32
-Lista gości.
Rzuciła stos kartek prosto na biurko. Oczy Eriki skupiły się na literach. Chwyciła za kawałek papieru chcąc mu się przyjrzeć. Po kolei czytała imiona i nazwiska gości próbując wyobrazić sobie ich twarze.
-Tutaj jest lista gości dla których przygotujemy pokoje.
Przysunęła kolejny kawałek papieru ku jej dłoniom.
-Musimy zapewnić im dodatkową ochronę - podkreśliła część nazwisk - miejscowi nienawidzą ludzi pochodzących z tamtego świata. Musimy zapewnić im bezpieczeństwo. Nie możemy dopuścić do skandalu. To mogłoby nam zaszkodzić.
Patrzyła na Erikę z poważną miną. Dziewczyna nie wiedziała jeszcze jak tego dokona, ale wszelkie wskazówki do tego co ma zrobić były dla niej wielką pomocą. Hoseok stał trochę dalej i podsłuchiwał to o czym rozmawiają.
-Czemu ich nienawidzą?
-To z powodu wielu różnic i Króla - powiedział Hoseok z pod ściany.
-To nie czas na opowiadanie historii - wtrąciła się. Wyjęła z szuflady złożony w rulon papier. Gdy tylko go rozłożyła ku oczom Eriki ukazał się dokładnie narysowany plan budynku - zaznaczyłam już wolne komnaty, teraz musimy je przydzielić i wybrać jak mamy je urządzić.
Spojrzała na czerwone oznaczenia.
-Ale czy nie miałaś zrobić wszystkiego tak jak było poprzednim razem? - Wytknął jej Hoseok - Ha pewnie sama się opieprzałaś i myślałaś, że wszystko za ciebie zrobimy? To dlatego tak ją poganiałaś!
-Nie muszę Ci się z tego tłumaczyć - odburknęła.
-Najlepiej jest tak powiedzieć i tak wiem że się opieprzałaś. Widziałem wczoraj twoje koleżaneczki. Nieładnie tak się zabawiać pod nieobecność księcia - skrzyżował ramiona - Myślisz że możesz wykorzystywać ludzi?
Erika nie włączała się do kłótni tej dwójki. Skupiła się na planie, którego do końca nie była w stanie odczytać. Nie potrafiła z wizualizować sobie rysunku. Potrzebowała najpierw zobaczyć te komnaty, a dopiero później próbować je urządzać. W tym wszystkim przeszkadzał jej czas, którego ilość była znikoma.
Pośród czerwonych oznaczeń zauważyła jedno niebieskie. To oznaczenie nie było podpisane. Chciała o to zapytać, dlatego była zmuszona wtrącić się w ich fascynującą dyskusję.
-Co to za oznaczenie?
Oboje na chwilę przestali się odzywać, a kobieta podsunęła kartkę do siebie. Wlepiła oczy i z dokładnością przyjrzała się. Poszukiwała w głowie odpowiedzi, która na moment uleciała jej z głowy. Dopiero po kilku sekundach przypomniała sobie po co to było.
-AA to oznacza że tego pokoju nie dotykamy. Ma zostać takim jakim jest.
-Czemu? Ktoś chce w nim zamieszkać? - wydawało jej się to dziwne.
-Nie wiem - wzdrygnęła ramionami.
-Nawet tego ci się nie chciało dowiedzieć, paskudo? - znowu jej dogryzł.
Na twarz kobiety wkradł się czerwony rumieniec. Erika zauważyła jej złość, dlatego postanowiła odwrócić jej uwagę.
-Więc co mam zrobić? Możemy zostawić to tak jak było ostatnio. Chyba nie będą tutaj na zbyt długo?
Wzrok kobiety wrócił do dziewczyny.
-Musisz tylko się podpisać.
Hoseok wypuścił gwałtownie powietrze. Prześmiewczo spojrzał na nią nie próbując zatrzymać tego jak oburzony teraz był.
-I zawracałaś mi tyle razy dupsko żeby zdobyć tylko podpis?! - uniósł głos.
Wiedziała co się święci. Znała go dlatego postanowiła załagodzić sytuację.
-Hoseok, poczekaj na mnie na zewnątrz - ukryła swój śmiech.
-Następnym razem miej lepszy powód do nachodzenia mnie - burknął pod nosem i wyszedł.
