★11★
Regulus Black
Barty nie wrócił na noc do dormitorium. Przypuszczałem, że zasnął na krześle obok łóżka Evana. Mimo wszystko i tak wolałem sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Jednak zanim się zebrałem do wyjścia z dormitorium minęło ponad pół godziny. Powodem tego był jutrzejszy trumien i fakt, że ze stresu i strach brzuch bolał mnie tak bardzo, że ledwo mogłem się poruszać.
Prawdę mówiąc nie mogłem nawet wypić wody bo gdy tylko to zrobiłem od razu nią zwymiotowałem.
★
Podszedłem do łóżka szpitalnego Evana i zauważyłem, że nie leży już sztywno i nie wygląda jak martwy, a jakby tego było mało obok niego leżał Barty.
Ręka bruneta owijała go za ramiona, a głowa Evana spoczywała na jego klatce piersiowej.
Od razu ogarnęło mnie przyjemne uczucie ciepła bo wiedziałem, że Evan musiał się obudzić.
Jednak po chwili poczułem ukłucie zazdrości.
Zazdrościłem im.
Kurwa.
Widać było, że są sobie pisani. Wyglądali tak uroczo gdy leżeli obok siebie Barty z ręką w okół ramion Evana, a Evan z głową na klatce Barty'ego. A ja im kurwa zazdrościłem.
Największy problem tkwił w tym, że nie potrafiłem kochać. Nie już wspominając o tym jak bardzo „romantyczny" byłem. Ja po prostu nie umiałem okazywać uczuć. Wychowałem się w rodzinie bez miłości przez co sam teraz nie umiałem jej okazywać. Nie lubiłem również dotyku. Związek ze mną był by bynajmniej trudny dla drugiej osoby.
- Reg - Z moich rozmyślań wyrwał mnie Evan, który się obudził.
Ku mojemu zdziwieniu podniósł się o własnych siłach do siadu i prawdopodobnie dałby radę również wstać.
Podszedłem do niego powoli i bardzo niepewnie uścisnąłem. Jak już mówiłem nie lubiłem dotyku, ale on jak za równo Barty nigdy na mnie dotyku nie wymuszali ani mnie nie krzywdzili więc były to dwie z trzech osób, którym pozwalałem się dotknąć bez protestowania. Trzecią osobą była Pandora. To były jedyne osoby, którym ufałem prawie tak bardzo jak samemu sobie.
Po chwili odsunąłem się od blondyna i poszedłem po pielęgniarkę. Ta na wpychała mu jakichś leków i szybko coś do niego powiedziała po czym odeszła.
- Wiesz kiedy stąd wyjdziesz? - spytałem.
- Dziś wieczorem - Odpowiedział z uśmiechem na ustach.
Sam lekko się uśmiechnąłem. Wierzcie lub nie ale uśmiech Evana Rosiera to najbardziej zaraźliwa rzecz na świecie. No i sam fakt, że dzis wieczorem wróci do dormitorium.
Po chwili obudził się również Barty na początku zdezorientowany faktem, że znajduje się w jednym łóżku skrzydła szpitalnego razem z EVANEM ROSIEREM ale widocznie spodobało mu się to.
Niedługo po tym przyszły do nas Pandora i Dorcas i rozmawialiśmy o największych głupotach śmiejąc się w niebogłosy, a mi przynajmniej na chwilę udało się zapomnieć o Turnieju Trójmagicznym.
James Potter
Była godzina 14:34. Siedziałem na łóżku z książką od transmutacji. Byłem sam w dormitorium co nie zdarzało się często.
Nagle do pokoju wparował Remus z jakimś flakonikiem w dłoni.
To zdumiewające jak dużo energii miał w sobie ten chłopak mimo, że trzy dni temu była pełnia, a dziś rano wyszedł ze skrzydła szpitalnego.
- Co to? - spytałem odkładając książkę.
- Powąchaj - powiedział siadając obok mnie i przystawił mi flakon pod nos.
