Siostra, to był przypadek

To nie tak, że martwię się o Yoorę, jasne? Przecież nie jest dzieckiem, Jeon to zając, a ja mam ciekawsze rzeczy do roboty niż myślenie o relacjach tej dwójki. W końcu nie jestem ani dobrym bratem, ani jakimś idiotą, który przejmuje się spotkaniem dwóch ameb. Więc skoro mam to gdzieś gdzie słońce nie dochodzi, a nie jest to szafa, to dlaczego muszę siedzieć i słuchać zrzędzenia tej rudej małpy?!

– Wyjaśnij mi to! – Wrzasnęła moja gorsza kopia, machając mi przed oczami jakąś czarną szmatą.

– Co mam ci wyjaśniać?

– Dlaczego moja ulubiona bluzka, którą miałam dziś założyć ma tyle, cholernych, plam?! – Oberwałem w twarz materiałem, który po chwili zacząłem rozkładać palcami. Miałem ochotę szeroko uśmiechnąć się na widok mojego dzieła, oczywiście całkiem przypadkowego. To naprawdę zbieg okoliczności, że w łazience była ta bluzka i jakoś tak upaćkała się szminką, błyszczykiem, pudrem, lakierem do paznokci, żelem do włosów, jakimś mazidłem w kolorze skóry i jeszcze innym takim brązowawym. Możliwe, że spadło na nią jeszcze kilka specyfików, ale nie wiedziałem, do czego mogłyby służyć. Po prostu nie znam się, to nie była moja kosmetyczka, tylko Yoory. Wróć, nie żebym miał swoją! Aż tak spedalony nie jestem... Naprawdę nie rozumiałem, o co ta kobieta ma do mnie pretensje, przecież ta bluzka była do niczego jeszcze przed wypadkiem.

– A bo ja wiem, lepiej pilnuj swoich szmat – Ziewnąłem przeciągle, jednocześnie sprawdzając, czy mój rudzielec odpisał.

– Yoongi, nie prowokuj mnie do czegoś, czego na pewno nie będę żałować! – Warknęła jak wściekły doberman, co było dosyć zabawne w połączeni z jej różową piżamą, w serduszka i dziwnymi wałkami z jakiejś gąbki we włosach. – Mam uwierzyć, że przypadkiem połowa moich ciuchów po spotkaniu z tobą nadaje się do wywalenia?!

– Nie połowa, tylko te, w których masz cycki na wierzchu

– Nie wierzę – Spojrzała na mnie jak na kosmitę, a po chwili siedziała przy mnie i czochrała moje miętowe włosy. – Suguś martwi się, że faceci za dużo zobaczą! Mój ty mały, nadopiekuńczy braciszku! – Zaczęła tarmosić mój policzek, a mnie szlag trafił, nie mogłem przecież pozwalać na tak wredne pomówienia! Niech mi więcej nie stanie, jeśli to co ona pierdoli to prawda! Chociaż w sumie... dobra cofam to, niech jednak wszystko działa po staremu. Nie żebym się bał. W końcu ona nie ma racji.

– Jakby jeszcze mieli na co patrzeć, decho – Zacząłem się śmiać i odepchnąłem ją. – Nie chcę żebyś mi wstydu narobiła, jeszcze ktoś pomyśli, że jestem tak łatwy jak ty i zaczną się do mnie debile przystawiać.

– Debile – przeciągnęła samogłoski. Wstała z kanapy i powoli ruszyła w stronę schodów – Powiedział inteligentny, co podrywa faceta na nieistniejące cycki! – Zanosząc się śmiechem wbiegła na górę, skąd już po chwili dało się słyszeć trzaśnięcie drzwi. Jak ja jej nienawidzę! Jeszcze się zemszczę!

