Rozdział 6

       Ustalmy sobie coś. Jestem hetero. Zawsze byłem hetero. Faceci mnie brzydzą... A więc niech mi ktoś do cholery wyjaśni, dlaczego tak bardzo przeżywam ten pocałunek?!

       Byłem tak pogrążony we własnym myślach, że gdy usłyszałem budzik, wrzasnąłem i zleciałem z łóżka, a moja twarz zaliczyła bliskie spotkanie z dywanem. Chwilę później „słodziutka" melodia, zwana również upierdliwym dzwonieniem budzika, rozeszła się po całym pokoju. Świetnie. Wychodzi na to, że całą noc spędziłem rozmyślając o tym, co się wydarzyło! Zszedłem na dół, narzekając przy tym na cały świat i truskawki, od których wszystko się zaczęło.

      Mabel już krzątała się po pomieszczeniu, przypalając nasze śniadanie.

      — Wyglądasz jak Julia, która całą noc spędziła wyjąc w poduszkę, bo jej Romeo postanowił gdzieś spieprzyć.

      — A czuję się jakby prosto w moje usta przypieprzył ogromnym, żółty dzwon z napisem „Bill".

      Wypiłem kawę i wróciłem do swojego pokoju... W końcu musiałem się przebrać, przecież nie wyjdę z domu w samych bokserkach! Jeszcze pieprzony złodziej truskawek i pierwszych pocałunków, by mnie zobaczył i co wtedy?!

       Ubrałem się w koszulę i dżinsowe spodnie. O dziwo było cicho... Sąsiedzi nie wiercili... Czyżby jeszcze spali? A może Bill został zjedzony przez mieszkające w jego pokoju karaluch i będę mieć z nim spokój? Niee... To byłoby zbyt piękne. No ale gdyby, chociaż jakiś mały pajączek go ugryzł... Chociaż nie. Lepiej nie. Jeszcze okazałoby się, że teraz ma jakiś nowe moce i będzie jak ten Spider-Man! Bill-Man! A pierwsze, co zrobi po przemianie to strzeli we mnie swoją pajęczyną i zaciągnie w jakieś ciemne miejsce!

       A co jest najgorsze w tym wszystkim? Zdecydowanie to, że żeby mój plan się powiódł muszę rozkochać w sobie Billa! Rozkochać i nie zwariować... Czy tak się w ogóle da?! Przecież ja już po jednym dniu spędzonym z nim prawie wyłysiałem ze stresu i złości! Do tego jeszcze mój chory, spaczony umysł podpowiadał mi, że gdy tylko wyjdę z domu to gdzieś z krzaków wyskoczy Bill! Albo gorzej... Co jeśli on czeka na mnie przy drzwiach!? Otworzę je i się na mnie rzuci! Może powinienem zostać w domu...?

        — Dipper — Mabel zjawiła się na korytarzu. Z jakiegoś powodu dziś ubrała się w „eleganckie" ciuchy.

       — Co znowu?

       — Pamiętasz jak mówiłam o pracy?

       — Czyżbyś coś sobie znalazła?

       — Nie. Znalazłam coś tobie.

       — Ta...? A co takiego...?

       — Pamiętasz tę kawiarnię, co to ją otworzyli tydzień temu?

       — Tą, w której kelnerki ubierają się niczym pokojówki z jakiegoś porno?

       — Mhm.

       Minęło dobre pięć minut nim mój mózg przyswoił pewne informacje.

       — Nie ma mowy!

       — Ale czemu nie?!

        — Nie zrobisz ze mnie jakiejś pokojówki!

        — Ale czemu nie?! Dipper! Musisz w końcu iść do pracy!

       — Ale dlaczego do takiej?

        — Bo jesteś pieprzonym aspołecznym kujonem, który najchętniej spędziłby całe życie z nosem w książkach, a jego jedynym zmartwieniem jest to, że sąsiad ukradł mu truskawki! Dipper! Ja już ci załatwiłam tam pracę! Zaczynasz od jutra i koniec! A jak odmówisz to przysięgam pójdę do Billa i powiem mu o tej twojej zemście!

        — Ja pójdę do pracy, a ty będziesz obijać się na kanapie, ta?

        — Nie. Ja już sobie pracę znalazłam — odpowiedziała dumnie. — A teraz przepraszam, ale muszę iść. Obowiązki wzywają~! — Uśmiechnęła się, odwrócił i ruszyła w stronę drzwi.

       ...W co ja się znowu wpakowałem? Dlaczego nagle cały świat się na mnie uwziął?!

        Próbując zwalczyć chęć skoczenia z dywanu i pocięcia się mydłem, wyszedłem z domu i... prawie dostałem zawału na widok Billa stojącego przy bramie.

       — B-b-bill? Co ty tu robisz? – spytałem niepewnie.

       Oho... Czyżby moje przeczucia miały się właśnie spełnić? Rzuci się na mnie i zabije? W sumie... Miałby idealną okazję do tego... Ulica pusta, zero świadków...

       — Nasze uczelnie są dość blisko siebie, więc stwierdziłem, że odprowadzę cię.

       — O...

       O. Duże „o". O kurwa.

        — Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś zaraz miał dostać zawału... — spytał, a przez jego przebiegły uśmiech poczułem nagłą ochotę odwrócić się i uciec do domu.

       — N-nie nic... Po prostu....

        Jak ja mam się teraz przy nim zachowywać?! Jak się powinien zachowywać człowiek, któremu wróg odebrał pierwszy pocałunek i truskawki?!

      — Jesteś na mnie zły za tamten pocałunek? — spytał i oparł się wygodnie o płot.

      — Ja... e... to... — Dobra Dipper weź się uspokój i graj! Graj najlepiej jak potrafisz! — Nie... Jestem raczej zaskoczony... Zawsze całujesz podczas pierwszej randki?

     — Nie... To był pierwszy raz, gdy całowałem na pierwszej randce.

     — Serio?

      — Tak.

       — Ale... dlaczego?

       — Oj, Sosenko, czy to nieoczywiste? Podobasz mi się!

        — Podobam ci się...?

       — Nawet nie wiesz jak bardzo — odpowiedział, a jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. O nie. O nie. Nie! Nie, nie!

       — Bill!

      Will! Boże! Jak ja się cieszę, że go widzę... słyszę!

       Praktycznie skakałem z radości, gdy do nas podbiegł.

       — Czego? Nie widzisz, że psujesz moment?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top