★22★

Zanim zaczniecie czytać muszę poinformować osoby, które ten rozdział już czytały ze jestem skończonym debilem i go usunęłam więc wstawiam jeszcze raz. Jest praktycznie 1:1 ponieważ po usunięciu mogłam go jeszcze przeczytać (coś się zbugowalo)
Enjoy!

Regulus Black

Przez ostatnie kilka dni unikałem Pottera jak tylko umiałem.

Tego dnia miała się odbyć huczna impreza z okazji nowego roku organizowana przez Gryfonów. Poszedłem tam tylko za namową Evana i Barty'ego. Inaczej prawdopodobnie przesiedziałbym w dormitorium.

Niedługo po rozpoczęciu imprezy stwierdziłyśmy, że gramy w 7 minut w niebie.

Marlenę zakręciła butelka i wypadło na mnie.

No jakby mi kurwa mało wrażeń przez ostatni tydzień przybyło.

Podszedłem do stolika na którym leżała miska z karteczkami i wziąłem z niej jedną. Powoli ją otworzyłem, a serce zamarło mi gdy zobaczyłem czyje imię jest tam napisane.

James Potter.

NO JAKBY MI KURWA MAŁO WRAŻEŃ PRZEZ OSTATNI TYDZIEŃ PRZYBYŁO.

- James Potter - powiedziałem i spojrzałem na chłopaka.

Ten wytrzeszczył oczy ale nie zawahał się i wstał.

Spojrzeliśmy na Syriusza, który miał pójść nas zamknąć w jakimś pomieszczeniu ale ten tylko odwrócił głowę i udawał, ze nas nie widzi. Siedzący obok niego Remus wywrócił oczami i wstał prowadząc nas do łazienki jednego z dormitoriów.

- Pamiętajcie, 7 minut - powiedział zanim zamknął drzwi - w niebie - dodał uśmiechając się dwuznacznie i nie czekając na jakąkolwiek reakcję zakluczył drzwi na kolejne 7 minut.

Przez pierwsze kilka minut staliśmy nie odzywając się do siebie.

- Czyli to jest to całe 7 minut w niebie? - spytałem.

- Zgadza się. A ty wylądowałeś tu ze mną - odparł Potter uśmiechając się tym swoim uśmieszkiem i podchodząc bliżej mnie.

- Uwierz mi dużo bardziej bym wolał wypić jakąś truciznę od Rosiera niż siedzieć tu teraz z tobą - powiedziałem wywracając oczami.

Nie była to do końca prawda...

- Uroczo - stwierdził wywracając oczami i przysunął się jeszcze bliżej.

Teraz żeby spojrzeć mu w oczy musiałem lekko zadrzeć głowę do góry.

Serce biło mi jak pojebane.

Po chwili usłyszeliśmy kroki zbliżające się do drzwi.

Spojrzałem w ich stronę a później znów na Jamesa.

W chwili w której usłyszałem klucz wkładany do zamka drzwi stanąłem lekko na palcach i szybko zamknąłem dystans pomiędzy mną, a Jamesem. Zanim Lupin zdążył otworzyć drzwi odsunąłem się od niego i skierowałem w stronę drzwi.

Nie wiem co mną kierowało ale czy żałuje?
Absolutnie nie.

James Potter.

Usłyszałem dźwięk klucza wkładanego do zamka i w momencie w którym z powrotem odwróciłem wzrok w stronę Regulusa, ten stanął na palcach i szybko mnie pocałował. Zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch ślizgon już wychodził z pomieszczenia.

Stałem osłupiały na środku łazienki i dopiero gdy Remus podszedł do mnie i mną potrząsnął udało mi się odzyskać pełną sprawność.

- Aż tak źle? - spytał ze zmartwieniem.

- Nie. Było lepiej niż mógłbym sobie wyobrazić - odparłem i również wyszedłem z pomieszczenia.

Wchodząc z powrotem do pokoju wspólnego usłyszałem lekko wkurwiony głos Regulusa.

- Spierdalaj Crouch - fuknął zanim usiadł na swoim miejscu.

Gdy nasze spojrzenia na chwile się skrzyżowały zauważyłem, że jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Była tam wymalowana wręcz obojętność. Ale za to jego wzrok mówił jedno. „Błagam nie mów nikomu". Nie powiem.

Szturchnąłem Lunatyka i szepnąłem do niego, żeby nic nikomu nie mówił.

Usiadłem obok Syriusza a ten zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem.

- Do niczego nie doszło Łapo - powiedziałem wywracając oczami.

Chłopak nie odpowiedział ale na jego twarzy widziałem wyraźną ulgę.

