Pamięć
"Pamięć jest straszliwa. Człowiek może o czymś zapomnieć, ona nie. Po prostu odkłada rzeczy do odpowiednich przegródek. Przechowuje dla ciebie różne sprawy albo je przed tobą skrywa. I kiedy chce, to ci to przypomina. Wydaje ci się, że jesteś panem swojej pamięci, ale to odwrotnie - pamięć jest twoim panem."
Otworzyłem optyki. Obraz się rozmazywał. Czułem się dziwnie. Jakoś... Inaczej? Niczego nie mogłem sobie przypomnieć. Miałem całkowitą pustkę w pamięci, ale przecież coś tam powinno być. Nagle przed optyką przelatują mi obrazy. Lustra... dużo... mnóstwo, odbijających moją postać tafli. Widzę energon na moich dłoniach. Wiele trupów wokół mnie. Na koniec znów ja. Siedzę, to znaczy w połowie leże. Moje niebieskie optyki migoczą, jestem wykończony, nie mogę doczekać się końca. Zamykam optyki, nie chcąc więcej ich otworzyć. Jednak teraz znów patrze nimi, obraz nadal rozmazany. Obudziłem się, ale... Coś jest nie tak, coś jest bardzo nie tak. Kolejne obrazy przyszły do procesora z bólem równym kłucia mnóstwa małych igiełek. Złapałem się za głowę. Chciałem krzyczeć, jednak z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Po chwili wiem już, kim jestem, choć nie jestem pewien czy jestem tym, kim powinienem. Ta niewiadoma doprowadza mnie do szału. Zacisnąłem dłonie w pięści i dopiero teraz zorientowałem się, że widzę... Jakiś czerwony mech o lśniącym, wypolerowanym lakierze. Wypolerowanym niczym... Lustro. Powierzchnia jest tak gładka, że da się przejrzeć. Po chwili dostrzegam swoje odbicie, ale widzę czerwone optyki. Czy to mi się wydaje? Co oni mi zrobili?! Jedyne czego chcę to zarysować ten obraz! Tu film się urywa... Znów ogarnia mnie ciemność, ale nie jest w niej tak źle... Powoli pochłania mnie.
Musiałem to zrobić. Musiałem! Musiałem zakończyć to wspomnienie. Nie nawiedzę tego... Choć chyba sam do końca nie wiem, czy nienawidzę tego, kim się stałem, czy byłem...
Lockdown wysunął ostrze z Deadshota i odetchnął z ulgą. "Mała cena..."
- Nie martw się... - nachylił się do mecha, szepcząc. - Jeszcze się spotkamy.
Pod Shotem w tym momencie ugięły się kolana i pomimo wsparcia na Neon, upadł na ziemię.
- TY!!!!!! - femme spiorunowała wzrokiem Lockdowna. - NIE ŻYJESZ!!
- Pożyje dłużej niż on. - ten nie przejęty, wzruszył ramionami.
- NIŻ ON?! ZABIŁEŚ GO! - krzyknęła, zabierając broń i wymierzając w niego.
- Ominąłem iskrę. - uśmiechnął się złośliwie. - Może, więc odłożysz pukawkę i nie zmarnujesz okazji uratowania kochasia? - rozłożył ręce.
- Mam ci uwierzyć?- warknęła.
- Dla mnie to bez znaczenia. Dla niego przeciwnie. - szturchnął stopą ranne ramię leżącego mecha.
Dało się słyszeć cichy jęk. Neonwave spojrzała na niego zaskoczona.
- A nie mówiłem? Jęki agonii, ale żyje. - jego optykę przyciągnęła, leżąca na ziemi, zdeptana broń Shota. Podążając za ciekawością, podszedł po nią i wziął do ręki. Zaczął obracać, oglądać.
Tymczasem Neon przestając mierzyć do wariata, przykucnęła przy Shocie i zaczęła przymierzać się do jego udźwignięcia. Niestety, nie była na tyle silna, by sobie poradzić w pojedynkę. Lockdown odpadał. Miała ochotę go rozszarpać, podziurawić jak sitko, jednak nie mogła sobie na to w tej chwili pozwolić. Ważniejsze było życie jej chłopaka. Może i sam prowokował. W ogóle gdzie on miał procesor, kiedy pogarszał swoją sytuację?! Idiota, a jednak teraz bała się o niego...