Czerwień pozostała na twarzy kobiety. Jednak nie musiała już dłużej się denerwować. Erika wróciła oczami na biurko.
-Gdzie mam podpisać? - dopytała.
Od razu otrząsnęła się. Jej ręce zaczęły przekładać stos papierów znajdujący się na biurku, wkrótce wyciągając z nich ten właściwy dokument. Przetarła dłonią po nim, jak po nowym i obróciła przodem do Eriki.
-Tutaj, proszę - przysunęła pudełko z atramentem - palcem wskazującym - pokazała miejsce na samym dole. Erika nigdy nie podpisywała się w ten sposób, było to dla niej coś nowego. Zamoczyła palec, a następnie przyłożyła go do dokumentu.
-To wszystko?
-Tak, jeśli będzie potrzeba zmiany czegokolwiek przyjdź do mnie.
Skinęła głową zanim udała się do wyjścia. Wyglądało na to, że jedna sprawa została już załatwiona. Było jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, ale noc była coraz bliżej. Pamiętając o słowach Hoseoka czym prędzej wyszła na pusty korytarz.
Stał oparty o ścianę. Miał naburmuszoną minę i ręce założone jedna na drugą. Nie usłyszał nawet tego, że drzwi otworzyły się. Był bardzo zamyślony.
-Hoseok? - podeszła do niego.
Ocknął się i odkleił od ściany.
-Co? Już skończyłaś?
Był trochę zdezorientowany.
-Tak.
Słysząc tylko głuchą ciszę rozejrzała się na boki. Upewniła się że nikogo nie ma obok niej i dopiero wtedy postanowiła zapytać się Hoseoka o nurtujące ją pytanie.
-Kiedy wyruszamy? - wyszeptała - czy nie jest już późno?
Jego oczy gwałtownie zrobiły się o wiele większe. Spanikowany zaczął delikatnie popychać Erikę do przodu.
-Musimy iść, szybko. Tylko załóż coś - poszukiwał wzrokiem czegoś przydatnego - Nie, musimy wrócić do komnaty. Musisz coś wziąć - chwycił za jej rękę i zaczął ciągnąć za sobą.
Erika jak tylko mogła podniosła długą sukienkę w górę żeby się nie przewrócić i szybko podążała za nim. Jej nogi plątały się razem z materiałem sukienki. Przebierała nimi nie chcąc stracić tempa. Biegł o wiele szybciej od niej.
Do jej myśli wróciły momenty gdy Hyo tak uważnie wkładała jej do głowy wiedzę i maniery. Na jej twarz wkradł się uśmieszek na myśl o tym jak byłaby w tym momencie zawiedziona jej zachowaniem.
Hoseok zwolnił gdy byli już blisko. Spokojniej niż wcześniej otworzył drzwi i wpuścił Erikę do środka. Puścił jej rękę i sięgnął do kieszeni.
-Musisz nałożyć to na twarz.
Wcisnął jej pudełko maści i czym prędzej podbiegł do kufra. Chaotycznie szukał odpowiedniego ubrania, podczas gdy ona oglądała pudełko.
-To na pewno bezpieczne?
-Tak..!
Jego głos nie był tak dobrze słyszalny. Erika nabrała odrobinę maści na palce i zaczęła rozprowadzać ją po twarzy. Jej opuszki palców dotykały ciemnych, uwypuklonych blizn. Przypominała sobie ich widok, który wtedy doprowadził ją do płaczu.
Nie chciała oglądać siebie w lustrze. Miała nadzieję, że znajdzie się jakiś lek który pomoże jej wrócić do dawnej formy.
Hoseok szybko przerwał jej tymczasowy spokój i zarzucił na jej plecy płaszcz. Zawiązał cienki sznurek wokół jej szyi.
-Skończyłaś już? Nie możemy się spóźnić. Kto wie czy już na nas nie czeka.
Brzmiał na zdenerwowanego. Odłożyła pudełko na pobliską półkę i dała mu znak, że jest już gotowa.
-Gdy tylko będziemy na zewnątrz, musisz założyć kaptur i nie ściągać go aż do samego końca. Ludzie nie lubią obcych, a Twoje rany mogą ich wystraszyć - spokojnie wyjaśniał.
