Rozdział 3- Misja: wylecenie ze szkoły

Stanęła parędziesiąt metrów od swej nowej szkoły. I zamarła, jednak nie było to spowodowane zamyśleniem, lecz niepokojem, który się w niej kłębił. Przeklinała po raz kolejny moment, w którym zgodziła się na pójście do tego liceum. 

Pierwszy raz zobaczyła budynek, który sięgał tak wysoko. A stojąc pod nim, wydawało jej się, że koniec jego jest dopiero w niebie, w raju obiecanym. Do tego wszędzie było pełno ludzi! Przez jej głowę przebiegały liczne myśli, jedne bardziej zrozpaczone, a drugie przestraszone. Wzięła parę głębszych wdechów, włożyła do uszu słuchawki i puściła sobie muzykę w nadziei, że odciągnie swoją uwagę od pasożytów, które błądziły niedaleko niej.

Jak przedtem, gdy była przy swym bracie, ukazywała jakiekolwiek emocje, uśmiechała się, tak teraz nawet nie bawiła się w ich udawanie. Już dawno temu nakazała samej sobie, że jedynie bliskie jej osoby zaszczycać będzie jakimkolwiek przejawem człowieczeństwa. Było to dla niej wygodniejsze.

Położyła rękę na torbie, by nikt przypadkiem jej nie uszkodził lub nie ukradł, i zrobiła parę kroków do przodu. A potem zrobiła kolejne kroki. I kolejne. Koncentrowała się na swoich stopach i na poprawnym ich stawianiu, co było trudne, gdy jedna z nich była krzywa. Byleby nie unosić głowy do góry, gdzie mogłaby zobaczyć ludzi i ich spojrzenia, którymi przeszywali ją na wskroś. Wszyscy się na nią patrzyli- wiedziała to, a bestia jedynie utwierdzała ją w tym przekonaniu.

Dotarła wreszcie do wejścia budynku, jednak to tam zaczynała się prawdziwa zabawa - znalezienie odpowiedniej klasy. Westchnęła przeciągle i udała się w poszukiwanie. Zrezygnowała z spojrzenia na plan, na którym widniał rozkład pomieszczeń, ponieważ ktoś akurat czegoś na nim szukał. Dusznik przydatny. Odezwała się bestia.

- Nie ma tu Rei'a- odparła ściszonym głosem, by nikt jej nie usłyszał.- Musimy poradzić sobie same.

Alfa nie potrafi tropić samodzielnie, więc tropienie zostawia Becie?

- Pozwolę ci ten jeden raz, ale nie wolno nam krzywdzić innych, rozumiesz?

Parę osób spojrzało w stronę białowłosej. Dziwnie ubrana nastolatka mówiąca sama do siebie. Nie robiła zbyt dobrego pierwszego wrażenia. Momentalnie bestia użyczyła jej swych wyostrzonych zmysłów i nakazała dziewczynie iść za zapachem pewnego chłopca. 

On też szukał tej klasy. wytłumaczyła pokrótce. Poszła posłusznie w stronę, w którą kierowała ją Beta. Błądziła między korytarzami, podziwiając przy tym wszystko, co miała w zasięgu wzroku. Białe ściany, przez które przechodził niebieski pasek, wydawały się jej idealnie czyste, niewinne, co wprowadzało ją niejaki zachwyt. Przedtem na oczy widziała jedynie szkarłat, w którym skąpany był niemalże cały jej pokój, i beżowe mury w jej domu. 

Na zewnątrz wszystko było inne: powietrze, atmosfera, zapachy, dźwięki, odczucia. Zostawili ją na pastwę losu poza jej bezpieczną strefą, jakby była jedynie pacynką, którą wyrzucono przypadkiem przez okno. Mierzyła się samotnie z wszystkim, co ją obecnie otaczało. I choć czuła, jak nici strachu oplatają jej skamieniałe serce, tak byt w niej mieszkający stale ciął je swymi pazurami. Alfa nie sama. Beta zawsze przy alfie. powtarzała raz za razem, gdy tylko przez myśli dziewczyny przewinęła się nutka samotności.

