Siostra, to ja go kocham

Trzy dni mogłem cieszyć się w miarę normalnym życiem. Jimin nie wiedział gdzie jestem, chociaż dzieliło nas tylko kilka ulic, Yoora nie pokazywała mi się na oczy, a każdą wiadomość, jaką dostałem od tej dwójki mogłem bezkarnie ignorować. W takich chwilach zaczynasz rozumieć, że pomysłodawca opcji blokowania kontaktu musiał mieć pecha w miłości i siostrę kurwę. Plusem mieszkania u Tae była też kuchnia jego mamy. Co prawda ciocia chyba ma jakiś kompleks przez moje nogi i w ramach zemsty postanowiła mnie utuczyć, ale jeśli ciągle ma zamiar robić takie pyszne rzeczy to mogę zostać szczęśliwą i najedzoną kuleczką toczącą się przez życie.

Tak, wszystko byłoby idealnie. Właśnie, BYŁOBY, gdyby nie mój przyjaciel, czerwonowłosy kosmita, osobnik, którego FBI wyjebało ze strefy pięćdziesiąt jeden, bo stwierdzili, że mają go dość. Naprawdę, mogę zaakceptować to, że jeśli naruszę jego zapasy żelków, to mi wjebie (i tak je naruszam, ale warto chwilę pocierpieć), wytrzymam, jeśli naprawdę zaciągnie mnie do fryzjera i na zakupy, żebym mógł potem sobie znaleźć zastępstwo za Jimina, wytrzymam rozkminy bardziej chore niż moje, a nawet zniosę Hoseoka, który o drugiej w nocy stoi pod oknem Tae i wyśpiewuje mu prośby o zniesienie celibatu, ale czy naprawdę kosmit musi zachowywać się jak wkurwiona, nadopiekuńcza mamusia?!

Zaczęło się w sumie niewinnie, miałem doła, a on przynosił mi koce, słodycze i w moim imieniu kazał spierdalać każdemu, kto chciał się do mnie dodzwonić. Norma i całkiem miłe zachowanie. A później ruszyła karuzela spierdolenia i do tej pory nie wyhamowała. Mój przyjaciel stwierdził na przykład, że przez złamane serce mogę popaść w: depresję, anoreksję, narkomanię, alkoholizm, seksoholizm, albo zacznę studiować prawo i będę wege... Kto jest za tym, żeby odciąć go od internetu?

Nie mówię, że Taehyung przesadzał, bo tego nie da się tak po prostu opisać słowami! Pilnował, żebym nie oglądał, nie czytał i nie słuchał niczego smutnego, a na widok jakiejkolwiek ostrej rzeczy w moich rękach wyglądał jakby miał wzywać pogotowie i miłych panów z białym kaftanikiem. Tak do rzeczy, których miałem nie robić zaliczało się również oglądanie Króla Lwa lub Bambiego oraz trzymanie kartek papieru, bo nimi też można się zaciąć. Do tego pokazał mi, że ma zadatki na dobrą babcię, bo nawet, jeśli dopiero co ciocia wmusiła we mnie drugą dokładkę on przybiegał z jakimiś ciastkami, owocami, czy wodorostami, jeśli nic innego nie znalazł (taa, a żelek mi nie da po dobroci). Jego magiczny kajecik, który odkryłem to też ciekawa sprawa. Debil wypisał na każdej stronie objawy zażycia innego narkotyku, a potem mnie obserwował i jak mu się coś zgadzało to zaznaczał ptaszka. Nie wnikam nawet, po chuj mnie podsłuchiwał jak byłem w łazience. Naprawdę, chyba wolę nie wiedzieć, bo mógłbym się naprawdę załamać.

Hobiasz mógłby oczywiście znów robić za tego mądrego, opanowanego i jakoś ogarnąć swojego chłopaka. No, ale, po co uratować przyjaciela, skoro można wyśmiewać jego cierpienie i przy okazji nie narażać się na humorki Tae.

