★15★

Evan Rosier

Impreza u gryfonów trwała w najlepsze. Było około północy gdy zdecydowałem się wyjść żeby zapalić. Paliłem stosunkowo od niedawna. Właściwie to przejąłem ten nawyk od Barty'ego. Ten za to palił odkąd pamiętam. W sumie to Barty zrobiłby wszystko żeby wkurwić swojego ojca.

Udałem się w kierunku wieży astronomicznej.
Odetchnąłem z ulgą gdy tam wszedłem i nie zastałem nikogo. Nie miałem ochoty z nikim gadać. No może z jedną osobą...

Stałem tyłem do schodów przy barierce. Było dość zimno ale przez alkohol we krwi nie odczuwałem tego aż tak bardzo chociaż nie byłem jeszcze aż tak schlany żeby nie kontaktować.

Moje myśli krążyły głównie wokół mojego otrucia. Avery nie żyje. Z tego samego powodu.

To mogłem być ja.

Niby Dumbledore mówi, że „wszyscy szukają sprawcy" ale tak naprawdę chuja robią. Ostatnio jakiś krukon z trzeciego roku wylądował w skrzydle szpitalnym również przez otrucie.

I do tego ten turniej. Przecież to jest pojebane. Regulus mimo, że stara się to ukrywać to wygląda jak wrak człowieka. Mało nie stracił ręki, a co dopiero życia na tej arenie. Nie jestem pesymistą ale gdy Black wisiał do góry nogami na tej miotle myślałem, że tego nie przeżyje. A Potter i ta laska z Beauxbatons? Mało nie zostali podpaleni przez smoki! I to jest niby bezpieczne?

Skoro smoki to było pierwsze zadanie to już boję się czym będzie drugie. W zasadzie tylko Rabastan nie był zaskoczony gdy dyrektor przedstawiał pierwsze zadanie i jego zasady. On wie więcej niż mówi.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie odgłos kroków na schodach. Zacząłem przeklinać w myślach tego kto tu wchodzi, obróciłem się ale gdy zobaczyłem osobę stojącą przede mną moje myślenie od razu się zmieniło. Serce jakoś tak szybciej mi zabiło gdy ujrzałem Barty'ego.

- Nie wiedziałem, że palisz - powiedział podchodząc do mnie.

Obróciłem się teraz bokiem to barierki, a on stanął na przeciwko mnie. Był trochę wyższy ale nie jakoś drastycznie. Przyglądał mi się lekko przymrużonymi oczami.

- To tylko i wyłącznie przez ciebie - odpowiedziałem i zaciągnąłem się trucizną.

Barty zaśmiał się cicho.

- Pokazać ci ciekawy sposób na palenie? - spytał.

Kiwnąłem głową i podałem mu papierosa. On zaciągnął się nim i lekko uniósł moją głowę do góry cały czas patrząc to na mnie to na moje... usta..?

Na jego dotyk przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej. Dzielił nas może z dziesięć centymetrów. Wypuścił dym wprost to do moich lekko rozchylonych ust patrząc na nie, a ja się nim zaciągnąłem.

Naprawdę ciekawy sposób na palenie.

Po chwili puścił moją twarz i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć on już zniknął na schodach.

Nie mam pojęcia co to było ale wiem jedno. Podobało mi się.

Regulus Black

Na imprezie u gryfonów nie działo się nic nadzwyczajnego. No może oprócz tego, że co chwile przyłapywałem Jamesa Pottera na patrzeniu w moją stronę.

Następnego dnia Slughorn zwołał cały Slytherin bez wyjątków w sali od eliksirów o godzinie 15.
Ja poprzedniego dnia dużo nie piłem więc nie było to dla mnie nic trudnego ale niektórzy mieli dość duży problem ze wstaniem. Mówiąc niektórzy mam na myśli chociażby Barty'ego.

W sali było inaczej niż zwykle. Wszystkie ławki, kociołki i inne rzeczy były poprzesuwane i na środku było pusto.

- Dobrze moi drodzy - zaczął profesor - Dziś wyjaśnię wam o co chodzi z Balem Bożonarodzeniowym. Zacznijmy od tego, że w balu będzie uczestniczył cały Hogwart, uczennice z Beauxbatons oraz uczniowie z Durmstrangu mimo dyskwalifikacji George'a. Bal odbędzie się 26 grudnia więc każdy kto wyjedzie na święta do rodziny powinien zdążyć już wrócić.

