44

Jej oczy zrobiły się wielkie na samo brzmienie jego słów. Zupełnie jakby o to prosił. Odpychało ją to od tego pomysłu jeszcze bardziej. Chciała się wycofać, ale nie miała dokąd.

Jej milczenie sprawiało, że coraz głębiej o tym myślał. Nie potrafiła wybrać, a on coraz bardziej stawał się niecierpliwy. Sztylet znalazł się w jego dłoni. Był gotowy podjąć decyzję za nią.

 -Zabij mnie - powtórzył działając na nią jak zimny prysznic - Uwierz, że to najlepsze co możesz zrobić dla siebie, dla innych..

Próbował ją przekonać. Choć brzmiało to absurdalnie z jego ust. Nosił w sobie ból, który wylewał na nią w tym momencie. Sięgnął po jej dłoń tylko po to żeby zostawić w niej sztylet. Patrzyła na niego, nie chcąc go już dłużej trzymać.

-Dla mnie.. - jego szept uleciał wraz z powietrzem i uderzył w jej twarz.

Niepewność sprawiała, że krążyła oczami pomiędzy nim, a tym co trzymała. 

-Za to co próbowałaś zrobić od razu zetną ci głowę - oznajmił przyprawiając ją o dreszcze - Wybieraj. Ty zabijesz mnie albo ja zabiję ciebie.

Zimne słowa stawiały ją pod ścianą. Jej usta drgały, chcąc wydobyć z siebie choć jedno zdanie. Brakowało jej słów i odwagi żeby zaprotestować. Jeśli tego nie zrobi nieznajomy ją skrzywdzi. Nie miała również wystarczająco dużo siły, żeby odebrać mu życie.

Uniosła sztylet w górę. Wycelowany w niego, ale jej serce było rozdzierane gdy tylko skłaniała siebie żeby to zrobić.

Usta zaciśnięte, kryjące łzy, które utknęły w jej oczach. Czekał na uderzenie. Wtedy dłoń poruszyła się powoli odwracając ostrze.

Nie przypuszczał, że odwróci broń w swoim kierunku.

Oczy szeroko otwarte. Jego ręce zatrzymały ją przed kolejnym ruchem. Znowu się siłowali tym razem ciągnąć ostrze ku swoim własnym piersiom.

Kiedy jej oczy wypłakiwały łzy, jego patrzyły się w przerażeniu na broń, o którą oboje walczyli. Przybliżał ją coraz bardziej do swojej piersi. Zapierała się nogami próbując zmienić bieg wydarzeń. Mogła poświęcić siebie bo tylko do tego była zdolna.

Ostatnie spojrzenie utkwiło się w jej głowie, gdy jego ręka przyciągnęła ją do siebie. Krew trysnęła brudząc częściowo ubrania. Sztylet wbity w jego pierś spowodował, że krew spłynęła po całej długości jego brzucha.

Śnieżno-biała skóra zaplamiona na czerwono. Ten widok ją przerażał. Puściła ostrze pozwalając mu spokojnie tkwić w jego piersi. Jej ręce trzęsły się na widok tego co nieumyślnie zrobiła. Zakrwawione zupełnie jakby była temu winna, ale to on tego dokonał.

Dłoń wplątała się w jej włosy jeszcze bardziej przyciągnął ją do siebie. Schował jej twarz w swoim ramieniu, chroniąc oczy przed tym widokiem. Miał zaciśnięte zęby powstrzymując się przed wydawaniem dźwięków cierpienia.

Oddychał ciężko, gdy młodsza drżała w jego ramionach. Dawał jej komfort bez żadnego dobrego powodu. Jej łzy moczyły jego ramię. Wiedział, że nie byłaby w stanie tego dokonać. Być może właśnie uratował jej życie, które straciłaby gdyby nie podjęła próby. Nikt nie musiał o tym wiedzieć poza nimi.

-Mogę zdradzić ci sekret - powiedział ciężko. Chciał odwrócić jej uwagę od tego co się stało.

Trzymał ją bez świadomości tego, że powinien w końcu przestać. Była cicho poza tym, że czasami ciągała nosem.

