Rozdział 24
Minęło już kilka dni od pobytu tutaj. A dokładnie pięć odkąd dzieliłem pokój z Harrym. Chłopak był naprawdę miły. Codziennie dbał aby niczego mi nie zabrakło. Wcześniej nikt tak się o mnie nie troszczył. Było fajnie mieć kogoś, kto w końcu uważa ciebie za kogoś wartościowego a nie traktuje jak niechcianego śmiecia.
Przekręciłem się na bok i spojrzałem na śpiącego chłopaka. Wczoraj zrobiliśmy sobie maraton filmowy podczas którego zasnęliśmy. Harry jako pierwszy usnął, więc wyłączyłem telewizor. Przysunąłem się teraz bliżej ciepłego ciała i oparłem głowę o jego unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Uwielbiam się do niego tulić a on nie ma nic przeciwko. Wręcz przeciwnie, bardzo to lubi. Czasem gdy mam zły dzień wystarczy, że się znajdę w tych dużych ramionach a wszystkie problemy znikają. To naprawdę działa.
- Loueh... - mruknął sennie i objął mnie w pasie.
Jeszcze bardziej się w niego wtuliłem i leżeliśmy tak przez kilkanaście minut. Spokój zakłócił budzik w telefonie. Harry otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie. Lewą dłonią zaczął bawić się kosmykami moich włosów. Było to wspaniałe uczucie.
Wolną ręką sięgnął po komórkę i wyłączył budzik. Odłożył urządzenie na miejsce. Podniósł się z łóżka i podszedł do szafy. Wyciągnął z nich kilka ubrań. Podał mi spodnie i bluzkę. Jako pierwszy poszedł wziąć prysznic. Szybko się z nim uwinął. Po nim poszedłem ja. Rozebrałem się do bokserek i spojrzałem w lustro. Zadrapania z mojej twarzy zniknęły, podobnie jak inne obrażenia na moim ciele. Pozostawały jeszcze siniaki, ale i one powoli zaczynały robić się niewidoczne. Stopy, w które kilka dni temu wbiły się odłamki szkła prawie całkowicie się zagoiły. Nie bolały mnie jak chodziłem. Jedyne czym się martwiłem to była podłużna blizna na lewym ręku. I ona raczej nie zniknie. Zostanie pamiątką na całe życie.
Gdy uwinąłem się z wzięciem prysznica założyłem czyste ubrania i wróciłem do pokoju chłopaka. Przez te wszystkie dni nigdzie się nie ruszałem. Cały czas siedziałem w tym pomieszczeniu oraz od czasu do czasu odwiedzałem łazienkę. Nie chciałem spotkać nikogo innego. Wystarczała mi obecność Harryego. Tylko jego.
- Załatwiłem ci jakieś buty. - odezwał się brązowowłosy, gdy tylko usiadłem na łóżku. - Pożyczyłem je od Nialla. Myślę, że powinny pasować, przymierzysz?
- Jasne - pokiwałem głową i wziąłem obuwie.
Założyłem na swoje stopy i o dziwo, pasowały. Zawsze musiałem chodzić po sklepach i szukać odpowiednich butów. Miałem problem z dobraniem odpowiedniego rozmiaru.
- Dzięki. - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- Nareszcie! - zawołał chłopak.
Spojrzałem się na niego nie rozumiejąc. Nie wiem co wywołało u niego ten entuzjazm. Chodzi o buty? Aż tak się z tego cieszył? Zmarszczyłem czoło przyglądając się mu przez chwilę.
- Czekałem na to tam długo. - powiedział zadowolony, a gdy wciąż nie pojmowałem o czym on mówi, dodał. - Twój uśmiech. W końcu się uśmiechnąłeś. - wyjaśnił.
- Z tego jesteś taki zadowolony? - zapytałem lekko się czerwieniąc, spuściłem wzrok na swoje buty.
- To najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałem! - zawołał i chwycił moją twarz w dłonie, unosząc ją do góry.
Spojrzałem się na niego z zainteresowaniem. On jedynie patrzył się na mnie i uśmiechał szeroko. Był naprawdę najbardziej pozytywną osobą, jaką w życiu spotkałem.
- Musisz to robić więcej. - dodał i po chwili schylił się w stronę mojej twarzy, lecz nagle się rozmyślił. Nie wiem co planował zrobić. Puścił mój podbródek i odszedł do biurka. Wyjrzał przez okno i chwilę tak po postu stał. Głęboko o czymś myślał. Nie przeszkadzałem mu. Dopiero gdy ponownie podszedł do łóżka, wyciągnął dłoń, którą chwyciłem. Pomógł mi wstać z materaca i wciąż trzymając mnie za rękę, skierował się do drzwi. Wyszliśmy z pokoju na korytarz.
W budynku było cicho. Żadnych rozmów czy odgłosów kroków. Byliśmy sami. Spojrzałem pytająco na zielonookiego, kiedy ten uśmiechnął się i zaczął prowadzić mnie w stronę schodów. To w tym miejscu spotkałem wesołego blondyna o imieniu Niall, jak się później dowiedziałem. To on uniemożliwił mi wtedy ucieczkę. Ale jak teraz na to patrzę, to nie mam mu tego z złe.
