2
-Panienko?
Usłyszała głos nad uchem. Nie była jeszcze całkowicie przytomna i świadoma, tego co się wokół niej dzieje. Nie rozpoznawała tego głosu. Czyżby ktoś ją znalazł?
Zdezorientowana otworzyła oczy i spojrzała na kobietę, która wpatrywała się w nią już całkowicie zmartwiona.
-Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz, dziecko?
Kobieta nie wyglądała normalnie. Była dziwnie ubrana. Jakby była oderwana od świata, w którym żyją normalni ludzie.
-G-gdzie ja jestem?
Dziewczyna nie rozumiała, co się stało. To wszystko było dla niej dziwne. To tak jakby przeniosła się do innego świata.
-Straże! Zabrać ją!
Stojący na balkonie mężczyzna wydał rozkaz. Wszyscy strażnicy znajdujący się w pomieszczeniu rzucili się w jej kierunku.
-Ferdynandzie! - krzyknęła kobieta.
-Takie są procedury - powiedział bez skrupułów.
Dziewczyna patrzyła w szoku jak strażnicy podnoszą ją z ziemi i prowadzą gdzieś.
-Zostawcie mnie! - zaczęła krzyczeć i się szarpać - nie zrobiłam nic złego! - jęknęła.
-To nie ty o tym zdecydujesz - usłyszała ten sam głos za sobą.
Prowadzili ją korytarzami i schodzili coraz niżej, z tego co zauważyła. Kiedy byli już prawie na miejscu zorientowała się, co chcą z nią zrobić. Wiele oczów było zwróconej ku niej. Zatrzymali się przy jednej z cel i ją otworzyli.
-Teraz to twój nowy dom - wepchnęli ją do środka tak, że upadła z hukiem o ziemię. Próbowała szybko wstać, żeby dobiec do zamykających się drzwi i ich powstrzymać, ale nie zdążyła.
-Wypuść mnie!!!
Jej krzyki były na marne. Nadal nie rozumiała co się stało i gdzie jest. Bez żadnych odpowiedzi odeszli, a ona została tam z resztą skazańców. Nie rozumiała dlaczego tu trafiła.
Po paru minutach zdzierania sobie gardła opadła, zsuwając się po ścianie. Skuliła nogi i czekała, aż ten sen się skończy. To nie mogło być prawdziwe.
~Parę godzin później~
Zmożona snem usłyszała skrzypiące drzwi. Szybko wstała, żeby zobaczyć co się dzieje. Jeden ze strażników wszedł do środka i postawił jedzenie i wodę na podłodze.
-Wypuść mnie! - krzyknęła nieoczekiwanie i ruszyła pędem w jego stronę. Strażnik wzdrygnął się i szybko uciekł z celi zamykając dokładnie drzwi - Chcę rozmawiać z twoim szefem!! - próbowała go zatrzymać, ale on nie zwracał na nią uwagi - No zatrzymaj się!!! - chciała spróbować wszystkiego, co mogłoby go skłonić do wysłuchania jej.
-Jeżeli będziesz tak dłużej krzyczeć to jako pierwsza pójdziesz na stryczek - w celi naprzeciwko niej ktoś się odezwał.
-To was wszystkich zabiją?! - krzyknęła z przerażenia.
-Ciebie też - dodał, żeby jej to uświadomić.
Erika momentalnie zbladła i zamknęła się. Chciała już się obudzić. To wszystko było dla niej nierealne. Cofnęła się z powrotem pod ścianę.
Zabijanie było dla niej nie ludzkie . Jak można krzywdzić tak ludzi? Jak można niszczyć rodziny? Człowiek, który tego dokonuje musi być okrutny i bez serca. Nikt nie ma prawa do odbierania życia drugiej osobie.
Dziewczyna spojrzała ponownie na posiłek. Nie miała apetytu i nie miała zamiaru jeść. Nie musiała wprawdzie długo się sprzeciwiać, bo nie minęło 5 minut jak znowu zabrano jej talerz. Rozejrzała się na inne strony. Nie tylko z nią tak postąpiono. Nie jedni walczyli o talerz zupy, a w efekcie byli bici.
