4. Ekstaza.
Potrzebowałam czasu, aby dojść do siebie i powtórzyć w głowie regułkę, że wcale nie jestem pijana. A byłam. Cały świat wokół mnie wirował. Wiedziałam, że jutro będę żałować ze względu na piekące gardło, ból brzucha oraz chęci wypicia wiadra wody. Jak to mówią, kac morderca, nie ma serca.
Zacisnęłam palce na wyspie kuchennej, przymykając powieki i odczuwając przeszywający ból głowy oraz pulsowanie w okolicach skroni. Zdołałam napisać do dziewczyn, że znajduję się w kuchni i czy mogłyby się tam zjawić. Od razu się zgodziły. Unosząc głowę, w której mi się potwornie kręciło, dostrzegłam rudowłosą dziewczynę idącą w moim kierunku.
– Jak leci, Vi? Co tak długo? – zapytała widocznie zadowolona, zajmując miejsce obok mnie. Przekręciłam głowę w jej stronę i uśmiechnęłam się słabo.
– Nie sprałam tych plam, więc koszula do wyrzucenia, a przy okazji moje powietrze znowu zostało zatrute przez Williama – powiedziałam, gdy mój język lekko się plątał, po czym przyssałam się do swojego kubeczka, aby wypić resztę alkoholu.
Celia zbladła, a jej usta lekko się rozszerzyły. O co im wszystkim chodziło?
– Wypiłam trochę za dużo, więc myślę, że gdy wstanę na równe nogi, z powrotem padnę na ziemię – zaśmiałam się słabo, co moja rozmówczyni po pewnej chwili podzieliła.
– Czyli nie wyciągnę cię na parkiet? – szturchnęła mnie w ramię porozumiewawczo, a ja parsknęłam śmiechem.
– Jeśli ci się uda mnie podnieść z miejsca, to z tobą zatańczę.
Zakodowałam automatycznie w głowie, iż tej dziewczynie dwa razy nie trzeba było czegoś mówić, ponieważ od razu powstała, odciągając mnie od wyspy. I było to złym pomysłem, patrząc na to, jak zachwiałam się mocno, a potem wpadłam na rudą, która wybuchła śmiechem. Przytrzymała mnie mocno za ramiona, dopóki nie znalazłam stabilizacji i już po chwili szłyśmy w stronę salonu, lecz zanim do tego doszło, Celia upewniła się, czy mam się dobrze.
Stanęłyśmy pośrodku ogromniastego pomieszczenia, gdzie dalej bawiło się mnóstwo ludzi, mimo późnej godziny. Szybko złapałyśmy rytm i wtopiłyśmy się w tłum, tańcząc do lecącej w tle muzyki. Krzyczałyśmy w niebogłosy, kiedy leciały hity imprezowe i w pewnym momencie dołączyłyśmy do grupki jakiś osób. Nie wiem czy Celia ich znała, ale to było nieistotne, ponieważ bawiłyśmy się świetnie. Wplątując palce w poczochrane włosy, które sterczały na każdą możliwą stronę i były posklejane, czułam się tak dobrze. I nie miałam na myśli samopoczucia fizycznego, ponieważ kręciło mi się potwornie w głowie, a niekiedy czułam, iż jestem bliska zwymiotowania. Chodziło mi o to, jaką odczuwałam ulgę oraz brak jakiegokolwiek myślenia związanego z tym, co będzie jutro, czy znam tych ludzi lub jak wrócę domu, bo kompletnie nie miałam pojęcia gdzie znajduje się Isaac. Po prostu żyłam tym, co działo się obecnie. Celia, nieznane osoby, dudniąca w uszach muzyka i niekiedy ocieranie się o kogoś w tańcu.
Byłam wdzięczna rudowłosej, że wyciągnęła mnie na parkiet, ponieważ gdybym w dalszym ciągu siedziała samotnie przy wyspie i upijała się, skończyłoby się to marnie. Dlatego przy kolejnej piosence zarzuciłam swoje wiotkie ręce na jej ramiona i przybliżyłam się z uśmiechem, poruszając w rytm muzyki, co prędko podłapała. Ułożyła dłonie na moich biodrach, a potem zaczęłyśmy nimi poruszać w uwodzicielski sposób. Pragnęłam się nieco wyluzować, zapomnieć o wszystkim oraz ponieść muzyce całkowicie, która działała, niczym lekarstwo dla moich uszu.
Wówczas poczułam drugą parę dłoni na swojej talii. Obróciłam się więc delikatnie, dostrzegając rozweseloną twarz Beatrice, która kołysała się i przyciągnęła mnie do siebie, rozpoczynając odważniejszy taniec oraz tym samym odciągając od Celii, która się roześmiała. Uśmiechnęłam się, spoglądając w jej przekrwione oczy, gdy ona powiedziała:
– Jaki twój brat jest kurewsko przystojny.
Nie byłam w stanie nic z siebie więcej wydobyć, prócz szczerego śmiechu, który zagłuszyła głośna muzyka. Bea rozmarzyła się widocznie, unosząc oczy ku górze i wzdychając z błogim uśmiechem. Zdawałam sobie sprawę, że gdybym była trzeźwa, zareagowałabym inaczej, lecz teraz zwyczajnie wybuchłam śmiechem. Bo to było zabawne, kiedy patrzyłam na zauroczoną dziewczynę moim bratem, którego znałam pieprzone osiem lat. Każdy jego sekret, wadę oraz nawyk. Podobnie jak on mój.
– Gdzie tyle czasu byłaś? – zapytałam, ocierając się o jej zgrabne ciało, gdy ona błądziła dłońmi po moim i finalnie mnie okręciła w swoją stronę. Bea była wyższa ode mnie o jakieś pół głowy. – Obracałaś Isaaca?
– A ty? – odbiła pałeczkę, unikając tematu, więc prędko ją od siebie odepchnęłam, śmiejąc się.
