★8★
Regulus Black
Mimo późnej pory szedłem za Rabastanem wzdłuż zakazanego lasu.
- Gdzie idziemy? - spytałem mimowolnie ściszonym głosem.
Chłopak nie odpowiedział tylko zatrzymał się. Po kilku sekundach chwycił mnie za ramię i pociągnął do tyłu po czym na dół. Wcisnął mnie między jakieś krzaki i zaraz potem sam tam wszedł. Wzdrygnąłem się na niespodziewany dotyk i już otwierałem usta z zamiarem powiedzenia mu czegoś ale on przycisnął swoją dłoń do mojej twarzy.
- Csiii - syknął po czym tuż obok nas ktoś przeszedł.
Po jakichś dwóch minutach puścił mnie i dał znak bym wstał robiąc to samo. Przeszliśmy jeszcze kilka kroków i zatrzymaliśmy się za jakimś krzewem.
Nie zdążyłem o nic zapytać bo zobaczyłem co chciał mi pokazać. Kilku czarodziei, cztery klatki oraz cztery ogromne smoki ziejące ogniem.
- Smoki - powiedziałem przyciszonym głosem.
- Mhm - kiwnął głową - Pierwsze z trzech zadań Turnieju Trójmagicznego. Uczestnicy nie powinni wiedzieć co będzie ich czekać więc nie możesz nikomu o tym powiedzieć, inaczej wkopiesz i mnie i siebie.
- Skoro uczestnicy nie mogą dowiedzieć się co będzie zadaniem to czemu mi to pokazujesz?
- Ponieważ chcę żebyś to wygrał i nie mam ochoty wybierać się jeszcze na twój pogrzeb. No i trochę też robię to na prośbę Bellatrix - odpowiedział.
Rabastan był bratem Rudolfa, a Rudolf narzeczonym Belli więc co za tym szło mieli stosunkowo dobre relacje i nie dziwne było, że moja kuzynka poprosiła go żeby pokazał mi to wszystko.
★
Gdy wszedłem z powrotem do mojego dormitorium pierwszym co zobaczyłem był Barty, który cały się trząsł, a głowę miał schowaną w dłoniach.
- Hej Barty, co się dzieje? - podszedłem do niego i kucnąłem łapiąc go za ramiona.
Podniósł głowę. Nie płakał ale miał łzy w oczach.
No cóż muszę przyznać, że był to dość niecodzienny widok. Barty podobnie jak ja nigdy nie płakał więc łzy w jego oczach były nowością.
- Ktoś otruł Evana.
Barty Crouch Jr.
- Ktoś otruł Evana - powiedziałem drżącym głosem, a w głowie miałem tylko dwa słowa. Nie płacz.
Nie płacz.
Nie płacz.
Nie płacz.
Nie płacz.
Z całych sił starałem się powstrzymać od łez. Zostałem wychowany w rodzinie, w której płacz był oznaką słabości.
- Kurwa - zaklął pod nosem Regulus - Dobra, ej, spokojnie, jestem tu, okej? Gdzie on teraz jest? Barty, spójrz na mnie. Gdzie jest Evan?
- W skrzydle szpitalnym - zamknąłem oczy, a pojedyncze łzy mimowolnie popłynęły po moich policzkach.
Nie płakałem bardzo. Były to tylko dwie łzy ale mimo wszystko przeklinałem samego siebie za to w myślach. Nie chciałem płakać, a szczególnie nie przy kimś.
Najgorsze było to, że moja reakcja na otrucie Evana tylko utwierdzała mnie w uczuciu, które od dawna próbowałem ukryć.
- Hej, spokojnie, Evan jest silny, poradzi sobie - mówiąc to chłopak pomógł mi wstać i objął mnie zamykając w szczelnym uścisku.
Wiedziałem dobrze jak bardzo Reg nie lubił dotyku więc byłem nieco zdziwiony. Spodziewałem się wszystkiego ale nie tego, że Regulus kogoś przytuli. Mimo wszystko byłem mu za to wdzięczny.
Po chwili puścił mnie i posadził na łóżku po czym sam usiadł obok.
- Jak bardzo źle jest?
- Bardzo - powiedziałem cicho - Ktoś podał mu silną truciznę.
- Kurwa.
- Regulus boję się o niego - powiedziałem prawie szeptem.
- Wiem, ja też. Ale znam Evana, jest silny. Wyliże się z tego - to co powiedział miało być chyba pocieszające ale na nic to się zdało. Miałem wrażenie, że on sam też nie wierzy w to co mówi.
- Nie o to chodzi. Nie mogę go stracić. Reg ja go kurwa kocham! - wybuchnąłem i dopiero po chwili ogarnąłem, że właśnie przyznałem się Regulusowi do mojego uczucia. Do uczucia, które od tak dawna próbowałem stłumić.
W głowie miałem teraz tylko to, że chłopak, którego kocham i nawet kurwa nie wiem czy z wzajemnością leżał otruty w skrzydle szpitalnym.
- O kurwa...- powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
Nikt z nas już się więcej nie odzywał. Regulus siedział przy mnie do puki nie zasnąłem za co byłem mu niezmiernie wdzięczny. Byłem mu wdzięczny, bo po prostu był. Nie zadawał pytań i nie oceniał mimo, że zobaczył mnie w chyba moim najgorszym wydaniu. Nie oceniał mimo, że wyznałem mu, że kocham jego najlepszego przyjaciela. Po prostu był.
