Siostra, jak mogłaś?!

To był chyba najbardziej stresujący tydzień w moim życiu. O dziwo Jimin nie miał z tym nic wspólnego, no dobra może trochę, ale głównym problemem była Yoora. Ukorzyłem się, błagałem, zasypywałem ją czekoladą, sprzątałem jej pokój, nawet próbowałem dla niej gotować, a ona ciągle twierdziła, że musi lepiej przemyśleć moją prośbę. Oczywiście moje cierpienie bawiło ją do tego stopnia, że myślała przez cały tydzień, a ja naprawdę nie wiedziałem, co robić.

Była sobota, za kilka godzin pod naszym domem miał zjawić się Jimin, a ja byłem w kropce. Mój żołądek zacisnął się w węzeł, ręce trzęsły się do tego stopnia, że mógłbym zacząć karierę barmana. Jeśli stres rzeczywiście skraca życie, to mogę po tym jednym dniu nie dożyć nawet dwudziestki.

Stałem w kuchni, patrząc to na zegar wiszący nad szafką, to na tablet, którego bałem się dotknąć. Skoro Yoora nie dała mi odpowiedzi, musiałem sam coś zrobić. Niestety były tylko dwie możliwości, albo napisać mu wreszcie prawdę, licząc się z tym, że nie będzie chciał mnie więcej widzieć, albo przebrać się za dziewczynę i okłamywać go jeszcze chwilę. Oczywiście o ile uwierzyłby mi. Żadna z tych opcji mi nie odpowiadała. Kiedy do pomieszczenia weszła młoda, popatrzyłem na nią starając się zrobić wielkie, proszące oczy, ale chyba niezbyt mi wyszło, bo tylko skrzywiła się i usiadła na blacie. Coś jest nie tak ze mną, czy z nią, bo mam wrażenie, że poza momentami, gdy mnie wyśmiewa, zawsze patrzy na mnie jak na rozkładające się zwłoki.

– Zgoda – rzuciła zniechęconym głosem, a ja niemal popłakałem się ze szczęścia. Dzięki niej mogę wdrożyć w życie mój kolejny plan! Przytuliłem ją tak mocno, że aż pisnęła – Dobra debilu, koniec czułości! Wyjaśnij mi tylko coś. Jak to, że ja pójdę na twoja randkę pomoże ci w powiedzeniu Jiminowi prawdy? – Mój geniusz najwyraźniej ją przytłaczał, bo przecież to było oczywiste! Nie chciałem jednak denerwować mojej przepustki do happy endu, więc musiałem jej to jeszcze raz wyjaśnić. Ciężki mój los.

– A więc...

– Nie zaczyna się zdania od a więc – rzuciła ta ruda małpa.

– A ketchup to pomidorowe smoothie, wracamy do planu! – Zarządziłem, po czym zacząłem maszerować od ściany do ściany, trzymając ręce za plecami. – Idziesz na spotkanie z Jiminem i próbujesz go wybadać, bo wiadomo przez internet mógł być słodki, kochany, zabawny, ciekawy, zabójczo seksowny... – w tym momencie przed oczami przemknęły mi wszystkie moje sny z nim w roli głównej – em, o czym to mówiłem? – spytałem po chwili, ocierając kciukiem odrobinę śliny z kącika ust. – A dobra, już wiem! No czyli, że zdasz mi relację, żebym wiedział, czy rzeczywiście jest taki wspaniały. Jak nie, to od razu mu powiem prawdę, bo co będę się pieprzonym kłamcą przejmował – Yoora kaszlnęła i spojrzała na mnie z wyrzutem. Nie miałem pojęcia, o co jej chodzi, więc kontynuowałem. – Jeśli jednak wszystko pójdzie dobrze, to powiesz mu, że fajnie się pisało, ale jednak nie czujesz tego, co on i nie możecie być razem. Jimiś będzie smutny i tutaj wkraczam ja, jako dobra dusza, której można się wypłakać. Będę taki kochany i wspierający, że nie ma szans żeby nie zaiskrzyło – uśmiechnąłem się i czekałem na reakcję siostry. Milczała dłuższą chwilę. Była bardziej niż skołowana, normalnie słyszałem jak jej się w głowie to kółko chomika obraca. Trzeba to jakoś naoliwić, czy coś...