Stanęła w końcu przed drzwiami klasy. Domyślała się, że gdyby miała prawdziwe ręce, to właśnie całe by drżały. Niemniej jednak wzięła głęboki wdech, odganiając od siebie niepotrzebne obawy i skupiając się na muzyce, która wciąż sączyła się ze słuchawek. Sprawdziła jeszcze raz, czy może poruszać wszystkimi palcami u obu sztucznych dłoni, by następnie zdecydowanie otworzyć wrota. 

Powitał ją widok rówieśników siedzących w pojedynczych ławkach i prawdopodobnie nauczyciela, który miał na sobie żółty śpiwór. Czas rozpocząć sekretną taktykę wyrzucenia ze szkoły!- pomyślała podekscytowana. Polowanie?

Nie zamierzała wykorzystywać banalnych sposobów na eksmisję. Co to, to nie! W końcu trudno byłoby jej dokonać gwałtu, a jej rodzina z całą pewnością przekonałaby sędziego, że zamordowanie przez nią kogoś było zwykłym wypadkiem, którego powodem byliby niekompetentni nauczyciele. Również nie chciało jej się robić dragów i nimi handlować, ponieważ wiązałoby się to z kontaktami z innymi ludźmi. A przemoc... byłaby za nudna!

A więc chciała postawić wszystko na inny sposób- oblewanie wszystkich testów i niezbyt znośne zachowanie. Była jednak świadoma, że prawdopodobnie nie przepuściliby jej do kolejnej klasy, czy jaki to tam był system, ale w dalszym ciągu musiałaby tam chodzić. Najwyżej w drugim roku będzie wagarować, co za problem?

- Larwa i stado jełopów...! Ciekawa wyjdzie z tego baśń.- zaczęła ironicznym głosem, opierając metalową dłoń na biodrze. 

Czuła na sobie wzrok wszystkich, był on palący, a zarazem lodowaty. Akurat w zyskiwaniu wrogów miała niezwykły talent. Jej serce zaczęło podrygiwać w rytm słuchanych bitów, kołysząc się z boku na bok, tańcząc walca wiedeńskiego z oboma płucami. Bestia zaczęła przesączać więcej krwi, którą dotychczas magazynowała, do rękawic, czując napięcie wiszące w powietrzu. 

Beta podsunęła do umysłu białowłosej obraz lisa, który węszył w pobliżu mrowiska. Nie mogła się nie uśmiechnąć na ten pokaz. Był to sposób, jaki stosowała Bestia, by opanować niekontrolowany wzrost uczuć dziewczyny. W tym wypadku był to wstyd i gorycz, jaka szczelnie otulała jej ciało. Zdecydowanie poprawiła jej tym humor. W końcu teraz porównywała ludzi do mrówek, co było niezwykle adekwatne, jeśli miała patrzeć na to od strony ich śmiertelności. 

- Spóźniłaś się.- odparł na to czarnowłosy mężczyzna, nie zwracając uwagi na zaczepkę. Został wcześniej poinformowany o różnych rzeczach na temat swej nowej uczennicy. Choć było to spowodowane tym, że musiał w razie czego obronić pozostałych, gdyby Kyoki straciła nad sobą panowanie.- Usiądź na wolne miejsce.

Weszła na teren szkoły idealnie na czas! To nie jej wina, że chwilkę zajęło jej odnalezienie odpowiednich drzwi.

Wędrując miedzy ławkami, w kierunku ostatniej, która dosłownie odstawała od reszty, zbierała różne spojrzenia innych uczniów. Gniew, uraza, zaskoczenie, odraza i... podziw? Momentalnie i nią zawładną gniew. Nie po to odstawiała całą tę szopkę! Wyzywała w myślach wszystko, co dzisiaj spotkała. Jednak nie straciła kontroli i to najbardziej się liczyło.

Usiadła posłusznie na wolnym miejscu, po czym mocno zadrapała je nożykiem motylkowym, który dotychczas schowany był do małej sakiewki na udzie. Powstała rysa ciągnęła się przez niemalże całą długość ławki, jednak wgłębienie nie było wybitnie głębokie. 

- Czemu niszczysz własność szkoły?- dopytał mężczyzna, choć wyraźne słychać było, że jest to wyuczone pytanie. 

- Naznaczam jedynie swój teren. Bet-- Ugryzła się porządnie w sztuczny język nim powiedziała jakieś głupstwo.- Zwykłe przestrzeżenie, by tu nie siadać. W końcu nikt nie chciałby mieć dziury w brzuchu, prawda?

