Trust Me Piper #3
Piper dalej była nieprzytomna, ale zaczęła się już powoli wybudzać. Otworzyła powoli oczy i ujrzała, że jest bodajże w więzieniu. Jej ręce były przykute kajdankami nad głową do jakiejś wystającej rury. Blondynka kilkukrotnie szarpnęła rękami. To był błąd, bo dziewczyna poczuła ból w nadgarstkach.
-W końcu się obudziłaś.- usłyszała męski głos, lecz nigdzie nie mogła dostrzec jego właściciela.
-Gdzie ja jestem?- zadała pytanie rozglądając się po celi.
-W bezpiecznym miejscu.- odparł głos.
-Co to za miejsce?- spytała. Na jej słowa ukazał się Kraglin. Mężczyzna wyszedł zza ściany celi. Spojrzał się na niebieskooką, po czym się uśmiechnął.
-Miejsce w którym grzecznie poczekasz na przylot Thanosa.- odparł. Dziewczynę ogarnęła niewyobrażalna złość. Po to tyle lat uciekała przed Thanosem, żeby teraz wpaść w jego ręce? Nie to nie mogło się tak skończyć.
-Wypuścić mnie, a zapomnę o wszystkim i nic ci nie zrobię.- syknęła patrząc na niego wrogim wzrokiem.
-Nie wypuszczę cię. Jesteś zbyt dużo warta.- stwierdził.
-A ile dokładnie?- zapytała.
-Dwa miliony na rękę.- oznajmił.
-Słuchaj, zrobimy tak. Ty mnie wypuścisz i bezpiecznie przetransportujesz na Tytana, a ja w zamian dam ci na miejscu dwa razy tyle ile proponuję ci Thanos.- powiedziała dziewczyna.
-Po pierwsze nie mam pewności, że tyle masz, a po drugie nie chce się narazić Thanosowi więc nie.- odparł.
-Jeśli mnie nie wypuścisz to narazisz się mnie.- warknęła.
-Nie chcę ciebie urazić, ale Thanosa się bardziej boję.- powiedział, po czym podszedł do blondynki i kucnął naprzeciwko jej.
-A powinieneś mnie.- oznajmiła, po czym kopneła Kraglina w krocze, a kiedy mężczyzna się pochylił kopnęła go w twarz. Cios Tytanki był tak mocny, że blondyn obrócił się o 180% w powietrzu, po czym spadł na plecy równo na przeciwko dziewczyny. Kiedy niebieskooki chciał wstać to blondynka oplotła mu nogi wokół szyi w taki sposób, że Kraglin nie mógł oddychać.
-Na ten moment powinieneś mnie się bać, a nie Thanosa którego nawet tutaj nie ma.- syknęła do jego ucha, po czym poluzowała swój uścisk przez co mężczyzna mógł znowu normalnie oddychać. Blondyn chciał się odsunąć jak najdalej od dziewczyny i chciał się uwolnić z jej uścisku. Blondynka widząc to całkowicie puściła niebieskookiego, ale kiedy Kraglin chciał wstać i uciec niebieskooka kopnęła go w plecy przez co mężczyzna poleciał przed siebie. Blondyn wstał zły z ziemi, po czym groźnym wzrokiem obrzucił dziewczynę. Następnie wyszedł i zakluczył za sobą celę...
Od razu po tym jak Kraglin wyszedł Piper zaczęła walczyć z kajdankami. Pomimo tego, że dziewczyna raniła sobie skórę nie marudziła, ani nie jęczała. Wiedziała tylko jedno, że musi uciec z tego statku...
Aktualne Loki dalej czekał przy tym samym stole i dalej popijał drinka. Kraglin kazał mu poczekać na pieniądze, a sam poszedł gdzieś z dziewczyną.
Loki przez chwilę zastanawiał się czy dobrze robi sprzedając ją, ale jaki miał wybór? Musiał się z czegoś utrzymywać. Nagle koło bożka usiadł Kraglin wybudzając tym samym zielonookiego z zamyśleń.