- Co ja mam teraz z tobą zrobić Shot? - dotknęła czule jego policzka.
- Chyba najlepiej będzie go stąd wziąć. - usłyszała za sobą, jakże mądry komentarz Lockdowna.
- Pierdol się. - warknęła pod nosem.
- Słyszałem!
Neon już miała zamiar coś od krzyczeć, jednak powstrzymała się. Przecież musiała teraz działać szybko, każda sekunda się liczyła.
- Oby zadziałało... - przyłożyła palce do audio receptorów, by włączyć komunikator. Większość najemników komunikowała się ze sobą na jednej z częstotliwości. - Potrzebuje pomocy.
~ W co tym razem wpakowała się kochana siostrunia? - usłyszała zaraz głos mecha po drugiej stronie.
- Ze wszystkich najemników... - zaczęła, jednak nie dokończyła. "Piorytet-Deadshot" Potem przeklinanie losu. - Jak daleko jesteś od mojego położenia?
~ A skąd mam wiedzieć, gdzie jesteś?
- Deadshot jest poważnie ranny. Wręcz umiera! - zaznaczył.
~... Trzeba było tak od razu! Wyjaśnisz mi resztę potem. - rozłączył się.
- Czyli w końcu wie, gdzie jestem... - mruknęła. Cichy jęk Deadshota przypomniał jej o nim. - Już idzie pomoc, wytrzymaj. - chwyciła jego rękę w swoje.
Lockdown obserwował ich już z góry. Uciekł na dach jednego z budynków przy uliczce, kiedy Neon wzywała pomoc. Nie krzyżowało mu to planów, a wręcz przeciwnie wszystko wydawało się iść po jego myśli. No może nie dokładnie, ale dążyło do tego samego celu — znalezienia kryjówki najemników. Myśli wariata jednak krążyły wokół innego tematu. Przyglądał się relacjom Neonwave i Deadshota. Ciekawiły go jak wszystko, ale na koniec wysnuł z obserwacji jeden wniosek. Posiadanie ważnej osoby jest bezsensowne, bo staje się słabym punktem. Wariata miłość nie obchodziła w ogóle w takim sensie, jakim powinna. Interesowała go emocja. Sam nienawidził ich odczuwać. Blokował je, jednak u kogoś. Domyślanie się co czuje po wyrazie twarzy, gestach, czy tonie i sposobie mowy, to już była ciekawa zabawa.
Po jakiś paru minutach na obszarze pola widzenia Lockdowna pojawiła się jakaś postać. Mech, którego wezwała na pomoc Neon. Wraz z femme poradził sobie z zabraniem Deadshota albo jego ciała, o ile ten jeszcze żył. Dla wariata było to bez znaczenia.
- No to czas iść. - mruknął półgłosem do siebie, wstając. Następnie ruszył za trójką, trzymając się w takiej odległości, by być niezauważonym. W międzyczasie nie myślał o niczym. Skupił się. Co było ogromną rzadkością. Poza tym od ostatnich minut humor m się gwałtownie nie zmienił, na swoje standardy był... zdrowy na umyśle. Powód? Rozstrojenie, jakim był nawrót wspomnień. Pamięć... Tak pamięć jest straszliwa, a w niektórych momentach bardziej, niż w innych. Lockdown trzyma emocje, przeszłość za potężną ścianą odgradzając od świadomości. Tylko co stanie się, jeśli coś ją zburzy?
- I jestem na miejscu. - zielony mech stanął przed budynkiem. Z pozoru normalnym, choć zapełnionym tłumnie, co było rzadkością w tych progach. Bar. Na twarzy wariata pojawił się uśmiech zadowolenia, a on sam wszedł do środka.
*********************************************************************
Tak, wiem zawiodłam. Mówiłam, że przerwy nie będzie, a była. Zła jestem o to sama na siebie, bo zapomniałam. Pogrążyłam się w pisaniu nowej książki i tak wyszło. Teraz mam nadzieję, że to się zmieni, bo tamtej mam gotowej parę rozdziałów. Mam tylko nadzieję, że po tej przerwie nie wyszłam z wprawy i rozdział jest, no może krótki trochę, ale się spodobał xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top