55
-Zamierzasz znowu przegrać? Co za szkoda - powiedziała z udawanym żalem, Soyeon.
Zacięcie grała z Jisungiem w szachy. Książę przegrywał z nią za każdym razem, ale mimo to nigdy jeszcze nie odmówił szybkiej rundki.
-Nie tak szybko - oznajmił i jednym ruchem zbił jej pionka za pomocą gońca.
Dziewczyna szybko chwyciła za kolejny pionek i zbiła jego jeden z ostatnich. Książę nie miał już zbyt wielu opcji do ruchów. Większość jego dobrych pionków została zbita. Teraz musiał przemyśleć każdy swój ruch kilkakrotnie.
-Mówiłeś coś? - zapytała z uśmieszkiem i dumnie oparła się na krześle. Wyglądała tak jakby właśnie relaksowała się na plaży i wygrzewała w słońcu.
Jisung zamyślił się na moment. Rozglądał się za możliwościami ruchu. Jednak czym dłużej myślał, tym coraz bardziej zauważał to, że miała go w garści. Chwycił za konika, wciąż zastanawiając się nad ruchem. Nagle ktoś zapukał w drzwi przerywając im.
-Wejść - rozkazał i puścił pionka.
Strażnik wszedł do środka, ukłonił się i wystawił rękę, w której trzymał kawałek papieru.
-Książę V przesyła list - oznajmił ze spuszczoną głową.
Jisung wstał od razu. Był zaskoczony, ale i zaciekawiony listem. Zabrał go od strażnika i ponaglił go do wyjścia. Soyeon nie spuszczała go z oczu. Czekała, aż otworzy list i go przeczyta i nie musiała czekać na to tak długo.
"Tego wieczoru odwiedzę Erikę by poinformować ją o propozycji małżeństwa. Powinieneś być gotowy jej to wyjaśnić, skoro zamierzasz być jej narzeczonym. "
-Erika się wkurzy - stwierdziła Soyeon po tym jak ukradkiem zza jego ramienia przeczytała list.
Jisung uniósł brwi i westchnął. Działo się to, czego tak bardzo pragnął, ale bał się gniewu swojej ukochanej, której nie uprzedził o swoich zamiarach.
-Wiem - przyznał rację Soyeon. Był zmartwiony całą tą sytuacją.
-Nie możesz odpuścić do tego, by ci odmówiła - powiedziała z determinacją - Masz jakiś plan, prawda? - zerknęła na jego twarz, szukając tam odpowiedzi.
-Mam - powiedział ciężko - Zabezpieczyłem się, ale nie chciałbym tego używać.
-Chcesz żeby została tu na zawsze? - szturchnęła go ramieniem. Wiedziała, że mu na niej zależy.
Jisung zwinął list. Patrzył na niego i zastanawiał się w ciszy co zrobić dalej. Był gotowy zrobić wszystko, by uratować Erikę z tego piekła.
Powoli podszedł do komody stojącej przy ścianie. Wysunął szufladę i spod stosu ubrań wyciągnął pełną fiolkę. Czerwony płyn przelewał się w niej budząc spustoszenie w jego sercu.
Czuł się z tym źle, ale tylko dzięki temu mógł osiągnąć swój cel. Tylko dzięki temu mógł być pewny, że Erika z nim wyjedzie. Pewny tego, że go pokocha tak jak on kocha ją. Miał w ręku to co zniszczyłoby wszystkie wątpliwości i troski w jego głowie.
-To trutka miłości - odwrócił się do Soyeon i spojrzał jej w oczy - Jeśli ją wypije, zakocha się w pierwszej osobie, którą zobaczy.
-W takim razie, to musisz być ty - oznajmiła z zadowoleniem - Znam kogoś kto mógłby nam pomóc.
-Kto taki? - od razu zapytał.
-Straże! - krzyknęła Soyeon, a na jej ustach zaczął rysować się uśmieszek. Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł strażnik - Przyprowadźcie tu Lisę - rozkazała.
Drzwi zamknęły się, ponownie zostawiając ich samych. Jisung był zdumiony słysząc, że tą osobą miała być Lisa.
-Dlaczego ona? Przecież to służka Eriki, pewnie zaraz wszystko jej powie - zdenerwował się.
-Podkochuje się w moim bracie - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej - Nie chciałaby, żeby ktoś stanął jej na drodze. Z chęcią pozbyła by się Eriki, a to dla niej idealna okazja.
-Wy dziewczyny naprawdę lubicie spiskować - przyznał będąc zaskoczonym wszystkim co mu mówiła. Nigdy nawet nie przypuszczał, że Lisa może mieć jakieś uczucia do księcia.