Dziesięć tysięcy osiemset sekund! Sto osiemdziesiąt minut! Trzy wyjęte z życia godziny! Tyle czekałem, żeby ta ruda zaraza wreszcie wyszykowała się. Po pierwszej godzinie zapomniałem nawet jak chcę się na niej zemścić, a po kolejnych dwudziestu minutach zasnąłem. Pewnie spałbym dalej, gdyby nie dzwonek do drzwi i krzyk mojej siostry, że mam otworzyć bo ona jeszcze się robi. Niechętnie poczłapałem, żeby wpuścić intruza w nasze skromne progi. Nie zdziwiłem się, że widzę Jelona... No dobra byłem w szoku. Spodziewałem się wszystkiego, nawet nagłej nominacji Tae do Nobla, ale nie tego, że zobaczę zająca odstawionego, uśmiechniętego i z bukietem różowych róż, i frezji. Gdybym nie znał go tyle lat, to powiedziałbym, że w czarnych, dopasowanych spodniach, tego samego koloru marynarce i białej koszulce wygląda świetnie i sam bym go brał z miejsca. No, ale skoro bądź co bądź przyjaźnimy się, to moja reakcja mogła być tylko jedna.

– Trumna dębowa, sosnowa, czy cię skremować?

– Co?

– Wyglądasz jakbyś już się uszykował na swój pogrzeb, nawet wiązankę wziąłeś

– Hyung – niemal jęknął speszony – co ja ci takiego zrobiłem, że... O Boże – Odwróciłem się, by zobaczyć co za dziwo doprowadziło Kooka do wytrzeszczenia oczu, opadu szczęki i niemal upuszczenia bukietu. Mogłem sobie darować, spać, wyprzeć się rodzeństwa, kiedy miałem pięć lat i zorientowałem się, że młoda nie jest normalna, wszystko, byle oszczędzić sobie tego widoku. Chyba właśnie w tamtym momencie obudził się we mnie jakiś diabe... to znaczy braterski instynkt. Yoora zbiegła po schodach w jasnej, lekko rozkloszowanej sukience, która powinna mieć mniejszy dekolt. Najlepiej gdyby kończyła się golfem i sięgała kostek, żeby ten napalony gryzoń nie miał się na co gapić! Tak nie można, przecież my zaraz będziemy po kostki w jego ślinie! Jeśli myśli, że nie widzę jak błądzi wzrokiem po jej ciele, to grubo się myli.

– Młoda, nigdzie tak nie idziesz! – Zrobiłem najbardziej stanowczą minę na jaką było mnie stać, co chyba było całkiem niezłe, bo Kook aż się wzdrygnął. I tak ma być, niech sobie nie myśli, że będzie łatwo.

– Zmuś mnie – Właśnie w tym momencie pomachała mi przed nosem telefonem, gdzie wyświetlało się powiadomienie o nowej wiadomości od mojego rudzielca, na którą czekałem od kilku godzin. Wręcz rzuciłem się na urządzenie, zapominając w jednej chwili o całym świecie, a ameby wykorzystały to by wybiec z domu. Ich śmiechu będzie mnie prześladował do śmierci...

UgotNOabs: Hej Cukierku!

EyelinerPrinces: Mama zabrania mi rozmawiać z obcymi

UgotNOabs: Nie jestem obcy, jestem twoim przyszłym mężem (•ө•)♡

EyelinerPrinces: Mam nadzieję, że szybko owdowieję :)

UgotNOabs: Ha, nie zaprzeczyłaś!

EyelinerPrinces: I życzyłam ci śmierci (ー_ー;)

UgotNOabs: Co robisz?

EyelinerPrinces: Wkurwiam się

UgotNOabs: To moja wina?

EyelinerPrinces: Mojego brata

UgotNOabs: Co zrobił i czy będę musiał go za to zabić?

EyelinerPrinces: Poszedł na randkę

EyelinerPrinces: Z naszym znajomym

EyelinerPrinces: Który ślini się po prostu na jego widok (ー_ー;)

UgotNOabs: To słodkie jak się martwisz

UgotNOabs: Ale uspokój się

UgotNOabs: Jeśli twój brat jest chociaż trochę do ciebie podobny, to na pewno łatwo się nie da

EyelinerPrinces: Jesteś pewien?