-Czemu ludzie mieliby się mnie bać? To nie jest lepiej gdy inni będą schodzić nam z drogi?
Pokręcił głową.
-Oni nie tylko boją się obcych, ale również ich nienawidzą. Kiedyś obcinali głowy dla wiedźm, a później je palili wierząc że to ich ocali. Nie wiem co mogliby zrobić gdyby zobaczyli te dziwne ślady, ale na pewno nic dobrego.
Przeszedł obok niej i dotarł do drzwi. Przyłożył do nich ucho i chwilę później otworzył je. Obejrzał się do tyłu spotykając wzrok Eriki.
-Chodźmy.
Przecisnął się pomiędzy obiema połówkami drzwi. Dziewczyna podążyła za nim. Starali się iść normalnie, chcąc uniknąć wszelkich podejrzeń. Wewnątrz niej wszystko trzęsło się. Sama nie była pewna czy to z ekscytacji czy stresu.
Jej wzrok spotkał się z oczami kobiety wcześniej. Minęła się z nimi, ignorując ich obecność. Hoseok wystawił do niej język gdy tylko przeszła obok.
-Co za paskuda - burknął.
Zauważył jak Erika powstrzymuje się od uśmiechu. W prawdziwie bardzo śmieszyło ją zachowanie chłopaka, ale starała się go nie urazić i zachować ciszę.
-No co? Zasłużyła sobie na to! Nawet nie wiesz jak mnie gnębiła przez ten cały czas. Przychodziła i powtarzała Gdzie Erika? Daj mi Erikę, nie opieprzaj się. Chcę Erikę - naśladował jej głos - spać przez nią nie mogłem, takiego stresu mnie nabawiła! Okropna baba - burknął.
Pozostawiła to w milczeniu, nie chcąc roztrząsać tematu. Przeszli przez główne drzwi bez większego problemu. Naciągnęła na głowę kaptur, o którym pamiętała i wkrótce stanęli przed główną bramą.
-Zaczekaj - zatrzymał ją ręką.
Erika pozostała w tym samym miejscu, gdy on podszedł do dwóch strażników. Patrzyła się na to jak rozmawiali, a czasami nawet śmiali. Była cicho dopóki nie wrócił do niej z szerokim uśmiechem.
-Możemy iść - szepnął.
Poprowadził ją za rękę, mając pewność że nikt się nie zorientuje. Brama zamknęła się za nimi. Gdy tylko oddalili się dziewczyna zabrała głos.
-Co im powiedziałeś? - była ciekawa.
-Zagadałem ich trochę, nic więcej - wyglądał na dumnego z tego co zrobił.
Szli przed siebie w ciszy. Erika rozglądała się za siebie obawiając się, że ktoś może ich śledzić. Jednak wszystko wydawało się być normalne.
-Dokąd idziemy? - zapytała szeptem.
-Pod fontannę, o tam - wskazał palcem.
Miejsce było przed ich oczami, jak i również osoba której cień padał na ziemię. Oczy Hoseoka rozszerzyły się z radości gdy zobaczył starca.
-To on - powiedział podekscytowany i przyspieszył.
Starzec pokłonił się gdy zobaczył tę dwójkę, a oni zrobili to samo w odpowiedzi.
-Nikt was nie śledził? - zapytał dla pewności.
-Nie - powiedział pewny siebie Hobi - niczego się nie domyślili.
Skinął głową i czym prędzej poszedł w ciemną uliczkę. Podążyli za nim, żeby nie sprowadzać na siebie podejrzanych oczu. Pomimo że na ulicach nie było nikogo więcej oprócz strażników kręcących się dookoła, nie mogli zostać zauważeni.
Erika przywykła do tego, że miasto wyglądało na opuszczone. Jednak wciąż nie znała powodu dlaczego tak to wygląda, a nie inaczej. Gdzie był powód do tak wielkiego strachu? W oknach tylko ciemność, nawet świece były pogaszone i tylko księżyc widoczny na niebie dawał oznakę tego, że życie nie zatrzymało się.
-Wejdźcie.
Otworzył szeroko drzwi specjalnie dla nich. Weszli po kolei do ciemnego domu. Starzec zapalił lampę która dała im wystarczająco dużo światła, żeby mogli zobaczyć swoje twarze.