-Ma również u mnie dług wdzięczności. Tylko dzięki mnie otrzymywała wieści o swojej matce. Nawet Taehyung nie wiedział, że większość z nich napisałam samodzielnie - mówiła z satysfakcją. Była korespondentką między Dayeon, a Taehyungiem, o czym nikt wcześniej nie wiedział.
Jisung patrzył na nią oczami pełnymi zdziwienia. Nie wiedział o kim mówiła, ale sama opowieść o tym czego dokonała sprawiła, że zabrakło mu języka w gębie.
Ktoś za stukał w drzwi, Soyeon z entuzjazmem kazała wejść do środka dla ich gościa. Niska dziewczyna o młodziutkiej cerze stanęła przed nimi i się ukłoniła.
-Soyeon, chciałaś mnie widzieć? - odezwała się słodkim głosem.
-Tak Liso, potrzebuję twojej pomocy - powiedziała spokojnie i podeszła do Jisunga by zabrać mu fiolkę z ręki.
-O co chodzi? - uniosła głowę, by dostrzec to co Soyeon trzymała w ręce.
-To trutka miłości - zbliżyła się do Lisy i wręczyła jej fiolkę - Musisz ją dodać do picia Eriki.
-Niczego nie zauważy - dała słowo i schowała fiolkę.
-Świetnie, ale to nie wszystko - obejrzała się na Jisunga, który uważnie im się przyglądał - Musisz jakoś wypłoszyć stamtąd Hoseoka i pilnować, by nikt do niej nie wchodził. Ty również musisz znajdować się poza jej komnatą. Wpuścisz jedynie Jisunga, gdy nadejdzie pora - wyjaśniła, wiedząc o tym, że Lisa od razu załapie. Soyeon zawsze starała się otaczać bystrymi i mądrymi ludźmi.
-Rozumiem - skinęła głową - Erika będzie zaraz jadła kolację. Zadbam o to, by ją dostała.
-Doskonale - uśmiechnęła się wesoło - Nie będę już cię dłużej zatrzymywała - skinęła do niej głową na znak porozumienia.
Lisa wyszła z promiennym uśmiechem nie dając po sobie niczego poznać. Plan wydawał się być wręcz idealny z czego czarnowłosa się cieszyła.
-Nie mogę w to uwierzyć, że muszę się do tego posuwać - westchnął i złapał się za czoło. Był załamany tym, że musiał oszukać Erikę i podstępem ją zdobyć - Lisa to twoja przyjaciółka? - zapytał z ciekawości.
-Znamy się odkąd obie byłyśmy dziećmi, ale nigdy nie byłyśmy prawdziwymi przyjaciółkami. Nie miałam żadnych przyjaciół z niższych sfer, a ona była dzieckiem zwykłej chłopki. To było coś zakazanego - wyjaśniła bez emocji.
-Więc nie masz tu żadnych przyjaciół? - dopytywał, bo nie mógł się powstrzymać.
-Opuściłam to miejsce, gdy byłam dzieckiem. Nawet jeśli miałam jakieś przyjaciółki to, albo o mnie zapomniały, albo już dawno zginęły - oznajmiła zimnym tonem.
Dreszcze przeszły po jego kręgosłupie na samą myśl o jej dzieciństwie. Wszyscy niegdyś usłyszeli o nadzwyczajnych sposobach wychowania w rodzinie Jeon. Dlatego książę V zmienił niegdyś nazwisko na te swojej matki. Było to jedyne rodzeństwo, które posiadało jednego ojca, a trzy różne nazwiska.
Soyeon różniła się jedynie tym, że jako jedyna z rodzeństwa nie potrafiła czarować. Nie miała żadnej magicznej mocy, ale na pewno najlepiej radziła sobie w walce. Nikt nie władał mieczem tak dobrze jak ona, ani nie strzelał celniej od niej. Była również świetna w jeździe konnej i byciu myśliwym. Miała cechy prawdziwego przywódcy i była przebiegła. Była obdarzona w wiele talentów, ale to ten jeden sprawił, że nie mogła ubiegać się o władze - Magia.
Drzwi nagle otworzyły się z hukiem. Lisa trzymająca się za serce stanęła w progu. Czerwona i zmęczona od biegania ledwo mogła oddychać.
-Książę V wszedł do jej komnaty! - oznajmiła łapiąc powietrze w płuca - Nie mogłam go zatrzymać - w jej oczach pojawiły się łzy.
Soyeon spojrzała na Jisunga ze strachem w oczach. Ich plan runie w gruzach, jeśli tylko się napije.
-Biegnij - rzuciła polecenie.
Jisung zerwał się z miejsca i pobiegł prosto do komnaty Eriki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top