4. Dzień w domu...
Dziś mamy dzień tylko dla nas. Zawsze robimy tak z Charliem kiedy przyjeżdża na weekend. Chcemy w końcu nacieszyć się sobą. Wiem, że dziwnie to brzmi. Jesteśmy w końcu tylko przyjaciółmi. Nic wielkiego. W naszych planach na spędzenie tego nawet pogodnego dnia jest między innymi odwiedzenie naszych ulubionych miejsc z młodszych lat, posiedzenie u mnie w domu jak za dawnych czasów i małe gotowanie. Natomiast jutro spotykamy się z Leo. Przyjedzie po Charliego. Ale pojadą dopiero wieczorem. Będę naprawdę za nim tęsknić. Muszę nacieszyć się tym dniem, ponieważ nie wiem kiedy spotkamy się znów. To nigdy nie jest do przewidzenia.
- To co najpierw? - pyta chłopak wsiadając do samochodu na miejsce pasażera. Tak dziś ja prowadzę. Udało mi się go przekonać.
- Sam zobaczysz - posyłam mu uśmiech po czym odpalam samochód. Oczywiście podczas drogi nie odbyło się bez snapów itp.
Po dłuższej chwili dojechaliśmy do pierwszego punku na naszej liście, a konkretnie nasza ulubiona wspólna restauracja Nandos. Miałam szczęście, że umówiliśmy się w porze obiadowej.
* * * * *
Po długim czasie na mieście nadszedł czas by wrócić do domu. Od razu po wejściu cała moja rodzina dopadła Charliego. Dzięki nim miałam czas się przebrać w coś wygodniejszego i bardziej do chodzenia po domu.
Po tym z trudem udało mi się zaciągnąć przyjaciela do mojego pokoju z dala od rodziny. Jak to Charlie stwierdził, że moglibyśmy zrobić sobie kilka zdjęć na pamiątkę bo mamy ich strasznie dużo. Po dłuższych namowach się zgodziłam, ale nie za dużo.
A te dwa należą chyba do moich ulubionych :
Niestety jak to mają mamy w naturze zawsze muszą przyjść zobaczyć czy wszystko dobrze i na dodatek tak jak zrobiła to moja dołączyć się do zdjęcia.
Przez jakąś godzinę pomagałam Charliemu odpisywać na niektóre wiadomości od fanów, potem oglądaliśmy nasze stare zdjęcia. Wspominaliśmy stare czasy i śmieliśmy się do łez. Nagle telefon Charliego zaczął dzwonić. Leo.
- Co jest? - pyta chłopak podnosząc się.
- Co? Żartujesz? - słychać po jego głosie, że coś jest nie tak.
- Dobrze. Tak wiem jeszcze dziś. Okay za dwie godziny będę. - rozłącza się.
- Chlo niestety będziemy musieli dokończyć w inny weekend. Muszę wracać do Londynu. Okazało się, że jutro mamy być w jakimś porannym programie i to z samego rana. Nie zdążył bym dojechać - tłumaczy ze smutkiem w głosie.
- Spokojnie rozumiem Cię Charls. Innym razem - posyłam mu trochę sztuczny uśmiech.
- Będę lecieć. Muszę jeszcze wpaść do mamy się pożegnać.
- Jasne - wstaje razem z nim.
- Nie jesteś na mnie bardzo zła księżniczko? - pyta obejmując moje dłonie.
- Nie martw się. Będą inne spotkania - znowu wymuszony uśmiech. Super. Okłamuje go. Jeszcze raz.
- Miłych snów i udanego tygodnia Chloé - szepcze i muska mój policzek.
- Dziękuję i tobie nawzajem - dodaje i odprowadzam go do drzwi.
- Pa - rzuca kiedy wsiada do samochodu.
- Pa, ostrożnej drogi Charlie - rzucam kiedy zamyka drzwi.
- Będę tęsknić. Kocham Cię Charlie - dodaję kiedy chłopak odjeżdża.
Zamykam drzwi i wracam do swojego pokoju. No to co cały wieczór spędzę w samotności. Rodzice na kolacji. Eloise u koleżanki. Zostałam tylko ja i Arthur...
I tak kończymy kolejny rozdział. Charlie musiał jechać , a Chloé znowu została sama. Do następnego. KISSES :*.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top