Trust Me Piper #9 The End
Od razu kiedy przekroczyłem bramę ujrzałem potworny widok. Po ziemi walały się ciała martwych tytanów, a ich krew ściekała po ulicy potokami. Ruszyłem w kierunku zamku, a kiedy wraz z Avengersami wszedłem za zakręt zamarłem. Nad konającą kobietą stała Piper z potwornym uśniechem. Jej śnieżnobiałe włosy były brudne i posklejane od krwi jej ludu.
-Kochanie?- zapytałem czym zwróciłem jej uwagę. Białowłosa spojrzała na mnie pustym spojrzeniem, po czym przebiła pierś kobiety mieczem i ruszyła w naszym kierunku.
-Stójcie!- krzyknąłem zły widząc jak Avengersi pobiegli w jej kierunku. Zaczęła się bitwa. Dziewczyna zadawała ciosy bohaterom którzy je zwinnie omijali. Moja żona też nie była gorsza. Pomimo iż Avengersi mieli przewagę liczebną to i tak nie mogli jej zadać obrażeń. Nagle Stark chciał strzelić w nią wiązką laserową. Widząc to podbiegłem do niego i popchnąłem go przez co czerwony strumień światła przeciął pobliski budynek.
-Oszalałeś!- warknąłem zły.
-O co ci chodzi?- udawał głupiego Tony.
-Macie jej pomóc nie zabić.- powiedziałem zły. Kątem oka zauważyłem jak Avengersi schwytali moją żonę. Związali jej ręce na plecach i podeszli z nią do mnie i do puszki. Dziewczyna zaczęła się szarpać jak opętana krzycząc coś w obcym języku.
-Piper?- zapytałem, po czym chwyciłem ją obiema rękami za twarz. Kiedy odgarnąłem jej włosy zauważyłem jej intensywnie niebieskie tęczówki.
-Jest pod kontrolą Thanosa?- zapytał Clint.
-Obawiam się, że tak.- odparłem patrząc na nią. Nagle kilka metrów obok nas pojawił się portal otwarty przez Tesseract. Przez niego wyszedł Thanos i od razu kiedy nas zobaczył jego wyraz twarzy spochmurniał.
-To znowu wy?- zapytał srogo. Następnie skierował w naszą stronę rękawicę.
-Pójście ją.- wskazał na Piper.
-Twoje niedoczekanie.- warknąłem.
-Przypominam ci, że to ty dostarczyłeś mi osobiście jeden z kamieni.- powiedział. Zauważyłem jak Avengersi się na mnie spojrzeli.
-Żałuję, że ci go przyniosłem.- odpowiedziałem.
-Wtedy byłem nie rozsądny i nic mnie nie obchodziło. Teraz mam o kogo walczyć.- dodałem.
-Jeszcze dziś gwiazdy będą skąpane w twojej krwi.- oznajmił tytan, po czym przyszykował swoją broń. Następnie ruszył w naszym kierunku…
Kiedy Thanos zaczął się bić z bohaterami ja zostałem sam z Piper. Białowłosa była wyraźnie zła.
-Kochanie?- zapytałem na co ona zaczęła się szarpać. Kiedy dotknąłem jej twarzy krępujące ją łańcuchy nie wytrzymały i pękły. Dziewczyna z gniewem rzuciła się na mnie. Zza paska wyjęła sztylet i chciała mi go wbić w klatkę piersiową, ale na szczęście zdążyłem w porę zablokować jej atak. Chwyciłem za oba nadgarstki mojej żony, po czym przeturlałem się w taki sposób, że teraz ja siedziałem na niej.
-Otrząśnij się!- wydarłem się wyrywając jej broń. Nagle zostałem gwałtownie popchnięty. Uderzyłem z ogromną siłą w ścianę jakiegoś pobliskiego budynku. Wstałem gwałtownie, po czym spojrzałem w kierunku napastnika. Obok Piper stał jeden z dzieci Thanosa.
-Idź pomóż Thanosowi, a ja się nim zajmę.- powiedział, po czym ruszył w moim kierunku. Dziewczyna wykonała jego polecenie i pobiegła w kierunku tytana…
(Tony Stark)
Walka do pojawienia Piper szła nam dobrze. Dziewczyna pojawiła się znikąd i nas rozproszyła. Następnie zaczęła walczyć z zdezorientowanym Thorem. Zadawała mu cios za ciosem.
-Idź mu pomóc.- powiedziałem do młodego podtrzymując rękę Thanosa. Peter od razu ruszył w kierunku Thora.
-Myślisz, że wygracie?- zapytał nagle tytan.
-A nie? Taka nasza natura.- odparłem.
-Wasza natura?
-Tak, a twoją zaś jako czarnego charakteru jest porażka.- wytłumaczyłem przewracając oczami. Boże czy ten człowiek nigdy nie oglądał żadnego filmu o herosach.
-Łudzisz się myśląc, że wygracie.- odpowiedział.
-Dobro zawszę wygrywa.
