrzenie niechętnie zmęczonych oczu wzdłuż skąpanych w ciemności budynków, jakie czuła niewyobrażalne szczęście że akurat tego wieczoru latarnie działały bez zarzutów.
Dziewczyna weszła do sklepu osiedlowego, mieszczącego się nieopodal jej domu, był to niewielki budynek, podobny do tysiąca innych sklepów.
Spojrzała na listę zakupów, zdejmując przy tym kaptur od kórtki, chwyciła w lewą dłoń koszyk i przewiesiła sobie go przez przedramię, od razu poszła na dział mięsny.
- Dzień dobry, poproszę kiełbasę beskidzką. - Zwróciła się do sprzedawcy, był nim białowłosy chłopak, oparł chwilę wcześniej zmęczoną twarz na nadgarstku i trochę mu się przysnęło, na dźwięk odgłosu szybko się podniósł.
- Bez czego..? - Zapytał półprzytomny.
Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas rozbawienia.

                            ~°~💮~°~

              ~°~  Ranpo Edogawa ~°~

Środek wiosny trwał w najlepsze, znienacka do drzwi biura Zbrojnej Agencji Detektywistycznej ktoś zapukał, cicho lecz niezaprzeczalnie i niezbyt nachalnie.
Do środka weszła dziewczyna o [H/C] włosach, zamknęła za sobą drzwi i odwróciła się w stronę pracowników, na nosie miała okulary przeciwsłoneczne.
Nie minęła chwila a przed nią stanął Fukuzawa.
- Przyszłaś. - Odezwał się jako pierwszy.
- Przyszłam. - Przytaknęła, zdejmując z nosa okulary, ukazując tym samym piękne [E/C] oczy.
- Jak minęła Ci droga?
- Bez większych komplikacji.-Odparła, a mężczyzna skinął głową w zamyśleniu.
Dziewczyna nagle uśmiechnęła się szczerze i wpadła mu w ramiona.
- Tak bardzo tęskniłam dziadku! -Pisnęła szczęśliwie, niemal dziecięco na co Yukichi przytulił ją mocniej.
- Ja też wnusiu, pokaż no się.- Tak rzekłszy odsunął się, złapał ją za dłoń i obkręcił ją wokół własnej osi.- Niesamowite, wypiękniałaś i urosłaś, jesteś tak podobna do mamy. Jak się ona trzyma?
- Jeszcze jest w żałobie. - Wyznała, ojciec [Y/N], a syn Fukuzawy niedawno zmarł, zostawiając żonę samą z córką.
- Wiem wnusiu...wszyscy jesteśmy..-Westchnął.- Pewnie kawalerowie się za tobą oglądają.-Zmienił szybko temat, widząc jak jego wnuczka smutnieje.
- Oj tak, jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole, codziennie jej ktoś wyznaje miłość, nie tylko chłopcy. - Wtrąciła Naomi.- Hej mała! - Dodała.
- Naomi-Senpai! - [Y/N] podbiegła prędko do koleżanki.- I Tanizaki-Kun, nie wiedziałam że tu pracujesz.
- Znacie się? - Zagadnął Fukuzawa.
- Przygotowuje ją na studia.-Odparła Naomi, [E/C] oka szybko straciła nimi zainteresowanie, podeszła do Dazaia, złapała go za rękę i przyglądała się jego bandażą, następnie odchyliła jego kołnierz, patrząc na te, znajdujące się na jego szyi.
- Chcesz mnie zobaczyć bez niej, Panienko? - Zagadnął mężczyzna lubieżnym tonem, unosząc przy tym brew.
- Dazai Osamu, dehumanizacja.- Powiedziała jakby do siebie i zupełnie straciła nim zainteresowanie, podbiegła do Atsushiego.
Biedny chłopak omal nie dostał zawału gdy nieznajoma nagle złapała jego dłoń i zaczeła dotykać jego palców.
- C-co..? - Wydukał, zamiast odpowiedzi nieznajoma złapała fragment jego grzywki i zaczęła przyglądać się jego oczom, na jego policzkach pojawił się różowy odcień, który nasilił się gdy dziewczyna szepnęła mu do ucha że ma piękne oczy.
Odsunęła się od niego, puszczając wcześniej jego włosy.
- Nakajima Atsushi, Tygrys. - Stwierdziła.- Niesamowite, nie wykazujesz żadnych cech typowych dla tygrysa. - Uśmiechnęła się i pobiegła do Kunikidy.
- Kunikida-Sensei! - [E/C] oka przytuliła go od tyłu za szyję.
- Nie dam Ci szóstki z matematyki [Y/N]. - Odparł, nie podnosząc wzroku znad dokumentów.
- Jest Pan bez serca Sensei. - Mruknęła niezadowolona, potem zachwycała się Kenjim, który okazał się tak silny jak jej się zdawało, na końcu zauważyła śpiącego detektywa.
Podeszła do niego i zdjęła mu z twarzy czapkę, brunet uniósł powieki.
- Co jest? - Ziewnął przeciągle.
- Ranpo Edogawa, detektyw, brak zdolności. - Wyrecytowała, mężczyzna odpakował lizaka i wsadził go do ust, spojrzał na nią jakby dopiero teraz dotarło do niego co ta powiedziała.
- Mam zdolność! Ultra dedukcję! - Zaprzeczył prędko, wyciągając z ust lizaka.
- To nie jest zdolność. - Stwierdziła, po czym nachyliła się i wzięła do ust lizaka, wyciągając go z jego ręki.- Dziękuję. - Puściła mu oczko i wróciła do Naomi.
- Ej! Oddaj mi lizaka!
- Ranpo-Kun! To był pośredni pocałunek! - Wtrącił zachwycony Kenji, a w jego oczach pojawiły się iskry.
Oczy detektywa otworzyły się gwałtownie, a na jego twarzy pojawił się kolor niezaprzeczalnie purpurowy.
- Jak mogłaś zabrać mi mój pierwszy pocałunek?!
- Słucham? - [Y/N] spojrzała na niego.
- Zabrałaś mi pocałunek!
- Żartujesz prawda? - Zmarszyła zirytowana brwi.
- Jestem śmiertelnie poważny! - Krzyknął szatyn, na twarzy dziewczyny pojawił się wyraz zwątpienia.
- Jak masz na imię? - Zapytał nagle.
- Wydedukuj sobie.

