★13★
Regulus Black
- Regulus Black!
Nie no kurwa inaczej być nie mogło.
Niepewnym krokiem podszedłem do wyjścia z namiotu. Ostatni raz spojrzałem za siebie i na pozostałych uczestników. Mój wzrok nawet nie do końca wiem z jakiego powodu na sekundę zatrzymał się na Jamesie.
- Uważaj na siebie - powiedział do mnie cicho.
Odwróciłem się i wyszedłem na arenę. Widziałem, że cokolwiek bym nie zrobił, nie było już odwrotu.
Rozejrzałem się po trybunach. Zauważyłem moich przyjaciół. Miałem nadzieję, że to nie ostatni raz gdy ich widzę.
Był tam nawet Evan, który mimo otrucia uparł się i przyszedł.
Na drugim końcu areny, odwrócony tyłem do mnie stał ten sam smok, którego wcześniej wylosowałem tylko z dziesięć razy większy i ziejący ogniem. Był przypięty łańcuchami tak, że po drugiej stronie areny nie mógł mnie dosięgnąć, ale bez problemu mógł chronić złote jajo, które znajdowało się dokładnie po jej środku.
Przez kilka sekund stałem w miejscu myśląc co mogę zrobić. Bez rzucania zaklęć na pewno się nie obejdzie.
Zrobiłem kilka kroków w przód lecz ale tylko smok mnie usłyszał od razu się odwrócił i wbił we mnie swoje fioletowe ślepia. Bez większego zastanowienia rzuciłem na niego zaklęcie oślepiające. Smok zaczął się miotać ziejąc ogniem na oślep. W końcu zaplątał się we własny łańcuch i odwrócił tyłem do mnie.
To moja szansa pomyślałem i podszedłem do jaja. Gdy już miałem je wziąć smok machnął ogonem i uderzył mnie jego końcem odrzucając przy tym do tyłu.
Przez tłum przebiegł okrzyk strachu i zdenerwowania.
Uderzyłem plecami o kamień. Poczułem tępy ból rozchodzący się po całym moim ciele. Nie mogłem złapać oddechu. Było mi nie dobrze i czułem, że zaraz zemdleję. Szczerze powiedziawszy nie znajdowałem się aktualnie w zbyt wygodnej pozycji, bo na wpół siedziałem oparty plecami o kamienie, a jeden z nich boleśnie wbijał mi się w łopatkę. Gdy znów zacząłem normalnie oddychać poczułem kolejną falę bólu, tym razem na lewym ramieniu. Z trudem przekręciłem głowę w bok i z dość dużym zniesmaczeniem stwierdziłem, że mam tam ogromną ranę. Materiał szaty został rozdarty prawdopodobnie przez ogon smoka, a z rany sączyła się krew.
W ten sposób to nie ma sensu stwierdziłem w myślach. Smok, mimo że oślepiony, wciąż był zbyt blisko jaja by móc tam swobodnie podejść.
Wtedy przypomniały mi się słowa Rabastana.
„To, że nie możesz wnieść na arenę niczego po za różdżką nie znaczy, że nie możesz tego przywołać."
Z trudem podniosłem się i odszukałem wzrokiem różdżkę, którą jak przypuszczałem upuściłem gdy smok mnie uderzył.
Chwyciłem różdżkę w dłoń.
- Accio Nimbus* - krzyknąłem i machnąłem różdżką w powietrzu.
Po chwili moja miotła pojawiła się tuż nad areną. Tłum wydał z siebie okrzyk zdziwienia. Podleciała do mnie, a ja bez wachania na nią wsiadłem.
Podleciałem w stronę smoka i porwałem złote jajo, które okazało się dużo lżejsze niż przypuszczałem.
Na moje nieszczęście zaklęcie oślepiające było tylko tymczasowe i najprawdopodobniej zdążyło już minąć bo stworzenie odwróciło się w moją stronę i wzbiło w powietrze za mną.
Zdążyłem wzbić się dość wysoko, jednak nie wystarczająco wysoko, bo smok dosięgnął mnie jednym ze swoich skrzydeł przez co przechyliłem się na miotle omal nie upuszczając przy tym przedmiotu, który chwilę temu zdobyłem.
