★24★
Przeskok czasowy do drugiej gry turnieju. Z racji tego że za chuja nie znajdę gdzie miałam napisane kiedy to uznajmy że druga gra będzie pod koniec lutego (środa, 22.02.1978r.)
~~~~
Regulus Black
Był wtorek. Za nie całe 24 godziny miał rozpocząć się drugi etap Turnieju Trójmagicznego. Czułem ogromny stres mimo, że wiedziałem mniej więcej co tam mnie czeka. Z Ja... Potterem nie rozmawiałem od kiedy zawołał mnie wtedy na korytarzu. Widziałem kilka razy jak przechodząc patrzył na mnie, a w jego oczach widziałem coś co nie do końca potrafię nazwać.
Dowiedziałem się też, że Evan i Barty są razem. Czyli tylko moje życie miłosne nie istnieje. I to nie tak, że nie cieszę się ich szczęściem bo widzę, że są naprawdę szczęśliwi razem ale strasznie to przytłaczające kiedy twoi dwaj najlepsi przyjaciele, brat, kuzynostwo i wiele uczniów Hogwartu kogoś ma, a ty jesteś w tak chujowej sytuacji że nawet sam nie wiesz co czujesz.
★
Do rozpoczęcia drugiego zadania turnieju pozostała godzina.
- Rosier czy to mnie nie zabije? - spytałem podejrzliwie oglądając flakonik z miksturą, którą blondyn przed chwilą mi podał.
Miała pozwolić mi na oddychanie pod wodą przez pol godziny co miało znacznie ułatwić mi wykonanie zadania.
- Pij to a nie gadaj. Zacznie działać dopiero za godzinę wiec jak nie chcesz się utopić to radziłbym robić to co mówię - odpowiedział.
- Nie zabije mnie? - spytałem raz jeszcze.
- Nie - odpowiedział, a ja wypiłem zawartość flakonu - na 80% - dodał.
Zrobiłem wielkie oczy i mało co nie zadławiłem się tą miksturą.
Wziąłem pierwsze co miałem pod ręką i rzuciłem tym w Evana. Padło na książkę do zielarstwa.
Chłopak uniknął uderzenia, a książka upadła tuż obok łóżka Barty'ego. No właśnie, gdzie jest Barty?
- Lepiej się módl żebym to przeżył, bo inaczej będę cię nawiedzał tak długo, aż nie popadniesz w paranoje - wycedziłem przez zęby.
- Nie ma za co - odpowiedział wywracając oczami Rosier.
Nawet nie wiem kiedy minęła ta godzina, a ja wraz z Potterem i Pauline staliśmy na molo nad jeziorem otaczającym Hogwart.
Było dość zimno, a ubrania które dostaliśmy wcale nie pomagały. Każdy miał je w kolorach swojego domu. Ja zielone, Potter czerwone a Pauline bladoniebieskie.
- W drugim zadaniu Turnieju Trójmagicznego uczestnicy będą musieli wyciągnąć z wody najbliższe sobie osoby - rozbrzmiał głos dyrektora - mają na to pół godziny. Czas, start!
Cała nasza trójka wskoczyła do wody. Mimo, że wiedziałem że mikstura Evana powinna zacząć już działać to obawiałem się wziąć oddech. Dobra. Raz grozi śmierć. Bez względu na to czy miksturą nie zadziała i tak umrę jak nie spróbuję bo nie dam rady tak długo wytrzymać bez powietrza. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. Ku mojemu szczęściu nie poczułem ani kropli wody w moich płucach. Mogłem normalnie oddychać. I przy okazji odkryłem, że nieźle widzę pod wodą.
Zacząłem rozglądać się w celu zorientowania się co mam robić. Wokół mnie nie było nikogo. Tylko glony. Zacząłem powoli płynąć przed siebie i ze zdziwieniem odkryłem, że mikstura również dużo bardziej ułatwia mi pływanie i ogólne poruszanie się pod wodą.