-Tylko Ty możesz mnie zabić - jego spokojny ton głosu szokował ją. Fakt, że o tym myślał sprawiał, że całe jej ciało było poddawane falom dreszczy - ale nie w tak prymitywny sposób - patrzył na jej twarz zauważając na niej łzy - Zwykłym sztyletem nic nie zdziałasz. Ktoś pokładał w tobie zbyt duże nadzieje, zapominając o tym, że nie władasz swoimi mocami.

Uświadamiał ją chociaż mogłaby to kiedyś wykorzystać przeciwko niemu, ale nie potrafił myśleć teraz o niczym innym. Myślał tylko niej. O jej zapachu, który czuł tuż przy sobie. O jej kruchym ciele, które chciał trzymać przez resztę nocy. O jej łzach, które chciał zetrzeć z jej twarzy. Walczył sam ze sobą nie chcąc przekroczyć granicy, którą sam sobie wyznaczył.

-Nie możesz po prostu być na mnie zła? Dlaczego płaczesz? - jego słowa wyrwały ją z transu.

Odsunęła się od niego i spojrzała z żalem wyrytym na całej twarzy. Wzrok utkwiony na ranie. Nie mogła na to patrzeć.

-A ty? Dlaczego to zrobiłeś? - starła łzy powstrzymując się przed dalszym płaczem - Trzeba to opatrzeć.

Sięgnęła do chusty zawieszonej na jej szyi. Zdjęła ją z zamiarem zrobienia z niej opatrunku. Instynktownie sięgnęła do rany. W połowie zatrzymała rękę przypominając sobie, że ostrze wciąż tam tkwiło.

-Co teraz.. - mówiła do siebie chcąc pozbierać myśli.

-Wyciągnę to - wtargnął w jej monolog, ale od razu zareagowała.

-Nie, bo ci się pogorszy. Trzeba zawołać medyka - ciągała nosem.

-I jak mu to wyjaśnisz? - podniósł brew na jej absurdalny pomysł - Poradzę sobie - zapewniał ją - Nie ma innego wyjścia.

Nie czekając na jej odpowiedź poszedł w kierunku łóżka. Podążyła za nim nie odstępując go nawet na krok.

-W biurku powinny być gdzieś bandaże - usiadł z małym stęknięciem.

Erika poszła do biurka tak jak jej powiedział. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że chciał odwrócić jej uwagę. Szukała bandaża, gdy książę zajmował się wyciągnięciem ostrza. Robił to jak najciszej żeby nie zwrócić jej uwagi. Choć z jego ust wydobyło się kilka stęknięć to nie były one tak głośne żeby ją rozproszyć.

Ucieszona tym, że znalazła bandaż i jeszcze kilka rzeczy, które będą przydatne wróciła do niego zastając istną katastrofę.

-Co ty zrobiłeś?! - krzyknęła na widok ogromnej ilości krwi, którą próbował zatrzymać rękami.

Podbiegła do niego i od razu przyłożyła chustę do jego rany. Oddychał głęboko, odczuwała to pod swoimi rękami. Włosy przysłoniły lekko jej oczy powodując u niego bezmyślne wpatrywanie się w nią.

Przyglądał się jak jej oczy zaczynały błyszczeć, gdy tylko podniosła wzrok na niego. Krwawienie uspokoiło się co było dla niej znakiem do chwycenia za bandaże i zrobienia opatrunku.

Jej ciemna sylwetka mąciła mu w głowie. Jeszcze bardziej gdy podniosła jego rękę w górę. W jego brzuchu pojawiły się motyle na nagłą bliskość. Pochylił się do przodu chcąc zatrzymać to uczucie.

-Jeszcze chwila - upomniała go i dotknęła jego ramienia w celu odsunięcia go do tyłu - Bardzo cię boli? - zapytała nawet na niego nie patrząc.

Była skupiona na tym co robiła. Ból nie był w stanie do niego dotrzeć. Czuł się jak w narkozie. Patrzył i analizował każdy skrawek jej twarzy. Czemu wcześniej tego nie zauważył? Jakby ktoś nagle uderzył go w głowę nie mógł przestać myśleć o tym jak bardzo chciał teraz dotknąć jej ust. Błyszczała się w jego oczach, choć dookoła panowała ciemność.