Źle się czułem z faktem, że go okłamałem. No cóż, będzie mi musiał kiedyś wybaczyć.

Evan Rosier

Graliśmy jeszcze przez jakąś godzinę. Nie zostałem wylosowany ani razu co w sumie szło mi na rękę.

Stałem właśnie przy jednej ze ścian z kieliszkiem szampana w ręku. Było chwilę przed północą, może z 10 minut. Każdy powoli już wychodził by zobaczyć tegoroczne fajerwerki, sztuczne ognie i tym podobne, które, swoją drogą, w Hogwarcie były bardzo efektowne. Co roku cały Hogwart odliczał od dziesięciu i gdy wybiła północ, uwierzcie mi, takiego show nigdy nie widzieliście. Fajerwerki formowały się w różne kształty, były puszczane w kolorach każdego domu, no po prostu wyglądało to cudnie. Nikt nie chciał tego przegapić.

Miałem zamiar udać się na taras tak jak reszta i stamtąd obejrzeć pokaz gdy nagle podszedł do mnie Barty.

- Tu jesteś. Chodź ze mną - powiedział. Nie czekając na odpowiedź złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. O mało nie wylałem zawartości mojego kieliszka.

W tłumie ludzi zdążyłem zauważyć tylko Regulusa rozmawiającego z moją siostrą, a chwilę później wyszliśmy z pokoju wspólnego Gryffindoru.

Barty wyciągnął mnie na jakiś korytarz i po chwili zorientowałem się, że kierował się w stronę wieży astronomicznej.

- Stąd będzie najlepszy widok, zaufaj mi - powiedział gdy weszliśmy już na górę wieży.

Ufam ci. Ufam ci bardziej niż możesz sobie wyobrazić.

Byliśmy tam jakąś minutę przed północą.

Podszedłem trochę bliżej barierek i spojrzałem w dół. Wszyscy stali na tarasach, na Błoniach albo jeszcze gdzieś indziej. A nikt oprócz Barty'ego nie pomyślał żeby przyjść tutaj.

Po chwili zaczęło się odliczanie.

10.
9.

- Evan.

8.
7.

- Hm?

6.
5.

- Obiecaj mi, że się na mnie nie obrazisz.

4.

- O co miałbym się obrazić?

3.

- Obiecaj.

2.

- Obiecuję.

1.

Cały Hogwart zaczął wiwatować, fajerwerki wyleciały w powietrze, a ja uniosłem kieliszek by wypić jego zawartość. Nie zdążyłem jednak, bo zanim zdałem sobie z czegokolwiek sprawę to poczułem, że ktoś mnie pocałował.

Barty mnie pocałował.

Kieliszek z szampanem wypadł mi z ręki i z głośnym brzdękiem rozbił się na podłodze.

Przez sekundę czułem jak serce mi się zatrzymuje.

To sen?

Nie. To sie dzieje naprawde.

Powoli zamknąłem oczy i oddałem pocałunek. Poczułem jego ręce na moich biodrach. Ja jedną rękę położyłem mu na policzku, a drugą wplotłem w jego brązowe, miękkie włosy.

Oparłem się o ścianę nadal całując się z Bartym. Kochałem go. Tak strasznie go kochałem. Nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Czułem stado motyli w moim brzuchu, a gdy chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze to myślałem że się rozpłynę. Było tysiąc razy lepiej niż podczas 7 minut w niebie.

W ostatnim czasie Barty zrobił sobie kolczy w języku przez co było to jeszcze przyjemniejsze.

Gdy w końcu zabrakło nam tchu i się od siebie odsunęliśmy spojrzałem mu prosto w oczy. Te jego piękne oczy... widziałem w nich mieszankę praktycznie wszystkich możliwych emocji. Zaśmiałem się cicho i wtuliłem w niego. On również mnie przytulił.

- Kocham cię - usłyszałem po chwili. Było to dziwne słyszeć takie słowa z jego ust.

- Ja ciebie też kocham - odpowiedziałem wtulając się w niego jeszcze bardziej.

Barty Crouch Jr.

- Ja ciebie też kocham - odpowiedział wtulając się we mnie jeszcze bardziej.

Chyba już wiem o co ten cały czas chodziło Regulusowi.

~~~
1076 słów

„Barty Crouch Jr never said „I love you" to anyone. The first and the last person he said it to was Evan Rosier."

Rosekiller moi drodzy !

alexx_vshgx o to jest (a raczej był) twój mini prezent urodzinowy ode mnie 🫶🏻

A ja jestem skończonym idiota, sama se roboty narobiłam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top