-Usiądź - przysunął drewniane krzesło pod nogi Eriki.
Zajęła miejsce, tam gdzie jej wskazał. Starzec namoczył dłonie w wodzie i podszedł do dziewczyny.
-Potrzymaj - podał lampę dla stojącego obok Hoseoka - blisko moich rąk, muszę to dobrze zobaczyć - poinstruował go.
Zdjął kaptur z głowy Eriki. Położył dłonie na obu jej policzkach i uniósł jej podbródek w górę. Uważnie oglądał ciemne rany, myśląc przy tym dogłębnie. Milczeli w ciszy nie chcąc mu przeszkadzać.
Poruszył palcami wzdłuż lini po których ciągnęły się ciemne ślady.
-Posmarowałaś twarz maścią? - wyglądał na skupionego.
-Tak - jej szyja zaczynała boleć.
Westchnął i puścił jej twarz.
-Czy jest jakiś sposób na pozbycie się tego? - Hoseok wyprzedził pytanie Eriki.
Starszy usiadł na pobliskiej ławce i złapał się za swoją brodę. Pociągał za nią podczas myślenia. Oboje czekali na jego odpowiedź, która miała tak duże znaczenie.
-Nie wiem - położył ręce na swoich kolanach - Nie wiem jak to wyleczyć - powtórzył - Dawno nie widziałem czegoś takiego.
Dziewczyna spojrzała się na przyjaciela czując bezsilność. Było to ciężkie do zaakceptowania, dlatego chłopak nie chciał się poddawać.
-Wiesz, kto potrafiłby to wyleczyć? Co to w ogóle jest? - odstawił lampę.
-Gdy byłem jeszcze u swojego mistrza widziałem coś takiego na ciele pewnego młodzieńca. Spędził on lata na szukaniu lekarstwa, ale nie udało mu się go znaleźć. Jak zdobyłaś te rany?
-To był kwas. Nie mogłam wcześniej nic widzieć - wyjaśniła.
-Odzyskałaś wzrok? - zapytał będąc zaskoczonym.
-Tak, nagle zasnęłam i gdy się obudziłam mogłam widzieć na nowo.
Hoseok siedział jak mysz pod miotłą. Nie przyznał się Erice do czynu którego dokonał i nie miał zamiaru. Wszystko było w porządku i tylko na tym mu teraz zależało.
-Czy to jakieś specjalne zdolności? To niespotykane - mówił z fascynacją.
-Nie wiem.. - powiedziała z zawahaniem - nie mam żadnych zdolności magicznych z tego co mi wiadomo.
-Jungkook sprawdzał jej zdolności magiczne, ale powiedział tylko o aurze - dopowiedział Hobi.
-Nie znam się na magii - przyznał - ale to może być jeden z powodów dlaczego tak szybko twoje rany się goją.
-Ale czemu te czarne się nie goją, tylko pozostają? - próbowała zrozumieć. Nie chciała być oszpecona do końca życia - musi być na to jakiś lek - upierała się.
-Nie mam na to leku i wątpię żeby ktokolwiek inny miał - jego głos był przepełniony żalem.
-Ale magia.. Nie wiem magią nie da się tego uleczyć? - próbowała znaleźć jakieś wyjście.
-Od tego jest już inny lekarz. Ja zajmuję się medycyną naturalną.
Spojrzeli się na siebie.
-Myślę że powinniśmy już wracać.. - zwrócił się do dziewczyny - czym szybciej wrócimy tym lepiej.
-Nie chcę jeszcze wracać. Możemy zostać, znam jedno dobre miejsce - jęknęła.
-Erika, jeśli zauważą że zniknęłaś może być naprawdę źle - próbował ją nakłonić.
-Nie ma go, może mi gówno zrobić - burknęła - wrócimy nad ranem, obiecuję - nalegała.
-Więc to prawda, że Książę wyjechał? - starzec wtrącił się w ich rozmowę.
-Tak, Jungkook przejął jego obowiązki razem z Soobinem. Próbują to ukrywać, ale wygląda na to że wiadomość rozniosła się.
Puścił swoją długą brodę, a zamiast tego położył swoje duże stare dłonie na kolanach.
-Nie dobrze, ludzie mogą chcieć go zepchnąć z tronu. Na jego miejscu wróciłbym czym prędzej.