– Czyli jednak?! – zawołałam głośno. Dziewczyna roześmiała się i zagryzła dolną wargę, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
– Rozmawialiśmy tylko – przyznała z uśmiechem. – I wymieniliśmy numerem.
Miałam zamiar jej odpowiedzieć, po tym jaką zaskoczoną minę zrobiłam, kiedy ponownie tego wieczoru zostałam objęta w talii, lecz tym razem przez duże, męskie dłonie. Chłopak zanurzył twarz w mojej szyi, a gdy jego ciepły oddech owiał mą skórę, po której przeszły przyjemne prądy, okręciłam głowę w kierunku sprawcy, dostrzegając wstawionego Alexa.
Cholernie wstawionego.
– Jak się bawisz, Viviana? – pierwsze pytanie padło z jego ust koło mojego ucha. – Jest ci dobrze? Podoba ci się? Nie chcę, abyś źle się czuła w naszym towarzystwie. Matko, tak strasznie to przeżywam, aby było ci z nami jak najlepiej. Jesteś taką gorącą i miłą dziewczyną, która zasługuje na dobro. Wszyscy na nie zasługują. Dlaczego zło w ogóle istnieje? Świat mógłby być taki piękny, gdyby każdy każdego kochał. Och, Boże! – zawył finalnie, odrywając się ode mnie i spoglądając w sufit.
Z szeroko otwartymi powiekami stałam znieruchomiała po jego słowotoku, próbując dojść do wniosku co ten chłopak brał. Lecz po chwili Beatrice rzuciła tylko:
– Po prostu już zamilcz, Alexis – sądząc po tonie jej głosu mogłam się domyślić, że blondyn już taki po prostu jest, a to, co przed chwilą wygłosił było normalnością w jego przypadku.
– Dlaczego masz kija w dupie, Bi? – jęknął męczeńsko kolejny raz i wyrzucił ramiona w górę. W dwóch krokach znalazł się przy niej, obejmując jej ciało. – Może powinienem ci kogoś znaleźć, aby kija zamienił czymś innym? – spytał, poruszając brwiami.
Blondynka za to uderzyła go mocno łokciem prosto w brzuch. Zawył z bólu, a ja parsknęłam głośno śmiechem.
– Okej, sam sobie kogoś znajdę.
– Gdzie Celia? – zapytałam, rozglądając się wokół, lecz jej nie dostrzegłam. Blondynka ponowiła mój ruch, a potem popatrzyła na zgiętego w pół chłopaka, który się w jednej chwili wyprostował.
– O, tam – wskazał palcem w miejsce, gdzie znajdowała się ruda, dlatego razem z dziewczyną obróciłyśmy się w tamtą stronę, dostrzegając Celię.
Sądząc po jej wyrazie twarzy oraz wymachiwaniu zawzięcie rękoma była zła.
– Czy ona... – przerwałam w połowie, marszcząc brwi, gdy odepchnęła od siebie masywnego chłopaka i uderzyła go w jednej sekundzie dłonią prosto w policzek. Rozchyliłam powieki bardziej.
– Tak. Kłóci się ze swoim popierdolonym byłym – blondynka znalazła się obok mnie, ciężko wzdychając. – To nie skończy się dobrze – dodała pewnie.
– Zdecydowanie nie – potwierdził jej słowa Alex, który także zaabsorbowany oglądał całe zajście. – Idę zajarać. Vi, Bea?
– Z miłą chęcią, ale najpierw rozdzielę tę dwójkę, zanim dojdzie do gorszych rzeczy – oznajmiła, wyrywając przypadkowy kubeczek przechodzącej obok osoby i wypijając napój znajdujący się tam do końca. Ruszyła przed siebie, a Alex na mnie spojrzał wyczekująco, gdy ja widocznie się zamyśliłam.
– W sumie mogę iść – wzruszyłam po chwili ramionami.
Przeszliśmy przez salon, wychodząc do ogrodu, gdzie nie kręciło się aż tyle osób, więc w końcu mogłam odetchnąć i zaczerpnąć świeżego powietrza. Po drodze każdy zaczepiał solenizanta, zbijając z nim piątkę lub mówiąc, iż muszą koniecznie się napić, na co Alex reagował śmiechem oraz mrugnięciem. W końcu znaleźliśmy się w ustronnym miejscu, a dokładniej w drewnianej altance, gdzie nikogo nie było. Usiedliśmy oboje na stole, gdy blondyn wyciągnął paczkę papierosów z tylnej kieszeni spodni wraz z komórką oraz zapalniczką. Wręczył mi jednego i sam się poczęstował, a potem podpalił, podając mi kolejno ogień.
– Wiesz, w zasadzie to nie palę. Tylko na imprezach, gdy jestem pijany – zaczął rozmowę, patrząc na mnie z okręconą głową i zaciągając się papierosem. Zrobiłam to samo, patrząc w jego niebieskie, ładne oczy.
– Jesteś pijany? – spytałam z uśmiechem i wypuściłam dym z ust, odczuwając pomału zmęczenie wraz z nasilającym się bólem głowy.
To nie mogło skończyć się dobrze.
– I to jak – roześmiał się gardłowo, po czym utkwił wzrokiem w przestrzeni przed nami. – A ty? Palisz na co dzień?
– Popalam – odpowiedziałam szczerze, strzepując papierosa i zaciągając się nim po chwili znowu. – Gdy jestem pijana lub stres mnie zżera od środka.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a potem Alex przysunął się do mnie i ułożył głowę na ramieniu, głośno wzdychając.
– Zostajesz na noc razem z innymi czy jedziesz do domu? – spytał od razu. Pokręciłam głową, choć wiedziałam, że nie był w stanie tego dostrzec.
– Wracam z Isaakiem – powiedziałam. – Ale problem w tym, że nawet nie wiem gdzie jest – wzruszyłam ramionami, dlatego blondyn podniósł głowę. Popatrzył na mnie z delikatnym zmęczeniem na jego ładnej twarzy.
