★16★
W tym rozdziale tak jak wcześniej wspomniałam będzie przeskok czasowy o ponad miesiąc. Aktualnie akcja rozgrywa się 17 grudnia 1977 roku.
~~~~~
Regulus Black
Do świąt został dokładnie tydzień, a ja nadal nie miałem nic dla moich przyjaciół. Była sobota więc nie miałem lepszego pomysłu jak pójść do Hogsmeade. Z prezentami dla Evan oraz Pandory musiałem się pośpieszyć ponieważ oni już w poniedziałek wyjeżdżali do rodziny na święta. Mieli wracać dopiero wieczorem 25 grudnia.
Barty i mój brat zostawali w Hogwarcie podobnie jak ja. Im prezent miałem zamiar dać dopiero 24 grudnia czyli w wigilię. Chciałem kupić coś również Rabastanowi i chociaż tak odwdzięczyć się za przygotowanie mnie do pierwszego zadania turnieju ale gdy spytałem go czym się interesuje i tak dalej ten od razu wyczuł o co mi chodzi i stanowczo zabronił kupować mu czegokolwiek.
O tyle o ile prezenty dla Rosierów nie sprawił mi zbytniego kłopotu to zanim kupiłem cokolwiek Syriuszowi czy Barty'emu stałem chyba pół godziny przed jedną półką.
Przez kilka dobrych godzin chodziłem od sklepu do sklepu.
W końcu Evanowi kupiłem książkę o krwawej magii. To było chyba coś czym się niezmiernie interesował bo potrafił siedzieć i czytać te książki całymi dniami. Dorzuciłem jeszcze jakieś słodycze. Pandorze za to kupiłem dwie książki - jedną o magicznych stworzeniach, a drugą jakąś mugolską baśń. Również kupiłem jej jakieś słodkości i zabrałem się za wybieranie czegoś dla Syriusza.
Od Remusa dowiedziałem się o kilku jego ulubionych mugolskich zespołach muzycznych więc ostatecznie postawiłem na płyty takowych zespołów. Kupiłem mu również czarny lakier do paznokci bo zauważyłem, że podobnie jak ja wiecznie ma je pomalowane. Przy okazji sobie też wziąłem jeden na zapas. Od ponad pół roku nie pamiętam żebym któregoś dnia miał niepomalowane paznokcie. Jemu również kupiłem jakieś słodycze i szukałem czegoś dla Barty'ego.
Z nim miałem największy problem. W końcu znalazłem coś idealnego dla niego. Kupiłem mu kilka pierścieni miedzianych innymi z czaszkami, łańcuchy do spodni i też jakieś słodycze. Może nie były to zbytnio kreatywne prezenty ale nie umiem kupować ludziom prezentów i również miałem mimo wszystko ograniczony budżet.
Kupiłem jeszcze papier do pakowania prezentów i zdecydowałem się wracać już do Hogwartu. Było cholernie zimno i już całkiem ciemno. Droga powrotna zajęła mi dłużej niż zazwyczaj.
Gdy byłem już w dormitorium zastałem tam tylko Barty'ego.
- O, Reg. Gdzieś ty był? Cały dzień cię szukaliśmy - powiedział nieco z wyrzutem ale wiedziałem, że udawanym - Co tam masz? - podszedł do mnie i chciał zajrzeć do mojej torby, w której trzymałem prezent dla niego oraz reszty.
- Łapy precz Crouch - powiedziałem odsuwając torbę za plecy.
- To coś dla mnie? - chłopak nie dawał za wygraną i wciąż próbował sięgnąć po torbę.
- Jak tak dalej pójdzie to nie - odpowiedziałem na co on się odsunął wywracając oczami - tak właściwie jeśli chcesz coś dostać to musisz stąd wyjść - powiedziałem.
- Po chuj?
- Bo tak mówię, a teraz wypad - powiedziałem popychając go za drzwi i zamykając je zaklęciem.
Gdy byłem już pewny, że nikt nie wejdzie zabrałem się za pakowanie prezentów. Poszło mi to o dziwo sprawnie. Każdy z nich podpisałem bo inaczej znając życie prezent przeznaczony dla Pandory dostałby Barty. A wątpię że ucieszyłby się jakoś szczególnie z książki o magicznych stworzeniach.
Wpuściłem Barty'ego z powrotem do środka. Evana nadal nigdzie nie było co było dość dziwne. Jego walizka leżała na łóżku, a wokół były porozwalane rzeczy.
- Ej, a z kim ty idziesz na ten cały bal? Bo o tyle o ile ja mógłbym iść sam albo wcale nie iść to ty raczej nie masz wyboru - zaczął Barty rozkładając się na moim łóżku na co wywróciłem oczami.