Niepewnie zaciągnąłem się zapachem cieczy znajdującej się w naczyniu. Pachniała mugolskimi papierosami i mocną, czarną kawą bez mleka i cukru.
- I jak? Jaki to według ciebie ma zapach? - spytał odsuwając rękę od mojej twarzy.
- Mugolskie papierosy oraz mocna, czarna kawa bez dodatku cukru czy mleka. A co to?
- Amortencja.
Poczułem jak moje policzki pokrywa rumieniec.
Tylko jedna osoba w całym Hogwarcie pachniała w taki sposób. I był nią Regulus Black.
- Cóż, skoro Amortencja pachnie dla Ciebie jak Regulus to znaczy, że to nie jest tylko zauroczenie - stwierdził zamykając flakon i chowając go do kieszeni.
- Jakim cudem ty wiesz jak on pachnie? - spytałem lekko zdziwiony.
- Idioto tylko jedna osoba w całym Hogwarcie pija aż tak mocną kawę i przy tym pali. Po za tym gadałem z nim kilka razy. No i przypominam ci, że jego brat to mój chłopak - odpowiedział schodząc z mojego łóżka.
Szczerze mówiąc zazdrościłem Syriuszowi i Remusowi. Nie musieli ukrywać swoich uczuć co do siebie.
A ja musiałem ukrywać moje uczucia przed Regulusem. Nie znałem go prawie wcale, a on nie znał prawie wcale nie. Jak bardzo dziwne było to, że byłem w nim zakochany?
Nie mogłem mu tego wyznać, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że mogę już nigdy nie zdążyć. Jutro rozpoczynał się turniej i chcąc nie chcąc musiałem brać pod uwagę to, że któryś z nas mógł nie przeżyć.
Evan Rosier
Był już późny wieczór. Wróciłem właśnie do dormitorium razem z Regulusem. Barty gdzieś jeszcze poszedł, a Rabastana jak zwykle nie było. Zastanawiam się czasem jakim cudem on ogarnia lekcje i w ogóle skoro wiecznie nie ma go w dormitorium.
- Dobra, gadaj jakim cudem wylądowałeś w jednym łóżku z Bartym - powiedział Reg siadając na swoim łóżku i wpatrując się we mnie wyczekująco.
- Uh... no... tak jakby... poprosiłem go o to? - powiedziałem nie pewnie. Nie wiedziałem jak mam mu to wytłumaczyć - Um.. to po prostu samo tak jakoś wyszło.
- Samo... - powiedział zamyślając się.
- No, a co ja ci mam kurwa powiedzieć - zapytałem zirytowany. Sam nie wiedziałem tak dokładnie jak to się stało.
Wziąłem z szafki nocnej szklankę wody.
- Co jest między wami? - spytał Black.
Zacząłem krztusić się wodą. Nie mogłem złapać oddechu do tego stopnia, że Regulus musiał mi pomóc się nie udławić.
- Między nami nic nie ma. Nie ma, nie było i nie będzie - odpowiedziałem. Mimo, że próbowałem ukryć smutek jak tylko mogłem, byłem pewien, że Regulus wyczuł go w moim głosie.
Chłopak mruknął pod nosem coś czego nie dosłyszałem, zabrał ode mnie wodę i podszedł do szafki Barty'ego. Wyciągnął z niej jakieś tabletki nasenne Croucha, wysypał ich trochę na rękę po czym połknął popijając moją wodą.
- Nie powinieneś tego dawkować? - spytałem. Byłem prawie pewien, że Regulus wziął przynajmniej dwa razy większą dawkę niż powinien.
Ten tylko wzruszył ramionami i położył się do swojego łóżka.
- Dobranoc - to było ostatnie co od niego usłyszałem.
~~~
974 słowa
Powinnam czytać lekturę a nie pisać rozdziały...
Dziękuję za wszystkie gwiazdki, kocham was ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top