★3★
Regulus Black
Wciąż była sobota. Albo może niedziela? Sam nie wiem. Leżałem na łóżku. W dormitorium było już zupełnie ciemno. Słyszałem wyraźnie płytkie oddechy moich przyjaciół. I mimo potwornego zmęczenia nie potrafiłem zasnąć, a wszystko przez jebany natłok myśli.
Podsumowując ostatnie wydarzenia, biorę udział w Turnieju Trójmagicznym, rywalizuję z Jamesem Potterem i jakimiś innymi o przynajmniej dwa lata starszymi ode mnie osobami, ludzie gadają o mnie najbardziej niestworzone rzeczy, aktualnie jestem popularniejszy (ale raczej w ten zły sposób) niż mój brat, a Evan to chyba się na mnie obraził.
Nie wiem ile tak leżałem, godzinę? Dwie? Trzy? Nie wiem, ale gdy wreszcie udało mi się zasnąć to już świtało. Spałem max godzinę, bo gdy obudziłem się dochodziła szósta.
Niechętnie wstając z łóżka ze świadomością, że co bym nie zrobił to już nie zasnę, postanowiłem obudzić moich współlokatorów. Na pierwszy ogień poszedł Barty. On jako jeden z nielicznych nie wierzył w to, że z własnej woli wziąłbym udział w turnieju.
- Barty - szturchnąłem go w ramię - wstawaj.
- Która godzina - mruknął.
- Dochodzi szósta.
Crouch wydał z siebie męczeński jęk, przeciągnął się i niechętnie wstał.
- Obudź Rosiera i... - spojrzałem na łóżko Rabastana i z zaskoczeniem odkryłem, że chłopaka nie ma w dormitorium - Obudź Rosiera.
- A czemu ty tego nie zrobisz? - spytał chłopak szukając ubrań w szafie.
- Ponieważ, od wczoraj Evan ma mnie totalnie w dupie i ewidentnie strzelił focha bo zostałem wciągnięty w ten zasrany turniej - odpowiedziałem nieco wrednie.
Po tych słowach poczułem lekki ścisk w sercu. Evan był od zawsze moim najlepszym przyjacielem i nie sądziłem, że obrazi się o coś takiego.
- Ja pierdole - mruknął Barty i przetarł sobie twarz dłonią. Wziął jakąś poduszkę i cisnął nią w blondyna - Wstawaj Rosier.
- Kurwa można by tak delikatniej? - jęknął chłopak.
- Nie - odpowiedział brunet i wrócił do przeszukiwania szafy.
Tymczasem ja wziąłem swoje ubrania i poszedłem do łazienki się przebrać. Kurczowo unikałem swojego odbicia w lustrze. Wiedziałem, że będę wyglądał jeszcze gorzej niż zwykle.
Wychodząc z łazienki prawie wpadłem na Evana, ale nic nie mówiąc wyminąłem go i podszedłem do szafy.
- Idziemy? - spytał gotowy już Bary.
- A Evan? - spytałem.
- Poradzi sobie - powiedział Crouch i udał się w stronę drzwi.
Wzruszyłem tylko ramionami, wziąłem ze sobą różdżkę, torbę z książkami i poszedłem za nim.
- Black, nie obraź się ale muszę spytać - zaczął Barty - Czy poprosiłeś kogoś ze starszego rocznika żeby wrzucił twoje imię do czary? Nie wiem może twojego brata? Albo może jakoś obszedłeś zabezpieczenie wiekowe?
- Barty. Po pierwsze nic z tego nie zrobiłem, po drugie jakbym poprosił o to Syriusza to chyba by mi nogi z dupy powyrywał, po trzecie nie jestem nie wiadomo kim żebym umiał obejść czary dyrektora, a po czwarte nie lubię, a wręcz nienawidzę kiedy coś dzieje się wokół mnie więc w życiu z własnej woli nie wziąłbym udziału w tym turnieju - odpowiedziałem mu ze spokojem na co kiwnął głową.
W momencie, w którym weszliśmy do wielkiej sali poczułem setki spojrzeń na sobie. Siedliśmy obok Pandory i dziewczyn z jej dormitorium. Ona również nie wierzyła żebym z własnej woli wziął udział w turnieju, a jej koleżanki chyba miały w dupie to czy biorę w nim udział czy nie, za co byłem im niezmiernie wdzięczny.
- Jak tam? - zagadnęła blondynka. W przeciwieństwie do swojego brata ona była dla mnie wyrozumiała.