UgotNOabs: Tak (・∀・)

EyelinerPrinces: Eh, jeśli Kook za daleko się posunie, to przysięgam, że w życiu już nic nie posunie!!! ٩(๑òωó๑)۶

UgotNOabs:

EyelinerPrinces: Może pójdę za nimi i się upewnię

UgotNOabs: Mnie też byś tak stalkowała? (ㆁωㆁ*)

EyelinerPrinces: Tak, a potem zgwałciła cię w lesie i powiesiła na suchej gałęzi za twoją gałązkę (≧▽≦)

UgotNOabs: Ej jestem po twojej stronie

UgotNOabs: Pomogę ci zabić chłopaka brata

UgotNOabs: Tylko miej litość

UgotNOabs: Oszczędź ChimChim' a
(。ŏ﹏ŏ)

EyelinerPrinces: Kim jest ChimChim?

EyelinerPrinces: Chyba nie nazwałeś swojego...

EyelinerPrinces: Nie wierzę w ciebie (ー_ー)

UgotNOabs: Nie ważne, leć śledzić brata i zdaj mi relację

EyelinerPrinces: Lecę!

Złapałem ciemną bluzę z kapturem i wyszedłem z domu. Zgadywałem, że pójdą do ulubionej kawiarni Yoory. Wcale nie obstawiałem tak dlatego, że podsłuchałem jej rozmowę z przyjaciółką. Po prostu przypadkiem ucho przykleiło mi się do drzwi... i szklanki. Tak więc pozostało mi się tam udać. Teoretycznie jak każdy normalny człowiek powinienem skręcić w lewo i po pięciu minutach spokojnego spacerku chodnikiem trafić do lokalu. Niestety te dwie ameby normalne nie były i musiałem ruszyć przez park, chociaż może to i lepiej, w krzakach zawsze można się schować. Szedłem alejką starając się wyglądać jakbym wcale nie miał w planach śledzić mojej młodszej siostry i jednocześnie próbowałem zlokalizować tę parkę. Wreszcie ich znalazłem. Byłem ciekaw jak Yoora może tak szybko iść w obcasach, serio nie ogarniam jak dziewczyny (i Tae) to robią. Raz spróbowałem i myślałem, że zdechnę po trzech minutach.

Początkowo szedłem za nimi w pewnej odległości. Byłem całkiem zadowolony z tego co widzę, co prawda trzymali się za ręce i śmiali, ale Jelon nie próbował żadnych sztuczek, więc miał szanse na przeżycie tego spotkania. No właśnie, on był grzeczny i nie kombinował, ale oczywiści moja siostra musiała to spierdolić. W jednej chwili szła sobie spokojnie na tych swoich szczudłach, a już w następnej niby przypadkiem potknęła się i upadała prosto w ramiona chłopaka. To był tak nienaturalny upadek, że mogłyby się z nim równać tylko scenografie w tureckiej telenoweli. Żadne z nich jednak na to nie narzekało, a jedynie zaśmiali się i dalej szli przytuleni, jak panda do bambusa.

– Ja pierdolę – Myślałem, że byłem cicho, ale jednak zwróciłem ich uwagę. Właściwie w ostatniej chwili przeskoczyłem ławkę i ukryłem się za drzewem, które otaczały bujne krzewy. Ameby wzruszyły ramionami i ruszyły dalej, a ja postanowiłem poczekać chwilę nim zacznę znów ich śledzić.

UgotNOabs: I jak tam, moja słodka stalkerko?

EyelinerPrinces: Ty wiesz co ten debil zrobił?

EyelinerPrinces: Wpadł na tego swojego chłopaka

EyelinerPrinces: I teraz się przytulają

UgotNOabs: To nic takiego

EyelinerPrinces: Zajebię go!
٩(๑'^´๑)۶

UgotNOabs: Kogo? Brata?

EyelinerPrinces: Nie, Jungkooka

EyelinerPrinces: Ta ręka ma w tej chwili zniknąć z talii Yoo!

EyelinerPrinces: Chuj wie, gdzie on ją wcześniej trzymał!

EyelinerPrinces: Chociaż nie, wiadomo! I wiadomo co on tą ręką robił! Zboczeniec!