Nie mogła powiedzieć, że bestia nienawidziła, jak ktoś wchodził na jej terytorium.

Nie otrzymała odpowiedzi, nauczyciel zresztą w ogóle jej nie słuchał. I vice-versa. Jednak w pewnym momencie, gdy zorientował się, że przestała mówić, ogłosił, by uczniowie przebrali się w stroje. 

---

Zgraja upośledzeńców- przyznała do siebie w myślach, gdy dostrzegła, jak wszyscy zbierając się w kupce obok nauczyciela i słuchają jego słów. Polowanie. warczała z kolei raz po raz Beta, przez co skupiała na siebie całą uwagę dziewczyny. Była wyjątkowo aktywna tego dnia, jak na nią.

Normalnie tylko od czasu do czasu coś tam mówiła do białowłosej, drapała ją w nadziei, że się z nią pobawi, albo uspakajajała jej rozszalone emocje. Tymczasem dzisiaj wyjątkowo się udzielała.

- Osobę z najgorszym wynikiem po wszystkich ośmiu konkurencjach uznam za beztalencie i zostanie wyrzucona ze szkoły.

Wnet w powietrzu uniósł się krzyk uczniów. Białowłosa aż ściągnęła z nosa okulary przeciwsłoneczne, choć sprawiło jej to niemały ''ból''. Widziała po swych rówieśnikach, że nie chcą i nie będą ostatni, więc była to dla niej idealna okazja! Oblanie w pierwszy dzień szkoły- brzmiało to dla niej tak pięknie, że nie mogła powstrzymać rumieńców, które wpłynęły nieoczekiwanie na jej twarzyczkę. Bordowe oczy znacznie się rozjaśniły.

W dalszym ciągu nie zwracała uwagi na nic, co działo się wokół. Czekała jedynie, aż nauczyciel ją wezwie i będzie mogła wykonać jakiś tam rzut. Nic wielkiego, łatwo w tym nie dobić do średniej. 

Rozejrzała się i nagle opadła na ziemię, podczas gdy strach prędko ją do niej przykuwał. Panicznie machała głową w lewo, w prawo, byleby nie patrzeć w dal. Jednak widok ogromnego, pustego pola zbyt ją przyciągał. Pierwszy raz była na tak sporym terenie, na którym praktycznie nic nie było. 

Wpierw przez jej ciało przeszła fala zimnych dreszczy, jednak nie były to te, których doświadczyła tego dnia przy swym bracie. Zdecydowanie te były inne; przepełniał je nieuzasadniony strach, który usilnie starał się ścisnąć jej klatkę piersiową na tyle, by nie mogła oddychać. Wdechy i wydechy robiły się coraz to płytsze oraz częstsze. Momentalnie wszystko było nienaturalnie większe, przerastało ją o metry. Widziała zbliżającą się sylwetkę jednego z uczniów, jednak iluzja, jaką naniósł jej umysł, sprawiła, że był obtoczony w szkarłatnej cieczy.

- Nie p-podchodź...!- nakazała łamiącym się głosem.

Chłopak przystanął, jednak po chwili zrobił kolejne kroki w przód. I choć w rzeczywistości nie było tego słychać, tak w głowie dziewczyny roznosił się dźwięk butów uderzających o posadzkę. Nieznośny dźwięk- przyznała sobie. Był to idealny moment dla Bety, jednak ta się nie pojawiała. 

Im bliżej był, tym wyżej musiała patrzeć, by dostrzec jego twarz. Jednak jej nie widziała. A za to spostrzegała księżyc, który zastąpił słońce i mienił się różaną barwą. Kolana zaczynały drżeć jej coraz mocniej, jakby instynktownie chciała uciec jak najdalej.

- Co tu się odpierdala...?- wyszeptała do samej siebie łamiącym się głosem. Nie ważne, co zrobi, koszmar przeszłych dni będzie ją prześladować w nieskończoność.

Widząc, że postać przed nią odziana jest w długi, biały płaszcz, pokryty gdzieniegdzie krwią, zorientowała się choć trochę w sytuacji. Było to wspomnienie, które dawno temu wyparła ze swej pamięci, ale teraz, ponieważ były do tego sprzyjające warunki, bestia podsunęła jej te obrazy. 