Czwarty dzień mojego pasożytowania u Kima zacząłem zawałem. Leżałem spokojnie w łóżku, słoneczko miło grzało moją twarz, trwałem jeszcze w półśnie, cieszyłem się mięciutką i ciepłą pościelą. W pewnym momencie poczułem się obserwowany, a moją szyję owiał czyjś oddech. Niestety ten chomik w mojej głowie wskoczył sobie do kółeczka fantazje senno– erotyczne, a ja byłem przekonany, że znów śni mi się Jimin.

Tak, więc zrobiłem to, co każda osoba, która znalazłaby się w takiej sytuacji, zamiast otworzyć oczy, czekałem aż zapadnę w mocniejszy sen, wszystko zrobi się wyraźne i znajdę różowowłosego w bitej śmietanie. Logiczne. Ogarnąłem, że coś jest nie tak, dopiero, kiedy ktoś zaczął mi macać ręce.

Otworzyłem swoje cudne paczadełka i... pisnąłem jak gwałcona dziewica! Tuż przed moją twarzą zobaczyłem wyszczerzony na prostokątno ryj Taehyunga. Słysząc mój pisk, on krzyknął, ja odpowiedziałem mu tym samym, a w końcu zaplątałem się w pościel i obaj runęliśmy na ziemię. Serio losie, serio?! Naprawdę, kosmit musiał wylądować okrakiem na mnie, z rękami po obu stronach mojej głowy i jakieś trzy centymetry od zetknięcia się naszych ust?! Gdyby ktoś nas tak zastał, to pomyślałby sobie tylko jedno, taegi is ril, a wcale nie jest!

– Hej...CO KURWA?! – Wykrakałem. W drzwiach stał Hoseok z miną, która była czymś między zajebię was i dlaczego ja. Coś czułem, że zaraz wrócimy do początków naszej znajomości i będę spierdalał przed nim z okrzykiem, przysięgam, że kijem bym go nie tknął...

– Kochanie, to nie tak jak myślisz! – Krzyknął Tae odskakując ode mnie. Pewnie, niech bardziej nas pogrąża. Przecież tak mówi każda babka, co zdradza męża, a on myśli, że ten kuc jest tak tępy, by tego nie wiedzieć.

– A jak?!

– No, bo ja wszedłem na Yoongiego... to znaczy nie, że wszedłem tak jak teraz, tylko, że na łóżko... no, ale to nie tak, bo widzisz on spał i... – Kim plątał się coraz bardziej, a ja zastanawiałem się, czy bardzo się uszkodzę skacząc z okna.

– Próbujesz mi powiedzieć, że chciałeś zgwałcić Yoongiego jak spał?

– Nie! Ja tylko chciałem zobaczyć czy ma gdzieś jakieś ślady po wkłuciach, albo cięciach, a jak próbowałem przez te okrągłe dziury, co są na dole w drzwiach łazienki, wkładać małą kamerkę na kablu to mnie matka pogoniła! – Powiedział Taeś, mając zaszklone oczy, a po chwili rzucił się na Hobiego zapewniając, że tylko jego kocha. Nawet słodko wyglądali w tamtej chwili, kiedy włączył im się tryb wybaczania i słodzenia, ale jednak, co za dużo to nie zdrowo. Poza tym, jeśli ja nie jestem w szczęśliwym związku, to inni mają się ze swoimi nie obnosić, amen!

– Kim Taehyung, wyjaśnij mi po chuj ci minikamera i jakim prawem podglądasz mój goły tyłek jak się myję?!

– Pff tak jakbym nigdy twojej gołej dupy nie widział – Wyszedł z pokoju, najpewniej przepraszać Hoseoka dalej, a ja stałem oniemiały. Naprawdę, nie miałem pojęcia, kiedy ten debil mógł mnie tak widzieć. Jakbyśmy, chociaż znali się od małego i nie wiem kąpalibyśmy się kiedyś razem, no, ale to odpadało. Boże, przyjaźnię się ze stalkerem, pewnie ma cały folder z moimi zdjęciami. Czemu urodziłem się genialny i piękny?!