UgotNOabs: Nie dramatyzuj, uspokój się, wyślij mi swoje zdjęcie, daj im spokój... (^^ゞ

EyelinerPrinces: Po moim trupie!

Ruszyłem dalej ignorując ciągłe wibracje mojego telefonu. Jimin nie wie co ja tu właśnie przeżywam! Nie codziennie patrzy się jak jakiś dzieciak obmacuje twoją zidiociałą siostrę, a jej się to podoba. Zbliżyłem się akurat w momencie, gdy Kook zasłonił Yoorze oczy. Jeśli miał w planach bawić się w Greya, to nie wróżę mu długiego życia. Tajemnica rozwiązała się, gdy przeszli w nieco rzadziej uczęszczaną część parku, gdzie mały fragment trawnika osłonięty był krzewami, co dawało wrażenie prywatności. Wprowadził tam Yoorę, a ja zerkałem na wszystko zza liści. Na środku tej niby polanki rozstawiony był błękitny koc i poduszki, a na środku stał wielki kosz piknikowy.

Znalazł się Casanova za trzy wony. Myślałem, że zwymiotuję patrząc na tę zakochaną dwójkę. Zniosę już te debilne chichoty, karmienie się truskawkami, ale, czy Yoora mogłaby w końcu zasłonić te nogi?! Czując nagłą potrzebę zakończenia tej randki, wyjąłem telefon. Niech tylko spróbuje mi nie odpowiedzieć!

SleepyStone: Młoda, w tej chwili schowaj giry i marsz do domu

Infires_bby: Bo co? (ーー;)

SleepyStone: Bo ja tak mówię!

Infires_bby: „Bo" jest argumentem ludzi bez żadnego argumentu (^_-)

SleepyStone: Nie prowokuj mnie, żebym tam do ciebie przyszedł!

SleepyStone: I schowaj cycki! I wszystko inne!

Infires_bby: Kookie nie narzeka 
( ・ิω・ิ)

SleepyStone: Tylko maca cię wzrokiem

Infires_bby: A myślisz, że po co robiłam się trzy godziny? ʕ•̀ω•́ʔ✧

SleepyStone: Nie musiałem tego wiedzieć

Infires_bby: zmiataj do domu i daj mi się nacieszyć tym słodziakiem!

SleepyStone: A jak nie to co?

Infires_bby: Pogadam sobie z twoim Jiminkiem? Ciekawe jak zareaguje, gdy dowie się o twoim małym przyjacielu

SleepyStone: Ej, tylko nie małym!

Infires_bby: Nie oszukuj się

Infires_bby: To jak, robimy eksperyment, SIOSTRZYCZKO?
(๑•̀ㅂ•́)و✧

Infires_bby: Ten szelest w krzakach to ty?

Infires_bby: O już zniknąłeś? Szkoda

Wróciłem wściekły do domu. Byłem zły na siebie za to, że dałem się zaszantażować, na Yoorę, za bycie małpą i na Jungkooka za bycie Jungkookiem. Wszedłem do swojego pokoju, trzaskając drzwiami z całej siły. Rzuciłem się na łóżko, uderzyłem poduszkę i zacząłem zastanawiać się co robić. Eh na co mi to było? Mogłem albo od razu powiedzieć Jiminowi prawdę, żeby Yoora nie mogła mnie szantażować, albo przynajmniej ciągle być złym bratem, który ma swoją bliźniaczkę gdzieś. Miałem ochotę pozbyć się Kooka. Na samo wspomnienie tego jak patrzył na Yoorę chciałem mu zrobić z dupy jesień średniowiecza.

Nie wiem jak dużo czasu spędziłem obmyślając coraz to nowe metody uśmiercenia zająca. Nie powiem, poprawiło mi to trochę humor. Przynajmniej nabrałem pewności, że w razie czego będę umiał odpowiednio zadziałać. Pozostało tylko pytanie, gdzie znajdę lekarza, który nie wezwie policji, miedzianą wannę z podgrzewaczem i stado chomików ze wścieklizną...



/////////////////

Dobra, Yoora ma na razie spokój, czas należycie zająć się Jiminem (>ω<)

Do następnego misiaki!                  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top