Nie mogła na to patrzeć, a jednocześnie nie mogła nic zrobić. Przestraszona zamknęła oczy i przyłożyła ręce do uszu, żeby nie musieć słyszeć odgłosów cierpienia.
Była wściekła na tych okrutnych ludzi, a jednocześnie bała się cierpieć tak jak pozostali. Czuła się jak tchórz, który dba tylko o siebie.
Wkrótce nastała noc. Dziewczyna nie mogła spać, ponieważ w podziemiach było okropnie zimno. Leżała skulona na zimnej ziemi, próbując chociaż w ten sposób się ogrzać. Nic jej nie pomagało i właśnie tak spędziła resztę nie przespanej nocy, której towarzyszyły jęki konającego staruszka, jednak nie mogła nic na to poradzić, pomimo tego, że jej serce pękało kiedy słyszała te odgłosy.
~*~
Zmęczona wstała, kiedy usłyszała otwierające się drzwi. Spora grupa ludzi weszła do środka.
Strażnicy poganiali ich do przodu, a ona przyglądała się wszystkiemu.
Jedyny, który trzymał się z daleka od pozostałych wyganiał ludzi z cel. Robił to w kolejności. Powoli zbliżał się również do jej celi. Przełykała ślinę ze zdenerwowania. Strażnik podszedł do niej i przyglądał się dziewczynie przez chwilę. Stała tam cała zestresowana i czekała na jego ruch.
Otworzył celę, a dziewczyna uciekła w jej drugi koniec. Nie pomogło jej to, ponieważ została wyrzucona z niej siłą. Upadła na ziemię i powoli się podniosła. Spojrzała na chłopaka z nad przeciwka. Zrobił głupią minę i przejechał palcem po swojej szyi.
Dziewczyna zlękła się jeszcze bardziej.
-Wystarczy, pakujcie ich! - jeden z nich krzyknął, a więźniów wyrzuconych z cel wyprowadzono.
Zabrali wszystkich do komnaty, do której każdy z nich wszedł i kazali im się przebrać. Dziewczyna wzięła strój do ręki i zbladła na sam jego widok.
To była szata, którą zakładało się w dawnych czasach do egzekucji. Spanikowana rzuciła się ku drzwiom i zaczęła w nie walić.
-Wypuście mnie!!! Nie chcę umierać!!! Otwórzcie te drzwi!!! Pomocy!!!
-To nic nie da - usłyszała za sobą.
-Nie możemy się poddawać - próbowała go przekonać.
Dalej krzyczała bez rezultatów.
-Zamknij się cholerna dziewucho!!
Starsza kobieta podeszła do niej i przyłożyła jej w twarz.
-Nie jest ci mało?! Nic nie zdziałasz! Pogarszasz tylko sprawę!
Dziewczyna poczuła jak wzbiera się w niej złość, a łzy same znalazły się w jej oczach.
-Skoro i tak mam umrzeć to wolę chociaż spróbować!!! - wykrzyczała.
Przez to dostała kolejny raz w twarz.
-Skoro nie myślisz o sobie to pomyśl o innych! Niektórzy tu mają rodziny! Przez ciebie i one mogą tutaj trafić! - wykrzyczała jej to w twarz. Miała oczy pełne łez. Widać było, że zależy jej na innych.
Dziewczyna poczuła się trochę głupio. Kobieta zostawiła ją na chwilę w spokoju, po czym podała jej do ręki białą szatę. Bez żadnych słów, wiedziała już co zrobić.
~*~
Stała teraz ze związanymi rękami, czekając na jej kolej. Jednak wokół nie było w ogóle krwi, ani ciał. Ten świat był dziwny. Ludzie, którzy byli skazywani nie umierali normalnie. Oni pękali i zamieniali się w kryształ. Było to dla niej niesamowite i niewyobrażalne. Może dlatego ci ludzie nie bali się swojej śmierci? A może to tylko jej się tak wydawało?
Zauważyła w oddali kobietę - tę którą widziała jako pierwszą, kiedy się tutaj zjawiła. Kiedy dostrzegła związaną dziewczynę od razu zaczęła biec w jej stronę. Erika zdziwiła się. Strażnik odszedł na bok wraz z nią, a po chwili wrócił do spętanej.
-Idziemy - powiedział oschle i pociągnął ją za sobą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top