– Widziałem go z...
– Alexis! – i wtedy jacyś nieznajomi mi chłopcy przerwali blondynowi, który popatrzył na nich. – Dalej, chłopie! Jeszcze nie piliśmy!
– Już idę! – odkrzyknął bez krzty zawahania. Zeskoczył z drewnianego stolika i stanął pomiędzy moimi nogami, uprzednio gasząc papierosa butem. – Zgadamy się potem?
– Pewnie – uśmiechnęłam się szeroko, a on wówczas przybliżył twarz do mojej, składając przelotnego buziaka na moich wargach. Pozostawił mnie w małym szoku, a potem zniknął w podskokach, niemal potykając się o własne nogi.
Skończyłam w spokoju fajkę, poruszając nogami w powietrzu. Po rozejrzeniu się nieco po ogrodzie oraz możliwości zobaczenia przez duże okno w salonie tego, co się tam działo, doszłam do wniosku, iż większość osób się już wyniosła albo rozproszyła po całym domu, dlatego wydawało się, że jest ich mniej. Byłam śpiąca, głowa znacząco mi ciążyła, a zmęczenie dawało w kość popalić. Wyciągnęłam telefon z torebki, aby napisać do brata.
Do: Isaac
gdzie jesteś?
chcę wrócić do domu
Gdy zablokowałam komórkę, dotychczasowe miejsce Alexa zajął tajemniczy gość. Mocny zapach perfum uderzył w moje nozdrza, więc powoli oraz niepewnie uniosłam głowę, okręcając ją w kierunku mojego nowego towarzysza. Znieruchomiałam widząc nieznajomą mi twarz, a dokładniej chłopaka o ciut ciemniejszej karnacji od mojej, włosach o niemal czarnej barwie, ciemnych oczach oraz podejrzanym uśmiechu. Przełknęłam ślinę.
– Długo siedzisz tu sama? – zapytał z nutą ciekawości w całkiem przyjemnym dla ucha głosie. Pokręciłam głową, gdy on przyglądał mi się z zaciekawieniem. Wpatrując się dłużej w jego ciemne oczy w odcieniu gorzkiej czekolady, mogłam przyznać, że były one przesadnie przekrwione, a powieki zapadnięte.
– Od jakiś pięciu minut – odpowiedziałam, wzruszając obojętnie ramionami, co podsumował parsknięciem. Zwiesił na krótko głowę z uśmiechem, po czym odezwał się, pytając kolejny raz:
– I bawisz się tutaj tak samotnie? Nie nudzisz się? – w jego tembrze pobrzmiewała nuta kpiny, dlatego wywróciłam oczami. Poprawiłam się na swoim miejscu i zacisnęłam dłonie po obu stronach stołu, na którym siedziałam.
– Może odrobinę – przyznałam szczerze, ponieważ rzeczywiście odczuwałam przez moment posmak nudy. Spojrzałam na niego pochmurnie, a on na mnie. – A ty? Przyjaźnisz się z Alexem?
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo w odpowiedzi i przejechał dłonią po krótkich włosach.
– Przyjaźnisz to trochę za dużo powiedziane – prychnął, pozostając w dobrym humorze. Nie słyszałam żadnej pogardy w jego głosie, tylko szczerość. A przynajmniej tak mi się wydawało. – Znamy się jakiś czas. Dylan nas sobie przedstawił – sprostował po chwili.
Popatrzyłam na niego nieco zaskoczona. Znał się z Dylanem, więc zapewne poznał także mojego brata, którego wywiało.
Typowe.
– Masz ochotę na coś mocniejszego? – zapytał po chwili ciszy, gdy ja zmarszczyłam słabo brwi i posłałam mu skonsternowane spojrzenie.
– Huh? – wydobyłam z siebie cichy odgłos, którego sama nie potrafiłam nazwać. Chłopak za to dał mi znać palcem wskazującym, że mam chwilę poczekać i sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając z niej foliowy woreczek.
– To ekstaza – poinformował mnie, pokazując na otwartej dłoni kilka kolorowych tabletek. – Mam też zioło, trochę metaamfetaminy, ale również kokainy.
Z automatu rozszerzyłam mocno powieki wraz z wargami i wbiłam w niego zszokowane spojrzenie. Miałam wrażenie, że się przesłyszałam przez wlaną w siebie ilość alkoholu, a za moment się ocknę. Jednakże on wcale nie żartował. Wpatrywał się we mnie całkowicie poważnie, oczekując mojej odpowiedzi i trzymając w dłoniach trzy woreczki zapełnione poszczególnymi narkotykami. Pomrugałam parokrotnie, gdy on mnie ponaglił, zachęcając ruchem dłoni do wzięcia któryś z tych środków psychoaktywnych.
– Handlujesz? – wymsknęło się z moich ust mimowolnie. Nie wiem, co mnie podkusiło, aby pytać o takie rzeczy, skoro jasno daje mi do zrozumienia, że właśnie tym się zajmuje. Mój idiotyzm niekiedy wykraczał poza granicę.
– Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, malutka – niemal szepcząc, zajrzał mi głęboko w oczy i pstryknął palcem w nos, pochylając w mą stronę. – Masz na coś ochotę?
Może i byłam głupią siedemnastoletnią (prawie osiemnastoletnią) gówniarą, która nie wiedziała jeszcze co to znaczy prawdziwe życie. I może także odznaczałam się naiwnością oraz lekkomyślnością, ale w tamtym momencie czułam, że powinnam skosztować jedną z tych kolorowych tabletek. Pragnęłam wyluzować się na maksa, choć czułam się już naprawdę źle, ale to nie miało znaczenia, kiedy byłam mocno pijana i nie byłam w stu procentach świadoma tego, co się dzieje. Wskazałam więc niepewnie palcem woreczek z ekstazą. Chłopak schował pozostałe dwa do kieszeni spodni i uśmiechnął się szeroko.