Po tych porannych nieprzyjemnościach, już nic nie zapowiadało kolejnych tragedii tego dnia. Niestety, nie może być tak, że zaliczę jeden przypał, a potem mogę sobie żyć spokojnie do wieczora. Ja nie wiem, jaka była koniunkcja gwiazd jak mnie płodzono, albo rodzono, ale niech ją zdelegalizują, bo była pechowa!

Zaczęło się od tego, że siedzieliśmy w pokoju Tae, a Hobi informował nas, co go sprowadziło rano do tego domu i nie było Kimem. I tu będzie zagadka. Kto to jest: ma na nazwisko Park, jest tak wysoki, że jak staje przed tobą to przysłania słońce, jest ze mną i Hobim w drużynie koszykarskiej, robi dziś imprezę, na którą Vhope chce mnie zaciągnąć i przy okazji jest kuzynem pewnego ssaka morskiego, w którym jestem zakochany, a który sobie u niego pomieszkuje? Taa, przegrywem być...

Nie zamierzałem iść do Chanyeola, jasne? Chciałem, żeby Hoseok zabrał Tae, a ja w tym czasie oglądałbym sobie filmy w domu, zajadając się słodyczami i nie narażając się na widok mojej siostry małpy i Jimina obściskujących się po kątach. Byłem po prostu pewny, że skoro Taehyung tak starał się, żebym nie miał z nimi kontaktu, to uszanuje moją decyzję i da mi spokój. To byłoby logiczne, ale czymże jest logika w starciu z kosmitą? Ot co, niczym.

Moi nieocenieni przyjaciele postanowili, że dadzą mi wybór: albo ja idę z nimi, albo oni ze mną. Wybrałem opcję trzecią, czyli nigdzie nie idę, ale im się nie spodobała. Tym sposobem Tae zamknął się ze mną w łazience i właściwie siłą wymusił na mnie przebranie się w chyba najbardziej obcisłe spodnie, jakie znalazł, białą koszulę z czarnymi wstawkami, a później uczesał mnie i pomalował, bo jak stwierdził, po tygodniu rozpaczania wyglądam do dupy. Szczerość w związku to podstawa, ale w związku nie jesteśmy, to mógł sobie darować. Próbowałem się bronić, ale niestety chłopak jest silniejszy, a do tego Hoseok czekał by wkroczyć w dowolnym momencie i mnie spacyfikować. Niech mi ktoś przypomni, dlaczego ja się z nimi przyjaźnię.

Postanowiłem, że posiedzę u Parka do północy, żeby nie było, że mi coś nie pasuje i właściwie to mnie zmuszono do przyjścia. Plan był niezły, biorąc pod uwagę, że za jakieś pół godzinki mogłem się zbierać do domu, a jako, że wokół było mnóstwo mniej lub bardziej znanych mi ludzi to bawiłem się nieźle i co najważniejsze, ani razu nie widziałem Jimina. Nawet, kiedy poszedłem grać w butelkę, a przecież to byłby idealny moment dla mojego pecha, żeby się ujawnić. Bilans był zdecydowanie na plus, więc rozważałem zostanie dłużej. Niestety zachciało mi się iść do salonu, żeby trochę odpocząć. Tam było przynajmniej mniej ludzi, bo większość bawiła się w ogrodzie, a część już w ogóle wypadła z obiegu i zaliczała zgon pod jakąś ścianą, ewentualnie zaliczała kogoś na piętrze.

Nim poszedłem do salonu, skręciłem jeszcze do kuchni po jedno piwo, które chyba było złym pomysłem. A mamusia (czyli Tae) uczyła, żeby nie mieszać. Kurwa, zemści się to na mnie, jak zwykle. Przeklinałem dalej swoją głupotę i lekko chwiejnym krokiem zmierzałem na poszukiwania kanapy. Gdzieś ze schodów usłyszałem znajomy głos, a kiedy tam spojrzałem zobaczyłem Yoorę w czarnej sukience i boso, bo pewnie jak na każdej imprezie zgubiła buty. Pomachała mi wesoło, a potem pobiegła na piętro. Dwie rzeczy były pewne, była pijana, a na górze czekał na nią Jimin.