Następnego ranka gdy się obudziłem Rabastana jak zwykle nie było, a Reg już nie spał. Siedział przy biurku i coś pisał.
- Która godzina? - spytałem przecierając ręką twarz.
- 11.
- Co ty kurwa robisz w dormitorium, a nie na lekcjach? - moje zdziwienie nie miało końca.
Co jak co ale Regulus Black był ostatnią osobą, którą posądził bym o dobrowolne opuszczenie lekcji.
- Po tym w jakim stanie widziałem cię wczoraj wieczorem nawet sprawdzian z eliksirów nie zmusiłby mnie do zostawienia cię samego.
Uroczo.
No tak. Wczorajszy dzień.
- Co z Evanem? - spytałem nie pewnie.
Przez dłuższą chwilę chłopak nie odzywał się, przez co zacząłem zakładać najgorsze. Trucizna, którą ktoś mu podał była jedną z najsilniejszych jakie znałem.
- Jest w śpiączce - odpowiedział nie odrywając wzroku od kartki - Trucizna, którą ktoś mu podał była jedną z najsilniejszych jakie znałem - powiedział jakby czytając mi w myślach.
- Dwa razy przywracano jego akcję serca. To cud, że przeżył - dodał cicho chyba mając nadzieję, że tego nie usłyszę.
Ale słyszałem. Dokładnie słyszałem wszystko. Evan żył mimo, że ktoś chciał go zabić. Evan żył mimo tego, że dwa razy prawie umarł. Evan żył i tylko to się liczyło.
Opadłem znów na łóżko, zamknąłem oczy i nagle uświadomiłem sobie coś jeszcze. Coś o czym zapomniałem, albo raczej coś, o czym starałem się zapomnieć.
Turniej Trójmagiczny.
Regulus brał udział w Turnieju Trójmagicznym.
Nie dość, że kurwa osoba, którą kocham jest w śpiączce i o mało jej nie straciłem to jeszcze za nie z pełna tydzień mogę stracić mojego najlepszego przyjaciela. Ja pierdole.
Regulus Black
Widok leżącego bezwładnie na łóżku skrzydła szpitalnego Evana będącego w śpiączce był bardzo dziwny. Zawsze był pełen życia ale teraz wygląda po prostu jakby spał.
Albo jakby nie żył...
Nie. Evan nie umrze. Nie może umrzeć.
Ostatniej nocy Barty wyznał mi, że kocha Evana. Kilka dni wcześniej Evan wyznał mi, że podoba mu się Barty. Najbardziej pojebane w tym wszystkim było to, że żaden z nich nie będzie miał odwagi zrobić pierwszego kroku. Przynajmniej nie na razie.
No i do tego ten turniej. I smoki. Do czego mogły zostać wykorzystane smoki w Turnieju Trójmagicznym? Nie mam pojęcia, ale wiem, że nie będzie to bezpieczne.
Był już wieczór, a ja siedziałem przy łóżku blondyna w skrzydle szpitalnym. Barty stwierdził, że idzie na kolację i później go odwiedzi. Odkąd wiadome było, że Evan wkrótce się obudzi Barty powoli wracał do siebie ale widać było, że zależy mu na tym aby Rosier jak najszybciej się obudził.
- Ty też mu się podobasz, Evan.
To była ostatnia rzecz, którą powiedziałem do niego zanim wyszedłem ze skrzydła i udałem się w stronę wierzy astronomicznej.
Będąc już na wierzy po raz pierwszy od kilku dni mogłem spokojnie odetchnąć. Wyciągnąłem z paczki mugolskich papierosów jednego z nich i odpaliłem zaklęciem. Gdy się nim zaciągnąłem czule wyraźnie jak trucizna rozchodzi się po moim ciele.
Paliłem od dość dawna. Dziwne, że skoro to taka „trucizna" to mnie jeszcze nie zabiło. A może powinno?
Może gdyby nie ja to wszystko by się nie stało?
Może gdyby nie ja Syriusz nie uciekłby z domu?
Może gdyby nie ja moi rodzice nie byliby zawiedzeni?
Może gdyby nie ja Evan nie leżałby teraz w śpiączce?
Może gdyby nie ja byłoby po prostu łatwiej?
Takie oraz gorsze myśli męczyły mnie od dawna i one też były jednym z powodów blizn pozostawionych przez różne ostre narzędzia na moim lewym przedramieniu. I chociaż już od dawna tego nie robiłem oraz raczej nie miałem zamiaru to myśli były tylko gorsze.
Nagle moje myśli powędrowały do wczorajszego popołudnia. Uczyłem Pottera jak przygotować eliksir wielosokowy co swoją drogą było wręcz śmieszne, bo była to wiedza na poziomie pierwszego roku, no dobra może nie dla wszystkich pierwszego, ale na siódmym roku powinien już to wiedzieć, a nagle on mi powiedział, że jestem ładniejszy od Syriusza.
Na samą myśl o tym poczułem w brzuchu dziwne uczucie i tym razem nie był to ścisk ze stresu. W zasadzie nie umiałem wyjaśnić co to było.
James pierdolony Potter powiedział, że jestem ładny, a najgorsze było to, że mi się to podobało.
~~~
1322 słowa
Mogłabym prosić osoby, które to czytają o gwiazdki? Byłaby to dla mnie duża motywacja i przede wszystkim wiedziałabym, że komuś to się podoba (tak wiem że żebram)
Wgl jestem chora i siedzę w domu więc możliwe, że w tym tygodniu będzie jeszcze jeden rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top