– Dobry wybór. Prawie wszyscy to kupują – szczycił się wesoło, niczym dumny z siebie siedmiolatek, który chciał się pochwalić rodzicom, że nauczył się pisać.
Wyciągnęłam dłoń, aby odebrać od bruneta małe opakowanie, lecz w ostatnim momencie coś mi to uniemożliwiło. A raczej ktoś.
– Wystarczy, Raphael.
Wówczas niski, pełen zgrozy baryton rozbrzmiał nieopodal, a kiedy przerażona uniosłam gwałtownie głowę, napotkałam się z sylwetką pewnego osobnika. I cholera, po tych kilku rozmowach byłam w stanie rozpoznać ten sopran, nawet nie patrząc na osobę, do której on należał. Był niski, lekko oburzony, a zarazem taki czysty, bez żadnej skazy. Wysoki brunet o czekoladowym spojrzeniu stanął już po chwili naprzeciwko nas i zmierzył groźnym spojrzeniem siedzącego obok mnie chłopaka, który westchnął głośno, zabierając woreczki, a następnie chowając je do kieszeni swoich ciemnych spodni.
Bo William był naprawdę przystojnym, wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną, który pachniał wanilią oraz drogimi perfumami. Szlag by to.
– Psujesz całą zabawę, Will – zeskoczył ze stołu, kręcąc głową z pochmurną miną. Ja za to zmarszczyłam brwi, obserwując całe to zajście.
– W czym masz problem? – wypaliłam, i sama zdziwiłam się, jaki oskarżycielski ton głosu przybrałam, powodując zaskoczenie u bruneta. A właściwie u nich obu.
– Och, widzisz? Koleżanka jest chętna, a ty mi zabierasz klientów! – klasnął w dłonie wesoło, po czym spojrzał na swojego znajomego, który stał zesztywniały. Ręce, które wsadzone miał w kieszeniach spodni, wyciągnął powoli, nieustannie patrząc mi głęboko w oczy. Zaczynało mnie to peszyć. I to bardzo.
– To siostra Isaaca – mruknął tylko trzy słowa.
To one wystarczyły, aby wszystko we mnie się nabuzowało i abym gwałtownie wstała na równe nogi z drewnianego stołu, przy tym się chwiejąc. Zadarłam mocno głowę, wbijając trzaskające piorunami spojrzenie w bruneta, który z zaciętą miną oraz zaciśniętą szczęką mierzył mnie wzrokiem. Kim on był, do diabła, aby decydować o tym, co mogę, a czego nie? I jakie to miało znaczenie, że byłam siostrą tego przygłupa? Zagotowało się we mnie mocniej. Podeszłam krok bliżej i przystanęłam niecałe pół metra przed Williamem, gdy mocny zapach perfum uderzył we mnie niespodziewanie. Byłam zła.
– Co ma do tego to, że jestem jego siostrą? – zapytałam przez zaciśnięte zęby, gdy on niewzruszony nie zmienił swojej pozycji o milimetr. Widziałam po wyrazie jego twarzy, że jest zwyczajnie zirytowany oraz przemęczony, dlatego odetchnął głębiej, jakby za moment miał wybuchnąć.
– Dużo – odburknął krótko, po czym odwrócił wzrok, przecierając palcami grzbiet nosa. Prychnęłam wściekła i odwróciłam się do drugiego chłopaka, który z zakłopotaną, ale jednocześnie rozbawioną miną nam się przyglądał.
– Raphaelu... – zaczęłam, skupiając swą uwagę na brunecie, który popatrzył pierw na swojego przyjaciela, a potem na mnie. – Proszę, daj mi te ekstazy.
Chłopak się zawahał.
– Nawet nie próbuj – rzucił stanowczo, co podsumowałam głośnym parsknięciem śmiechem i popatrzeniem na niego, jak na idiotę.
To zaszło za daleko.
– Proszę – powiedziałam znacznie niższym tonem głosu.
– Wybacz, ale nie mogę tego zrobić – wzruszył ramionami z zaciśniętymi wargami w wąską linię, kiedy wówczas pomrugałam parokrotnie. Miałam wrażenie, że się przesłyszałam, jednak jego przepraszające spojrzenie wraz z uśmiechem dało mi do zrozumienia, iż wcale nie żartował.
Prawdę mówiąc nie miałam już najmniejszej ochoty na łykanie tego gówna, ale chęć utarcia nosa temu pieprzonemu, nabuzowanemu oraz uważającego się za pana tego świata osobnikowi była silniejsza od wszystkich innych towarzyszących mi emocji. A było ich mnóstwo, zwłaszcza tych negatywnych. Ze złości ogarniającej me ciało wciągnęłam gwałtownie powietrze, a potem zwróciłam się do bruneta, który popatrzył na mnie widocznie zmęczony moją osobą. Zacisnęłam mocno szczękę wraz z dłońmi, gdy jego mina pozostawała niewzruszona.
– Kim ty jesteś, żeby mówić mi co mam robić, a czego nie?! – warknęłam ostro w jego stronę. Może i nie powinnam była z nim zadzierać, a już na pewno krzyczeć. Może i zapłacę za to wkrótce, gdy wytrzeźwieję, wracając do domu. I może to właśnie mój brat kierował nimi, jak kukiełkami, które miały mnie pilnować na każdym kroku.
Ale tylko może.
Rysy twarzy bruneta znacząco się zaostrzyły. W jego spojrzeniu już nie widniała tajemniczość, a wzrastająca na sile złość, gdy wtenczas postawił krok w mą stronę, a ja o jeden się cofnęłam z automatu.
– Spakuj wszystkie swoje rzeczy, pożegnaj ładnie ze znajomymi i jedziemy do domu – zniżył głos niemal do szeptu, a potem odwrócił się na pięcie, odchodząc ode mnie.