Nagle coś przede mną przepłynęło i poczułem jak moje serce się na chwilę zatrzymało. Był to Tryton. Przepłynął kilka centymetrów przede mną i nawet nie zwrócił uwagi, że ktoś obcy pływa w jego królestwie. Nie wiem co mną kierowało ale postanowiłem płynąć za nim. Po kilku minutach płynięcia za kreaturą zobaczyłem o co chodziło Dumbledorowi z „wyciągnięciem z wody najbliższych". Kilkadziesiąt metrów przede mną, pośród setek Trytonów, przymocowani sznurkiem do dna było kilka osób. Podpłynąłem bliżej i rozpoznałem Barty'ego oraz mojego brata. Obok nich była jeszcze jakaś dziewczyna, której nie umiałem rozpoznać. Była to osoba, którą wyłowić miała Pauline.
Podpłynąłem jeszcze bliżej i przyjrzałem się dokładnie Syriuszowi i Crouchowi. Wyglądali jakby byli martwi. Wiedziałem, że nie mojego brata miałem wyciągnąć z wody.
Chwyciłem za różdżkę i zaklęciem przerwałem sznurek. Chwyciłem Barty'ego za rękę i zacząłem płynąć na powierzchnię.
Chwilę później wypłynąłem z wody i w tej samej chwili chłopak się ocknął.
- Regulus Black, pierwszy - usłyszałem głos dyrektora.
Pierwszy?
Spojrzałem na zegar, który wskazywał, że do końca zostały niecałe 2 minuty.
Dosłownie 10 sekund po mnie na powierzchnie wypłynął Potter z moim bratem.
- James Potter, drugi - znów rozległ się donośny głos Dumbledora.
Chwilę później wypłynęła Pauline, która była trzecia. Każdy ukończył zadanie przed końcem czasu. Została jeszcze jakaś minuta.
Barty podpłynął do molo, a ja zaraz za nim. Evan pomógł mu wyjść z wody. Na jego twarzy widziałem wymalowaną ulgę.
Wyciągnął również rękę żeby pomóc mi wyjść z wody i gdy już miałem się jej złapać to poczułem jak coś owija się wokół mojej kostki. Jakaś oślizgła dłoń z długimi i smukłymi palcami oraz ostrymi jak brzytwa pazurami złapała mnie za kostkę i zanim zdarzyłem cokolwiek zrobić, byłem z powrotem pod wodą.
Mikstura od Evana przestawała działać, a mi coraz trudniej było oddychać. Coś z zawrotną prędkością ściągało mnie na dno jeziora.
Spojrzałem w dół i zobaczyłem jakąś odrażającą kreaturę, której nigdy wcześniej nie widziałem.
Miała ogon jak syrena, tyle że dużo dłuższy. Długie ręce i pazury. Strasznie była wychudzona. Do tego stopnia, że było jej widać żebra. I to nie tak trochę. Dosłownie wyglądało to tak jakby ktoś okrył szkielet jakąś cienką chustą. Najbardziej przerażająca była jej twarz. Nie miała ust ani nosa. Oczu z resztą też nie. Były to dwie czarne dziury. Tak jak w czaszce. Tyle, ona w jakiś sposób musiała przez nie widzieć. Było jeszcze jedno. Jej okropnie długie, czarne włosy. Były dłuższe niż cała ona wraz z ogonem.
Próbowałem się wyrwać ale nie miałem jak. Różdżki też nie miałem. Zdążyłem już położyć ją na molo.
Byłem coraz głębiej. Wziąłem oddech i wtedy właściwości mikstury się wyczerpały. To był ostatni oddech jaki mogłem zaczerpnąć. A kreatura wcale nie wyglądała jakby miała zamiar mnie puścić.
Po chwili z braku tlenu zaczęło mi się kręcić w głowie.
Moje płuca bolały jakby miały zaraz eksplodować.
Oczy zaczęły mi się same zamykać i czułem, że tracę przytomność.
Czyli w ten sposób umrę?
~~~
972 słowa
😶
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top