-Gotówka zaraz będzie. Już wysłałem po nią ludzi.- powiedział blondyn na co czarnowłosy skinął głową. Między nimi zapadła cisza.
-Wiem, że to nie mój interes, ale co się stanie z dziewczyną?- zapytał Loki przerywając ciszę.
-Dobrze to ująłeś, to nie twój interes.- urwał niebieskooki.
-To za ile mi zapłacisz?- syknął zdenerwowany bożek.
-Za chwilę.
-Czyli?- Loki coraz bardziej się niecierpliwił. Chciał jak najszybciej opuścić ten statek i zapomnieć o wszystkim.
-Za jakieś pięć minut.- odparł po chwili namysłu Kraglin...
Piper szarpała się już od kilku minut. Nadgarstki były całe poranione, a z ran płynęła bordowa, ciepła krew, która miejscami już zaschła.
Dziewczyna była osłabiona, ale mimo to dalej walczyła. Wyswobodziła się już jedną ręką z kajdan. Teraz walczyła z drugą. Nagle jej się to udało. Pierwszą rzeczą, którą miała zamiar zrobić po wyswobodzeniu się było zatamowanie ran. Blondynka nie miała dużo materiału do wyboru, gdyż ostatnio nie znalazła swoich ciuchów i została w koszuli Lokiego. Nagle dziewczyna wpadła na pomysł. Podeszła do krat, po czym nakapała kilka kropel krwi przed kratami, za kratami i na korytarzu do tego miejsca do jakiego sięgnęła. Kiedy skończyła urwała oba rękawy od koszuli i obwiązała nimi nadgarstki. Nagle usłyszała jak ktoś wszedł do więzienia. Niebieskooka nie czekając dłużej schowała się pod sufitem. Był to duży wysiłek, gdyż musiała mieć napięte wszystkie mięśnie, a utrata krwi jej w tym nie pomagała. Nagle usłyszała jak ktoś biegnie i wbiega do jej celi. Kiedy mężczyzna podszedł do kajdanek dziewczyna powoli i bezgłośnie się spuściła i stanęła przy drzwiczkach od celi. Podeszła cicho do nieznajomego, po czym ogłuszyła go uderzeniem w tył głowy. Następnie blondynka zabrała mu kluczyki po czym wyszła z celi zamykając ją za sobą. Dziewczyna pobiegła przed siebie...
Loki aktualnie szedł na swój statek gdzie powinna już na niego czekać jego nagroda. Bożek wiedział, że Kraglin go nie oszuka, bo nikt nie był na tyle głupi aby oszukać bezlitosnego, morderczego bożka kłamstw i psot. Czarnowłosy wszedł na swój statek, po czym od razu poszedł do kokpitu.
Na miejscu Loki od razu podszedł do panelu sterowania. Zielonooki chciał rozłączyć statki i odlecieć...
Nagle blondynka usłyszała dźwięk ostrzegawczy świadczący o rozłączaniu statków. Dziewczyna wiedziała, że może tego nie przeżyć, ale wolała zaryzykować niż siedzieć grzecznie na statku Kraglina i czekać ma Thanosa. Niebieskooka zaczęła biec. Kiedy dziewczyna była w połowie "łącznika" łączącego statki usłyszała jak drzwi za nią się zamykają. Blondynka będąc dwa metry od drzwi zrobiła fikołka przez co w ostatnim momencie dostała się na statek bożka...
Loki siedząc przy konsoli zobaczył jak Piper wbiegła na łącznik. Bożek wiele nie myśląc pobiegł w kierunku włazu łącznika...
Blondynce zrobiło się słabo przez utratę krwi. Już myślała, że poleci na ziemię, ale w ostatnim momencie ktoś ją złapał. Dziewczyna spojrzała w górę. Jej oczom ukazały się intensywnie zielone tęczówki. Piper już wiedziała na kogo trafiła. Niebieskooka chciała się wyszarpać i uciec, ale bożek był silniejszy.
-Zostaw mnie.- powiedziała słabo.