Zamrugałam kilkakrotnie, patrząc na jego ładne plecy.
– Słucham? – uniosłam się, więc zatrzymał się i zwrócił w mą stronę kolejny raz. – Mam wsiąść do auta z pieprzonym psychopatą, z którym przeprowadziłam kilka rozmów opierających się na groźbach? Ty się słyszysz? – to było absurdalne.
– Nie nadużywaj mojej cierpliwości, gówniaro – przejechał dłonią po twarzy. – Po prostu zrób, o co cię proszę i przyjdź do mojego auta. Będę przed domem.
– Dlaczego miałabym to zrobić?! – warknęłam w jego stronę ponownie. – Wracam z Isaakiem – dodałam. I wtedy po raz pierwszy z jego ładnych warg wydobył się sztuczny, z dozą drwiny śmiech, dzięki któremu poczułam na ciele gęsią skórkę.
– To właśnie on mnie tu wysłał – rzekł tylko kilka słów, które wgniotły mnie w ziemię. – Pośpiesz się, nie mam za wiele czasu.
Zaczął się od nas powoli oddalać, kiedy to mnie zrobiło się niedobrze. I w jednej chwili żółć podeszła mi do gardła. Pędem rzuciłam się do pobliskiego krzaka, a potem zwróciłam wszystko, co w siebie władowałam dzisiejszego dnia. Upadłam mimowolnie na kolana, podpierając się dłońmi o trawnik, gdy w tle usłyszałam głos Raphaela, który przeklął pod nosem. A potem poczułam, jak czyjeś dłonie obejmują moje włosy i nieznany mi towarzysz klnie siarczyście pod nosem, pochylając nade mną.
– Wiedziałem, że będą z tobą same problemy, Griffin.
Nie byłam w stanie zidentyfikować mojego wybawcy po głosie. Byłam w cholernym transie, a wszelkie dźwięki dochodziły do mnie zza mgły, jakbym znajdowała się w bańce, przez którą nie można było się przedrzeć. Zwracałam całą zawartość żołądka przez długi czas. Osoba za mną, która mi niezmiennie pomagała, przytrzymując włosy i wzdychając niekiedy, po kilkunastu minutach postawiła mnie do pionu. Robiła to z dużą ostrożnością. Później wzięła delikatnie mój nadgarstek, a dokładniej ściągnęła z niego gumkę do włosów i owinęła ją na kosmykach moich potarganych włosów, robiąc niską, luźną kitkę na dole głowy.
Nagły zapach wanilii wraz z miętowym oddechem uderzył w me nozdrza z potworną siłą. Uchyliłam dotychczas zamknięte powieki, unosząc głowę i spotykając się z brązowymi tęczówkami, które bacznie mi się przyglądały. William z delikatnością zarzucił moje ramię na swoje dwa umięśnione barki, co wyczułam nawet przez materiał bluzy i drugą ręką uniósł moje wiotkie nogi, na których sama nie potrafiłam ustać. Tym samym znalazłam się w jego ramionach. Wdychałam przyjemny zapach perfum z zamkniętymi oczami i lekko rozchylonymi wargami, przytulając się do jego zagłębienia szyi.
– Wywieziesz mnie do lasu? – wymamrotałam z nikłym uśmiechem na wargach. Nie byłam świadoma tego, gdzie się znajdujemy, ponieważ nic, oprócz zagłuszonej muzyki oraz rozmów ludzi do mnie nie dochodziło.
– Tak, a potem poćwiartuję i szczątki twojego ciała wyślę w paczce twoim rodzicom – burknął pod nosem. Jego słowa wywołały na moich wargach jeszcze szerszy uśmiech, a potem mimowolnie parsknęłam, śliniąc jego skórę. – Kurwa, Griffin, nie śliń mnie – warknął i wstrząsnął moim ciałem, lecz już tego nie poczułam.
Nie zapamiętałam drogi do domu, ani reszty naszej rozmowy, o ile takowa się odbyła.
Chwilami odzyskiwałam przytomność, gdy chłopak usadził mnie na fotelu pasażera, a potem ruszył spod domu Alexa. To, że zatrzymaliśmy się na światłach i spojrzałam na niego, kiedy siedział zaabsorbowany w komórce.
I ostatni moment, który zapadł mi w pamięci, to moment, gdy już leżałam w łóżku, a plastikowa miska stała koło mnie wraz z butelką wody na podłodze w razie potrzeby. Nie wiedziałam również jak znalazłam się w piżamie, ani czy mój brat wrócił już do domu. Lecz później po upływie kilkunastu, bądź kilkudziesięciu sekund odpłynęłam w głębokim śnie.
Jedno było pewne. Jutro będę miała piekło.
***
W momencie uchylenia powiek poczułam przeszywający ból głowy. Nie, to było cierpienie nie do zniesienia, coś na wzór tykającej bomby, która miała za moment eksplodować. Z ledwością przewróciłam się na drugi bok przez towarzyszący mi ból każdej części ciała i niemal zaskomlałam w żałości. Suchość w gardle potwornie dawała się we znaki, gdy dostrzegłam stojącą obok łóżka butelkę wody. Powoli wstałam do siadu i szarpnęłam za nią, odkręcając pospiesznie nakrętkę, a następnie przyssałam się do niej, połykając ogromne ilości wody.
I wtedy to się stało.
Uderzyło we mnie tylko jedno pytanie, a mianowicie: jak się tu znalazłam, do cholery? Zamrugałam kilkakrotnie, odsuwając butelkę i rozglądając wokół. Moje wczorajsze ubrania wisiały na krześle przy biurku, a granatowa miska stała koło łóżka. Jednego byłam pewna. Z pewnością nie ja ją tu ułożyłam. Rozejrzałam się za telefonem, który znalazłam już po chwili na stoliku nocnym. Dorwałam go w kilka sekund i prędko odblokowałam, dostrzegając milion powiadomień.