– Yoongas, po pierwsze jesteś idiotą. Po drugie, jesteś chujem i idiotą. Po trzecie, nie wypłacisz mi się za pomoc w tym planie do końca życia – Po tych słowach skierowała się na górę, najpewniej przyszykować się na spotkanie.

O piętnastej usłyszałem dzwonek do drzwi. Wybiegłem z pokoju, przy okazji wpychając Yoorę do łazienki, żeby robiła się jeszcze, bo chciałem przywitać Jimina osobiście. Pojrzałem jeszcze szybko w wiszące w przedpokoju lustro. Lekko rozczochrałem swoje miętowe włosy, żeby czasem nie wydało się, że układałem jakiś artystyczny nieład przez ostatnie dwadzieścia minut, poprawiłem jeszcze szybko ubrania, czyli czarne spodnie z dziurami na kolanach, białą, dosyć długą koszulkę i jeansową kurtkę. Ubranie się żeby wyglądać zabójczo, ale jednak, bez przesady, no bo teoretycznie to nie ja czekam na księcia z bajki, jest strasznie trudne, kiedy we wszystkim wyglądasz genialnie.

Potworzyłem drzwi, starając się wyglądać na obojętnego, chociaż ta jebnięta dziewczynka z kucykami w mojej głowie właśnie podskakiwała jakby się naćpała Marsjankami. Szczerze, miałem ochotę rzucić się na niego tak jak tu staliśmy i urzeczywistnić wszystkie swoje sny. Zdjęcia nie mogły się równać z nim na żywo. Czarna koszulka idealnie wyglądała na jego umięśnionym ciele, a przez tego samego koloru spodnie, które po prostu nieprzyzwoicie (taa powiedział, ten święty) opinały się na jego tyłku, byłem bliski zdarcia z niego tego wszystkiego. No w końcu zawsze mogłem naściemniać, że bałem się, że się przegrzeje chodząc w czerni, kiedy tak praży słońce, czy coś... Do tego jeszcze te usta, które aż prosiły się, żeby je całować, piękne oczy i... różowe włosy! Nie wierzę, że zrobił to tylko przez moją prośbę. I niech ktoś powie mi teraz, że nie ma ideałów na świecie!

– Yoongi? – Jimin popatrzył na mnie i uśmiechnął się rozbrajająco. Gdybym miał macicę, to właśnie dostałbym jej skrętu. Już chciałem odpowiedzieć... i poprosić go o rękę i inne części ciała, ale to szczegół i nikt nie musi o tym wiedzieć, kiedy pojawiła się Yoora. Odstawiła się jak na randkę z Jeonem, a mi się to ani trochę nie podobało. Mogła ubrać się ładnie, ale nie musiała aż tak się starać, heloł ja tu mam mieć przewagę! Miała na sobie błękitną bluzkę, która odsłaniała jej ramiona, czarne spodenki i niskie koturny. Dobrze, że tym razem nie wzięła, jednej ze swoich ulubionych par szpilek, bo byłaby wyższa od Jimina, choć może i byłoby lepiej, speszyłby się i wybrał mnie, bo na pewno nie założę nigdy kopyt na patyku... Do tego jeszcze pokręciła swoje rude włosy i przytrzymała je materiałową opaską z kokardką, przez co wyglądała jak jakieś rąbane wiaderko szczeniaczków na cukierkowej łące!

– Jimin! – zawołała z uśmiechem młoda, od razu przytulając chłopaka. Ten uniósł ją lekko w górę, przez co zaśmiała się, a mnie kurwica trafiła. Wiedziałem, o co jej chodzi, chciała, żebym żałował swoich planów i kłamstw... Udało się, chyba dawno nie byłem tak wściekły na siebie. W końcu, gdybym inaczej to rozegrał, to mógłbym być teraz na miejscu Yoory. Pocieszałem się tylko myślą, że jeszcze trochę pocierpię i będę mieć kaszalota na wyłączność. Parka przez chwilę rozmawiała, co ja ignorowałem, pochłonięty apoteozą seraficznej kreacji Boga, to jest pożeraniem wzrokiem Jimina. W końcu jednak, musiałem ukrócić tę, uroczą do porzygu, scenkę. Odkaszlnąłem zwracając na siebie ich uwagę.

– To ja ci pomagam poderwać młodą, a ty mnie zlewasz? Nie ładnie różyczko – rzuciłem w stronę chłopaka, na co on tylko zaśmiał się. Yoora oświadczyła, że zaraz wróci, za co byłem jej wdzięczny, bo gdy tylko zniknęła, Jimin przytulił mnie mocno, a ja poczułem przyjemny zapach wanilii.