Nie wracałem na święta do domu. Barty i Syriusz też nie. Szczerze mówiąc nie wiedziałem nawet czy jestem nadal mile widziany w tej rodzinie.

- Reprezentanci biorący udział w Turnieju Trójmagicznym będą rozpoczynać bal tańcem wraz ze swoją parą - oznajmił.

Nie no kurwa zajebiście.

Slughorn tłumaczył coś jeszcze ale nie do końca go słuchałem. Kogo ja do chuja mam zaprosić na ten bal?

Po jakichś piętnastu minutach profesor skończył swoją paplaninę i pozwolił nam wracać do dormitorium.

Jedyną słuszną opcją wydało mi się zaproszenie kogoś z moich przyjaciół.

Zacząłem więc rozglądać się za blond włosami mojej przyjaciółki - Pandory. Ją znałem najdłużej tak samo jak Evana i ze wszystkich dziewczyn w Hogwarcie tylko jej ufałem bezgranicznie.

- Pandora! - krzyknąłem gdy ją zobaczyłem.

Odwróciła się w moją stronę, a ja do niej podbiegłem.

- Co tam Reg? - spytała.

- Mam pytanie. Dałabyś zaprosić się na Bal Bożonarodzeniowy? Oczywiście jako moja przyjaciółka - spytałem. Szczerze mówiąc do dupy jestem w takie zapraszanie ludzi.

- Hmmm... - Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała przez co zacząłem myśleć, że się nie zgodzi.

- Błagam Cię nie każ mi zapraszać kogoś innego. Wiesz, że tego nie zrobię albo jak już zrobię to będzie to dla mnie w chuj żenujące i niekomfortowe - powiedziałem. Mówiłem prawdę. Nie lubiłem takich wydarzeń, a już szczególnie wtedy kiedy musiałem kogoś zapraszać.

- Idioto tylko się z tobą droczę - zaśmiała się, a mi jakby kamień spadł z serca - Jasne, że z tobą pójdę, ale tylko jako przyjaciółka - zaznaczyła, a ja kiwnąłem głową.

- Dziękuję, dzięki tobie nie muszę stawać się ekstrawertykiem.

Dziewczyna jeszcze raz się zaśmiała, pożegnała się ze mną i się rozeszliśmy. Jezu uwielbiałem ją. To była chyba jedyna osoba, którą znałem i która zgodziłaby się na takie coś.

Ciekaw jestem czy Barty pójdzie na ten bal z Evanem.

James Potter

McGonagall właśnie wyjaśniła nam zasady Balu Bożonarodzeniowego. Nie miałem zielonego pojęcia kogo mam zaprosić. Syriusz szedł z Remusem co było dość oczywiste. Już praktycznie cały jeżeli nie cały Hogwart wiedział, że są razem. Nawet nauczyciele o tym wiedzieli i zdecydowana większość nie miała z tym problemu.

Pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy była Evans. Co prawda nie wyszło mi z nią ale nadal się przyjaźniliśmy więc może nie będę musiał głowić się nad kimś innym.

- Lily! - krzyknąłem gdy zauważyłem rude włosy dziewczyny.

Podszedłem do niej.

- Lily Evans, czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i dałabyś zaprosić się na tegoroczny Bal Bożonarodzeniowy? - spytałem. Zawsze byłem dobry w takie rzeczy.

Ona zastanowiła się chwilę.

- Dałabym - odpowiedziała, a ja uśmiechnąłem się. Po chwili wyciągnęła rękę przed siebie w geście jakby stopującym - Ale, musisz mi obiecać, że między nami nie dojdzie do niczego więcej. Idziemy tam jako przyjaciele - zaznaczyła, a ja pokiwałem ochoczo głową.

I tak ktoś inny namieszał mi w głowie pomyślałem ale nie wypowiedziałem tego na głos.

- Jasne - odpowiedziałem.

Ona tylko się uśmiechnęła i odeszła w swoją stronę.

Ciekawy jestem kogo Regulus zaprosił lub zaprosi na ten bal. Z tego co wiem nie jest raczej ekstrawertykiem.

~~~
1059 słów.

Macie jeszcze jeden rozdział bo jestem chora i mi się nudzi

Chciałam zaznaczyć, że w najbliższych rozdziałach będzie dość duży przeskok czasowy a mianowicie o około miesiąc

Dziekuje za wszystkie gwiazdki lovki💗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top