-Potrzebujesz mojej pomocy.- mówiąc to Loki wziął ledwo przytomną dziewczynę na ręce.
-Zrobił ci coś?- zapytał, ale nie usłyszał odpowiedzi. Spojrzał stroskany na blondynkę. Piper zemdlała. Loki niewiele myśląc poszedł z dziewczyną w kierunku sypialni. Będąc w pokoju bożek wszedł z Poper do łazienki. Czarnowłosy położył blondynkę na kanapie pod ścianą. Loki zauważył zakrwawiony materiał na nadgarstkach więc od razu ruszył po opatrunki...
Kiedy czarnowłosy wrócił do dziewczyny od razu odwiązał prowizoryczne bandaże na jej nadgarstkach. Następnie zielonooki przetarł delikatnie rany wodą. Nie wyglądały one dobrze. Loki dotknął ran, po czym zaczął mówić jakieś zaklęcie. Skóra bożka w tym momencie zaczęła zmieniać kolor na granatowy. Rany na rękach dziewczyny zaczeły się zagajać, a blondynka po chwili się obudziła. Zdziwiła się na widok bożka leczącego jej rany. Zielonooki był tak zajęty zaklęciem, że nie zauważył wzroku dziewczyny.
-Dlaczego ukrywasz swoje prawdziwe pochodzenie?- zapytała cicho blondynka. Loki spojrzał na nią, po czym gwałtownie się obrócił.
-Nie patrz na mnie!- warknął.
-Ale o co ci chodzi? Czemu się ukrywasz?- zapytała.
-Nie chcę o tym gadać. Lepiej będzie jeśli o tym zapomnimy.- stwierdził, po czym wyszedł z łazienki. Piper przez chwilę analizowała co się przed chwilą stało po czym spojrzała na nadgarstki. Po ranach nie było nawet śladu...
Blondynka zaczęła szukać Lokiego. Za wszelką cenę chciała się dowiedzieć dlaczego bożek tak ukrywa swoje pochodzenie. Niebieskooka znalazła czarnowłosego w kuchni. Mężczyzna siedział przy wyspie z butelką wina w ręku. Piper usiadła po cichu obok zielonookiego wybudzając go tym z zamyśleń. Loki spojrzał zdziwiony na dziewczynę, kiedy ta położyła mu rękę na ramieniu.
-Wszystko dobrze?- zapytała cicho.
-Nic nie jest dobrze.- odparł jej równie słabo.
-Słaba przeszłość?- spytała na co bożek pokiwał głową, że tak.
-Znam to.
-Skąd możesz to znać?- prychnął bożek.
-Miałam swoje przeżycia.- oznajmiła.
-Zanim dolecimy do Tytana minie trochę czasu więc opowiec.
-Czekaj, lecimy na Tytana?- zdziwiła się blondynka.
-A nie tam chciałaś lecieć?-zapytał unosząc brwi.
-Chciałam. Co będziesz chciał w zamian?
-Zastanowię się jeszcze nad tym.- odparł popijając wino.
-To jak to z tobą było?
-Jakieś dwieście lat temu, kiedy byłam jeszcze na tytanie, ojciec chciał mnie wydać za mąż za Thanosa. Nie chciałam za niego wychodzić, ale nie miałam nic do gadania. Pochodzę z królewskiej rodziny i mam obowiązek wyjść za osobę wybraną przez ojca. Nie widząc innego wyjścia uciekłam z rodzinnej planety. W ucieczce pomógł mi Yondu Udonta. Za niewielką opłatą zabrał mnie na Ziemię, czyli Midgard. Po zamieszkaniu na Midgardzie Yondu odwiedzał mnie jeszcze przez pewien czas. Starałam się żyć jak każdy Terranin więc zrobiłam sobie bransoletkę maskującą.- mówiąc to dziewczyna pokazała nadgarstek z bransoletką.
-Zdejmij ją.- powiedział.
-Dlaczego?- zdziwiła się.
-Wolę twoje prawdziwe ja.
