8. Wolę horrory
Byłaś taka piękna.
Choć ja wolę horrory.
Mam do tego dar.
Wpadam w kolejny cykl.
Musiałem Cię zabić.
Chociaż bardziej cieszyło ćwiartowanie.
Ciebie już od krwi mdli.
Ja kocham ten deszcz.
Jakbym rozkładał puzzle.
Choć na nich taki piękny obraz.
Krzyczysz, jakbym nacinał nerw.
Odkręcam Cię jak kran.
Wgryzam się w gardło.
Jakbym był wampirem.
Twoje ciało tak zbladło.
Jakbyś kochała biel.
Życie tak szybko uleciało.
Jesteś jak postać bez krwi.
Twoje serce już zgasło.
Nie chcą mnie czcić.
A przecież stałem się demonem.
Zło dzisiaj jest tak kochane.
Nieważne, czy tego chcesz.
Bo i Ciebie dopadnie biel.
Możesz uciekać.
Chociaż śmiertelności nie oszukasz.
Życie to nie baśń.
To bardziej brutalny akt.
Przecież koniec drogi znasz.
Chociaż długość jest loterią.
Dalej myślisz, że obudzi cię brzask.
Budzisz się u potwora jak jedno z dań.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top