– Cieszę się, że wreszcie się spotykamy – Właściwie wyszeptał mi do ucha, przez co jego usta lekko dotknęły płatka, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Chwilę później poczułem dłoń chłopaka sunąca powoli niebezpiecznie nisko po plecach. Zatrzymał ją dopiero na moim tyłku i przysięgam, że wytnę tę część spodni, oprawię i będę wnukom pokazywać! I nagle do mojego przyćmionego szczęściem umysłu przedarła się ta jedna myśl... co tu się właśnie odpierdala, przecież on się umawiał z Yoorą, a nie Yoongim?! Niedane mi było zareagować, bo zaraz pojawiła się młoda, a Jimin zdążył odsunąć się ode mnie i teraz po prostu stał i udawał niewiniątko. Co jakiś czas tylko zdarzyło mu się oblizać wargę, zboczeniec mnie prowokował!

Miałem w planach grzecznie czekać aż wrócą ze spotkania, którego nie nazwę randką, bo moje żółwie serduszko cierpi... Cholera, co ja ćpałem, że tak pierdolę?! Nie ważne, liczyło się tylko to, że tym razem naprawdę chciałem grzecznie czekać, a potem Jimin mnie zmacał, wiec musiałem ich śledzić i wybadać sprawę. Właśnie, dlatego teraz czaiłem się we wnęce, w ulubionej kawiarni Yoory i obserwowałem rozwój wypadków. Zachowywali się normalnie, rozmawiali śmiali się, czasem łapali za dłoń, albo karmili, próbując nawzajem swoich ciast... słodko, miło i zwyczajnie. Kiedy chłopaka wstał, najpewniej żeby iść do łazienki, mój telefon zawibrował.

Infires_bby: Wow nie pomyślałabym, że twój kaszalot to takie cudo

Infires_bby: Nic tylko brać, jednak masz gust!

SleepyStone: No wiem

SleepyStone: Nie zachowuje się jakoś dziwnie, albo nie powiedział ci czegoś?

Infires_bby: Mogłeś iść do tej drugiej wnęki, to byś słyszał

SleepyStone: Skąd wiesz, że tu jestem?!

Infires_bby: Za długo cię znam, żeby się tego nie spodziewać

Infires_bby: Spieprzaj do domu, na razie wszystko ok, potem zdam ci relację

Nie ciągnęliśmy dalej tej rozmowy, bo Jimin wrócił. Wyjątkowo ten jeden raz posłuchałem siostry i przy pierwszej okazji ewakuowałem się z lokalu. Głównie, dlatego, że wiem, jakie mają plany na później, bo w końcu pomagałem chłopakowi to organizować. Nie miałbym się jak schować, żeby dalej ich śledzić, więc poszedłem do domu, wyczekując powrotu siostry.

Była już dwudziesta druga, a oni ciągle nie wracali. Denerwowałem się coraz bardziej. Do listy rzeczy, które rodzice będą musieli wymienić w domu po powrocie, prawdopodobnie dołączy dywan z salonu, w którym wydeptałem ścieżkę. Nagle zobaczyłem światła przed domem i nie byli to krewni Tae, którzy wreszcie wrócili po niego na ziemię, tylko samochód, kuzyna Jimina, który ten sobie pożyczył. Przez okno zobaczyłem jak para wysiada. Reflektory sprawiały, że wyglądali dla mnie jak dwie czarne sylwetki. Już chciałem do nich wyjść, gdy stało się coś, o co nigdy nie posądziłbym Yoory. Moja siostra właśnie całowała, Jimina!

– Cholera jasna! – Gdy tylko Yoora zamknęła za sobą drzwi, pociągnąłem ją w głąb mieszkania – Co to było?! Nie taki był plan! Jak mogłaś mi to zrobić?!

– Zamknij się, mówiłam, że jest świetny. Marnowałby się przy takim idiocie jak ty, który najpierw go okłamywał, a potem chciał, żebym złamała mu serce, żeby móc udawać jakiegoś jebanego obrońcę uciśnionych. Nie myśl, że tak łatwo odpuszczę – Yoora zniknęła w swoim pokoju, a ja patrzyłem w jeden punkt, oniemiały. Miałem ochotę zacząć wyć. To nie tak miało być!

♥♡♥

No nareszcie coś się dzieje!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top