- Jesteśmy tylko my. - zielonooki potwierdził moje przypuszczenia. - Pokażę ci kuchnię i salon, dobrze? Zrobimy sobie śniadanie.
- Nie jestem dobrym kucharzem. - zastrzegłem od razu. - Kiedyś przypaliłem nawet czajnik.
- To mamy ze sobą coś wspólnego, mnie też się to kiedyś zdarzyło, chciałem ugotować sobie jajka na śniadanie a w czajniku woda szybko się podgrzewa... Sęk w tym, że zapomniałem ją wlać. - przyznał z udawanym smutkiem.
Zaśmiałem się, wyobrażając sobie wtedy jego minę. Musiał być nieźle zaskoczony.
Zeszliśmy po schodach i weszliśmy do niedużej kuchni. W powietrzu unosił się jeszcze zapach niedawno zrobionej jajecznicy ze szczypiorkiem. Zająłem miejsce przy stole. Wpatrywałem się w Harryego, który czegoś szukał w szafkach.
- Jajecznica, płatki czy naleśniki? - zastanowił się nagłos.
- Naleśniki... - stwierdziliśmy równocześnie.
Spojrzał się na mnie i posłał mi szeroki uśmiech.
- Musisz mi w takim razie pomóc. - powiedział.
Skinąłem głową i podszedłem do niego. Chwilę jeszcze czegoś szukał w szufladzie i znalazł jakiś przepis swojej mamy. Jak on to powiedział ,,przepis na niebiańskie naleśniki''
- To od czego najpierw zaczniemy? - zapytałem się, wskakując na blat i machając nogami jak małe dziecko.
- Trzeba przygotować ciasto, a dopiero później będziemy smażyć. - wyjaśnił.
Zeskoczyłem z blatu kierując się w stronę zlewu. Umyłem ręce i podszedłem do stołu, gdzie znajdował się przepis.
- Do roboty! - ponagliłem go, gdy wciąż stał i nic nie robił prócz gapienia się na mnie.
Podszedł do szafki po miskę i szklankę. Wyciągnął potrzebne naczynia i postawił je na blacie.
- Co jest najpierw? - zapytałem otwierając opakowanie mąki.
Biały proszek wybuchnął mi prosto w twarz. Skrzywiłem się, przecierając rękawem bluzy zaprószone oczy. Spojrzeniem napotkałem błyszczące, zielone tęczówki Harryego. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
- Czemu się szczerzysz? - zapytałem otrzepując włosy z białego puchu wprost na chłopaka.
- Skoro dodałeś już mąki, to jest tu napisane, że trzeba teraz wbić dwa jajka. - przeczytał z kartki kolejny krok.
Chwycił jajko i rozbił je na mojej głowie. Żółtko zaczęło spływać mi po twarzy. Wiedziałem, że wspólne gotowanie dwóch nieudolnych kucharzy zamieni się w piekło. Współczułem mamie Harryego kuchni jaką zastanie, gdy wróci z miasta. Wolałbym już opuścić to pomieszczenie przed jej powrotem.
Zabrałem kręconowłosemu opakowanie jajek. Wyjąłem z niego kolejne jajko i rozbiłem tym razem jemu na głowie.
- Miały być dwa jajka - zauważyłem, uśmiechając się chytrze.
Harry od razu pobiegł do zlewu i zamoczył w nim głowę. Spłukał lepiące się włosy i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- No co? - wzruszyłem ramionami wybuchając głośnym śmiechem.
Chwilę później zapanowała cisza. W tym samym momencie spojrzeliśmy na kartki z przepisem leżące na stole. Chwyciłem jeden koniec, a Harry drugi w tym samym momencie. W efekcie kartki zostały przerwane na nierówne części.
- Więcej mąki! - zawołałem i pobiegłem po odpowiedni produkt.
Rozdarłem zębami kolejne opakowanie, nabierając garść białego proszku. Kątem oka zauważyłem nacierającego na mnie szatyna. Próbował zabrać mi opakowanie, ale mu się nie udało. Po chwili całe jego ubranie pokrywała mąka. Jedynie zdążył zasłonić twarz.
Nie sądziłem, że zwykłe gotowanie może przynieść tyle frajdy. Już od dawna nie czułem się tak dobrze. Po kilkunastu minutach naleśniki były gotowe. Zjedliśmy je razem przy stole. Co jakiś czas Harry zasypywał mnie różnymi kawałami. Tylko połowa z nich była śmieszna, ale to nie przeszkadzało mi by się uśmiechać. Robiłem to dosyć często, zaczynając od dzisiejszego poranka.
Skończyliśmy jeść nasze śniadanie, Harry pozmywał a ja zamiotłem podłogę. Gdy uporaliśmy się ze sprzątaniem, wróciliśmy do pokoju. Byliśmy zmuszeni wziąć po raz kolejny prysznic. A kąpaliśmy się niecałe dwie godziny temu. Dzięki Harryemu znów zaczynałem żyć. Był teraz częścią mojego życia.
><><><><><><><><><><><><><><
Jak ktoś kiedyś czytał Strawberry Cake, to wie, że fragment z ich kulinarnych wygłupów w tym ff pochodzi właśnie z tamtego one-shot'a.
Jeśli ktoś jeszcze tego nie czytał to zapraszam na Strawberry Cake~Larry!
<><><><><><><><><><><><><><>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top