Dopiero gdy ich spojrzenia się spotkały, otrząsnął się z tego co robił.

-Skończyłaś? - zamrugał oczami kilka razy chcąc uciec od myśli, które go nachodziły.

Nie rozumiał co się z nim działo. Alkohol sprawił, że nie był w stanie być sobą. Miał pomysły, które nie mogły się spełnić i pragnienia, których nie mógł wypowiedzieć na głos.

Nienawidzi mnie.

Przywołał siebie do zdrowych zmysłów. Rozerwała bandaż i zawiązała go wokół niego kończąc opatrunek. Odsunęła się od razu co sprawiło, że wyciągnął do niej rękę. Chciał żeby wróciła, ale równie szybko opamiętał się i sięgnął ręką do bandaża, który zaciskał się na jego piersi.

-Teraz skończyłam - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej - Pójdę zanim ktoś zauważy.

Wycofała się w kierunku drzwi. Chciał ją zatrzymać, choć mógł rano już tego żałować.

-Strażnicy już wrócili - powiedział głębokim głosem. Nie był pewny swoich słów, ale nie powstrzymywał się przed kłamstwem - Zostań ze mną.

Zatrzymała się na środku. Zdenerwowana propozycją. Ściskała swoje palce obawiając się na niego spojrzeć. Tysiące niepokojących myśli przebiegło przez jej głowę. Każda z nich zawierała coś potwornego.

Wstał widząc jak zastygła w bezruchu. Podszedł do niej zauważając, że trzęsła się ze stresu. Zastanawiał się jak dała się uwikłać w ten spisek.

-Nie potrafisz krzywdzić - stwierdził. Wciąż patrzyła się na drzwi - Cokolwiek ktoś Ci powie nie daj się uwikłać w coś czego nie potrafisz wykonać. Jakakolwiek jest to cena nic nie jest równo warte twojej głowy.

Przyglądał się jej spokojnej twarzy. Czekając na jakiś znak. Zaciskał rękę powstrzymując się przed nagłym ruchem. W końcu był na tyle blisko żeby chwycić za jej dłoń. Odetchnął głęboko gdy ich czerwone ręce się połączyły.

-Możesz mi zaufać. Nie skrzywdzę cię - jego słowa przebiły się przez nią jak kula przez lustro. Całkowicie rozbita spojrzała na niego kątem oka, wątpiąc. Nie darzyła go zaufaniem, co tym razem chciał zmienić.

Jej zachowanie sprawiało, że nagle zaczął żałować wszystkiego co zrobił. Gula pojawiła się w jego gardle. Zupełnie jakby nagle chciał ją przeprosić, ale żadne słowa nie wydobyły się z jego ust. Był zbyt dumny i nieśmiały żeby przyznać się do błędu.

Ale jego sumiennie zaczęło się zbyt głośno odzywać.

-Przysięgam - powtórzył, żeby mu zaufała - Wszystko co tu się wydarzyło pozostanie między nami - położył drugą dłoń na wierzchu tej jej - Zostaniesz?

Rzuciła okiem na to co zrobił. Zależało mu na tym żeby została i był gotowy zrobić wszystko żeby to osiągnąć.

-Nie mam wyboru.. - uświadomiła siebie własnym szeptem. Jej słowa wgniotły go w podłogę. Nie chciał żeby myślała w ten sposób.

Odwróciła się do niego pozwalając im spojrzeniom się spotkać. Była w nich odrobina strachu, którego chciał od razu się pozbyć. Wiedział, że to jego wina, że tak się czuła.

-Zostanę - odpowiedziała ciężko i zabrała swoją dłoń pozostawiając mu tylko niewielki czerwony ślad.

Odeszła od niego, żeby zabrać resztki bandaża. Zajęła się posprzątaniem śladów, powodując w jego piersi bezdech. Był on spowodowany jego wewnętrznym podnieceniem.

Przygryzł wargę na widok tego jak porusza się po jego komnacie. Teraz mógł patrzeć na nią przez całą noc i aż nie wytrzeźwieje. To było jedyne wytłumaczenie na to jak się czuł.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top