Oburzenie narosło wewnątrz niej.
-I dobrze by zrobili, kto chciałby takiego władcy - skrzyżowała ręce na piersi.
-Erika - Hoseok zwrócił jej uwagę.
-No co, ty też go nie lubisz. Każdy by na tym skorzystał - mówiła w złości.
Chłopak tylko westchnął i pokręcił głową.
-Nie mówiłbym tego tak na głos, ściany mają uszy - roześmiał się głośno starzec, jednocześnie dając metaforę swoim słowom - ale wciąż lepszy jest zimny Książę niż samolubny Król.
-Król? - jej oczy powiększyły się - To jest tutaj król?
-Jest, ale nie tutaj. Opuścił to królestwo - powiedział krótko.
-Opowiem Ci później - Hobi zwrócił jej uwagę.
Erika wstała z krzesła, nie chcąc dłużej przeszkadzać starszemu.
-Dziękuję za pomoc i dobre chęci. Mam nadzieję, że nie będziesz miał przeze mnie kłopotów.
-Za dużo nie pomogłem. Przejrzę jeszcze stare akta, może coś znajdę. Uważajcie na siebie.
Pożegnali się i opuścili dom starca. Świeże powietrze ochłodziło jej ciało i ozdobiło gęsią skórką. Naciągnęła kaptur na głowę pamiętając o tym co powiedział jej wcześniej przyjaciel.
-W którą stronę? - kulił się z zimna.
Erika spojrzała w jeden bok, a zaraz w drugi. Odtwarzała w głowie drogę, którą już znała. Była pewna tego, że Janina im pomoże. Poszła w znanym tylko dla niej kierunku, a Hoseok poszedł za nią.
-To chyba następna uliczka - szepnęła.
-Chyba? Jak tak to wracajmy do pałacu. Nie chcę tu zamarznąć.
-To nie zima, żebyś miał zamarznąć. Przesadzasz - przewróciła oczami.
Na horyzoncie ukazał jej się znajomy widok. Podbiegła do drzwi i uderzyła kilka razy.
-Janina to ja, Erika - wierzyła w to, że jej otworzy.
Drzwi ani drgnęły. Nie było żadnego innego hałasu niż ten który tworzyła ona. Cierpliwie czekała, aż ktoś ich wpuści.
-Może tylko denerwujesz obcych ludzi. Jesteś pewna, że to ten dom? - przyglądał się z daleka.
-Tak to ten - zapukała kolejny raz - ale nie jestem pewna czy ktoś jest w środku.
Hoseok stał kilka kroków dalej i patrzył na to jak Erika uderza w drzwi. Obawiał się, że hałas który się tworzył może przyciągnąć niechciane kłopoty. Czujnie obserwował okolicę, mając nadzieję że do tego nie dojdzie.
-Drzwi są otwarte - zwróciła jego uwagę.
Otworzyła szerzej drzwi i weszła do środka. Stanął za nią, gdy zatrzymała się. Przełknął ślinę, gdy zobaczył wnętrze domu. Erika podeszła do przewróconego krzesła i postawiła je.
-Co się tutaj stało? - zapytał będąc przerażony tym co zobaczył.
-Nie wiem.. Gdzie oni są?
Poszła w głąb domu, szukając domowników. Hoseok został z tyłu. Przyglądał się porozrzucanym rzeczom po podłodze i przewróconemu stołowi. Szkło leżało przy szafkach, które również były otwarte. Wyglądało na to że ktoś splądrował to miejsce.
-Znalazłaś coś?
Poszedł do następnego pomieszczenia, w którym była młodsza. Gdy tylko wszedł zauważył nóż w jej ręku.
-Nie ma ich - spojrzała na niego - leżał na podłodze.. - podała mu ostrze.
-To nie wróżby nic dobrego.. - powiedział do siebie - Kto tutaj mieszkał?
-Starsza kobieta i dziecko. Pomogli mi przy ostatniej ucieczce.
-O nie.. - złapał się za głowę i usiadł na pobliskim łóżku.
-Co? Wiesz co tu się stało? - zaniepokoiła się jego zachowaniem.
Odrzucił nóż na bok i zaczął łączyć swoje przypuszczenia. Oczy Eriki wbijały się w niego, żądając odpowiedzi. Miał jej dużo do wyjaśnienia, może nawet zbyt dużo.
