★14★
Regulus Black
Ostatnie co pamiętam to to, że poczułem nadzwyczaj dziwną ulgę gdy Potter zszedł bezpieczny z areny.
Potem wszystko działo się już szybko. Dumbledore zapowiedział apel na jutro, mieliśmy wracać do dormitoriów czy przebierać się albo kurwa nie wiem cokolwiek. Pandora zapytała mnie czy dam radę sam iść, a ja odpowiedziałem, że tak, ale jak wstałem to zakręciło mi się w głowie, zrobiło ciemno przed oczami i.... Nie pamiętam.
Ostatnim co słyszałem był głos mojego brata krzyczący moje imię.
Dalej było już tylko gorzej.
Przez umysł przewijały mi się najgorsze momenty z mojego życia, jak i rzeczy, które jeszcze się nie wydarzyły. Tortury przez matkę, chłopiec z blizną w kształcie błyskawicy, moja kuzynka Bella i Syriusz w Departamencie Tajemnic i wiele, wiele innych, kolejne coraz to gorsze.
Ostatnie co słyszałem to był krzyk, a właściwie pisk kogoś. Potem się obudziłem.
Z dość dużym zniesmaczeniem i okropnym bólem głowy stwierdziłem, że nadal jestem w ciuchach z turnieju i leżę na łóżku w skrzydle szpitalnym. Na stoliku obok mojego łóżka leżało złote jajo zdobyte przeze mnie kilka godzin temu. Z drugiej strony łóżka siedział Evan.
- Jak długo byłem nieprzytomny?
- Z dwie godziny - odpowiedział blondyn - pielęgniarka powiedziała, że jak się obudzisz powinieneś jak najszybciej się ogarnąć i udać z powrotem do niej.
Wywróciłem oczami ale i tak miałem zamiar wykonać polecenie.
- A i Syriusz chciał Cię widzieć. Chciał wejść na salę ale Barty mu to uniemożliwił.
Ponownie wywróciłem oczami. Taki właśnie był Crouch. Ale najbardziej zastanawiało mnie po co chciał widzieć mnie mój brat. Nie byłem jeszcze pewien czy się z nim spotkam ale wiedziałem, że na pewno nie będzie to wyglądać tak, że pójdę do niego.
Będąc już w dormitorium nie zastałem nikogo. Wziąłem szybko jakieś luźne ciuchy i poszedłem do łazienki się przebrać i umyć. Gdy zdjąłem szatę pierwsze co zobaczyłem to była rana na moim ramieniu.
To... Merlinie to wyglądało przerażająco.
Przysięgam, że jakbym był wierzący to w tamtej chwili bym się przeżegnał.
Rana wyglądała dużo gorzej niż po torturach. Krew wciąż się z niej sączyła.
W pewnej chwili mi się przypomniało, że omal nie spadłem z miotły i gdy tak wisiałem do góry nogami trzymałem się miotły właśnie tą zranioną ręką.
Jak ja to na merlina zrobiłem nie mam pojęcia.
Szybko się ogarnąłem posługując się głównie prawą ręką ponieważ lewym ramieniem nie mogłem ruszać z bólu.
Gdy byłem gotowy owinąłem ramię jakimś materiałem i udałem się do skrzydła szpitalnego.
- Merlinie kochanieńki coś ty najlepszego z tym ramieniem zrobił - tak brzmiała reakcja pielęgniarki po zdjęciu opatrunku.
Widziałem również jak zerknęła na moje lewe przedramię. Wiedziałem, że zauważyła blizny. Ale nic nie powiedziała. Byłem jej za to wdzięczny.
Kobieta wzięła jakieś lekarstwa.
- Będzie bolało - ostrzegła.
I faktycznie bolało. Ból był do zniesienia ale nie zmienia to faktu, że nie było to najprzyjemniejsze uczucie jakiego doświadczyłem.
Po jakichś dziesięciu minutach wszystko było skończone. Ramię miałem opatrzone i owinięte bandażem bardziej sterylnie niż wcześniej.
Było już dość późno. Korytarze Hogwartu były puste. Oprócz mnie żadnej żywej duszy.
W jednej chwili na korytarzu byłem tylko ja, a w następnej spotkałem na nim osobę, którą najbardziej bałem się spotkać. Mojego brata.
Stałem jak wryty patrząc się na niego. Jego rekcja bardzo się nie różniła. Jedyną w sumie różnicą była nutka nadzieji w jego oczach gdy moje prawdopodobnie przedstawiały milion emocji na raz.
Jakaś część mnie chciała się rozpłakać. Kolejna chciała stamtąd uciec, a jeszcze inna po prostu go przytulić. Syriusz nadal był moim starszym bratem. I mimo, że nie umiałem tego powiedzieć to również go kochałem. Jak brata.
- Reg... - szepnął z nadzieją, a mnie na zdrobnienie mojego imienia w jego ustach przeszły dreszcze.
Czułem jak łzy napływają mi do oczu. Nie. Nie, nie, nie, nie, NIE. Nie mogłem płakać. Nie teraz.
Nie zarejestrowałem momentu, w którym Syriusz podszedł bliżej mnie ale dokładnie pamiętam to, że zamknął mnie w szczelnym uścisku.