Dotarłem w końcu tam gdzie chciałem i z gracją walącego się drzewa padłem na czarną sofę. Muzyka zaczęła mnie wkurzać i wydawała się za głośna, ale to przez Yoo. Gdybym nie widział jak leci pieprzyć się z Jiminem ciągle dobrze bym się bawił.

Kiedy moje myśli płynęły w bliżej nieokreślonym kierunku, a jedyne ruchy, jakie wykonywałem to podnoszenie do ust butelki piwa, poczułem, że ktoś siada obok. Ktosiek umiejscowił swoją dłoń na moim udzie i ścisnął je lekko. Któż mógłby to być, jeśli nie Jimin? Westchnąłem i spojrzałem na chłopaka, który jak zwykle uśmiechał się lekko, jego twarz znów znajdowała się zbyt blisko mojej, a dłoń urządzała sobie niebezpieczne wycieczki w coraz wyższe rejony. A mi się to tak cholernie podobało!

– Nie powinieneś tyle pić – powiedział do mojego ucha, muskając jego płatek. Ja jestem jakiś niewyżyty, czy on ma już taki głos, że wszystko brzmi jak obietnica seksu? Boże, mógłby dorabiać w sex– telefonie, wiecznie zajmowałbym mu linię.

– Niby, dlaczego? – Pociągnąłem dużego łyka, patrząc mu proso w oczy.
– Wiesz, co może się dziać w takich miejscach? – Przybliżył się do mnie bardziej, o ile było to możliwe. – Ilu zboczeńców może czaić się w tłumie na takiego słodkiego, pijanego kotka? – Zabrał mi butelkę. Kiedy nasze dłonie zetknęły się, przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a serce zabiło jakby zaraz chciało połamać żebra i wyskoczyć na środek pokoju.

– Jeden właśnie siedzi obok mnie – Ledwo to powiedziałem, a przez Jimina musiałem wydać kolejny tego dnia pisk. Pociągnął mnie, tak bym siedział okrakiem na jego kolanach. To chyba zachodzi za daleko... ale naprawdę nie chcę przerywać. Najwyżej od jutra nie patrzę w lustra i styknie.

– Przeszkadza ci to? – Jego dłonie zaczęły jeździć po moich bokach, by po chwili znów przenieść się na uda, na których zostały na dłużej. Leniwie masował je, patrząc mi w oczy, a ja zaczynałem się roztapiać.

– Nie, ale ja nie mam dziewczyny

– To dobrze, bo chyba musiałbym ją zabić, żeby dała ci spokój – Nie miałem szansy zareagować, bo poczułem jego usta na moich. I cholera, one były takie jak sobie wyobrażałem, idealne. Nie chciałem się opierać, po prostu zarzuciłem mu ręce na szyję i pozwoliłem pogłębić pocałunek. Miałem gdzieś Yoorę, wszystkich ludzi wokół i swoje sumienie, liczył się tylko ten moment. Chłodne dłonie Jimina błądzące pod moją koszulą po rozgrzanym ciele, nasze języki walczące z sobą o dominację, chociaż jasne było, że wygra. Kąsałem jego dolną wargę, ciągnąłem za kosmyki miękkich włosów, a fale gorąca zalewały moje ciało.

Chciałem coraz więcej i więcej. Gdybyśmy posunęli się dalej, za nic w świecie bym go nie odepchnął. W końcu jesteśmy pijani, mamy prawo do głupot. A tej głupoty na pewno nie będę żałował, w końcu to ja go kocham, a nie Yoora...



Hej moje zbłąkane duszyczki,

Historia życia, miałam do szkoły na dwunastą, więc zaczęłam pisać rozdział na jutro, ale los tak chciał, że na przystanku dostałam krwotoku z nosa, zakrwawiłam koszulę (Nie tak bardzo jak Jimin swoje ciuchy w Paranoid Park, ale jednak – czyli chamska reklama, bo mi nie zabronicie), wróciłam do domu i proszę bardzo, rozdzialik jest dzisiaj.

Jeszcze zrobiłam trzecie podejście do rysowania Sugi! Tak, nareszcie nie zmasakrowałam mu twarzy! (Aż tak bardzo jak zwykle...)

Do następnego, misiaki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top