Od: Beatrice
wszystko gra?
zniknęłaś tak nagle
dostarczono 0:34
Od: Celia
Gdzie jesteś?
dostarczono 0:03
Od: Nieznany
Masz szczęście, że nie zarzygałaś mi auta.
dostarczono 0:29
Zmarszczyłam w niezrozumieniu brwi, wytrzeszczając jednocześnie podkrążone oczy, gdy wpatrywałam się najdłużej w wiadomość od nieznanego numeru. Kto to był, do diaska? Nic nie pamiętałam z poprzedniej nocy, a właściwie tylko przebłyski niektórych wydarzeń, więc kto mnie odwiózł do domu? Biorąc nieco głębszy wdech, wystukałam nerwowo spoconymi dłońmi wiadomość.
Do: Nieznany
przepraszam, chyba pomyłka
Byłam prawie pewna, że ten ktoś się pomylił. Tak, z pewnością. Przecież wróciłam z Isaakiem, racja? Przyjechałam z nim na imprezę jego autem, potem spotkałam się z Beatrice, Celią oraz Alexem, wypiłam trochę, potańczyłam, wznosiliśmy toast za blondyna na różowym flamingu w basenie, ubrudziłam koszulę, zamieniłam , a potem... No właśnie, co potem?
Od: Nieznany
Nie sądzę.
Po tej wiadomości pozostałam całkowicie osłupiona. Wpatrywałam się w nią naprawdę wiele czasu, próbując dojść do wniosku, kto jest takim dowcipnisiem i wypisuje do mnie SMS'y, a ja go nie mam w kontaktach, lecz w mojej głowie panowała pustka, która mieszała się z nieustępliwym bólem. Rozmasowałam więc skroń, przymykając powieki z grymasem na twarzy i westchnęłam głęboko. Musiałam przeanalizować wszystkie wydarzenia raz jeszcze od samego początku. Isaac zawiózł nas na imprezę, gdzie czekały na mnie dziewczyny, i z którymi wypiłam drinka, ponieważ później poszłyśmy wznieść toast za Alexa. Wtenczas ubrudziłam koszulę przez biegnącego chłopaka, który wytrącił mi kubek z dłoni. Ruszyłam do łazienki, aby sprać plamę, wróciłam do kuchni i wtedy rozmawiałam z Williamem.
– Cholera jasna – warknęłam, unosząc natychmiast głowę i marszcząc czoło.
Wróciłam wspomnieniem do momentu, gdy brunet dał mi jasno do zrozumienia, że mam mu nie stawać na drodze, ponieważ potrafi stworzyć drugiemu człowiekowi piekło. Prychnęłam jedynie zirytowana i pokręciłam z niedowierzaniem głową. Szarpnęłam ponownie za komórkę w dalszym ciągu mając pustkę, co do kolejnych wydarzeń oraz tego, z kim aktualnie SMS'uję.
Do: Nieznany
zdradzisz mi więc chociaż swoje imię?
Od: Nieznany
Przecież je znasz, Viviano:)
Poczułam się, jakbym oberwała prosto w twarz kubłem zimnej wody lub czymś ciężkim, na przykład cegłą. Pomrugałam parokrotnie, analizując powoli wszystko i sklejając ze sobą wszystkie fakty, aż doszłam do wniosku, że to był właśnie on.
Do: Nieznany
William.
Od: Nieznany
Już myślałem, że na to nie wpadniesz
Do: Nieznany
skąd masz mój numer?
Od: Nieznany
Czy to naprawdę jedyna rzecz, która cię interesuje?
Nie zapytasz, jak musiałem się z tobą użerać, gdy zarzygałaś wszystkie kwiatki w ogrodzie u Alexa, a potem mamrotałaś całą drogę do domu?:)
Wytrzeszczyłam oczęta, wpatrując się w wiadomości. Co, u licha, robiłam u Williama w aucie? To by znaczyło, że to jednak on mnie odwiózł do domu, a nie Isaac? Nie, to nie miało sensu. Mój brat nie byłby takim pieprzonym kretynem, aby prosić gościa, z którym darłam koty, by odwiózł jego siostrę do domu.
Prawda?
Do: Nieznany
nie, nie interesuje mnie to.
wiem, że Isaac nie byłby takim idiotą, aby oddać mnie pijaną i półprzytomną w twoje ręce
Od: Nieznany
A więc sama go zapytaj
Odłożyłam komórkę na kołdrę i schowałam twarz w dłoniach. Miałam na sobie resztki makijażu z wczorajszej nocy, potargane oraz tłuste włosy, a dudniąca czaszka wcale mi nie dodawała otuchy. Zdecydowałam się w końcu wyjść z łóżka, ignorując resztę wiadomości. Moje stopy spotkały się z zimną podłogą, dlatego wzdrygnęłam się lekko, a później wstałam na równe nogi, czego od razu pożałowałam. Zakręciło mi się w głowie, przez co zachwiałam się, jednak już po chwili odzyskałam równowagę i westchnęłam głośno, podchodząc do szafy oraz zdając sobie sprawę, że byłam w samej bieliźnie.
Kurwa.
Ściągnęłam z wieszaka szlafrok i wcisnęłam go na siebie prędko, ponieważ było mi cholernie zimno, po czym znalazłam swoje ciepłe kapcie. Wyszłam z pokoju i wtedy usłyszałam głośne krzyki dochodzące z salonu. Nie zrozumiałam z początku, o co się rozchodzi, jednak z każdym krokiem słowa coraz wyraźniej odbijały się od moich bębenków, a mnie robiło się słabiej, słysząc rozwścieczony głos rodziców.
– Co ty sobie w ogóle myślałeś, Isaac?! – krzyknęła kobieta, a do niej dołączył jej mąż.
