Prolog



     Od zawsze uważałam miłość za piękne uczucie, które nie mogło się równać z żadną inną dotąd emocją. Patrzenie na świat przez różowe okulary, poświęcenie, wzajemne zaufanie, ale również ziarenko cierpienia. Nie postrzegałam tego uczucia jako złego. Wręcz przeciwnie. Było ono moją siłą, pewnego rodzaju pasją i dążeniem do zaznania sielanki. Aby poczuć te szarżujące stada motyli w brzuchu z nieodstępującą na krok euforią w pobliżu ukochanej osoby. Wybitny cel, a nawet coś, co uważałam za arcy-piękne marzenie.

     Prawdę mówiąc nigdy nie kochałam. Oglądałam wiele romantycznych filmów i przeczytałam ogrom książek, gdzie dwoje ludzi się w sobie zakochiwało, pomału tracąc zdrowy rozsądek i stawiając wszystko na jedną kartę, jaką była miłość. Przeklęte ukochanie, którego pragnęłam zasmakować. Wtedy wydawało mi się, że jest ono bezwzględnie najpiękniejszym uczuciem w całym wszechświecie, uczuciem, które potrafi pokonać bezlitośnie każdą inną emocję. Właśnie takie miałam wyobrażenie miłości. Przesadne i zbyt optymistyczne.

     Dopiero po czasie zrozumiałam, że wcale nie było ono takie cudowne jak się prezentowało. Owszem, z początku było wspaniale. Pomimo naszych wybuchowych charakterów, gdy myśleliśmy, iż za moment wydłubiemy sobie oczy, było doskonale. Niemal tak, jakbym żyła w baśni, gdzie książę znajduje swoją księżniczkę i przyrzeka kochać ją swym istnieniem, dopóty śmierć ich nie rozłączy. Lecz po tym przyszły pierwsze łzy. Do dziś nie jestem w stanie określić z jakiego powodu one się pojawiły. Być może ból, cierpienie i poczucie bezsilności dołączające do lamentowania, odegrały dużą rolę.

     Wówczas zaczęłam postrzegać to uczucie jako coś brzydkiego. Nie chciałam czuć się źle, tylko nieustannie odczuwać błogostan w twojej obecności. Wszak to nie nastąpiło. Było coraz gorzej i wtenczas zdałam sobie sprawę, że wcale nie będzie już dobrze, ponieważ miarka się przebrała. A dokładniej w momencie, gdy ze swoim odejściem zabrałeś cząstkę mnie.

     W momencie, gdy po raz pierwszy przyznałam przed sobą, że się w tobie zakochałam i nie było to tak wyborne jak w głowie wykreowałam.

     To była swego rodzaju udręka. Patrząc, jak wyrywasz fragment mojego serca zrozumiałam, iż wolałabym pogrążyć się w nicości, choć nie była ona wcale dobrym rozwiązaniem. Ale w tamtym czasie oddałabym duszę diabłu, żeby zlikwidować uczucia do ciebie i aby wszystko nigdy nie miało miejsca. Abym nigdy nie postawiła nogi w tym piekielnym domu oraz nie poznała tych wszystkich dobrych ludzi. Za dobrych.

     Bo zakochanie się w tobie miało swoją cenę. I przyszło mi za to zapłacić bardzo słono.

***

Witam was cieplutko!! Po tysięcznych zmianach postanowiłam w końcu pozostać na tym koncie i kontynuować trylogię bez żadnych fanfiction. To będzie długa droga opowiedziana od nowa z fikcyjnymi bohaterami, rozbudowanymi wątkami i lekko podrasowana:)

Bardzo dziękuję, że jesteście.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top