-Usiądź - przesunął się w bok żeby zrobić jej miejsce.
Jej sukienka zmarszczyła się, gdy zajęła miejsce obok niego. Złapał za jej dłonie i spojrzał poważnym wzrokiem.
-Oni.. - westchnął ciężko - prawdopodobnie zostali zabici.
Jej oczy nagle przygasły i spojrzały w dół. Chciała logicznie jakoś to rozwiązać, żeby zmienić to co powiedział. Ostatecznie spojrzała na niego niedowierzając.
-Przez kogo.. - jej tętno przyśpieszyło - przecież Malso był dzieckiem. Czemu mieliby ich zabić?
-Oni zabijają starych ludzi.. - przyglądał się jej zmieniającej twarzy - To dziecko było z nią, więc prawdopodobnie zginęli razem..
Hoseok starał się wyjaśnić to w delikatny sposób. Było wiele rzeczy, które musiał jej wyjaśnić. Nie wiedziała kompletnie nic o tym świecie. Żyła jak zamknięta księżniczka w wieży chociaż tak jej nie traktowano. Całkowicie zamknięta i odizolowana. To on był tym, który musiał złamać barierę i otworzyć jej drzwi.
-Ale po co zabijać ludzi? Zrobili coś złego?
Widział desperację, która narodziła się w jej głosie.
-Nie wiem jak to powiedzieć.. - przygryzł wargę - Może.. - wahał się w swoich słowach - widziałaś jak ktoś umierał?
-Widziałam.. - powiedziała niepewnie. Nie wiedziała do czego zmierza z takimi pytaniami.
-Pewnie zauważyłaś, że po śmierci pojawiają się takie... kryształki?
Skinęła głową, pomimo że nie za dobrze go rozumiała.
-Są wierzenia, że te kryształki zasilają moc bariery.. chociaż nikt nigdy tego jeszcze nie widział na własne oczy.
-Jaka bariera? Więc po to ich zabili? Żeby zasilić jakąś głupią barierę? Tylko dlatego zginęło to dziecko i jego babcia?
-Nie, nie, daj mi dokończyć - uspokoił ją zanim zaczęła się złościć - Te kryształy mają swoje kolory. Te dzieci są ciemniejsze, o wiele bardziej. Czym starszy człowiek umiera tym bledszy kolor ma kryształ - nabrał powietrza - Jest prawo, które mówi o tym że gdy jesteśmy już w podeszłym wieku czyli jakieś pięćdziesiąt lat - machnął ręką - musimy się zgłosić do sekretarza. Te wyblaknięte kryształy nie nadają się do niczego dlatego starsi ludzie muszą zginąć, żeby młodsi byli bezpieczni. Wyblakniętym kryształem nie zasilisz bariery.
-Co? - złapała się ręką za głowę - Jak można w ogóle godzić się na jakąś barierę jeśli nigdy jej nie widzieliście i nie wiecie dokąd te stracone życia uciekają?! - nie mogła powstrzymać się przed krzyknięciem - Po co wam ta bariera? Przed czym was chroni?
-Cicho, nie krzycz - uciszył ją - Bariera to też długa historia. Strasznie dużo tu do omówienia - podrapał się po głowie.
-Powiedz mi, chcę wiedzieć wszystko - usiadła prosto i wbiła w niego wzrok.
Przełknął ślinę. Czuł się pod małą presją.
-W przeszłości mieliśmy tutaj innego władcę. Był to Król, Ojciec Księcia V - rozejrzał się na boki - Wielu ludzi twierdzi, że obecny władca jest zły. Jednak starsi powiadają, że za panowania Króla było jeszcze gorzej. Za jego czasów prawo było bardzo restrykcyjne. Ludzie często ginęli z głupiego powodu. Jeśli ktoś tylko na niego spojrzał od razu był skrócony o głowę. Nie patrzył kiedy to robił i gdzie. Zawsze był gotowy przelać krew - popatrzył na jej wpatrzone w niego oczy - Nikt nie wie co dokładnie działo się w pałacu, ale wielu słyszało że jego jedyny syn często uciekał. Matka zawsze chroniła swoje dzieci. Książę miał jedną siostrę, ale zakazano o niej mówić.