Ja wciąż siedziałem przy biurku więc w sumie nie miałem nic przeciwko temu. Dopóki mi nie przeszkadzał dopóty mógł tam siedzieć.
- Z Pandorą - odpowiedziałem krótko na co on zrobił wielkie oczy zdziwienia - Ugh - wywróciłem oczami na głupotę Croucha - Jako przyjaciele idioto.
- A Evan wie? - spytał nadal nieco zdziwiony.
- Jak mu powiedziała to wie.
- A jak mu nie powiedziała?
- To się dowie na balu - taka była prawda.
No bo co, miałem podejść do niego i tak z dupy wypalić „O, Rosier, idę na Bal Bożonarodzeniowy z twoją siostrą"?
No chyba nie.
- A Ty z kim idziesz? - spytałem.
- Z taką krukonką z naszego roku - powiedział dość obojętnie Barty.
Wiedziałem, po prostu byłem pewien, że sto razy bardziej niż z tą krukonką wolałby iść tam z Evanem. Swoją drogą ciekawe z kim on idzie.
- Jak z Evanem? - spytałem chcąc dowiedzieć się czegoś o ich relacji.
- Co? - no idiota.
- Uh.. No w sensie jak tam wasza relacja? - dociekałem nadal.
Jakie to zabawne jacy oni obaj są ślepi.
- Nic - odpowiedział krótko i oschle.
- Co ma oznaczać „nic"? - wiedziałem, że go drażniłem. I będę to robił dopóki czegoś z niego nie wyciągnę.
- Reg on nic do mnie nie czuje - mruknął Barty - Dla niego jestem tylko przyjacielem.
- A żebyś wiedział - szepnąłem do siebie.
- Co? - spytał nagle bardziej ożywiony.
No to kurwa jestem w dupie.
- Nic - odpowiedziałem pospiesznie mając nadzieję, że chłopak da sobie spokój.
No cóż, moje nadzieje legły w gruzach.
Barty usiadł na łóżku i wpatrywał się we mnie zdziwiony i wzrokiem pełnym pytań.
- Reg coś powiedziałeś? - spytał znowu.
- Nic, masz halucynacje czy co? - spytałem porywając różdżkę z mojego biurka i nie czekając na odpowiedź wyszedłem z dormitorium.
Było późno i w sumie jedyne miejsce do którego mogłem się udać to była biblioteka więc tam też się skierowałem.
Szedłem pustym korytarzem nie patrząc przed siebie gdy nagle na coś wpadłem.
Boleśnie upadłem do tyłu.
- Kurwa uważaj jak chodzi.. - chciałem dokończyć jednak gdy się rozejrzałem nikogo wokół mnie nie było.
Podniosłem się ostrożnie nadal mocno zdziwiony.
Dobra ja wiem, że leki nasenne Barty'ego mogą mieć jakieś tam skutki uboczne, ale że aż takie?
Bo chyba nie jestem jeszcze na tyle pojebany żeby wyimaginować sobie, że na coś wpadłem i przewrócić się przy tym.
Nagle ni stąd ni zowąd przede mną pojawił się James Potter.
- Co jest kurwa - nie wierzyłem własnym oczom - Jak ty to zrobiłeś?
- Peleryna niewidka - odpowiedział jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
- Mhm - pokiwałem głową w zamyśleniu.
- Gdzie idziesz? - tym razem to on zadał pytanie.
- Do biblioteki - moja odpowiedź była krótka ale prawdziwa.
Po chwili stania w ciszy skierowałem się w stronę biblioteki.
- Ej Regulus poczekaj - usłyszałem za sobą.
- Tak? - spytałem odwracając się. Byłem już trochę zmęczony ale tak czy siak postanowiłem go wysłuchać.
- Mógłbyś mi proszę pomóc z jednym tematem z eliksirów? Totalnie go nie rozumiem, a Slughorn zachwalał cię jakim ty to dobrym uczniem nie jesteś - spytał.
- Ugh - wziąłem głęboki oddech - Dobra, jesteś na święta w Hogwarcie?
- Nie.
- Um.. no dobra, to w takim razie jutro o 15 w bibliotece, nie spóźnij się - oznajmiłem i ruszyłem w stronę wspomnianej przed chwilą biblioteki.
Czy to dziwne, że pomagam z materiałem z eliksirów najlepszemu przyjacielowi mojego brata z siódmego roku gdy ja sam jestem na szóstym? Być może.
~~~
1211 słów
Być może jestem wredna sprawiając, że Barty nie pójdzie z Evanem na bal ale trust the process
Wgl czy tylko według mnie piosenka XOXO (kisses, hugs) to jest totalnie piosenka przeznaczona dla shipu Rosekiller? Błagam powiedzcie że nie tylko ja tak sądzę
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top