– A gdyby coś jej się stało?! – wysoki tembr Davida wcale nie należał do przyjemnych. On nigdy nie krzyczał. Zawsze rozwiązywał wszelkie konflikty na spokojnie rozmową, bo to właśnie mama była kłębkiem nerwów, wręcz tykającą bombą, która wybuchała za każdym razem. Mężczyzna wtedy ją uspokajał i sam wkraczał do akcji, siadając oraz przybierając stoicki spokój. Głos podnosił tylko wtedy, gdy miarka naprawdę się przebrała. Dlatego wzdrygnęłam się i poczułam przechodzący dreszcz, słysząc jego baryton.
– Ale nie stało – mruknął pod nosem niezrozumiale Isaac.
Usłyszałam kilka przekleństw, które wypadły niekontrolowanie z ust taty, a potem apatyczny śmiech Isabelle, kiedy zeszłam z ostatniego stopnia. Przeszłam po cichu do salonu i gdy przekroczyłam jego próg, trzy pary oczu powędrowały w moim kierunku.
– Och, popatrzcie, w końcu wstała nasza królewna! – przybrałam automatycznie na twarz widoczny grymas, gdy ona wyrzuciła ramiona w górę i odwróciła na pięcie, zakładając dłonie na biodrach. Widziałam, jak jej mięśnie są napięte, więc musiało być naprawdę źle.
– Usiądź, Viviana – tym razem zszedł nieco z tembru i wskazał ręką wolne miejsce na kanapie obok bruneta. Zajęłam je więc bez żadnego sprzeciwu. Mężczyzna popatrzył na nas z założonymi rękoma na piersi, kiedy matka stała tyłem do nas, wyglądając za okno. – Jak wróciłaś wczoraj do domu?
Spięłam się natychmiast, patrząc na niego niepewnie ze słabo zmarszczonymi brwiami. Jego spojrzenie nie należało do przyjemnych, ponieważ w ten sposób patrzył tylko wtedy, gdy sytuacja była poważna oraz był zawiedziony naszym zachowaniem. Od razu poczułam, jak moje dłonie nieco się pocą, a oddech przyspiesza, kiedy Isaac zacisnął wargi i spuścił głowę.
– Z Isaakiem – odpowiedziałam wolno, niepewnie z nutą zawahania w głosie. Musiałam z nim wrócić. Nie widziałam innej opcji.
Jednak moją niepewność rozwiała prędko rodzicielka, która głośno prychnęła pod nosem, po czym z trzaskającym piorunami spojrzeniem wbiła we mnie swoje zielone ślepia, co podziałało na mnie natychmiastowo. Odchyliłam się niekontrolowanie do tyłu i przełknęłam tworzącą się w gardle gulę.
– Nie, Viviana, wcale nie wróciłaś ze swoim nieodpowiedzialnym bratem! – tym razem warknęła w jego stronę, dlatego przymknął mozolnie powieki, wzdychając niesłyszalnie. – Przyjechałaś z obcym chłopakiem, który postawił cię pod nasze drzwi całkowicie pijaną. Zwymiotowałaś prosto na wycieraczkę, byłaś półprzytomna i mamrotałaś pod nosem same niestworzone rzeczy. Niemal przez całą noc czuwałam nad tobą, gdy wisiałaś nad toaletą, a później przy łóżku, żebyś się nie udusiła własnymi wymiocinami!
Och, rany.
– A twój wspaniałomyślny brat zostawił cię samą z obcymi ludźmi i został na imprezie do rana, chociaż jasno się wyraziliśmy z ojcem, że wrócić macie razem! – od jej krzyku zaczynało dudnić mi w uszach, więc sama zwiesiłam głowę i zacisnęłam dłonie w pięści, opierając łokcie na kolanach.
– Wcale nie obcymi – wymamrotał pod nosem, przez co miałam ochotę zdzielić go przez łeb. W takiej sytuacji ten kretyn miał czelność jeszcze się odzywać!
– Isaac – sposób w jaki wymówił mężczyzna jego imię spowodował nawet u mnie ciarki przechodzące po plecach.
I wtedy wszystko do mnie dotarło. To William odwiózł mnie do domu, wcale nie mój brat, jak podejrzewałam, tylko obcy mi człowiek rzucający w moją stronę groźbami. Sama nie potrafiłam uwierzyć w zachowanie Isaaca. Wydawało mi się takie irracjonalne, bo przecież jak mój własny brat mógł mnie niemal nieprzytomną powierzyć obcemu człowiekowi? Nawet jeśli znał go lepiej ode mnie. To było zwyczajnie gówniane posunięcie.
– Wiesz, jak się w tamtym momencie wystraszyłam, widząc moją jedyną córkę w progu drzwi o wpół do pierwszej w nocy, która ledwo co kontaktowała? – zniżyła głos, ponieważ powoli jej emocje opadały. A mogłam to wywnioskować po tym, jak w jej oczach już nie tańczyły ogniki gniewu. Teraz tam górował zwyczajny zawód. – A gdyby ci coś zrobił?! A może zrobił i nawet o tym nie wiemy?! Wiesz, ile psychopatów, gwałcicieli i morderców chodzi po ziemi? Och, dobry Boże! – krzyknęła, splątując dłonie w powietrzu i unosząc wzrok.
– Przepraszam... – wymamrotałam pod nosem ze spuszczoną głową, której bólu obecnie nie czułam przez napięcie w pokoju. Zapomniałam o złym samopoczuciu dosłownie w kilka sekund, a do głowy wpadały mi powoli wspomnienia. Przypomniałam sobie, jak zapaliłam z Alexem w drewnianej altance, a potem zostawił mnie samą i jego miejsce zajął chłopak o czarnych włosach, ciemniejszej karnacji, noszący imię Raphael.
Wtedy proponował mi pieprzone narkotyki.