                           ~°~💮~°~
             
                ~°~  Dazai Osamu ~°~

Zima trwała w najlepsze, szłaś spokojnie przez owiany śnieżną aurą park, gdy nagle przechodząc przez most zauważyłaś że ktoś leży na zamarźniętym jeziorze, od pasa w górę zanurzonym pod taflą lodu.
- Jasna cholercia. - Zastygłaś w miejscu, nawet sekundę Ci nie zajęło podjęcie decyzji.
Zbiegłaś z mostu i podbiegłaś do ciała, szybko złapałaś mężczyznę za fraki i wyciągnęłaś go z wody, położyłaś go na lodzie.
Miał ciemne włosy i jasną skórę zarumienioną od zimna, oczy miał zamknięte.
- Żyj do jasnej Anielki! - Zapłakałaś, starając się wyczuć puls.
Już w akcie desperacji miałaś zrobić mu sztuczne oddychanie, gdy mężczyzna nagle otworzył oczy.
- Proszę nie przerywać Panienko. - Mruknął gdy już prawie wasze usta się stykały, a ty prędko się wyprostowałaś.
- Pan żyje! - Ucieszyłaś się, na prawdę nie chciałaś by ktoś umarł Ci na rękach, to było zbyt kłopotliwe.
- Panienko...- Kompletnie zignorował uwagę.
- Tak?
- Proszę się nachylić..- Poprosił, idealnie udając że jest wciąż bardzo słaby.
Nachyliłaś się nad nim.
- Czy...- Zaczął.- Czy popełnisz ze mną romantyczne podwójne samobójstwo?

                           ~°~💮~°~

            ~°~ Chūya Nakahara ~°~

Jak na złość w ten złocisty, jesienny wieczór mężczyźnie zabrakło wina.
Kiedy raz na ruski rok miał ochotę pić jakby jutra nie było, boski trunek akurat postanowił się skończyć.
Nie miał wyboru, musiał iść do sklepu i coś kupić, nie szedł jednak do normalnego sklepu - o nie.
Poszedł do winiarni z prawdziwego zdarzenia.
Sklep mieścił się na parterze i pierwszym piętrze narożnej kamieniczki, wchodziło się przez drewniane drzwi z przeszklonym okienkiem, następnie szło się starymi schodkami, a tam rozprzestrzeniał się widok raju.
Na parterze mieściła się kasa i wina przeznaczone na sprzedaż, na pierwszym piętrze zaś znajdował się magazyn.
Rudowłosy wchodząc do środka zdjął kapelusz, podszedł zdecydowanym krokiem do jednego z regałów i począł się przyglądać winą.
Zza kasy patrzyły na niego ciekawskie, [E/C] oczy.
Mężczyzna szybko się zdecydował i z trzema butelkami wina podszedł do kasy, bardzo się cieszyłaś że lazurowooki prędko wybrał co chciał i nie musiałaś mu pomagać.
Kochałaś tę pracę, ale czekanie aż wybredny klient w końcu się zdecyduje a co gorsza - pomaganie mu w tym, doprowadzało Cię nieraz do szewskiej pasji, a dzisiaj miałaś wyjątkowo dużo takich klientów.
- Czy to wszystko? - Zapytałaś, uśmiechając się miło.
- Tak, proszę kartą. - Odparł, a wasze spojrzenia się spotkały, chwilę nie odwracaliście od siebie wzroku.