-Nie tym razem.- odpowiedział. Następnie spojrzał w kierunku młodego. Chłopak walczył z Piper. Na pierwszy rzut oka widać było, że tytanka jest lepiej wyszkolona. Białowłosa odepchnęłam od siebie Petera, po czym z pobliskiego martwego ciała wyjęła miecz. Kiedy domyśliłem się co chce zrobić, bez myślenia poleciałem w ich kierunku. Piper zamachnęła się, po czym rzuciła ostrzem w chłopaka…
(3 osoba)
Peter widział lecący w jego stronę przedmiot. Chciał go złapać, ale nie mógł. Jedna ręka utknęła mu pod gruzami zawalonego domu, a druga była ciężko ranna. Nagle między go, a lecący miecz ktoś wleciał. Spider Man spojrzał ze łzami w oczach na swojego bohatera, którym okazał się Stark. Klatka Iron Mana w miejscu reaktora łukowego była przebita ostrzem na wylot. Tony padł na kolana.
-Nie pokonacie mnie. Jestem przeznaczeniem.- powiedział Thanos idąc w stronę Starka i młodego. Do bohaterów zdążyła dojść reszta drużyny.
-A ja jestem…- podczas wypowiadania tych słów Iron Man podniósł rękę do góry. Po jego ręce od łokcia do dłoni przemieszczały się kamienie nieskończoności. Thanos widząc to bardzo się zdziwił i spojrzał na swoją rękawice w której nie było już kamieni.
-Iron Man.- dokończył, po czym pstryknął palcami. Wojsko tytana zaczęło momentalnie zmieniać się w proch, a oczy Piper na powrót zrobiły się zielone. Dziewczyna spojrzała z szokiem na Tonego, po czym spojrzała na swoje ręce.
-Co ja zrobiłam?- zapytała przerażona.
-Tony ja nie chciałam.- powiedziała ze łzami w oczach. Nagle coś ją przebiło na wylot. Dziewczyna została podniesiona na mieczu kilka metrów nad ziemię.
-Jak ja cię nie mogę mieć to nikt nie będzie miał.- warknął Thanos. Białowłosa spojrzała z przerażeniem na swoją klatkę piersiową.
-Nie!- krzyknął Loki biegnąc w jej kierunku. Tytan wraz z mieczem się zmienił w proch przez co dziewczyna spadła na ziemię. Zielonooki od razu do niej podbiegł. Reszta drużyny zaś poszła do Tonego.
-Kochanie, nie umieraj.- powiedział bożek przejeżdżając ręką po czole dziewczyny. Piper nic nie odpowiedziała tylko zaczęła się dusić własną krwią. Po chwili wyzionęła ducha. Czarnowłosy nic nie zrobił tylko przytulił jej martwe ciało…
Wszyscy byli ubrani w czarne żałobne stroje. Trisha wraz z Lokim stali przy trumnie i przyglądali się martwemu ciału Piper. Dziewczyna wyglądała tak spokojnie jakby spała. Ubrana była w jedwabną białą, długą suknię, a na jej klatce piersiowej znajdował się srebrny miecz. Białowłosa trzymała na jego rękojeści obie ręce. Jej twarz była blada, a włosy perfekcyjnie ułożone. Na głowie miała wianuszek pleciony z białych kwiatów. Bożek nie mógł oderwać wzroku od jego martwej żony. Pomimo iż ożenił się z nią dla władzy to z każdym spędzonym dniem razem zaczął się w niej coraz bardziej zakochiwać.
-Kocham cię siostro.- powiedziała Trisha ze łzami w oczach. Następnie pocałowała białowłosą w policzek i odeszła. Czarnowłosy spojrzał na odchodzącą dziewczynę, po czym na nowo powrócił wzrokiem do zielonookiej.
-Może miałaś rację.- zaczął, a w jego oczach zebrały się łzy.
-Może i byłem potworem z zamarzniętym na kość sercem, ale teraz wiem co to znaczy kochać. Piper byłaś moją zapalniczką która rozpaliła ogień w mym sercu i roztopiła w nim lód.- mówiąc to Loki chwycił za ręce dziewczyny, a łzy po policzkach leciały mu potokami.
-Kocham cię Piper. Ty jako jedyna mnie zrozumiałaś i skradłaś tym resztki mojego serca.- powiedział, po czym pocałował żonę. Następnie zabrał jej miecz i wbił go sobie w serce. Dla pewności, że umrze przekręcił ostrze powiększając tym dziurę. Następnie padł na kolana powoli tracąc siły. Nim zdążył ktoś do niego dobiec z pomocą, mężczyzna usunął się na ziemię martwy…
Loki wraz z Piper został pochowany w królewskim grobowcu znajdującym się za miastem. Trisha na powrót zasiadła na tronie Tytana.
Widocznie bohaterom nie było pisane spokojne życie razem…
No cześć😅
I tak oto dobiegł koniec tej historii. Mam nadzieję, że się spodobało. Wesołego piątku 13😂
Miłego dnia/wieczoru/nocy 😍
Wasza Cat1Woman1 ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top