– Na dzień dzisiejszy koniec z imprezowaniem – orzekł twardym głosem, wzdychając niemal bezgłośnie i przecierając palcami grzbiet nosa. Wtłoczyłam większą ilość powietrza do płuc, kiedy siedzący obok mnie brunet zesztywniał, a później uniósł zwieszoną do tej pory głowę.
– Och, dajcie spokój! Nic się przecież nie stało – niemal wykrzyknął oburzony z dozą desperacji. Ja także znieruchomiałam, a potem przełknęłam rosnącą w gardle gulę. Miny obojgu naszych rodziców były przeszywające na wskroś i wcale im się nie dziwiłam. Jak ten palant, po takim czymś, miał czelność podnosić na nich jeszcze głos?
To nie mogło skończyć się dobrze i czułam to w kościach.
– W tym momencie wracasz do swojego pokoju i nigdzie nie wychodzisz aż do odwołania – ryknął na niego spokojnym tonem, ale napięcie wraz z gniewem wyczuć można było z kilometra. – Natomiast ty – jego wzrok lekko złagodniał, jednak dalej widziałam tam tańczące ogniki złości. Popatrzyłam więc na niego, oczekując własnej kary. – Porozmawiamy jeszcze sobie o tym, ale na chwilę obecną nigdzie nie wychodzisz, tak jak twój brat.
Odetchnęłam z ulgą, kiwając głową w zrozumieniu. Wtedy po swojej lewej stronie usłyszałam głośne, zirytowane prychnięcie, które wywołało w rodzicach jeszcze większą lawinę zdenerwowania.
– Chcesz coś jeszcze dodać? – zapytał David, patrząc na niego wyczekująco z góry. Brunet wstał jedynie z kanapy szybkim ruchem, po czym ze wściekłą miną wyminął kobietę, która z zaciśniętymi w wąską linię wargami, stała spięta.
– Oczywiście, że nie – burknął jedynie pod nosem sarkastycznie, a później zniknął w holu. Słyszeliśmy jego ciężkie kroki, kiedy wchodził po schodach, a potem trzask drzwiami od pokoju. David odetchnął głośno, przymykając powieki i przejeżdżając po raz kolejny smukłymi palcami po grzbiecie nosa. Kobieta za to bez słowa, nawet nie obdarzając mnie żadnym spojrzeniem, wróciła do kuchni, gdzie gotowała, a mogłam to wywnioskować po przyjemnym zapachu unoszącym się w całym domu.
Ulokowałam wzrok w ojcu, który pokręcił z dezaprobatą głową.
– Wiesz, ile nam przyswoiłaś nerwów, Vivian? – zapytał iście zawiedziony, co podsumowałam zagryzieniem mocno dolnej wargi. Poczułam metaliczny posmak krwi w ustach, przez co się skrzywiłam. – Mam nadzieję, że więcej taka sytuacja się nie powtórzy – posłał mi wymowne spojrzenie.
Pokiwałam energicznie głową na znak zgody.
– A teraz leć na górę się ogarnąć, bo babcia z dziadkiem będą za niecałe dwie godziny – uśmiechnął się słabo do mnie, jednak jego oczy były wyraźnie zmęczone. Odwzajemniłam jego uśmiech, nie chcąc się zagłębiać w konwersację i wstałam z kanapy.
– Jasne.
Mężczyzna zniknął w holu, lecz zanim to zrobił, pogłaskał mnie łagodnie po głowie, co mnie znacząco rozczuliło. Już po chwili wchodziłam na górę, kierując kroki do pokoju. I nie, wcale nie mojego.
Wtargnęłam bez pukania do środka tej meliny, gdzie walały się butelki po napojach, rolety były zasłonięte, smród nie do zniesienia oraz niezaścielone łóżko, na którym Isaac leżał i grzebał w komórce. Zaszczycił mnie krótko swoim spojrzeniem, przewracając oczami, po czym powrócił wzrokiem do telefonu, gdy ja zamknęłam za sobą drzwi i założyłam ramiona pod biustem.
– Możesz mi wyjaśnić co, u licha, robiłam z Williamem? – zapytałam ostro, a mój oddech przyspieszył natychmiast. Mój brat niewzruszony westchnął jedynie i przejechał dłonią po bardzo ciemnych włosach.
– Odwiózł cię do domu, bo go o to poprosiłem – odparł, wzruszając obojętnie ramionami, co podziałało na mnie, jak płachta na byka. Zmarszczyłam równe brwi z grymasem na twarzy.
– I poprosiłeś go o to, bo? – warknęłam ostrzej, niż mogłam przypuszczać. Chłopak powstał w jednej chwili do siadu, blokując telefon i lokując we mnie w końcu swoje zirytowane spojrzenie.
– Bo wisiał mi przysługę. Gdy przysłałaś mi SMS'a poprosiłem go, aby cię odwiózł – oznajmił pokrótce. Byłam naprawdę wściekła, bo to właśnie przez niego upiekło nam się u rodziców i przez najbliższe miesiące nie będziemy mogli wychodzić na imprezy. Gdyby ten kretyn miał w sobie chociaż ziarenko rozumu, to teraz siedzielibyśmy wszyscy razem w salonie, grając na konsoli i pijąc kawę, bądź pomagając mamie przy obiedzie!
– Wisiał ci przysługę? – uniosłam sugestywnie brew, przestępując z nogi na nogę. Chłopak wywrócił oczami, wzdychając.
– Nie leży to w twoim interesie – rzekł sucho, co podsumowałam prychnięciem.
– Oczywiście – parsknęłam sarkastycznie. – I tak nie mogę uwierzyć, że posunąłeś się do czegoś takiego. To było gówniane, bracie.
I wyszłam, nie czekając nawet na jego marną odpowiedź. Trzasnęłam drzwiami, a potem przeniosłam kroki do swojej sypialni. Trafiłam tam już po chwili i wzdychając ciężko, zaczęłam się szykować, gdyż czekało mnie naprawdę ciężkie popołudnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top