-Zdejmę ją pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Pokaż swoją prawdziwą twarz.
-To jest moja prawdziwa twarz.
-To pokaż tą drugą. Twarz Jotuna.
-Dlaczego tak ci zależy, żeby zobaczyć twarz potwora i mordercy?- syknął.
-Coś za coś. To jak?- zapytała.
-Niech ci będzie.- warknął niezadowolony. Następnie zamknął oczy, a jego blada skóra zaczęła zmieniać kolor na ciemno granatowy. Dziewczyna wyłączyła bransoletkę, po czym dotknęła niepewnie policzka bożka. Loki gwałtownie otworzył oczy ukazując tym samym ich krwistoczerwoną barwę.
Bożek chwycił za oba nadgarstki dziewczyny, po czym odsunął jej dłonie od swojej twarzy.
-Jak śmiesz mnie dotykać.- warknął. Nie był zły na dziewczynę, ale bał się, że ją polubi więc starał się za wszelką cenę, żeby Piper go znienawidziła.
-O co ci chodzi?- zapytała zdziwiona.
-Nie muszę ci się tłumaczyć.- syknął, po czym wyszedł z pomieszczenia. Tytanka jeszczę przez chwilę rozmyślała nad tym co się przed chwilą stało, po czym ruszyła w poszukiwaniu bożka. Nie miała zamiaru dać za wygraną i chciała się dowiedzieć dlaczego on się tak zachowuje...
Loki od razu udał się do łazienki w swoim pokoju. Podszedł do zlewu, po czym odkręcił lodowatą wodę. Umył nią twarz, po czym oparł się rękami o zlew i spojrzał w lustro. Dziwnie się czuł, a kiedy Piper go dotknęła nie wiedział co się z nim dzieje. Pierwszy raz tak miał. Ze skupieniem przyglądał się swojemu blademu odbiciu. Nagle w lustrze pojawiło się drugie odbicie, odbicie dziewczyny o ametystowej skórze i szmaragdowych oczach.
-Wszystko dobrze?- zapytała powoli do niego podchodząc. Loki nic nie odpowiedział tylko bacznie badał każdy krok białowłosej.
-Możesz mnie nienawidzić, ale pozwól sobie pomóc.- oznajmiła zatrzymując się metr za bożkiem. Dopiero teraz zauważyła w jego oczach łzy.
-Wybacz, że jestem upierdliwa, ale powtórzę pytanie. Wszystko dobrze?- na jej słowa Loki nic nie odpowiedział tylko się odwrócił i do niej przytulił.
-Nic nie jest dobrze.- powiedział mocniej wtulając się w dziewczynę.
-Od tylu lat z nikim nie mogłem normalnie porozmawiać.
-Nie dziwię ci się.- powiedziała Piper przez co Loki spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem.
-Przez tyle lat nie mogłeś nikomu powiedzieć o tym co leży ci na sercu. Nie dziwię ci się więc, że w ludziach nie widzisz dobra.- oznajmiła. Bożek opuścił jedynie głowę.
-Nie musisz się już martwić. Ze mną możesz normalnie pogadać i zawszę cię wesprę.- stwierdziła, po czym umieściła dwa palce pod brodą czarnowłosego i podniosła jego głowę w taki sposób, że zielonooki patrzał prosto jej w oczy. Loki na jej słowa się delikatnie uśmiechnął...
Dzisiaj Loki wraz z Piper doleciał do Tytana. Białowłosa zdziwiła się na widok rodzinnej planety. Kiedy wylatywała planeta była bogata w surowce i w piękne krajobrazy, a teraz wyglądała jak po wybuchu jakiejś bomby.
-Co tu się stało?- spytała cicho zwracając tym uwagę bożka.
-Zgaduję, że kiedyś Tytan taki nie był.- zauważył bożek. Zielonooka nie zwróciła uwagi na wypowiedź czarnowłosego. Ruszyła tylko biegiem do królestwa jej ojca. Miała nadzieję, że jej rodzinny dom jeszcze stoi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top