Nie mogła zorientować się w sytuacji, jednak czas leciał dalej, pozostawiając dziewczyną w coraz to większym chaosie. Kim była osoba z wspomnień, która teraz pochylała się nad nią? Gdzie ona była? Ile miała wtedy lat?

Nerwowo spoglądnęła na swe ręce, by następnie przeżyć wewnętrzny szok. Nie miała swych protez, a najprawdopodobniej prawdziwe kończyny. Niemniej jednak, gdy tylko przymknęła swe oczy na chwilkę, po ich otworzeniu znów niemalże wszystko wyglądało jak dawniej. Postać ze wspomnień zamieniła się w jej rówieśnika, słońce znów znalazło się na jasnym niebie, a w tle skrzypiały głosy innych osób. Nadal się trzęsła, jednak nie było to aż tak widoczne.

- W porządku?- spytał młodzieniec, wystawiając do niej pomocną dłoń.

Nie minęło nawet parę sekund, a oczy dziewczyny, które przedtem przepełniał jasny szał i strach, ponownie wróciły do swej bordowej barwy. Odrzuciła retrospekcję na dalszy plan, nie będzie się teraz nad tym rozwodzić. 

Spojrzała na twarz chłopaka. Heterochromia zwróciła na siebie szczególną uwagę dziewczyny. Lewe oko spowijał turkus, przywołujący jej na myśl niebo, które dopiero co ujrzała, natomiast prawe było szare, jak protezy jej rąk. Rozległa, niedojrzała blizna pokrywała znaczącą część jego twarzy, okalając niebieską tęczówkę. Typowo męskie, jak na ten wiek, rysy twarzy. Tuż po tym skupiła się na dwukolorowych włosach. Ich szkarłatna połowa, choć teraz w blasku słońca wydawała się czysto ruda, przypomniała jej o quirk, jakie odziedziczyła po matce. Druga część była, tak jak jej kłaki, biała.

Skierowała swój wzrok na trzymaną przed nią rękę. Ze zdziwieniem obserwowała, jak wygląda zwyczajna dłoń. Na co dzień widziała jedynie Rei'a, a jedna osoba nie jest zbyt dobrym odniesieniem do ogółu. Samo to, że osoba przed nią miała obie górne kończyny sprawiało, że czuła się trochę niezręcznie, nieswojo. Ale co sobie myślała? Że posiadanie rąk będzie czymś wyjątkowym w realnym świecie? Parsknęła kpiąco, na głos. Nie rozumiała własnej naiwności i głupoty. 

Założyła wpierw swe okulary na nos, by nie mógł dostrzec ''pustki'' w jej oczach, przed którą ostrzegał ją brat. Następnie wstała o własnych siłach, jakby nie widząc dłoni przed jej nosem. 

- Niestety nie zwykłam przyjmować pomocy innych.- Rozłożyła szeroko ręce, w geście bezradności.

 Chyba, że to Dusznik, dodała kąśliwie bestia.

Poprawiła rękawice i przygryzła mocno wargę. Zaprzestała samookaleczania dopiero wtedy, gdy poczuła nostalgiczny smak krwi na podniebieniu. Zgrywanie bezczelnej, rozwydrzonej nastolatki było trudniejsze niż jej się wydawało. A może przyczyną tego było to, że nie była przyzwyczajona do jakichkolwiek rozmów z innymi ludźmi, którzy nie są jej rodziną? 

Jej obecna rola, do jakiej odgrywania się zmuszała, nie pozwalała jej na okazywanie słabości przed innymi, więc nie mogła od tak chwycić jego dłoni, choć bardzo by tego chciała. W gruncie rzeczy to strach przed tym, jak zareaguje, gdy wyczuje sztuczne kończyny, skłonił ją do takiej decyzji. Jednak nie było to wszystko. Prócz strachu, jej serce skorumpowane było również przez zazdrość. Spojrzała na wszystkich tam obecnych i na ich odsłonięte, naturalne ręce. Tak, to była najczystsza zazdrość.

Podeszła do konkurencji rzutu piłką, zostawiając nastolatka samego ze swymi myślami. Łatwo było zauważyć, a przynajmniej dla niego, jak bardzo wymusza na sobie wszelkie niestosowne wypowiedzi lub odzywki. Jednak wolał ją widzieć tak, jak chciała, by ją widziano, niż tak, jak przed chwilą: przerażoną do szpiku kości, kruchą, drżącą z nadmiaru negatywnych uczuć. 