Wziął oddech, gdy mu się skończył. Zaschło mu w gardle, ale nie było czego się napić.
-Co było dalej?
Słuchała go z uwagą, dlatego gdy przestał, stała się niecierpliwa. Nie chciała, żeby przerywał.
-Ludzie z dnia na dzień mieli go dość coraz bardziej. Gdy Książę dorósł postanowili działać. V również wydawał się pałać nienawiścią do ojca. Zebrał ludzi, którzy poszli za nim. Król nie chciał ustąpić z tronu. Książę miał wybrankę, więc według prawa powinien wziąć ślub i przejąć tron. Jednak zamiast przejąć go prawnie, musiał zdobyć go poprzez obalenie obecnego władcy - przerwał na chwilę żeby wziąć oddech - Nie trwało to zbyt długo, bo zaledwie pięć dni. Pałacowa służba i pozostałe siły wojskowe przeszły na stronę Księcia. Król opuścił królestwo razem z córką i udał się do innego.
-Czemu go nie zabił? - wtrąciła się.
-Bo jest nieśmiertelny - wyjaśnił - ten królewski ród jest nieśmiertelny - powtórzył - Jednak w całym zamieszaniu nikt nie zauważył tego że wybranka Księcia zniknęła. Ślad po niej zaginął i choć była poszukiwana to nigdy nie powróciła. Nikt nie wie co się z nią stało - powiedział bardziej markotnie - dlatego naszym władcą nie jest Król, a Książę. Wszyscy czekamy aż pewnego dnia stanie się królem, ale z takim charakterem wszyscy tracą nadzieję..
-Rozumiem.. - szepnęła - ale jaki ma z tym związek bariera?
-Zaraz do tego dojdę.. - westchnął - Po odejściu króla, zaczęły dziać się dziwne rzeczy w królestwie. Między innymi otruto królową, czyli matkę księcia. Nie było dla niej ratunku. Książę chcąc zachować matkę przy swoim boku, umieścił jej duszę w ciele kota którego już kilka razy widziałaś. Po tym zdarzeniu zaczęto szukać rozwiązania jak zapobiec podobnym wydarzeniom. Z biegiem czasu okazało się, że obalony król poślubił Królową z sąsiedniego królestwa. Napięcie narosło wśród ludzi. Ponownie był u władzy dlatego Książę wymyślił barierę oddzielającą dwa królestwa, żeby zapobiec jakimkolwiek atakom. Nie wiem jak to dokładnie działa, ale nad barierą sprawuje pieczę czterech magów, a piątym jest książę. Jeśli ktokolwiek z innego świata jakimś cudem przedostanie się przez barierę bez wiedzy, któregoś z nich. Jego ciało zostaje zniszczone. Książę nakłada zaklęcie na wybranych, dzięki czemu mogą oni się przemieszczać swobodnie, ale normalny człowiek nie przetrwałby takiej podróży bez tego.
Wypuścił ciężko powietrze, kiedy w końcu skończył. Cisza zapanowała pomiędzy nimi, w której jej głowa intensywnie pracowała. W końcu zabrała głos.
-Teraz ma to większy sens - odetchnęła - ale wciąż.. dlaczego skrzywdzili dziecko? Czemu są tacy okrutni?
-Może stał im na drodze.. - mówił na głos swoje myśli - naprawdę nie wiem..
-Biedny chłopiec - złączyła ze sobą dłonie - nie zasłużył na to.
-Nie ma sprawiedliwości, nie na tym świecie.
Zatopił się w myślach. Milczeli oboje, a jednocześnie w jakiś sposób porozumiewali się. Jej myśli kłębiące się i próbujące zrozumieć działanie tego świata i jego te, które wspominały przeszłość. Siedzieli do późnej godziny, oczekując świtu. Wciąż musieli powrócić do pałacu, zanim ktokolwiek by zauważył. Pozostał z myślami pełnymi nadziei. Książę był daleko od domu, podobnie do nich.
Jeśli komuś nie zaświeciła się lampka w głowie to pragnę powiedzieć że wybranka Taehyunga to kobieta, którą odwiedził niedawno i która zmarła. Przypuszczam, że nie pamiętacie za dużo ale winę biorę na siebie bo za rzadko dodaję rozdziały. Mój kreatywny sposób opisywania, gdzieś umarł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top