Przez chwilę stałem jak wryty. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Ale po chwili ja również oddałem uścisk. Po raz pierwszy od dawna czułem się naprawdę bezpiecznie. Bezpiecznie, w ramionach mojego brata.
- Czy to wszystko prawda? - zapytałem odsuwając się od niego - To co napisałeś w liście. Czy to prawda?
Gryfon popatrzył na mnie oczami pełnymi troski.
- Prawda. Szczera prawda - odpowiedział i znów mnie przytulił.
Po moich policzkach popłynęły łzy. Kurwa tak bardzo nie chciałem płakać.
Nie zarejestrowałem momentu, w którym Syriusz odprowadził mnie do lochów ani kiedy znalazłem się w dormitorium. Nie pamiętam nawet kiedy zasnąłem.
★
Następnego dnia również jeszcze nie było lekcji. Dumbledore zebrał wszystkich w wielkiej sali i zaczął swoją przemowę.
- Wczoraj odbyło się pierwsze zadanie Turnieju Trójmagicznego - jakbyśmy nie wiedzieli - Jego celem było zdobycie złotego jaja, które pilnował smok wylosowany wcześniej przez każdego z uczestników. Teraz przedstawię wam punktację. George Claes - dyskwalifikacja. Powód: niedozwolona technika.
W sali rozległy się pomruki niezadowolenia.
- Bardzo mi przykro, takie zasady. Dalej, Pauline Lanneugrasse - 45 na 50 punktów. -5 punktów za przypalenie szaty przez smoka. I w końcu ex aequo Regulus Black i James Potter 50 punktów. Gratulacje.
W sali rozległy się wiwaty. Ja sam również się uśmiechnąłem. Popatrzyłem po twarzach moich znajomych. Oni również byli szczęśliwi.
Kątem oka spojrzałem w stronę stołu Gryfonów i mój wzrok skierował się mimowolnie na Pottera. On już na mnie patrzył. Szybko odwróciłem wzrok z powrotem i wróciłem do cieszenia się z wygranej. Przynajmniej jedno zadanie mi się udało. No i nie rozjebałem sobie ramienia na darmo.
- Zanim wrócicie do swoich zajęć chciałbym jeszcze ogłosić, że następne zadanie turnieju odbędzie się 20 lutego 1978 roku. Jest to również poniedziałek. Wcześniej jednak odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy ale to wytłumaczą wam już opiekuni waszych domów. A teraz wracajcie do siebie.
Wróciliśmy do dormitorium i każdy zajął się tym czym chciał. Rabastan poszedł gdzieś jak w sumie zwykle, Barty się uczył, Evan leżał na łóżku i czytał jakąś książkę o krwawej magii, a ja również leżąc trzymałem w rękach złote jajo i próbowałem odgadnąć co z nim zrobić.
- Japierdole w tym tempie to do świąt tego nie ogarnę - powiedziałem zirytowany.
Evan podszedł do mnie i zabrał przedmiot.
- Może by tak to jakoś odkręcić? - mówił na wpół do siebie, a na wpół do mnie i Barty'ego. Podniosłem się na łokciach.
W chwili gdy Evan otworzył jajko w pomieszczeniu rozległ się przeraźliwy pisk.
Blondyn tak szybko jak je otworzył tak je zamknął.
- Kurwa ogłuchniemy - powiedział Barty łapiąc się za głowę ale nie odrywając wzroku od książek.
Evan tylko wywrócił oczami ale widziałem jak kątem oka spoglądał na niego z uczuciem.
To zabawne jak bardzo ślepi oni są. Obydwoje przyznali mi się co do uczuć wobec drugiego ale oboje również myślą, że ten drugi tego nie odwzajemnia.
Nagle do pokoju wparowała Pandora.
- Co to był za pisk? - spytała.
Evan nie odpowiedział tylko ponownie otworzył jajo. Zamknął je kilka sekund później gdy oberwał w łeb poduszką.
- Idioto chcesz żebyśmy ogłuchli? - spytała jego siostra i wyszła.
Kilka minut później ktoś znów zapukał do drzwi dormitorium. Tym razem byli to James I Syriusz.
- Czego tutaj szukacie? - spytał Barty, który najwidoczniej zrezygnował z nauki bo leżał teraz na łóżku i czytał jakąś książkę.
- Organizujemy imprezę. Dziś o 20:00. Pokój wspólny Gryffindoru. Wszyscy zaproszeni - oznajmił mój brat i chwilę po tym on i jego przyjaciel zniknęli za drzwiami.
- Idziemy? - spytałem.
- Idziemy - odpowiedzieli mi zgodnie Crouch i Rosier.
Z racji tego, że na następny dzień również miało nie być lekcji to w sumie czemu mielibyśmy nie iść?
~~~
1202 słowa
Rozdziały będą głównie z perspektywy Regulusa (chyba że będzie coś z rosekiller to Evan lub Barty) ale chodzi mi bardziej o to że więcej będzie z perspektywy Regulusa niż z perspektywy Jamesa.
Dziękuję za ponad 100 gwiazdek ludzie jesteście niesamowici 🙏🏻🩷
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top