---

Niewątpliwie w każdej konkurencji pokazała, jak bardzo nie chciała tam być. W rzucie piłką rzuciła za siebie, w biegach przeszła sobie spacerkiem, podskakując w rytm ulubionej melodii, podczas robienia brzuszków wylegiwała się w najlepsze, w skokach bocznych po prostu robiła powolne kroki to w lewo, to w prawo, skłony wyszły jej wyjątkowo dobrze, siła chwytu nie wyniosła więcej niż trzydzieści kilogramów (czego powodem nie było akurat niestaranie się dziewczyny, a to, że nie kontrolowała jeszcze zbyt dobrze nowych protez), z kolei w skoku w dal popisała się udawaną niezręcznością i przewróciła się tuż przed linią startu. 

Gdy tylko Aizawa zaczął ogłaszać wyniki, większość osób skierowała na niego swą pełną uwagę, by mieć pewność, że nie wylądują jako ostatni na liście, reszta była święcie przekonana o swej wysokiej pozycji. 

Z wypiętą dumnie piersią, białowłosa spoglądnęła na wyniki, choć doskonale wiedziała, że zajęła ostatnie miejsce. Niebieska tablica wyników, wyświetlona z telefonu, zaprezentowała wszystkim ranking. Przeniosła wzrok ze swego nazwiska na liczbę punktów, która była zdecydowanie najciekawszą częścią jej dzisiejszego pobytu w szkole. 

Nie mogła powstrzymać szczerego parsknięcia śmiechem, co było dla niej nietypowe, gdy tylko zobaczyła, że jej wynik był na minusie. Czyżby rzut aż tak na to wpłynął? Bestia skutecznie powstrzymała ją przed roześmianiem się, uspakajając przy tym jej szalejące zmysły i serce, które wciąż było pod wpływem adrenaliny, którą jej organizm wytworzył przez strach dziewczyny do obcych ludzi wokół niej. 

- A więc żegnam!- obwieściła natychmiastowo, nie kryjąc zadowolenia w swym głosie, co zdziwiło co poniektórych uczniów.

- Tak właściwie, to kłamałem o tym wyrzucaniu.- Wszyscy zastygli w niemałym szoku.- To była logiczna zmyłka, która miała zmusić was do wykrzesania maksimum możliwości.

Odpowiedziały mu krzyki, krótki monolog jednej z rekomendowanych uczennic i jakieś krótkie rozmowy. 

- Ale i tak wylatuję, prawda? Prawda?!- mruczała rozpaczliwie do samej siebie białowłosa, zastygając w bezruchu. Miała najszerszą ochotę zapaść się pod ziemię, ponieważ dotarło do niej, jak głupia była, wierząc w słowa tego nauczyciela.- Przynajmniej mogę już sobie iść...

Ruszyła przed siebie, nie zwracając uwagi na zainteresowanie rówieśników jej osobą. Każdy powoli, choć niektórzy nieświadomie, dostrzegali różnicę między zachowaniem dziewczyny a tym, na jaką osobę się kreowała. Nikt nie zdążył powiedzieć zwykłej uwagi na temat jej dziecinności, ponieważ w oka mgnieniu znalazła się na dziedzińcu szkoły.


Z torby wyjęła swój telefon i zadzwoniła do Rei'a, by wysłał po nią jakiś transport. Rozłączyła się, z góry dziękując. Nie mogła wydusić z siebie więcej słów, więc nie mogła rozwinąć swojej rozmowy. Strach, który zdusiła w sobie przez niemalże cały dzień, nagle wypłynął na powierzchnię jej świadomości. Ale nie mogła się bać, zabroniono jej tego tamtego pamiętnego dnia. Kurczowo trzymała się poszczególnych zasad, jakie wtedy usłyszała.

- Śmiesz się teraz bać? To nic w porównaniu z tym, co zrobiłaś!

Po dzisiejszy dzień nie wiedziała, co takiego ponoć uczyniła. A jednak była świadoma, że świadomie wyparła te wspomnienia, ponieważ prawdopodobnie były dla młodego dziecka zbyt... drastyczne.