                          ~°~💮~°~

        ~°~ Akutagawa Ryūnosuke ~°~

Trwała ulewa, schowałaś się w dziupli jednego z drzew.
Nie do końca dochodził do Ciebie obecny stan rzeczy, jeszcze niedawno byłaś w ciepłym domu z rodzicami, a teraz byłaś zmuszona chować się w lesie, a twoi rodzice nie żyli.
Jak do tego doszło?
Twój ojciec miał pewne zatargi z Mafią, zapożyczył się u nich na kosmiczną sumę i nie zapałacił im raty, po prostu żywcem nie miał skąd wziąć tych pieniędzy.
Trzęsłaś się z zimna siedząc w dziupli, na sobie miałaś to w czym zdążyłaś uciec - piżamę i zarzucone na ramiona letnie haori ojca, nie miałaś nawet skarpetek na stopach, o butach nie wspominając.
Byłaś cała brudna, w dodatku zupełnie straciłaś poczucie czasu, nie wiedziałaś czy minął już dzień, tydzień czy miesiąc.
Zziębnięta oparłaś plecy o jedną ze ścian dziupli i zaczęłaś pocierać lodowate ręce, co rusz chuchając w nie.
Nagle twój brzuch zaburczał głośno, przypominając o sobie, zawstydziłaś się sama przed sobą.
Z braku lepszej opcji oderwałaś od drzewa kawałek kory i zaczęłaś ją jeść, nie był to posiłek z prawdziwego zdarzenia, ale albo to, albo czekała Cię prędka, rychła śmierć głodowa.
Po zjedzeniu kawałka kory, zapadłaś w twardy sen.
Ze snu nagle wyrwało Cię dziwne uczucie, jakby ktoś niósł Cię na rękach.
Uchyliłaś oczy i ujrzałaś jedynie pasmo czarnych włosów o białych końcach, w tej samej chwili twoje oczy się ponownie zamknęły.

                           ~°~💮~°~

           ~°~ Fyodor Dostoevsky ~°~

Twoje ciało przeszył okropny ból, niedawno się ocknęłaś.
Znajdowałaś się w pomieszczeniu które bardzo przypominało piwnice, albo magazyn, albo jedno i drugie.
Siedziałaś na zimnej podłodze, przykuta łańcuchami do ściany.
Przeklnęłaś cicho, nie pamiętałaś jakim cudem znalazłaś się w owej sytuacji, na początku nawet cieszyłaś się że w twoim nudnym życiu w końcu coś zaczęło się dziać, ale siedziałaś już tak z godzinę i obecny stan rzeczy zdążył Cię znudzić.
Nagle do pomieszczenia wszedł białowłosy mężczyzna, jedno oko miał zasłonięte, to odsłonięte było niebieskie.
- O! Wstała królewna! - Ucieszył się.- Mam dla Ciebie quiiiiiiiiiiiz! - Zakomunikował radośnie, wbiłaś w niego wzrok więc uznał to za przyzwolenie do kontynuacji.- Wiesz co tu robisz?
- Siedzę i czekam aż pójdę na organy? - Zgadłaś, tak na prawdę od razu założyłaś że właśnie tak jest.
- Zła odpowiedź! - Stwierdził i bez ostrzeżenia wbił sztylet w twoje udo, krzyknęłaś z nagłego, niespodziewanego bólu.
W tej samej chwili do piwnicy wszedł drugi mężczyzna, o ciemnych włosach i fioletowych oczach.
- Nikolai! - Krzyknął, widząc co się dzieje.
- Cześć Dosiu!
- Mówiłem Ci że masz jej nie robić krzywdy! - Podszedł do was, widocznie zdenerwowany.- Biegnij po apteczkę. - Rozkazał, a białowłosy nagle zniknął w portalu.- Bardzo za niego przepraszam. - Zwrócił się do Ciebie, tamując krwawienie.