- Jednym słowem chujowo - odpowiedziałem nalewając sobie kawy - Nie spałem dziś prawie w ogóle, ludzie gadają o mnie niestworzone rzeczy, a twój brat ma na mnie focha.
Po powiedzeniu tego zauważyłem, że Evan nie usiadł z nami, tylko z osobami z rocznika wyżej.
Wywróciłem oczami i upiłem łyk kawy.
- Pogadam z nim - obiecała dziewczyna - A ty weź coś zjedz. Nie widziałam żebyś coś jadł chyba od czwartku. A MAMY ŚRODĘ - wytknęła mi.
- Pandora błagam odpuść, jak teraz cokolwiek zjem to natychmiast to zwrócę. Nie dam rady - powiedziałem zmęczonym głosem. Poważnie czułem, że jakby chociaż spróbował coś zjeść to zwróciłbym to tu i teraz.
Naprawdę mi ulżyło bo dziewczyna więcej nie naciskała.
James Potter
Jestem jednym z trze...czterech uczestników Turnieju Trójmagicznego. Wow. Syriusz miał trochę ból dupy, że to nie on się dostał, ale koniec końców swój gniew skierował głównie w stronę Regulusa.
No właśnie, Regulus. Jak to się stało, że bierze udział w turnieju? Nie wiem. Kto wrzucił jego nazwisko do Czary Ognia? Tego też nie wiem, ale jestem prawie pewien, że sam tego nie zrobił.
Może i jakoś dobrze go nie znałem, ale wiedziałem, że Regulus nie był osobą lubiącą atencję i nadmierną uwagę, a biorąc udział w turnieju na pewno dostanie jej dużo. I to niekoniecznie w dobry sposób.
Natomiast Syriusz był nieźle wkurwiony na brata. Cud, że jeszcze go nie zabił. Cały wczorajszy dzień siedział wkurwiony i do nikogo się nie odzywał.
Siedzieliśmy właśnie w wielkiej sali gdy jej drzwi otworzyły się, a większość spojrzeń uczniowie skierowali w stronę wchodzących. Ja również to zrobiłem i ujrzawszy Regulusa i chyba Barty'ego szybko przeniosłem wzrok na Syriusza. On widocznie też ich zauważył, bo tylko wywrócił oczami.
- Ja już z nim pogadam - mruknął i wrócił do jedzenia tostów.
- Łapo, tylko nie zrób nic głupiego - poprosiłem.
Nie minęło 10 minut, a Syriusz wstał i skierował się w stronę wyjścia z wielkiej sali. Domyśliłem się, że Regulus też chwilę wcześniej wyszedł, a Syriusz chce z nim pogadać.
Żeby tylko się nie pozabijali.
Regulus Black
Wyszedłem właśnie z wielkiej sali i już miałem kierować się w stronę lochów gdy usłyszałem, że ktoś podąża za mną szybkim i nerwowym krokiem. Odwróciłem się i ujrzałem Syriusza. Ja pierdole kolejny.
- Co to ma znaczyć? - spytał wkurzony podchodząc bliżej - Co to ma kurwa znaczyć, że bierzesz udział w Turnieju Trójmagicznym?!
- Uwierz mi, że ja sam chciałbym wiedzieć - odpowiedziałem kąśliwie.
- Wytłumacz mi w takim razie, jakim cudem twoje imię znalazło się w Czarze Ognia? Kogo o to poprosiłeś? Idioto ludzie giną w tym turnieju!
- Ja pierdole Syriusz nikogo o to nie poprosiłem. Biorę udział w tym turnieju wbrew swojej woli. Wierz mi, wolałbym skoczyć z wierzy astronomicznej niż z własnej woli wziąć udział w tym turnieju.
Odwróciłem się od niego i poszedłem w stronę lochów. Syriusz nic więcej nie powiedział.
Do jasnej cholery każdy ma do mnie problem o ten jebany turniej. Mój najlepszy przyjaciel się do mnie nie odzywa, a mój starszy brat nie wierzy, że nie wrzuciłem mojego nazwiska do Czary Ognia.
Może ten pomysł ze skokiem z astronomicznej wcale nie był taki zły...
~~~
1044 słów.
Średnio podchodzi mi pisanie z perspektywy Jamesa ale jest to niestety lub stety potrzebne.
(Spokojnie nie zabije Regulusa, a z pewnością nie poprzez skoks z astronomicznej)
Dziękuję każdemu kto to czyta 🙏🏻🫶🏻
(Nadal żebram o gwiazdki)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top