- Taki potwór nigdy nie powinien się narodzić!
A czy ona o to prosiła? Obecnie była jedynie jedna osoba, która nie pozwalała jej popełnić samobójstwa. Gdyby nie to, to pewnie już dawno temu zawisłaby na sznurze. Nienawidziła swoich umiejętności, choć chętnie z nich czasem korzystała. Absorpcja cudzych quirk, które następnie są odwzorowywane przez jej krew, manipulacja osoczem, przy czym łatwo było o wykrwawienie siebie lub swego krwiodawcy. Kto by chciał stać się maszyną do masowego mordu?

- Brzydzisz się nami?! W takim razie, jak myślisz, co czujemy do ciebie?!

Głupie pytanie, zadane pod wpływem emocji. Oczywiście, że jeśli zadała im znaczny ból, nieważne czy fizyczny, czy psychiczny, to nie będą pałać do niej sympatią. 


Z zamyślenia, w którym tkwiła już od paru dobrych chwil, wyrwał ją dotyk czyjejś dłoni na jej ramieniu. Nie drgnęła nawet o milimetr, nie chcąc zdradzić ''napastnikowi'' emocji, jakie pęczniały pod samą jej skórą. Odwróciła powolnie głowę, dostrzegając tym samym ciemnozielone włosy, również zielone oczy i piegi, więcej nie mogła ujrzeć, ponieważ znaczą część widzenia przysłaniała jej dolna część obramówek od okularów. 

- Czemu tak bardzo nie chcesz tu być?!- spytał na samym początku, nie dając jej nawet chwili na dokładniejsze przyjrzenie mu się. Mocniej ścisnął uścisk na ciele dziewczyny, gdy ta podtrzymywała narastającą ciszę.

Zrobiła szeroki krok do przodu, by móc swobodnie obrócić się w jego stronę, równocześnie chłopak zdjął z nią dłoń. Spojrzała ponownie na jego twarz, która wyrażała niezmąconą determinację. Sięgnęła wzrokiem głęboko do jego oczu. Iskry, jakie się w nich znajdowały, przyprawiły ją o niemały rynsztok serca. Porównując jedynie ich twarze, nie zwracając uwagi na charakter i zachowanie, dostrzegała niezwykle dużą różnicę między nimi. Była zbyt ogromna, by mógł chociażby zaakceptować powód jej działań, ponieważ uznałby je prawdopodobnie za głupie- tłumaczyła tak sobie, by choć trochę poprawić sobie nieświadomie humor. 

- Dusi mnie wasz odór naiwności, więc to chyba normalne, że chcę normalnie oddychać- odparła po chwili namysłu, kryjąc wszelakie swe uczucia. I choć jej wypowiedź nie miała większego sensu, tak chciała przekazać w niej wyraźną niechęć do swych rówieśników. 

Powietrze wnet przeszył ostry dźwięk parkowania, jakby kierowca wcale chwalił się swymi umiejętnościami jazdy. Woń lekko pozdzieranych opon i spalin wypełniła powietrze, przebudzając wściekłą Betę. Biały lakier zalśnił w słońcu, zaślepiając na parę sekund nastolatka. Dało to przewagę czerwonookiej, która w tym czasie zapakowało się do znajomego pojazdu.

***

Dzisiaj około tysiąc słów więcej niż zazwyczaj. Cieszycie się? 

W pewnym momencie sama zaczynam się gubić przy pisaniu niektórych scen, a to raczej nie świadczy dobrze o tym rozdziale. No cóż mogę na to poradzić? W końcu to nie tak, że mogę to przeczytać i poprawić, nauczyć się w końcu pisać czy coś takiego.

Oficjalnie mogę ogłosić, że w tę sobotę (19.05) będę, wraz ze swą przyjaciółką, na Pyrkonie! Jeśli ktoś chciałby przez chwilę porozmawiać, spotkać się czy coś takiego, to zapraszam na priv. 

Pytanie na dziś: Jak myślicie, jaki będzie główny ship w tym ff? Ogółem mam już pewien zamysł, jednak nie jestem pewna, czy akurat taki romans będzie wyjątkowo ciekawy. W dodatku trzeba jasno powiedzieć, że wpłynąłby na fabułę, co jest oczywiste. Myślę, że opcja haremu jest bardzo interesująca.

Tak więc, zapraszam do pisania na priv (nawet jeśli nie będzie to mieć powiązania z konwentem),

Bye Bye-bi!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top