Kurczowo trzymałem jedną ręką złote jajo, a drugą próbowałem podnieść się na miotle. Cóż, muszę przyznać, że w tamtej chwili nie znajdowałem się w najwygodniejszej pozycji ponieważ wisiałem teraz dosłownie DO GÓRY NOGAMI.
W końcu udało mi się odzyskać prawidłową pozycję, a wszyscy na arenie zaczęli wiwatować.
Spojrzałem szybko na Rabastana. Na jego twarzy malował się dumny uśmiech. Szczerze, gdyby nie on nie wiem co by się ze mną stało.
W tym samym momencie poczułem okropny ból i zmęczenie. Jak najszybciej podleciałem z powrotem na arenę ale tym razem już w bezpieczne miejsce.
Wylądowałem i ciężko dysząc osunąłem się na ziemię.
Od razu podbiegli do mnie Evan, Barty, Pandora i Dorcas. Nieco za nimi ale wciąż szybkim krokiem szedł Rabastan.
- Jezu Reg ty żyjesz - mówiąc to Pandora rzuciła mi się na szyję.
Syknąłem z bólu bo złapała mnie za rozdarte ramię.
- Pandora, ramię - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Jezu przepraszam - powiedziała puszczając mnie.
Pielęgniarka opatrzyła moje ramię na miejscu i pozwolono mi wrócić do namiotu lub zostać i oglądać wyczyny reszty. Wybrałem drugą opcję. Wolałem trochę się przemęczyć ale zobaczyć co zrobią pozostali wiedząc, że tak czy siak wyląduje później w skrzydle szpitalnym przynajmniej na dzień.
Gdy szedłem z przyjaciółmi z powrotem na ich miejsca podszedł do mnie Rabastan.
- Nieźle sobie poradziłeś - szepnął do mnie. Uśmiechnąłem się w duchu na tą pochwałę.
★
Następna była Pauline. Użyła transmutacji i zmieniła jeden z kamieni w kota, który skutecznie odciągnął od niej smoka. Jednak gdy już miała jajo smok ją zauważył i zionął w jej stronę ogniem. Na szczęście nic jej się nie stało tylko trochę spaliło jej to szatę.
Następny był George, który tak jak ja użył zaklęcia Accio. On jednak przywołał do siebie jajo, co jak widać było niedozwolone, gdyż od razu gdy zszedł z areny, został zdyskwalifikowany. Biedny chłopak załamał się totalnie.
I w końcu został tylko James.
Nie wiem czemu ale gdy wyszedł na arenę poczułem ukłucie strachu. Znaczy oczywiście Potter był najlepszym przyjacielem Syriusza, a nie chciałem żeby mój brat stracił swojego najlepszego przyjaciela ale ten strach był inny. Tak jakbym... to ja bał się, że go stracę?
Ale przecież... to... nie. To niedorzeczne. Nie mogłem się bać, że go stracę. Nie znałem go prawie w ogóle. Nie miałem co tracić... albo...
Mimo wszystko jednak czułem ścisk w sercu widząc jak James wychodzi na przeciw smoka. Ja przeżyłem, ale czy on też przeżyje?
Stworzenie wgapiało się w Gryfona gdy ten bez wahania wyciągał różdżkę by za chwilę machnąć nią w powietrzu. Wypowiedział jakieś zaklęcie, a smok zasnął. Tak po prostu zasnął.
Opadł jednak na tyle blisko złotego jaja, że gdyby się obudził podczas gdy James miał je zabrać to chłopak miał by mniejsze szanse na to, że przeżyje niż Syriusz na to, że matka go nie wydziedziczy.
Potter powoli podszedł do smoka z zamiarem odebrania przedmiotu. Nagle smok ziewnął zionąć przy tym ogniem i o mało nie podpalając Jamesa. Na ten widok serce zabiło mi mocniej.
Kurwa co się ze mną dzieje?
Chwilę później James trzymał w dłoniach złote jajo i bez większych już przeszkód zszedł z areny.
Poczułem dziwna ulgę.
ZBYT dziwną ulgę...
~~~
1034 słowa
*Nie mam bladego pojęcia jaką miotłę miał Regulus więc uznajemy że Nimbusa
Nie wiem już który raz dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze 🫶🏻
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top