                           ~°~💮~°~

                       ~°~ Sigma ~°~

Straciłaś pracę.
Wszystko przez to że twój przełożony sobie Ciebie upodobał, a ty powiedziałaś definitywne, dobitne nie.
Zrezygnowana szukałaś pracy na prawdę długo, gdy nagle natrafiłaś na bardzo interesujące ogłoszenie.
Szukali pracownika w podniebnym kasynie, kogoś kto pomagałby przy praktycznie wszystkim.
Pensja była spoko, w dodatku zapewniali mieszkanie na terenie zakładu i wyżywienie, niewiele myśląc wysłałaś tam swoje CV.
Odpowiedź przyszła wieczorem, tego samego dnia, bardzo Cię to zdziwiło, nieraz czekałaś i tydzień, tylko po to żeby dowiedzieć się że nic z tego.
Już nastawiłaś się na to że znowu nic z tego, jakie więc było twoje zaskoczenie gdy otrzymałaś e-maila z prośbą o spotkanie, które miało się odbyć następnego dnia, po południu.
Na spotkanie przybyłaś na czas, a sama podróż była na prawdę ekscytująca.
Wyobraź sobie że twój przyszły szef wysłał po Ciebie helikopter, zastanawiałaś się co też wymyślą tym razem te sąsiadki, które o wszystkich plotkowały.
Mężczyzna który Ci towarzyszył w czasie lotu, zaprowadził Cię pod same biuro gdzie czekał twój przyszły pracodawca, nawet otworzył Ci drzwi.
Za nimi ujrzałaś mężczyznę o intrygującej czuprynie i różowych oczach.

                         ~°~💮~°~

                ~°~ Nikolai Gogol ~°~

Fyodor lubił od czasu do czasu szpiegować ludzi i zrzeszać ich do organizacji, Nikolai niezbyt rozumiał czemu tak go to jara.
Sam niespecjalnie przywiązywał większą wagę do ludzi, byli to byli - nie to nie.
Ale dzisiaj miał nastąpić przełom - zamiast mężczyzny w organizacji miała się pojawić kobieta.
To było dla niego nielada wydarzenie, biorąc pod uwagę jak mało było tu kobiet.
Gdy tylko dowiedział się że nowy nabytek został dostarczony, pobiegł do piwnicy.
( Dalej było to samo co u Fyodora ~ Aut.)

                        
                          ~°~💮~°~

               ~°~ Edgar Allan Poe ~°~

Więc zacznijmy od tego, od czego bynajmniej zacząć się powinno - byłaś weterynarką.
Codziennie zajmowałaś się tym samym - kotki, pieski, czasem papugi.
Jakie więc było twoje zdziwienie gdy po zawołaniu następnego pacjenta, do twojego gabinetu wbiegł wysoki mężczyzna z szopem praczem na rękach.
Pasowałoby zaznaczyć - wysoki roztrzęsiony mężczyzna z szopem praczem na rękach.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - Od razu podeszłaś do ciemnowłosego i delikatne łapiąc jego ramię pomogłaś mu usiąść na krześle. - Co was do mnie sprowadza? - Zapytałaś, mężczyzna na prawdę wyglądał jakby miał za moment się rozpłakać.
- M-ma katar...nie chce jeść i...i chyba ma problemy z oddychaniem...- Mówił roztrzęsiony, delikatne głaszczac zwierzątko po główce, z każdym słowem jego głos się załamywał coraz bardziej, zmartwiłaś się że za moment szop nie będzie jedynym twoim problemem.
- Jak się nazywa nasz mały pacjent? - Zapytałaś.
- K-karl..
- Ile ma lat?
- Około sześć. - Odparł, a ty wszystko rejestrowałaś w systemie.
- Czy był szczepiony przeciw wściekliźnie? - Spojrzałaś na mężczyznę, a ten się zamyślił na dłuższą chwilę.
- Tak...chyba...nie jestem pewien...
- Proszę położyć go na stole. - Wstałaś, umyłaś ręce i założyłaś gumowe rękawice, ciemnowłosy prędko wykonał polecenie, a ty zaczęłaś go badać.
Mężczyzna przez całe badanie trzymał szopa za łapkę.

                          ~°~💮~°~










2000 słów.

Jeżeli chodzi o scenariusz z Ranpo, wymyśliłam sobie że [Y/N] będzie chodzić do ostatniej klasy liceum, czyli ma ok.18 lat, wiem że różnica wieku wychodzi nie mała, ale wiąże się z tym pewien mój pomysł, dlatego jest to niezbędne.

Mam nadzieję że wam się podobało i nie przeszkadza wam że część jest pisana z perspektywy trzecioosobowej, a część z perspektywy pierwszoosobowej, podczas pisania o [Y/N] i Dazaiu doszłam do wniosku że tak będzie lepiej, a nie chciałam zmieniać poprzednich.

Kolejny rozdział " Drugie spotkanie", prawdopodobnie wstawię jutro, ale jeszcze zobaczymy bo muszę przerobić trochę materiału z polskiego do egzaminu.

Kilka memów na poprawę humoru:







( Sponsorem memów jest oczywiście Pinterest)

Miłego cokolwiek u was teraz jest i do napisania!

- Wasza oddana przyjaciółka
Writer

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top