rozdział 7
-naifu... obiecasz mi coś?- mrukła aiku. -zależy o co poprosisz...- stwierdziła -jutro, pojedziemy tam i wrócimy wszyscy, bez żadnych wyjątków-
yuriko pokręciła głową, -nie wiem co przyniesie los ale... postaram się...- szepła nożowniczka, aiku kiwnęła głową, i spojrzała na nią nie pewnie. ta tylko wywróciła lekko oczami pod swymi goglami i rozłożyła ramiona tak by druga kobieta mogła ją przytulić.
-no chodź tu- rzekła, aiku tylko pochyliła się z uśmiechem i oparła ramiona koło jej głowy patrząc jej w oczy, odgarnęła jej niesforne krwisto czerwone pasmo włosów z czoła i zaśmiała się cicho. -nie myśl sobie że jestem taka bezbronna zawsze, jasne?- fukła cicho, -jasne...- szepła, nasumi złapała ją za końcówki włosów lekko ciągnąc za nie, co spodowowało ciche mruknięcie lawendo włosej. -kocham cię naifu...- mrukła nieśmiało aiku, podnosząc głowę i patrząc jej w oczy. ta przekręciła tylko głowę z psotnym uśmieszkiem, -jakieś takie trochę to przereklamowanie nie?- spytała -yuu!- mrukła zirytowana aiku, -ja ciebie też głuptasie- szepła przytulając ją, -ja ciebie też...
☆ skip time ☆
dotarli na miejsce, opuszczona fabryka bazą seryjnego mordercy? jak nudno i przewidywalnie, zero kamer laserów i alarmu, niczym najciemniejsza otchłań Hadesu, której strzeże zaledwie jeden trzy głowy pies. choć, w tym przypadku, storm nie jest psem, nie wiadomo czy na szczęście, czy może jednak nie.
-ale tu szaro- burknął adrien, -mógł wymyślić coś bardziej... kreatywnego, nie mii?- odpowiedziała mu jednak tylko głucha cisza, rozejrzał się z lekkim strachem w oczach lecz nigdzie ani śladu przyjaciółki. -naai?- wyszeptał drżącym głosem cofając się do auta, najpierw jego chł... PRZYJACIEL znikł a teraz jego przyjaciółka, gorzej być nie może, a może jednak może? -kuroshi co jest?!- usłyszał głos naifu i aiku z strony wejścia do fabryki, on tylko rozejrzał się bezradnie. -gdzie się podziała miina?- spytała yuriko podbiegając do niego, -adrien!
-nie wiem!- wybuchł -była za mną, dłubała coś w tych swoich śmieciach!- aiku zmrużyła oczy wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z yuriko. wtedy usłyszeli powiadomienie z telefonu yuriko, nie musieli nawet go czytać by poznać jego treść...
tik tak, tik tak. a graczy coraz mniej
-wchodzimy- stwierdziła yuriko, -brać broń i jazda, i żaden ma się już nie zgubić, jasne?!- rzekła zirytowanie i stanowczo, -postaram się- mrukła aiku, adrien tylko kiwnął ponuro głową, czerwono włosa westchnęła o położyła mu dłonie na ramiona -znajdziemy ich- powiedziała pewnie -całą dwójkę, jasne?
-hai!*- uśmiechnął się lekko. ruszyli do wejścia fabryki omijając leżące gdzieniegdzie porozrzucane przez zwierzęta sprzęty, widzieli pełno rur nad ich głowami jednak, hydraulika nie działała tu od dobrych kilku lat. nagle, usłyszeli uderzanie metalem o metal -nie idziemy tam- stwierdziła yuu,
lecz nie wszyscy jej posłuchali
-kuroshi!- krzykła za nim ruszając w pogoń, ten tylko odwrócił się i z poczuciem winy rzucił między nie jakąś butelkę nad którą jakiś czas temu w domu pracowała Miina w swym biurze, -przepraszam, muszę go znaleźć, ale jeśli to pułapka, to gra musi dalej trwać
-ad!- krzykła yuriko po chwili opadając na kolana kaszląc z załzawionymi oczami. błękitnooki posłał jej jeszcze tylko spojrzenie pełne winy i pobiegł dalej.
-yuu!- krzykła aiku kucając przy niej, -co to jest?!
nagle, i ona poczuła się zaskakująco senna. -gaz..- szepła goglooka nim osunęła się na ziemię, zaraz po niej zrobiła to lawendowłosa chwytając ją za dłoń. mleczno biały gaz unosił się w powietrzu mocno pogarszając pole widzenia, póki co były bezpieczne, ale co z kuroshim?
♡ ♡ ♡
białowłosy dobiegł do pokoju z którego słyszał te przeraźliwe hałasy, jednak, na szczęście nie był on pułapką. -naai- szepł widząc związaną przy ścianie dziewczynę, ta poruszyła się lekko słysząc jak wymawia jej przydomek, podniosła głowę i rozszerzyła oczy w szoku próbując zrzucić knebel, szybko podbiegł do niej i zdjął opaskę a ta wciągnęła prędko powietrze. -kuroshi musisz uciekać!- krzykła -bez ciebie się nie ruszam- prychł rozwiązując ją -och jak uroczo- usłyszeli śmiech z tyłu, niebieskooki odwrócił się zauważając kruczo czarno włosego mężczyznę z szarymi oczami świecącymi szaleństwem, -witam przegranych!- zarechotał, -kim jesteś?!- wrzasnął adrien chowając za sobą związaną kobietę -gdzie do cholery jest kai?!
-ah on?- mrukł -no cóż...- kiwnął głową na drzwi po swojej prawej, -idźcie jeśli chcecie- uśmiechął się podstępnie. adrien głośno przełknął ślinę ale biegiem ruszył do drzwi uratować swojego przyjaciela. -san!- krzyknął widząc chłopaka samoczącego się po ziemi, ten na chwilę przestał a kuroshi podbiegł do niego zdejmując mu knebel i sznur którym był związany. -musisz ostrzec naifu!- krzyknął szybko, -na razie ona i aiku są bezpieczne- stwierdził adrien, -kim jest aiku? a dobra nie wnikam, ale ty nie rozumiesz- wyszeptał -ciekawisz mnie, skąd możesz mnie znać- zaśmiał się z ciekawością porywacz uśmiechając się lekko. w tym momencie każdemu zapaliła się lampka w głowie, -o cholera..
☆☆☆☆
*hai= tak po japońsku
dlaczego o cholera? dowiecie się za jakiś miesiąc przy dobrych wiatrach
772 słów, wiem że mało ale chciałam zrobić polsat
:3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top